Świadectwa mocy różańca i nowenny pompejańskiej – cz. III

Przygotowywaliśmy się powoli na życie z dzieckiem niepełnosprawnym. Przepłakałam kilka długich nocy. Wiedziałam, że ludzkimi siłami już nie poprawimy stanu córeczki, więc zdecydowałam się na nowennę. Szło jak po grudzie, czasem przysypiałam ze zmęczenia, ale udało mi się dotrwać do końca. Prosiłam Matkę o jedno – żeby nasza Jadzia chodziła.

Zwyczajne cudowne dziecko

Nasza kochana córka urodziła się trochę za wcześnie, ale ogólnie była zdrowa. Początkowe trudności przypisywaliśmy lekkiemu wcześniactwu. Gdy jednak kończyła trzeci miesiąc życia, widziałam, że coś jest nie tak – nie podnosiła główki w pozycji na brzuchu i była wiotka jak po urodzeniu. Pełni dobrych myśli zaczęliśmy rehabilitację, która miała ją stymulować do postępów ruchowych. Niestety po sześciu miesiącach rehabilitacji nie było wielkich postępów. Zdecydowaliśmy się w desperacji na dodatkową – bardzo nieprzyjemną – metodę neurorozwojową. Lekarze wciąż powtarzali jak mantrę: „Nie jest dobrze, ale nie wiemy dlaczego”. Badania, szpitale, konsultacje i nic – żadnej odpowiedzi, postępy marne. Przygotowywaliśmy się powoli na życie z dzieckiem niepełnosprawnym. Przepłakałam kilka długich nocy. Wiedziałam, że ludzkimi siłami już nie poprawimy stanu córeczki, więc zdecydowałam się na nowennę. Szło jak po grudzie, czasem przysypiałam ze zmęczenia, ale udało mi się dotrwać do końca. Prosiłam Matkę o jedno – żeby nasza Jadzia chodziła. Wiemy, że rokowania były niepewne – po długiej już rehabilitacji oceniono, że w najlepszym przypadku będzie mogła sama siedzieć. Oficjalnie orzeczono, że jest dzieckiem niepełnosprawnym… I ukochana Mateczka przyszła z pomocą udręczonemu sercu ziemskiej mamy. Gdy córka miała 18 miesięcy, zaczęła chodzić! To nie były pierwsze kroki. Po prostu wstała z kolan i poszła! Teraz biega, skacze, tłucze rodzeństwo. Kto zna sytuację – terapeuci, lekarze, rodzina – nie ma wątpliwości, że Matka Boża i wielu świętych orędowników maczali palce w naszym cudzie. Dzięki Ci, Boże, i Matko Orędowniczko!

Małgorzata

Prowadziłem bardzo grzeszne życie…

Chciałbym się podzielić swoim świadectwem. Odmówiłem już pięć nowenn pompejańskich. Może zacznę od początku: to było mniej więcej pięć lat temu. Byłem wtedy za granicą, prowadziłem bardzo grzeszne życie, nie zważając na skutki. Miałem wspaniałą żonę, z którą mam dwie wspaniałe córki. Wyjechałem za granicę, ponieważ zmusiły mnie do tego wielkie długi. Przyjeżdżając na urlop do Polski, mało zajmowałem się rodziną. Bardziej interesowało mnie hulaszcze życie, a długi dalej były. Pewnego dnia, gdy byłem za granicą, żona oznajmiła mi, że chce rozwodu, że już wykończyłem ją psychicznie. Prosiłem ją, żeby dała mi szansę, a ja jej oczywiście nie wykorzystałem (po prostu nie byłem wtedy jeszcze gotowy – dopiero teraz to pojąłem). Żona mi oznajmiła, że mnie nie kocha i koniec kropka. Załamałem się masakrycznie, nie wiedziałem, co mam zrobić. Każdy weekend upijałem się do nieprzytomności i robiłem głupie rzeczy, bardzo głupie, aż w końcu zacząłem szukać pomocy. Zacząłem w internecie: „jak uratować małżeństwo”. Po wielu dniach poszukiwań natrafiłem na nowennę pompejańską. Nawet nie miałem pojęcia, jak się modlić na różańcu, ale krok po kroku się nauczyłem. Oczywiście w tamtym momencie to był handel z Panem Bogiem – ja Mu modlitwę, a On mi żonę. Oczywiście wtedy nie wiedziałem o tym. Modliłem się, grzesząc dalej. I tak odmówiłem ze trzy nowenny. W tym czasie, przyjeżdżając do Polski, szukałem jakiejkolwiek pomocy u księży. Byłem też u biskupa. Mimo że nie byłem u spowiedzi jakieś dziesięć lat, Maryja i tak zaczęła działać we mnie, nawet jeśli traktowałem tę nowennę jako handel z Bogiem. W końcu nie od razu Rzym zbudowano. Któregoś razu, będąc w Polsce, poszedłem do naszego księdza egzorcysty i opowiedziałem mu całe swoje życie. On mi powiedział tylko tak: „Zamiast zmieniać kogoś, najpierw musimy zacząć od siebie”. Dla mnie to był konkretny cios, dzięki któremu otrzeźwiałem. Po wyjściu od księdza udałem się do pobliskiego kościoła, uklęknąłem przed Najświętszym Sakramentem i oddałem Bogu całe swoje życie, całą moją rodzinę, nasze małżeństwo. Uznałem Jezusa Chrystusa za swojego Pana, Boga i Odkupiciela. Poszedłem również do spowiedzi z całego życia. Bardzo trudno było wyrzucić mi te wszystkie grzechy, bo było mi po prostu wstyd, ale Maryja mnie nie zostawiła. Tak zaczęło się zmieniać moje życie. Z miesiąca na miesiąc, z roku na rok stawałem się innym człowiekiem. Matka Boża postawiła na mojej drodze wielu wspaniałych ludzi, w tym również siostrę Blankę, za którą z całego serca dziękuję. Oczywiście to jest proces. Wcześniej nie wiedziałem, co tak naprawdę jest grzechem ciężkim, bo gdy żyłem bez żony, dochodziło u mnie do masturbacji. Modliłem się dalej na różańcu. Z czasem człowiek wiele rzeczy zaczyna pojmować. Dużo zrozumiałem. Jeszcze parę lat temu to bym znalazł sobie inną kobietę i używał życia, ale Pan Bóg pomógł mi zrozumieć słowa przysięgi małżeńskiej „na dobre i na złe” (nie: „tylko na dobre”). Niestety żona mnie opuściła, ale dalej wierzę, że Bóg ma swój plan dla każdego. Czasami coś musi zostać zburzone, żeby powstał nowy dom na skale, którą jest Jezus Chrystus. Straciłem prawie wszystkich znajomych, bo twierdzili, że mam coś z głową, a ja i tak się za nich modlę i życzę im bardzo dużo błogosławieństwa Bożego. Znalazłem nowych przyjaciół, należę do grupy Gloriosa Trinita, której celem jest głoszenie Jezusa Chrystusa, stawianie Boga i rodziny na pierwszym miejscu. Życie toczy się dalej. Już nie wyobrażam sobie życia bez Boga i dnia bez różańca. Chciałbym bardzo podziękować Matce Bożej, że tak odmieniła moje życie, i przeprosić z całego serca za wszelkie zło. Od prawie roku jestem w Polsce i jestem szczęśliwy, bo Bóg mnie prowadzi i wierzę ponad wszystko, że będzie dobrze. Życzę każdemu dużo błogosławieństwa Bożego.

Fabian

Królowa Różańca Świętego nr 32Zamów to wydanie "Królowej Różańca Świętego"!

…i wspieraj katolickie czasopisma!

Zobacz Zamów PDF

Wiara czyni cuda

Dziś jestem po 29. dniu odmawiania nowenny. Zaczęłam ją odmawiać w intencji mojej córki, którą zostawił mąż. Została sama z dzieckiem. Zawalił jej się cały świat. Straciła pracę i okazało się, że jest poważnie chora, o czym dowiedzieliśmy się wczoraj. Pomyślałam, że coś jest nie tak, nowenna nie działa, ale za chwilę pomyślałam jednak, że Pan Bóg i Matka Najświętsza mają jakiś plan dla niej, dlatego moja wczorajsza modlitwa była jeszcze żarliwsza. Nagle dziś zadzwonili do córki w sprawie pracy z miejsca, gdzie już raz była i nikt dłuższy czas nie oddzwaniał. Wierzę, że ze zdrowiem też będzie lepiej. Wiem też, że wiara sprawia, że dzieją się wspaniałe rzeczy. Już raz starałam się odmawiać nowennę – kilka lat temu, gdy mój mąż miał problem z alkoholem. Okazało się, że robiłam to niepoprawnie, bo nie umiałam odmawiać różańca, ale bardzo się starałam i bardzo chciałam, aby mąż wyzdrowiał. I mimo wszystko Matka Boża mnie wysłuchała. Mąż trwa w trzeźwości już trzy lata i jest wspaniały. To dlatego, że wierzyłam w moc Bożą.

Jolanta

Cierpienie było krokiem do modlitwy

Chciałam złożyć świadectwo mojego nawrócenia i polepszenia stanu zdrowia. Zacznę od tego, że moje nawrócenie było procesem. Jak na osobę 33 letnią bardzo dużo już przeszłam, bo jako siedemnastoletnia dziewczyna miałam załamanie nerwowe, później pobyty w szpitalach; jako dziecko byłam molestowana seksualnie przez osobę bliską, później po studiach znów spotkało mnie coś złego. Gdy zaczęłam odmawiać nowennę pompejańską z wielką wiarą, że pomoże mi odzyskać stabilność psychiczną, po kilku już dniach poczułam, że moja wiara się pogłębia. W tym samym czasie oglądałam rekolekcje pewnego księdza egzorcysty i to sprawiło, że zaczęłam właściwie pojmować wiarę. Zrozumiałam, że choroba psychiczna nie była najważniejsza w moim przypadku, tylko słaba wiara. Zawsze modliłam się o zdrowie, ale za mało wierzyłam, a odmawianie nowenny pompejańskiej sprawiło, że nie tylko pogłębiła się moja wiara i nawróciłam się, lecz także polepszył się znacznie mój stan zdrowia psychicznego. W niedługim czasie lekarz przepisał mi takie leki, po których czuję się o niebo lepiej, prawie tak jakby choroby już nie było. Zrozumiałam, że przede wszystkim choroba czasami nie tylko pomaga zrozumieć cierpienie innych ludzi, lecz także jest błogosławieństwem, bo cierpiąc, jeśli się zdamy na wolę Bożą, nie mamy tylu okazji do grzechów i innych błędów życiowych. Jeśli moje cierpienie było krokiem do tego, aby zacząć się modlić, a modlitwy do tego, by się nawrócić, to dziękuję Bogu za ten dar. Moje przesłanie dla innych jest takie, żeby się nie poddawali, tylko całkowicie zawierzyli Bogu, bo On jest najlepszym Lekarzem i wie, czego nam potrzeba. Lepiej cierpieć, jeśli prowadzi to do nawrócenia, niż być zdrowym i grzeszyć. Matka Boża okazała mi wielką łaskę i dlatego dziś dzielę się swoim świadectwem.

Kinga

Uwolnienie z nałogu

Modliłam się nowenną pompejańską o uwolnienie z alkoholizmu mojego syna. Pomogło. W 40. dniu nowenny, przypadającym na Środę Popielcową, mój syn poszedł nawet do kościoła i do spowiedzi (nie był w nim może już dziesięć lat). Teraz kiedy wychodzi na spacer, potrafi wrócić do domu trzeźwy. Wcześniej często wychodził po to, żeby napić się piwa na spacerze. To nie było zwykłe wypicie jednej puszki, bo codziennie wypijał ich kilka. Był to wielki problem dla mnie, dlatego zdecydowałam się na różaniec pompejański. Odmawianie go nie stanowi żadnego problemu, to jest najwyżej godzina dziennie, ale dla samych łask warto! Jest to skuteczna ochrona przed wpływem demona na życie nasze i naszych dzieci. A do tego są jeszcze modlitwy do Michała Archanioła.

Dorota

Wstręt do alkoholu

Od dłuższego czasu borykałem się z nadmiernym spożywaniem alkoholu. Wydaje mi się, że jeszcze nie byłem alkoholikiem (podobno wszyscy pijacy tak mówią…). Codziennie musiałem jednak wypijać pewną dawkę alkoholu, minimum kilka piw lub parę setek alkoholu, a w prawie każdą sobotę się upijałem. Tłumaczyłem sobie to stresującą pracą (prowadzę firmę i ostatnio nie jest za dobrze). Postanowiłem odmówić w tej intencji nowennę pompejańską. Z początku nie było widocznych efektów. Nagle nieoczekiwanie pojawiły się wstręt i niechęć do alkoholu. W sylwestra ostatni raz więcej sobie popiłem, w Nowy Rok parę piwek dla kurażu i nagle poczułem, że to już koniec z piciem. W ogóle mnie już do tego nie ciągnie. Mimo że teraz mam dużo więcej problemów, mam świadomość, że w ten sposób niczego nie polepszę. Najbardziej obawiałem się, że będzie mnie ciągło na imprezie, ale, o dziwo, nie. Nawet mnie nie drażniło, gdy inni goście sobie popijali. Ja mogłem poczuć prawdziwy smak kawy, herbatki i potraw. Teraz jestem przekonany, że już nigdy nie zajrzę do kieliszka. Tak mi dużo lepiej dzięki modlitwie i nowennie pompejańskiej. Dziękuję za Waszą wspaniałą stronę i czasopismo „Królowa Różańca Świętego”. Niech Wam Pan Bóg błogosławi za wszystkie dobra, które czynicie.

Roman

5 1 głos
Oceń ten tekst

Mogą zainteresować Cię też:

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Halina
Halina
5 marca 2020 23:16

Wspaniale że umiesz powiedzieć wszystkim o swoich złych uczynkach,życie z Bogiem jest cudowne,gratuluję przemiany. Ja też nie wypuszczam różańca z ręki i jest mi z tym cudownie

1
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x