Le Puy-en-Velay – Najstarsze francuskie sanktuarium

W połowie zeszłorocznej pielgrzymki do Fatimy, po 31 dniach marszu i pokonaniu ponad 1500 kilometrów, pielgrzymie drogi zaprowadziły mnie do przepięknej doliny rzeki Borne, w której leży francuskie miasto Le Puy-en-Velay, znane z niezwykłych powulkanicznych turni wznoszących się w centrum miasta, na których zostały zbudowane najważniejsze i najstarsze francuskie sanktuaria. Jeszcze zanim Maryja objawiła się w Lourdes, La Salette i w Paryżu, była tu już od dawna czczona. W czasach przedchrześcijańskich miejsce to, podobnie jak Chartres, było znanym druidzkim miejscem kultu, w którym czczono Wielką Matkę – Dziewicę, która zrodzi Syna Bożego. Druidzi, czyli kapłani galijscy, mieli profetyczną intuicję, czcząc Maryję, nim jeszcze przyszła Ona na świat, nie znając nawet Jej imienia. Miejscem kultu był wulkaniczny szczyt góry Anis i dolmen, czyli kamień, który się tam znajdował. Maryja Le Puy Później, gdy plemiona galijskie wyparli Rzymianie, miejsce to stało się centrum kultu Merkurego, którego oni czcili. Wraz z Rzymianami jednak pojawili się tu również pierwsi chrześcijanie. Do pierwszego objawienia Maryi doszło między III a IV wiekiem. Pewnego lipcowego dnia ukazała się Ona pobożnej wdowie o imieniu Villa, cierpiącej na gorączkę, która uniemożliwiała jej normalne życie. Maryja uśmiechając się, poleciła, żeby wspięła się na szczyt góry Anis i położyła na kamieniu, a gorączka jej przejdzie. Poprosiła też, aby na szczycie góry postawić dla Niej kaplicę. Osłabiona chorobą kobieta z trudem weszła na szczyt i gdy położyła się na kamieniu, od razu zasnęła. Gdy się obudziła, była zupełnie zdrowa. W 430 roku inna kobieta ujrzała na tym samym miejscu Matkę Bożą, która poleciła udać się do biskupa z prośbą o zbudowanie kościoła. Biskup wspiął się na szczyt, aby dokonać wizji lokalnej cudu. Bardzo się jednak zdziwił, bo mimo lipcowego upału ziemia wokół kamienia była pokryta śniegiem, a z pobliskich zarośli wyskoczył jeleń, który zostawiając na śniegu ślady racic, wyznaczył plan kaplicy. Wkrótce na polecenie biskupa wzniesiono tam kościółek, aby spełnić prośbę Maryi. Wkrótce kaplica z kamieniem stała się miejscem innych uzdrowień i kultu Maryjnego, który zaczął się rozwijać wraz z rozwojem chrześcijaństwa. Z czasem kaplicę przebudowano na większy kościół, by w X wieku wznieść tu wielką katedrę, z której poprowadzono szlak do Santiago de Compostela. Pierwszym pielgrzymem, który w 962 roku wyruszył stąd do grobu św. Jakuba, był biskup Godescalc. Od tego czasu Le Puy stało się jednym z najbardziej znanych miejsc pielgrzymkowych w średniowiecznej Francji i tak jest do dziś.
W 1254 roku król Ludwik IX przywiózł i ofiarował figurkę Czarnej Madonny z Dzieciątkiem, która wsławiona licznymi uzdrowieniami stała się przedmiotem kultu. W czasie rewolucji katedra została złupiona, a figurka spalona. Dzisiaj jednak można podziwiać jej wierną kopię. Na górze wulkanicznej sąsiadującej z katedrą w 1860 roku postawiono 16-metrową statuę Maryi z Dzieciątkiem (Statue de Notre Dame de France), która stopą miażdży głowę węża. Wykonano ją z 200 dział, które zdobyto w czasie wojny krymskiej pod Sewastopolem w 1855 roku. Z kolei na sąsiednim szczycie, zwanym Aiguilhe, znajduje się kościół-sanktuarium św. Michała Archanioła, do którego prowadzi 265 stopni wykutych w skale. Rozciąga się stamtąd przepiękny widok na całą dolinę.
Panorama Le Puy
Panorama Le Puy
Kiedyś, w czasach pogańskich, była to skała ofiarna, z której zrzucano nieszczęśników. Za czasów rzymskich mieściła się tam świątynia Merkurego, a z nastaniem chrześcijaństwa postawiono tam kościół św. Michałowi Archaniołowi, aby przegnał wszystkie demony, które tu czczono, i oczyścił to miejsce. Obecny kościół wzniesiono w 962 roku. Na końcu doliny, w miejscowości Espaly-Saint-Marcel, znajduje się jeszcze jedno sanktuarium. To z kolei poświęcone jest św. Józefowi. Na jego cześć wzniesiono tam w 1910 roku największą na świecie, 22-metrową statuę, która przedstawia świętego trzymającego małego Jezusa. Razem machają, pozdrawiając Maryję, której statua stoi na skale po drugiej stronie doliny, w odległości paru kilometrów. To, że Maryja trzyma drugiego Jezusa, może jednak wywołać pewną dezorientację, więc może lepiej podziwiać obie statuy oddzielnie.
Czarna Madonna Le Puy
Czarna Madonna z Dzieciątkiem
Przybywam do Le Puy (po polsku wymawia się „Le Płi”) w dzień Maryjny, to znaczy w środę, 13 września, około południa. Oczywiście swe pierwsze kroki kieruję do katedry, aby oddać hołd mojej niebieskiej Matce. Wstępuję po 134 wąskich stopniach wykutych w skale, które prowadzą w górę do katedry. Jej budowniczowie twierdzili, że człowiek wstępuje po nich, jakby przebywał drogę do łona matki, a w ciemnym wnętrzu kościoła, który jest naszą Matką, pielgrzymi mieli czuć się bezpiecznie jak w łonie Matki. Akurat w samo południe klękam przed głównym ołtarzem, w którym znajduje się kopia cudownej figurki Czarnej Madonny z Dzieciątkiem, która była tutaj od 1254 roku, a została zniszczona w czasie rewolucji francuskiej. Odmawiam modlitwę Anioł Pański i dziękuję Jej, że pozwoliła mi tutaj szczęśliwie do siebie dotrzeć. Za to, że przez 31 dni przeszedłem ponad 1500 kilometrów przez pół Polski, całe Niemcy i pół Francji. Proszę Ją o siły i opiekę na dalszą drogę, która mnie jeszcze czeka. Le Puy sanktuaria To dopiero połowa mojej pielgrzymki. Przede mną jeszcze ponad 1500 kilometrów i tylko 30 dni na ich pokonanie, jeśli chcę zdążyć na 13 października do Fatimy. Nie mogę sobie pozwolić na żadne opóźnienia w marszu, a wiadomo, że z każdym dniem będę słabszy. Już teraz w podeszwach moich butów pojawiły się dziury, a co będzie dalej? Przecież jeszcze czeka mnie połowa Francji, Pireneje, cała Hiszpania i Portugalia. Wolę o tym nie myśleć, tylko wierzyć, że Ona doda mi sił, bo w końcu dla Niej tam idę.
Św. Józef Le Puy
Figura św. Józefa
Zwiedzam jeszcze całą katedrę. Podziwiam piękne średniowieczne freski, kamień gorączek, na którym została uzdrowiona Villa. Chciałbym też wstąpić do muzeum szlaku do św. Jakuba, ale jest akurat zamknięte. Widać tutaj pojedynczych turystów, jednak nie ma ich zbyt wielu. Postanawiam iść na pobliską górę, na której postawiono statuę Maryi, aby królowała nad całym miastem. Może uczyniono to w akcie ekspiacyjnym za zniszczenie figurki przez rewolucjonistów i po to, aby podziękować Maryi za zwycięstwo pod Sewastopolem i szczęśliwe zakończenie wojny krymskiej. Statua z daleka robi wrażenie, widać ją z każdego miejsca w mieście. U podnóża góry okazuje się, że żeby na nią wejść, trzeba kupić bilet, który kosztuje 5 euro. Trochę mnie to zniechęca, bo nie cierpię na nadmiar gotówki, a za tyle mogę kupić jedzenia na dzień albo dwa. Mówię kasjerowi, że idę pieszo z Polski i czeka mnie jeszcze daleka droga do Fatimy, i pytam, czy nie wpuściłby mnie bez biletu. Ostatecznie zgadza się, żebym kupił bilet studencki za 2 euro i mówi, że popilnuje mi plecaka. Nareszcie na chwilę mogę zrzucić moje jarzmo.
Kościół Michała Le Puy
Kościół Michała Archanioła
Wchodzę na górę po kolejnych stopniach i w końcu staję pod statuą. Rozciąga się stąd majestatyczny widok na miasto i całą dolinę. Okazuje się, że można wejść jeszcze wyżej, po drabinkach do środka statuy, i spojrzeć na okolicę z korony na głowie Maryi, w której zainstalowana jest wypukła szyba. Chociaż jest to tylko figura, to niesamowitym uczuciem jest być we wnętrzu Maryi, w Jej głowie. Jest to trochę symboliczne, tak jakby Maryja cały czas o nas myślała, mając nas w swojej głowie. Chciałoby się tam być dłużej, ale niestety trzeba zrobić miejsce innym, bo w głowie Maryi może być tylko jedna osoba, na więcej nie ma miejsca. Całe szczęście jest tutaj tylko parę osób. Podziwiam jeszcze panoramę, robię zdjęcia i dzwonię do domu i do znajomych. Potem odbieram swój plecak i ruszam w dalszą drogę. Chcę jednak jeszcze wejść na sąsiednią górę, zwaną Aiguilhe, poświęconą św. Michałowi Archaniołowi, na której szczycie ma on swój kościół. Choć z dołu wydaje się niemożliwe, żeby tam wejść, to jednak okazuje się, że prowadzi tam 265 wykutych w skale stopni. I tutaj podobnie – żeby wejść, trzeba zakupić bilet, który kosztuje 6 euro. Panie bileterki są jednak tak miłe, że pozwalają mi wejść bez niego i również pilnują mi plecaka. Mogę więc znowu odsapnąć, wspinając się bez plecaka na tę stromą skałę. Na szczycie w nagrodę mogę podziwiać widok przyprawiający o zawrót głowy i pomodlić się w małym, średniowiecznym kościółku ozdobionym freskami przedstawiającymi św. Michała Archanioła, aby strzegł mnie przed atakami Szatana, którego jest pogromcą. Krzysztof Jędrzejewski Le Puy Kiedy schodzę, dziękuję bileterkom, zabieram plecak i ruszam w dalszą drogę. Jeszcze tylko pa­trzę z dołu na szczyt, na którym byłem przed chwilą. Jest akurat 15.00, więc odmawiam koronkę i idę, szukając wyjścia z doliny. Na jej krańcu okazuje się, że Le Puy się skończyło i jestem już w następnej miejscowości – Espaly-Saint-Marcel. Widzę następną statuę, tym razem przedstawiającą św. Józefa trzymającego małego Jezusa. Później dowiem się, że jest największa na świecie i mierzy 22 metry i że mijałem najbardziej znane we Francji sanktuarium św. Józefa. Nie mam już jednak czasu, żeby je nawiedzić. Przede mną daleka droga, a czasu coraz mniej. Liczy się każda minuta, żeby zdążyć do Maryi na czas. Ona już na mnie czeka w Lourdes i w Fatimie. Serce rwie się z radości i chciałoby się pobiec co tchu, żeby już być u Niej, ale przecież tutaj, w tej dolinie Ona też króluje. Zresztą nie tylko tu, bo jest zawsze i wszędzie tam, gdzie jesteśmy – przecież to my jesteśmy w głowie naszej Matki.  
4.5 4 głosów
Oceń ten tekst
Photo of author

Krzysztof

Jędrzejewski

Odbywa piesze pielgrzymki do miejsc świętych w Europie, Polsce i Ziemi Świętej.
Więcej tekstów tego autora

Mogą zainteresować Cię też:

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x