Pan idzie z nieba…

Niegdyś w każdym kościele znajdowały się balaski, takie specjalne balustrady, oddzielające prezbiterium od nawy świątyni. Przed komunią świętą ministrant nakrywał je białym płótnem niczym obrusem. Przystępujący do Stołu Pańskiego klękali i w skupieniu przyjmowali Eucharystię, aby następnie powrócić na swoje miejsce i pogrążyć się w głębokiej adoracji.
Zielem, kwiatami ścielcie Mu drogi, Którędy Pańskie iść będą nogi! I okrzyknijcie na wszystkie strony: „Pośród nas idzie Błogosławiony!”
Zapewne wszyscy znamy doskonale pieśń, z której pochodzi powyższy fragment. Jednak nie wszyscy wiemy, że jej autorem jest polski poeta czasu oświecenia, Franciszek Karpiński. Urodził się w Hołoskowie na Ukrainie w pierwszej połowie XVIII wieku. Pochodził z niezamożnej, religijnej rodziny szlacheckiej. W wieku dziewięciu lat rozpoczął naukę w Stanisławowie i kontynuował ją w Akademii Jezuickiej we Lwowie, gdzie zdobył tytuł doktora filozofii i bakałarza teologii. Mógł obrać stan duchowny, do czego go namawiano, ale – jak napisał w swoich Pamiętnikach – wolał być „znośnym [świeckim] człowiekiem niżeli niedobrym księdzem”. Ostatecznie Franciszek Karpiński podjął m.in. pracę nauczyciela i poświęcił się pisarstwu, stając się jednym z przedstawicieli sentymentalizmu w literaturze polskiej. W polskiej beletrystyce religijnej zapisał się poeta jako tłumacz psalmów i autor zbioru „Pieśni nabożnych”, który ukazał się w 1792 r. I liczył 29 utworów. To z tego tomu pochodzą m.in. takie utwory, jak: „Pieśń poranna” [Kiedy ranne wstają zorze…], „Pieśń wieczorna” [Wszystkie nasze dzienne sprawy…] czy kolęda „Bóg się rodzi”. W zbiorze tym również pojawiła się pieśń „Na procesję Bożego Ciała”, której początek „Zróbcie Mu miejsce, Pan idzie z nieba” wszyscy doskonale znamy. W utworze tym Bóg został przedstawiony jako dobry Pan, ukryty pod postacią chleba, który „sam ludu swego odwiedza ściany”, aby zobaczyć, jak powodzi się jego dzieciom. Karpiński w swoim utworze nawiązał do procesji Bożego Ciała, która – jak wiemy – obchodzi specjalnie na tę okoliczność przygotowane ołtarze.

Przed twoim Bogiem zginaj kolana…

Z pieśnią Franciszka Karpińskiego koresponduje obraz Paula Schada-Rossy „Boże Ciało”. Autor malowidła żył i tworzył w drugiej połowie XIX wieku. Był niemieckim malarzem, kopistą dawnych mistrzów i rzeźbiarzem. Na swoim płótnie z 1891 r. ukazał uroczystą procesję Bożego Ciała, która właśnie zatrzymała się przy jednym z ołtarzy. Kapłan zapewne odczytał już Ewangelię, skoro błogosławi wiernych Najświętszym Sakramentem. Za chwilę procesja ruszy dalej. Jej uczestnikami są niewątpliwie mieszkańcy wioski – gospodarze, ich żony i córki. Starsze dziewczęta niosą pięknie przystrojoną figurę Matki Bożej, młodsze, ukazane w głębi obrazu, sypią kwiaty. Nad zgromadzonymi dostrzegamy również krzyż, z którego Jezus spogląda na wiernych. Na twarzach uczestników procesji widać modlitewne skupienie. Dziewczyna w bieli, trzymająca chorągiew, z czcią pochyla głowę na błogosławieństwo, powaga maluje się na obliczach mężczyzn stojących blisko ołtarza, skupienie widać na twarzach klęczących kobiet. Uczestnicy procesji są ubrani w odświętne stroje, ale klęczą przed Panem, nie zważając na grudy ziemi czy zieloną murawę, które przecież mogą pobrudzić ubiór! Wszyscy oni doskonale wiedzą, że sam Bóg „zagrody nasze widzieć przychodzi i jak się jego dzieciom powodzi”. W przededniu uroczystości Bożego Ciała zróbmy rachunek sumienia. Jak wygląda moje uczestnictwo w tej procesji eucharystycznej? Czy aby nie traktuję jej jak spaceru, na którym mogę spotkać znajomych i pogawędzić z nimi? Czy na ten czas wyłączam telefon? Może lepiej zostawić go w domu? W końcu idę na mszę świętą i aktywnie uczestniczę w procesji, włączając się w śpiew i modlitwę. Czy mam świadomość, że to mój czas tylko dla Pana Boga? Czy klękam podczas błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem? Czy może robię wszystko, aby tego nie uczynić?

Czy przechodząc obok kościoła, czynię znak krzyża?

A jak reaguję na widok kapłana niosącego choremu komunię świętą? Czy mam świadomość, że staję się wówczas także uczestnikiem i tej procesji eucharystycznej? Czy wiem, że klękając w tej sytuacji, oddaję cześć nie księdzu, lecz Bogu? A może jest mi to zwyczajnie obojętne? Czy przechodząc obok kościoła, czynię znak krzyża? Jak wreszcie zachowuję się w świątyni? Czy mam świadomość, że jestem w domu Bożym, gdzie obowiązuje odpowiedni strój i zachowanie? Jak przygotowuję się do udziału we mszy świętej? Czy zachowuję post eucharystyczny? Jak przystępuję do komunii świętej? Czy klękam, jeśli jest to tylko możliwe, ze świadomością, że przyjmuję Boga do swego serca? Jaka jest moja pobożność? Czy jest ona wyrazem mojej autentycznej miłości do Boga? Czy może – niestety – powinienem uczyć się jej od bohaterów obrazu Paula Schada-Rossy… Zróbcie mu miejsce… W tym szczególnym czasie Bożego Ciała, kiedy rozważamy Tajemnicę naszej wiary, kiedy adorujemy samego Boga ukrytego pod postaciami chleba i wina, warto może przypomnieć, jak niegdyś czczono Najświętszy Sakrament. Dawniej, uchwałą soboru trydenckiego, post eucharystyczny obowiązywał od północy aż do momentu przyjęcia komunii świętej. Dopiero w połowie XX w. papież Pius XII pozwolił na picie wody, a następnie skrócił obowiązujący czas postu do trzech godzin. Z kolei papież Paweł VI określił minimalny czas jego trwania jedynie do sześćdziesięciu minut. Czy chociaż tę formę postu zachowujemy? Niegdyś w każdym kościele znajdowały się balaski, takie specjalne balustrady, oddzielające prezbiterium od nawy świątyni. Przed komunią świętą ministrant nakrywał je białym płótnem niczym obrusem. Przystępujący do Stołu Pańskiego klękali i w skupieniu przyjmowali Eucharystię, aby następnie powrócić na swoje miejsce i pogrążyć się w głębokiej adoracji. Z kolei kapłana niosącego komunię świętą choremu poprzedzał ministrant z zapaloną świecą albo z dzwonkiem w ręku. Dzwoniąc, sygnalizował nadej­ście Pana Jezusa. Dobre obyczaje nakazywały wówczas przyklęknąć i nie do pomyślenia było, aby w pełni sprawny człowiek tego nie uczynił! W dzisiejszym świecie coraz częściej słychać o nadużyciach i świętokradztwach, które mają miejsce w kościołach całego świata. Co się z nami stało, że nie okazujemy Panu Jezusowi w Najświętszym Sakramencie należnej mu czci? Nietrudno zauważyć, że wielu ludzi po przyjęciu Eucharystii wraca na swoje miejsce tak, jakby nie mieli świadomości, że dotknęli niepojętej Tajemnicy! Z ubolewaniem należy stwierdzić, że dzieci i młodzież podchodzą do Eucharystii z dużym roztargnieniem. Odpowiednią postawą po przyjęciu komunii świętej pokażmy im, jak ważna jest wówczas adoracja wyrażona naszym uwielbieniem i dziękczynieniem! Bądźmy świadomi realnej obecności Jezusa Chrystusa w Eucharystii. Okażmy ją poprzez szacunek i postawę wiary, w której człowiek pada na kolana przed Bogiem – swoim Stwórcą. Szczerze wyznajmy Mu naszą miłość i zróbmy mu miejsce w naszej społeczności, w miejscach naszej pracy, w naszych rodzinach, a nade wszystko – w naszych sercach.
5 1 głos
Oceń ten tekst
Photo of author

Izabela

Marciniak

Polonistka, w "Królowej Różańca Świętego" pisze głównie na temat sztuki sakralnej oraz o literaturze religijnej.

Mogą zainteresować Cię też:

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x