Miasto Cudo: Chełmno (1939)

Chełmno, miasto położone nad Wisłą, znajdujące się obecnie w województwie kujawsko-pomorskim, jest uznawane za miasto cudu. Trzeciego września 1939 r. w Chełmnie naprzeciw siebie stanęły wojska: niemieckie i polskie. Doszło do strasznej, nierównej bitwy. Zginęli nie tylko żołnierze, ale również cywile. Wielu rannych znalazło się w punkcie szpitalnym, w klasztorze.

Miasto Cudu: Chełmno (1939)

Na czele nacierających sił okupanta stał feldmarszałek Guderian, który w młodości mieszkał w Chełmnie przy ulicy Świętego Ducha. Chorzy, starcy, dzieci oraz ludzie, którzy w tym czasie schronili się w mieście, modlili się, odmawiając nieustannie różaniec oraz wiele innych modlitw, błagając Stwórcę o pomoc. I Bóg nie zawiódł ich. Niepokalana, Niebieska Strażniczka, czuwała nad klasztorem i miastem, nad którym przez cały dzień krążyły bombowce niemieckie. Z drugiej strony Wisły, gdzie rozgrywała się straszna bitwa, działa nieprzyjacielskie wzięły pod obstrzał miasto, a zwłaszcza zabudowania klasztoru, położone właśnie na przeciwległym wzgórzu. Miasto nie poniosło prawie żadnych szkód, a w klasztorze nie wypadła ani jedna szyba! Zachowało się wiele świadectw dotyczących tamtych wydarzeń, ale przytoczmy jedno, pana Redigera, mieszkańca Chełmna: Chełmno „W dniu, w którym Niemcy weszli do Chełmna, tj. dnia 5 września 1939 roku, w godzinach rannych, wyszedłem przed dom, aby zobaczyć, co się dzieje. W mieście panowała grobowa cisza, na ulicy nie było żywej duszy. Stałem chwilę i namyślałem się, czy iść dalej, a tu niespodziewanie, zza narożnika ulicy nadjechało auto niemieckie. Wystraszyłem się i chciałem uciekać, ale było już za późno. Auto zatrzymało się przede mną. W samochodzie siedziało dwóch oficerów niemieckich. Zapytali mnie o drogę do Torunia. Zacząłem im tłumaczyć, że najpierw trzeba jechać na prawo, potem skręcić w lewo itd., ale jeden z nich powiedział: «Niech pan wsiądzie do samochodu i wskaże nam drogę, bo będziemy błądzić, a nam się bardzo śpieszy». Zawahałem się. Oni to spostrzegli i zaczęli mnie uspokajać. Powiedzieli, że nie powinienem się bać, że oni mi niczego złego nie zrobią; skoro tylko dostaną się na właściwą drogę, to mnie wysadzą i wrócę spokojnie do domu. Nie miałem wyboru. Rad nierad wsiadłem do samochodu, przyznaję, że ze strachem. W drodze jeden z oficerów zapytał mnie o zabudowania położone na wzgórzu, od strony Wisły. Chełmno

Odpowie­działem, że chyba chodzi o klasztor, przy którym znajduje się kościół, a zabudowania są otoczone wałem obronnym, stanowiącym część murów miejskich, które okalają Chełmno.

Oficer niemiecki odrzekł: «Tak, to wygląda na klasztor! Ciekawe, myśmy kilkanaście razy wzięli te zabudowania pod obstrzał artyleryjski, a ile razy został wydany rozkaz kanonady, nad tymi zabudowaniami ukazywała się jakaś Niewiasta i swoim okryciem, czymś w rodzaju płaszcza, nad tym klasztorem powiewała, broniąc go od kul». Przy tych słowach oficer rozpiął swój płaszcz i pokazał, jak owa Niewiasta to robiła, po czym dodał: «Dziwiło nas bardzo, że mimo silnego ognia, mimo doskonałej widoczności i niewielkiej odległości, nasze kule nie trafiały i nie udało się nam wyrządzić żadnej szkody w zabudowaniach. Stwierdziliśmy to wszyscy i po kilku nieudanych próbach zaprzestaliśmy ataku. Bardzo mnie to ciekawi, co to było, bo doprawdy to rzecz niebywała!». Na to nic nie odpowiedziałem; zresztą byliśmy już na szosie­ wiodącej prosto do Torunia i Niemcy pozwolili mi wysiąść”.

Manila (1986)

W sobotę, 22 lutego 1986 r. prezydent Filipin, Marcos, wydał rozkaz aresztowania ministra obrony, J.P. Enrille, i kilku innych. Enrille, gen. Fidel V Ramos, zastępca dowódcy sił zbrojnych, wraz z trzystu innymi wojskowymi zamknęli się w koszarach przy Alei Objawienia się Świętych w Manili. Ogłosili, że będą walczyć, aż polegną, nie oddadzą się żywi w ręce Marcosa. Wtedy też zadzwonili do kardynała Sina. Na półtorej godziny kardynał zamknął się w kaplicy. Kiedy wyszedł, za pośrednictwem katolickiego radia wezwał ludzi, by wyszli na ulice i bronili „naszych przyjaciół”. Ludzie odpowiedzieli na jego apel. Ze wszystkich części miasta i ze slumsów, i z dzielnic bogaczy, popłynął tłum. W kilka godzin w Alei Objawienia się Świętych stanęły dwa Manila Filipinymiliony ludzi. Przybyli całymi rodzinami, z małymi dziećmi. A co najważniejsze przyszli z różańcami w rękach i modlitwą na ustach. Bali się, nawet bardzo. Wiedzieli, że uzbrojona po zęby armia Marcosa może zetrzeć ich na krwawą miazgę. Mimo to zostali. Wiedzieli, że to jedyna, słuszna odpowiedź na apel kardynała. Tak rozumieli swój obowiązek. Trwali na posterunku cztery dni i noce. To, czego się obawiali, stało się niebawem faktem. Na ulicy ukazały się czołgi. Kierujący nimi zobaczyli armię bezbronnych ludzi, zawyły motory, maszyny ruszyły na tłum. Ludzie natomiast zaczęli modlić się na różańcach, unosząc je w górę. Wtedy marynarze, jadący na czołgach, tak zwani lojaliści Marcosa, dostrzegli na niebie obłoki, które uformowały się na kształt krzyża. Wiele sióstr zakonnych próbowało zatrzymać żołnierzy, ale oni – jak później sami opowiadali Kardynałowi Sinowi – byli zdecydowani wykonać rozkaz i rozjechać ludzi Była to kwestia niecałych dziesięciu minut. Gdyby nacisnęli spusty karabinów maszynowych, za chwilę byłoby tysiące martwych. Wtedy właśnie pojawiła się przed nimi piękna Niewiasta. Niektórzy żołnierze, jak później sami mówili, myśleli, że to zakonnica. Ubrana była w błękitną szatę i stała przed czołgiem. Była bardzo piękna, a Jej Manila Filipinyoczy niezwykle błyszczały. Ta piękna Pani przemówiła do żołnierzy tymi słowami: „Drodzy żołnierze, zatrzymajcie się! Ani kroku dalej! Nie niepokójcie moich dzieci. Jestem Królową tej ziemi!”. Kiedy to usłyszeli, wyłączyli silniki, zeszli z czołgów i przyłączyli się do ludzi. Taki był koniec lojalistów. Kardynał Sin opowiadał: „Nie wiem, kim byli ci żołnierze. Wiem tylko tyle, że przyszli do mnie i płakali. Nie powiedzieli mi, że to była Dziewica Maryja. Wyznali, że widzieli bardzo piękną zakonnicę. Ale jeśli pan chce wiedzieć, znam wszystkie zakonnice w Manili i ani jedna z nich nie jest piękna! (Tu kardynał roześmiał się ze szczerego serca). A zatem musiała to być Maryja!”. Na pytanie dziennikarza, czy ci żołnierze i inni ludzie naprawdę widzieli Matkę Najświętszą, kardynał Sin bez chwili wahania odparł –

„Tak, wierzę w to! Moje serce podpowiada mi, że to była Maryja, bo od momentu, kiedy żołnierze posłuchali tej Niewiasty, która pojawiła się przed nimi, nie wykonali rozkazu, nie strzelali do ludzi, a Marcos przestał mieć zwolenników. Musiał zrezygnować z rządów i to był jego koniec”.

Przedstawione zwycięstwa, odniesione przez Maryję, w sposób widzialny dla wrogów świadczą o tym, że Trójjedyny Bóg dał Ją jako pomoc i obronę w różnych niebezpieczeństwach wszystkim kochającym Jego dzieciom. Współczesny zaś autor skomponował utwór, który oddaje piękno i prawdę tej rzeczywistości:

Różaniec na szaniec

Zwyciężyłaś, zwyciężaj! Straszny jest szczęk oręża! Już Różaniec, Różaniec, Różaniec Wytaczają żołnierze na szaniec. Gdzie Ojczyzna Twa, niebios Wybranko? W bliznach twarz Twoja, nasza Hetmanko. W pobojowisk Ci dymie ściemniała, Kiedy w Polski obronie stawałaś. Twoje ucho na głos czułe bitwy, Która wre tam, gdzie szczere modlitwy, Gdzie pokuta, gdzie w górę dążenie, Tam, gdzie czyste za drugich cierpienie.

0 0 głosów
Oceń ten tekst
Photo of author

Józef

Orchowski

Kapłan katolicki, proboszcz parafii fatimskiej w Bydgoszczy, pisarz Maryjny i różańcowy.
Więcej tekstów tego autora

Mogą zainteresować Cię też:

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x