Uzdrowienie niemowlęcia
Zwykle lekarze każą czekać i obserwować, mój brat i bratowa jednak byli zapobiegawczy i zaniepokojeni. Udali się do lekarki, która natychmiast skierowała go do szpitala na badania, a stamtąd został przewieziony do szpitala dziecięcego i pozostawał na intensywnej terapii przez pięć tygodni. Był intubowany, pod respiratorem, miał sepsę, niewydolność oddechową, zmiany narządowe (nerki nie pracowały, powiększona wątroba, jedno płuco niedziałające). Mój bratanek miał podawane kilka antybiotyków z najwyższej półki, leki przeciwgrzybiczne, leki przeciwgorączkowe. Wydrenowano z niego litry ropy. Infekcja była nie do opanowania. Nie następowała żadna pozytywna zmiana. Lekarze powiedzieli, że trzeba być przygotowanym na najgorsze. Moja mama, mój mąż i ja podjęliśmy się modlitwy nowenną pompejańską kilka dni po tym, jak bratanek trafił na intensywną terapię. Cała nasza rodzina i znajomi modlili się, jak umieli, podejmowali posty we własnym zakresie. Wylaliśmy morza łez, błagając Boga o ratunek. Zmiana zaczęła powolutku następować po błogosławieństwie bratanka przez arcybiskupa, który odwiedzał chore dzieci w szpitalu. Mój bratanek został wypisany z intensywnej terapii dokładnie w ostatnim dniu części błagalnej. Nie umiem opisać radości i wdzięczności za cud, jaki nastąpił. Mój bratanek został całkowicie uzdrowiony, nie ma śladu w jego organizmie, w żadnych narządach, tego, że był tak ciężko chory i nie było dla niego nadziei. Jest już w domu. Rodzice, rodzina cieszą się jego życiem i zdrowiem. Jesteśmy Ci wdzięczni, Matko Boża, całym sercem i dziękujemy za ten cud. Czas odmawiania nowenny był czasem bolesnym, ale też pełnym pokoju i miłości w moim małżeństwie i w rodzinie. Dziękuję za dar nowenny!Justyna
Nawrócenie rodziny
Pierwszy raz sięgnęłam po nowennę pompejańską w 2014 roku, prosząc o dar macierzyństwa. Najświętsza Matka wysłuchała mojej modlitwy i w 2015 roku zostałam mamą. Wtedy też podzieliłam się swoją historią po raz pierwszy. Wiedząc, jak wielką moc ma nowenna zanoszona do Maryi, sięgnęłam po nią po raz drugi w grudniu 2017 roku. Tym razem prosiłam o dar wiary i opiekę Najświętszej Panny dla mojej rodziny. Nowennę skończyłam i oczekiwałam na działanie, ale tym razem moja modlitwa wypełnia się małymi krokami. Najpierw dowiedziałam się, że moi rodzice, którzy od dawna nie korzystali z sakramentu pokuty, tuż przed świętami Wielkiej Nocy poszli do spowiedzi. Okazało się też, że mój brat – osoba deklarująca się jako niewierząca – jednak uczestniczy we mszy świętej. Co więcej, podczas chrztu mojej córeczki moi bliscy przystąpili do komunii świętej – było to dla mnie cudowne doświadczenie. Wiem, że Maryja pomoże i każdy z moich bliskich na nowo odkryje Boga.Anna
Potrzebne są… cierpliwość i zaufanie
Pierwszy raz, o ile dobrze pamiętam, odmówiłam nowennę pompejańską w intencji nawrócenia przyjaciela. Mogę powiedzieć, że ta modlitwa dojrzewała przez dłuższy czas, by zaowocować we właściwym momencie (kilka lat, trudno mi policzyć). Przyjaciel ten wrócił do Boga, teraz przyjmie nawet sakrament małżeństwa. To mój przykład, który staram się sobie przypominać, gdy wydaje mi się, że za wolno nadchodzi spełnienie obietnicy albo ja źle się modliłam. W innych wypadkach przełom był szybki. Prosiłam o zdrowie dla koleżanki w ciężkiej chorobie i żyje – jest zdrowa! Prosiłam o pomoc w znalezieniu pracy i po krótkim czasie oczekiwania na nią dostałam aż dwie oferty. Pan Bóg zawsze wysłucha Maryję błagającą za nami. Sama ciągle uczę się, że potrzebne są cierpliwość i zaufanie.Monika
Pięć lat w… konkubinacie
Moje świadectwo będzie krótkie. Mój syn żył pięć lat w konkubinacie. Prosiłam, tłumaczyłam, napominałam i nic, żadne argumenty nie wchodziły. Postanowiłam odmówić nowennę pompejańską i powiedziałam do Jezusa: „Ty się tym zajmij, bo ja już więcej nic zrobić nie mogę”. Po odmówieniu nowenny, po mniej więcej trzech miesiącach, zadzwonił syn i stwierdził, że biorą ślub. Dzisiaj już są małżeństwem. Chwała Panu!Janina
Byłam zaślepiona
O nowennie pompejańskiej dowiedziałam się od koleżanki z pracy, jednak nie podjęłam się od razu jej odmawiania. Maryja pomogła mi w jednym z najgorszych momentów mojego życia. Jestem obecnie po trzydziestce. Samotnie wychowuję syna. Pochodzę z wierzącej rodziny i wydawać by się mogło, że sama byłam bardzo wierząca, ponieważ co tydzień uczęszczałam do kościoła, lecz rzadko przyjmowałam komunię świętą. Moje życie odbiegało zupełnie od tego, co nauczał Jezus. Mam dziecko z rozwodnikiem, który zresztą bardzo mnie w życiu poranił. Po tym rozstaniu nie mogłam długo ułożyć sobie życia. Szukałam miłości zawsze na siłę, aby nie być samotna, przez co trafiałam na nieodpowiednich mężczyzn. Koleżanki, imprezy! Nie potrafiłam kochać i sama nie byłam kochana. Poznałam pewnego chłopaka, który zniewolił mnie swoją osobą. Działy się straszne rzeczy. Od przemocy fizycznej do totalnego zgnębienia psychicznego. To trwało dwa lata. W tym czasie zamieszkał u mnie (mieszkaliśmy u moich rodziców). Nigdy nie miałam dobrego kontaktu z moją mamą. Teraz wiem, że głównie przez to, iż nie podobało jej się moje życie. Mieszkanie z chłopakiem przed ślubem bardzo bolało moją mamę, więc pewnego dnia po prostu go wyrzuciła z domu. Dla mnie to był koniec świata. Mimo tego wszystkiego, co mi robił, nie mogłam zrozumieć, dlaczego to zrobiła. Powiedziałam jej, że jej nienawidzę, i wiele innych przykrych rzeczy. Byłam zaślepiona. Nikt go nie lubił. A ja dalej tkwiłam w tym związku. Pewnej nocy nie mogłam zasnąć. Czułam czyjąś obecność w pokoju. Bałam się strasznie. Zasnęłam koło trzeciej w nocy. Przyśnił mi się różaniec nad moją głową. Wiedziałam, że to był znak od Maryi. Podpytałam koleżankę o nowennę pompejańską i zaczęłam ją odmawiać w intencji dobrego męża. Po tygodniu odmawiałam również nowennę do Matki Bożej Rozwiązującej Węzły. I zaczęło się. Porzuciłam wtedy grzech nieczystości. Poczułam ogromny żal za grzechy w sercu. Błagałam Boga o przebaczenie. Nie potrafiłam tego wyjaśnić po ludzku, to było tak silne uczucie. Poszłam do spowiedzi, która była dla mnie przełomem, ponieważ wyspowiadałam się również z grzechów z dzieciństwa, które Maryja pomogła mi sobie przypomnieć. Mój związek zaczął się rozpadać. On nie mógł zrozumieć, dlaczego nie chcę z nim już sypiać, mieszkać przed ślubem. Przestał chodzić ze mną do kościoła. Wpadał w szał. Mówił, że się zabije. To było straszne. Ja jednak trwałam w modlitwie. Powiedziałam: „Albo żyjemy według przykazań, albo to koniec związku”. Wcześniej byłoby to nie do pomyślenia. On odszedł. A ja zawierzyłam wszystko Panu Jezusowi. Odbyłam także kurs Alfa, na którym poznałam wspaniałych ludzi (bez nich trudno byłoby mi to przetrwać). Należę teraz do wspólnoty. Mam wielu cudownych i wartościowych znajomych. Maryja uprosiła dla mnie wiele łask: między innymi z dnia na dzień przestałam palić papierosy, przede wszystkim mam cudowny kontakt z moją kochaną mamą (również bardziej zbliżyła się do Boga), odprawiam pierwsze piątki miesiąca (w dodatku zaangażowałam do tego moich dwóch chrześniaków) i pierwsze soboty miesiąca zgodnie z objawieniami w Fatimie, przeżywam sercem każdą mszę świętą, mam pokój w sercu, panuję nad swoimi nerwami (a byłam bardzo znerwicowanym człowiekiem, wręcz wrakiem człowieka). Jestem lepszą mamą. Moje dziecko ma 12 lat (syn) i nie wyobraża sobie zasypiania bez wcześniejszej wspólnej modlitwy różańcowej. Obecnie odmawiam czwartą nowennę pompejańską (pierwsza była za mnie, w intencji o dobrego męża, druga – o nawrócenie mojego byłego chłopaka, trzecia – o opiekę Matki Bożej dla mojego syna, czwarta jest o zdrowie duszy i ciała dla mojego brata). Mój były chłopak chce do mnie wrócić, spróbować na nowo, choć minęło pół roku od rozstania. Moje serce już nie bije dla niego, zostałam uwolniona z tej toksycznej „miłości” i życzę mu jak najlepiej. Ufam Panu Jezusowi, Maryi, cierpliwie czekam, wierzę, że mnie poprowadzą najlepszą drogą. Teraz nie wyobrażam sobie życia bez modlitwy różańcowej. Nie zniechęcajcie się, gdy szatan będzie mącił w życiu. U mnie działy się straszne rzeczy, na przykład budziliśmy się o trzeciej w nocy przez dłuższy czas, a ja praktycznie co noc czułam jego obecność w pokoju i wiele innych rzeczy. Dzięki życzliwej osobie, którą Pan Bóg postawił na mojej drodze, poznałam księdza, który po rozmowie ze mną odprawił za mnie mszę świętą o ochronę. Przede wszystkim nie podawajcie się i ufajcie. Moja wiara stała się żywa. Wierzę całym sercem i modlę się, aby tak już zawsze było. Wszystko zostawiam Jezusowi i Maryi. Przy okazji dowiedziałam się, że całe moje nawrócenie zawdzięczam mojej kochanej babci i mamie, ponieważ modliły się za mnie. Tak ważna jest modlitwa! Chwała Panu!Ewa
Dzień, od którego nie zapaliłem papierosa
Kochani, poprosiłem mamę o odmówienie nowenny pompejańskiej w intencji mojego rzucenia palenia. Moim zdaniem było to niemożliwe. Codziennie upadałem. Codziennie nowa paczka. Codziennie mówiłem, że już nie będę, że dam radę. Przychodził nowy dzień, pierwsza stacja benzynowa i nowa paczka. Koszmar. Pisząc te kilka zdań, mam łzy w oczach. Jestem wdzięczny Matce Bożej za wstawiennictwo w mojej sprawie. Ostatniego dnia nowenny mama powiedziała do mnie jedno zdanie: „Ja dziś kończę nowennę, a ty palisz”. Było mi z tym bardzo ciężko. Czułem się źle i było mi wstyd. Kładąc się spać, zwróciłem się do Matki Bożej słowami: „Matka matkę zrozumie” i położyłem się spać. 27 czerwca 2017 roku – dzień, w którym i od którego nie zapaliłem papierosa. Matko Boża, dziękuję za wstawiennictwo.Paweł
Lekarze mówili, że musiałby zdarzyć się cud
Mam na imię Weronika. Chciałabym się podzielić z Wami świadectwem moim i moich najbliższych. Moja bratowa, która obecnie ma 39 lat, starała się od ponad trzech lat o drugie dziecko. Najlepsi specjaliści z dziedziny ginekologii nie dawali żadnych szans na zajście w ciążę. Zrosty, usunięty jeden jajnik i jajowód. Jednym słowem, mówili, że musiałby zdarzyć się cud! Lekarze proponowali różne metody, nawet in vitro! Jednak nie zdecydowali się na tę formę zapłodnienia. Mój brat rozpoczął nowennę pompejańską. Mijał rok za rokiem i nadal nic. Postanowiłam i ja dołączyć do tej modlitwy w ich intencji. Skończyłam swoją nowennę i dalej nic… Kolejny rok za nami, już trzeci. Coraz mniej nadziei. Nadszedł grudzień 2017 roku. Bratowa oświadczyła, że jest w drugim miesiącu ciąży. Byliśmy wszyscy w szoku, wiedzieliśmy, że wydarzył się w naszej rodzinie cud. Jednak, po chwili szczęścia, nadszedł moment wizyty u ginekologa, badanie USG… Brak tętna u dzieciątka, kolejne badanie, duże prawdopodobieństwo zespołu Downa. Rozpoczęliśmy szturm do nieba, po raz kolejny. Tym razem ja, dwójka mojego młodszego rodzeństwa, mama oraz bratowa z bratem. Wynik amniopunkcji – negatywny. Dziecko zdrowe jak ryba! Zdrowa dziewczynka! Obecnie bratowa jest w szóstym miesiącu ciąży. Czuje się bardzo dobrze, z dzieckiem wszystko w porządku. Maryjo, miej nas w swojej opiece!Weronika
Choroba niszczyła nas
Chciałbym złożyć swoje świadectwo związane z nowenną pompejańską w intencji mojego męża. Z mężem jesteśmy już kilka lat po ślubie, mamy małe dziecko. Mój mąż od wielu lat był chory na nerwicę natręctw, myśli na tle brudu (nie powiedział mi o tym przed ślubem, byłam tego nieświadoma). Choroba niszczyła nas i nasze małżeństwo niewyobrażalnie. W naszym domu wciąż były awantury, przemoc fizyczna, szantaż emocjonalny. Mąż widział wszędzie brud, wciąż się mył, przebierał, sprawdzał mnie i dziecko. Tego, co przeszliśmy, nie da się opisać. Chyba nikt nie jest w stanie tego zrozumieć, kto tego nie przeszedł. W wyniku swojego zachowania mąż stracił bardzo dobrze płatną pracę, do dziś nie pracuje. Za to również obwiniał mnie, wszystkich dookoła, tylko nie siebie. Istny koszmar. Odmówiłam kilka nowenn pompejańskich za mojego męża. Pojechaliśmy do Częstochowy zawierzyć nasze życie Matce Bożej – mąż oczywiście absolutnie nie chciał jechać, ale byliśmy tam i zawierzyliśmy się Matce Bożej. Przez cały 2017 rok odmawiałam Tajemnicę szczęścia. Nowenny pompejańskie odmawiały za nas moja mama i teściowa. Poprawa była delikatna, ja byłam spokojniejsza, ale problem ogromny dalej był i z ludzkiego punktu widzenia był nie do rozwiązania. Mąż kategorycznie odmawiał leczenia. Już brakowało mi sił, byłam załamana, nie dało się tak żyć. Postanowiłam, że zmienię intencję i pomodlę się za dusze czyśćcowe, które same już nic dla siebie zrobić nie mogą. Tylko tu, z ziemi, można im pomóc. Zaczęłam się modlić taką intencją: „Święta Matko Boża, pokornie Cię proszę o miłosierdzie dla wszystkich dusz w czyśćcu cierpiących, a w szczególności dla tych, o których nikt nie pamięta w swojej modlitwie. Święta Matko Boża, proszę dla nich o skrócenie mąk czyśćcowych, osiągnięcie upragnionego nieba i spotkanie Pana Boga. Królowo Różańca Świętego, wysłuchaj mnie dobrotliwie. Amen”. Pod koniec tej nowenny zaczęło dziać się jeszcze gorzej. Nie wytrzymałam, nie widziałam już innego wyjścia i wyprowadziłam się od męża z dzieckiem. Mówił, że jak się wyprowadzę, to on popełni samobójstwo i to będzie moja wina. Pierwszego dnia, nad ranem dzwonił i mi wygrażał. Kolejnego – dzwonił i płakał, żebym wracała, że nie może znieść tej pustki i ciszy w domu. Moja nowenna za dusze czyśćcowe dobiegała końca, ale postanowiłam, że mimo tych wszystkich tragicznych zdarzeń dokończę nowennę. Po dwóch czy trzech dniach zadzwonił do mnie w pracy telefon. Kobieta powiedziała, że dzwoni z klasztoru od św. Rity, chyba z Krakowa – byłam totalnie zaskoczona, nigdy jeszcze nie dzwoniła do mnie siostra zakonna. Powiedziała, że dzwonił do niej mój mąż i poprosił ją o modlitwę za nasze małżeństwo. Mówił, że jest zrozpaczony tym, że się wyprowadziłam, i poprosił ją, żeby ze mną porozmawiała i nakłoniła mnie, bym dała mu jeszcze jedną szansę. Jemu te natręctwa ustąpiły, sam nie wie jak – stał się cud. Siostra powiedziała, że modlą się za nas od kilku dni. Rozpłakałam się. Mąż dalej prosił, żebym wróciła chociaż na jeden dzień i zobaczyła, że to już mu przeszło. Postanowiłam dać mu szansę. Wróciłam w ostatni dzień nowenny za dusze czyśćcowe, w święto Bożego Ciała – w tym dniu razem poszliśmy do kościoła. Widzę ogromne zmiany, choroba w znacznym stopniu odpuściła. Wybaczyliśmy sobie i powiedzieliśmy, że zaczynamy od nowa. U nas jest teraz dobrze. Trudno mi w to wszystko uwierzyć, bo z ludzkiego punktu widzenia było to niemożliwe. Wiem, że to Matka Boża uprosiła dla nas te łaski. Dla mnie to po prostu cud, nie da się tego inaczej nazwać. Gdy piszę to świadectwo, płyną mi łzy. Nie mogę uwierzyć, że to moja historia i moje życie. Teraz zaczęłam kolejną nowennę, także za dusze czyśćcowe. Chciałabym, żeby mąż znalazł pracę, żeby mógł rozwijać talenty dane mu przez Pana Boga, żeby wszystko się dobrze u nas ułożyło. Dziękuję Ci, Matko Boża, za to wszystko, co mi dałaś, że ze mną jesteś i pomogłaś mi przez to wszystko przejść. Postawiłaś na mojej drodze ludzi, dzięki którym nie byłam sama z tym wszystkim. Sama bym po ludzku nie dała rady. Bardzo Cię kocham, Maryjo, i proszę – nigdy nie opuszczaj mnie i mojej rodziny.Ewa
Ponownie pokochać męża
Chciałabym przekazać wszystkim małżonkom, aby nigdy nie rezygnowali z odrodzenia małżeństwa. Jesteśmy ponad dwadzieścia lat po ślubie. Był okres, że każde z nas żyło swoim życiem. Były romanse, byliśmy daleko od Pana Boga. Ja zawsze byłam osobą wierzącą i chodziłam do kościoła. Mój mąż – sporadycznie. Mniej więcej pięć lat temu mój mąż wyjechał za granicę. Był to czas, gdy całkowicie odsunęliśmy się od siebie. Ja jednak chciałam zmienić wszystko i ponownie pokochać męża. Zaczęłam modlić się nowenną. W trakcie odmawiania pierwszej nowenny dostałam taką myśl od Maryi: „Gdy odmówisz trzy nowenny, to będzie dobrze”. I tak się stało – ponownie zbliżyliśmy się do siebie i pokochaliśmy się na nowo. Regularnie chodzimy do spowiedzi i komunii świętej. Wszystko się zmienia z Maryją i Jezusem. Nowenny odmawiam ciągle, a różaniec noszę tak jak telefon – zawsze przy sobie. Odmawiajcie nowennę. Maryja zawsze pomoże. Kocham Was, Jezu i Maryjo, i dziękuję za otrzymane łaski.Edyta
Ranili się nawzajem
Składam dzisiaj świadectwo otrzymania łaski za przyczyną nowenny pompejańskiej. Modliłam się o uratowanie małżeństwa mojego brata, który myślał o rozwodzie, podobnie jak moja bratowa. Małżeństwo nie miało długiego stażu, można było również zauważyć, że obydwoje jakby nie pasowali do siebie, ranili się nawzajem, obrażali siebie, zachowywali się jak wrogowie. Sądzę, że mój brat wziął ślub nie dlatego, że był do końca o tym przekonany, ale dlatego, że jego najbliżsi dwaj koledzy ożenili się w krótkim czasie i w pewnym sensie chciał być jak oni. Muszę powiedzieć również, że mój brat zawarł związek małżeński po krótkim okresie znajomości z obecną żoną. Przez siedem lat byli nieudanym małżeństwem, mieszkali razem, ale w oddzielnych pokojach. W roku 2017, w kwietniu skończyłam odmawianie nowenny o uzdrowienie ich małżeństwa. Dziś już mogę definitywnie stwierdzić, że prośba została wysłuchana. Największy przełom nastąpił około Świąt Wielkanocy 2018. Kiedy piszę te słowa, jest czerwiec 2018 roku, są nie tym samym małżeństwem – zapatrzeni w siebie, zakochani w sobie, odnoszą się do siebie z czułością, a poza tym zaczęli chodzić do kościoła. Jak się na nich patrzy, to wydaje się to niepojęte. Piszę to świadectwo, aby podziękować Matce Najświętszej za wysłuchanie, za opiekę i za pokazanie mnie, niegodnej, że nigdy nie jestem sama i że gdy prosi się bezinteresownie z miłością, niebo odpowiada tym samym, bo prawdziwa miłość rodzi miłość, a bezinteresowna prośba zrodzona z miłości do bliźniego dotąd rozbrzmiewa w niebie, aż zostanie wysłuchana. Matko Najłaskawsza, bądź uwielbiona za Twoją dobroć.Beata
Diagnoza: nowotwór
Pragnę podziękować Matce Bożej Królowej Różańca Świętego z Pompejów za otrzymane łaski uzdrowienia mego męża z nowotworu. W listopadzie 2017 roku zapadła diagnoza: nowotwór złośliwy gruczołu krokowego. Operację wyznaczono na styczeń 2018 roku. Rodzina i przyjaciele modlili się i nas wspierali. Ja natomiast zaczęłam odmawiać nowennę pompejańską, prosząc Matkę Bożą o uzdrowienie. Operacja przebiegła pomyślnie, bez komplikacji i powikłań. Mąż szybko zaczął zdrowieć i nabierać sił. Czekaliśmy na wynik histopatologiczny po operacji. Niestety okazało się, że zostały jeszcze jakieś komórki nowotworowe. Lekarz stwierdził, że musimy poczekać, aż wszystko się wygoi, a potem zapadnie decyzja co do dalszego leczenia. Prawdopodobnie będą to naświetlania. Nie załamaliśmy się, nie wpadaliśmy w rozpacz. Zaufaliśmy Matce Bożej. Trwaliśmy na modlitwie. Nadszedł dzień badania i decyzji co do leczenia. Jakaż była nasza radość, gdy okazało się, że wynik jest dobry, nie są potrzebne naświetlanie ani leki. Nie ma komórek nowotworowych. Dziękuję Ci, Matko Boża, za tyle łask, za to, że jesteś z nami i nas wspierasz.Elżbieta
Jego życie było zagrożone
Jestem babcią Ignasia. Zdrowie i życie jego od pierwszych tygodni ciąży było zagrożone. Kiedy córka była w 13. tygodniu ciąży, poszła do lekarza na pierwsze badanie USG. Okazało się na nim, że przezierność karkowa dziecka jest wyższa, niż powinna, i istnieje większe prawdopodobieństwo, że dziecko urodzi się chore. Wtedy jeszcze nie zdawałam sobie sprawy, że to dziecko tak bardzo potrzebuje głębokiej modlitwy. Dopiero gdy córka zadzwoniła po badaniu USG w 20. tygodniu ciąży, kiedy dowiedziałam się, że na łożysku zrobił się naczyniak (guz, który nie może się wchłonąć, tylko z każdym dniem się powiększa) o średnicy 50 milimetrów i jest zagrożeniem dla życia Ignasia, podjęłam modlitwę nowenną pompejańską. W tym samym badaniu okazało się, że dziecku nieprawidłowo pracuje serce. W ostatnim dniu błagalnej części nowenny córka poszła do lekarza. Okazało się, że serce dziecka pracuje prawidłowo, a naczyniaka na łożysku nie ma. Ignaś urodził się zdrowy, ważył 4100 gramów. Jest niesamowicie radosnym i pogodnym dzieckiem. Jesteśmy bardzo wdzięczni Bogu za dar życia naszego kochanego Ignasia.Krystyna
Serce pękało z rozpaczy
W marcu bieżącego roku u mojego niespełna czteroletniego synka pojawiły się tiki nerwowe, a ich częstotliwość z każdym dniem wzrastała. Rozpoczęliśmy z mężem walkę o zdrowie Boryska. Ciągłe wizyty u lekarzy, którzy nie mieli dla nas zbyt optymistycznych informacji. Nie wiedzieliśmy, jak mu pomóc, a widok ciągle tikającego dziecka sprawiał, że serce pękało z rozpaczy. Pewnego dnia sąsiadka zaproponowała mi, żebym zaczęła odmawiać nowennę za zdrowie Boryska. Początkowo miałam pewne opory, bałam się, że nie dam rady wytrwać w tej modlitwie, jednakże na drugi dzień postanowiłam, że spróbuję. Już po kilku dniach widać było ogromną poprawę. Tików z każdym dniem było coraz mniej. Kilka dni temu skończyłam odmawiać nowennę, a tiki u Boryska zniknęły praktycznie całkowicie. Na pewno jeszcze nieraz wrócę do tej modlitwy.Sylwia
Musiałam odbić się od dna
Pracy szukałam ponad pół roku. Siedząc całymi dniami, nie miałam sił ani motywacji, by wziąć się za cokolwiek, nawet wysyłać kolejnych CV. Czułam się okropnie, nie widziałam sensu w życiu i zaczęłam mieć obawy, że pewnie będę już bez pracy zawsze. Na nowennę pompejańską natknęłam się przez przypadek na jednym z blogów, które dotychczas czytałam. Zdecydowałam się spróbować, bo akurat na brak czasu nie narzekałam. Naprawdę myślałam początkowo, że uda mi się wytrwać kilka dni, ale dotrwałam do końca! Modliłam się o siłę i motywację do działania oraz o znalezienie pracy. Już po kilku dniach poczułam ogromną zmianę w mojej głowie, zaczęło mi się chcieć. Wcześniej nie miałam nawet sił i ochoty posprzątać czy ugotować obiad. Pomimo dużej ilości czasu nie miałam motywacji, aby powrócić do ćwiczeń. Podczas odmawiania nowenny zaczęłam być po prostu szczęśliwsza, bardziej pozytywna w stosunku do otoczenia. Znowu zaczęłam planować i szukać pomysłu na swoje życie. Pracy nadal nie miałam, ale już za to, jak bardzo zmieniła się moja głowa, byłam Bogu i Maryi bardzo wdzięczna. Nowennę skończyłam 3 maja. Miałam plany, że może jednak założę coś swojego, a Bóg na pewno doda mi odwagi i siły. Jednak po tygodniu otrzymałam telefon z wymarzoną ofertą pracy, na którą nawet nie aplikowałam. Udało się! Teraz wiem, że musiałam odbić się od dna, aby wrócić do Boga, w Nim szukać oparcia i pomocy. Jeszcze nigdy nie byłam z Nim tak blisko, jeszcze nigdy moja wiara nie była tak głęboka i pewnie nie doszłoby do tego, gdybym z łatwością i szybko znalazła pracę. Zaufałam i Bóg za wystawiennictwem Maryi mnie wysłuchał. To jest niesamowite. Dziękuję!Małgorzata
Narkotyki
Właśnie skończyłam odmawiać kolejną nowennę i zaraz zacznę następną, bo ta modlitwa spowodowała wiele łask w mojej rodzinie. Dwóch z moich synów sprawiało przez wiele lat ogromne problemy związane z narkotykami. Było już bardzo źle. Lata modlitw sprawiły cuda, bo inaczej tego nie mogę nazwać. Jeden syn od paru lat jest trzeźwy i układa sobie życie od nowa. Idzie w dobrym kierunku. Drugi zaczyna brać z niego przykład. Wierzę, że Matka Boża dopomoże. Sama nie dałabym rady. Tylko duchowe wsparcie daje mi siłę na dalsze życie. Dlatego chciałabym podziękować za te dary, które otrzymaliśmy, i dać świadectwo, że modlitwy naprawdę pomagają, tylko trzeba się nie poddawać zwątpieniu. Życzę Wam wszystkim wytrwałości i wiary!Julia