Tym razem Krzysztof Jędrzejewski, którego wspomnienia z pieszych pielgrzymek po świecie czytamy w KRŚ, wyszedł na samotną pielgrzymkę na Górę Atos w Grecji. Przebył ponad 2 tysiące kilometrów i dotarł na świętą górę prawosławia w 40 dni, pokonując każdego dnia 50-60 km.
Dlaczego, Krzysztofie, jako cel pielgrzymki obrałeś sobie Atos?
Ponieważ jeszcze tam nie byłem, a jest to mało znane dla katolików miejsce, chociaż bardzo znane w świecie prawosławnym. Prawdopodobnie stamtąd wywodzi się kult ikon i pochodzą obrazy Matki Bożej Nieustającej Pomocy i Matki Bożej Częstochowskiej. Według legendy Matka Boża miała tam przebywać z apostołami i nawrócić mieszkańców półwyspu. Tam też powstawały obrazy malowane przez św. Łukasza. Góra, jak i cały półwysep, jest poświęcony Matce Bożej. Mają tam wstęp tylko mężczyźni. Prawosławni wierzą, że na górze Atos zostanie odprawiona przez 12 mnichów ostatnia eucharystia, po której nastąpi Apokalipsa. W tym celu została zbudowana tam nawet specjalna kapliczka. Na Atosie żyje około dwóch tysięcy mnichów i stanowią oni swoistą autonomię, taką „republikę mnichów”.
Czym ta pielgrzymka różniła się od innych?
Generalnie tym, że nie pielgrzymowałem do miejsca świętego dla katolików, ale dla prawosławia. Tą trasą nigdy też wcześniej nie szedłem, chociaż przechodziłem już przez te państwa (Czechy, Słowacja Węgry, Serbia, Bułgaria, Grecja). Poza tym każda pielgrzymka jest jakoś do siebie podobna, czy to pod względem pogody czy przebytych kilometrów.
Czy doświadczałeś opieki Matki Bożej podczas tej pielgrzymki?
Tak, na każdym kroku. Przecież w każdej chwili mógł mnie potrącić samochód albo ukąsić żmija, których było pełno, zwłaszcza na Atosie. Atakowały mnie także psy, ale żaden mnie nie ugryzł, wszystkie w końcu uciekały. Matka Boża strzegła mnie, bo udało mi się szczęśliwie dojść i powrócić.
Mnisi są bardzo restrykcyjni i nie-prawosławnemu bardzo trudno się dostać na ich świętą górę. Jak ci się udało tam wejść?
I tutaj znowu wydaje mi się, że zadziałała Opatrzność, która zesłała mi Nikosa, polskiego Greka. Gdy szedłem, zobaczyłem samochód na polskich numerach, zbliżyłem się więc i zapytałem, jak dostać się na Atos, bo pielgrzymuję tam. Okazało się, że człowiek w samochodzie pracuje w jednym z klasztorów i obiecał mi pomóc. W ciągu jednego dnia Nikos załatwił mi wizę na Atos, mimo że prawosławni Polacy, których wcześniej spotkałem, wyrabiali ją sobie już na pół roku wcześniej. Wszyscy byli bardzo zdziwieni, że mi się udało ją tak szybko wyrobić. Wiza jest tam niezbędna, gdyż aby dostać się na prom, trzeba ją okazać. Tak samo na miejscu, w klasztorach. Inaczej nikogo się nie wpuszcza na Atos.
Dziękuję za rozmowę.
Opis pielgrzymki znajdziesz w „Królowej Różańca Świętego”!
Rozmawiała stg