W trójkącie granicznym między Francją, Niemcami i Luksemburgiem rozpoczęła się historia różańcowych tajemnic. Marienfloss, leżące u podnóża zamku książąt Lotaryngii, naznaczyło dzieje tego regionu.
Marienfloss (niem. Marienfluss) jest nazwą nadaną potokowi, który wypływa z pobliskiego miasteczka Montenach i przepływa nieopodal kaplicy dedykowanej Najświętszej Dziewicy. Literalnie oznacza „strumień Maryi” (franc. ruisseau de Sainte-Marie). Marienfloss jest kalką zaczerpniętą z języka niemieckiego, nieco zdeformowaną fonetycznie.
W „Bożej latarni”
Kiedy Jan Paweł II przybył pod koniec lat 80. XX wieku z wizytą papieską do Lotaryngii związanej z królem Polski Stanisławem Leszczyńskim, nie omieszkał wspomnieć w katedrze pw. św. Szczepana w Metz o kapliczce Marienfloss. To zapomniane, ale niegdyś tętniące życiem miejsce pielgrzymkowe, położone w niewielkiej odległości od średniowiecznego miasteczka Sierck-les-Bains, jest również znane czcicielom Matki Bożej w sąsiednim Kraju Saary i w Wielkim Księstwie Luksemburga. 10 października 1988 roku papież Polak został powitany nad Mozelą m.in. przez Polonię osiadłą tu od dziesięcioleci. Katedra św. Szczepana, w której sprawował mszę pontyfikalną, była wypełniona po brzegi. Doniośle rozbrzmiewał w niej chorał gregoriański – jednogłosowy śpiew liturgiczny kodyfikowany w stolicy Austrazji. Ta budowla gotycka, jedna z największych we Francji, z uwagi na zdumiewającą liczbę witraży nazywana jest „Bożą latarnią”. W tutejszej krypcie, skarbnicy pamiątek po minionych wiekach, zdeponowana jest nie tylko szata imperialna Karola Wielkiego, lecz także pierścień Arnulfa z Metz – założyciela dynastii Karolingów.
W homilii wygłoszonej w murach tejże gotyckiej świątyni rozmiłowany w modlitwie różańcowej ojciec święty mówił nie tylko o pięknie katedralnej nawy i historii chrystianizmu na tych terenach, lecz także nawiązał do Marienfloss: „Wasza historia religijna, drodzy bracia i siostry, jest zakorzeniona w najwcześniejszej historii chrześcijaństwa, począwszy od pierwszego biskupa, świętego Klemensa, aż po czasy galijsko-rzymskie. Po cesarskim mieście Trewir Metz był pierwszym kościołem założonym nad brzegiem Mozeli, w ówczesnej Galii Belgijskiej. Miasto zawsze miało wymiar europejski, a diecezja zachowała wielką chrześcijańską witalność, która pomimo kryzysów jest nadal widoczna w silnej wierze i intensywnych praktykach religijnych, w wierności tradycji i w adaptacji, której ta wierność wymaga dzisiaj. Modlitwa z Maryją, zwłaszcza różaniec, który kartuzi z Marienfloss wynieśli do chwały, z pewnością podtrzymała tę wierność”.
Nad „strumieniem Maryi”
24 czerwca 1238 roku Mateusz II, prawdziwie wierzący i miłujący pokój książę Lotaryngii, ratyfikował statut, który u podnóża Sierck-les-Bains dał początek opactwu Marienfloss, noszącemu nazwę monasterium Rivuli Sanctae Mariae (nad „strumieniem Maryi”). Jego żarliwa wiara skłaniała go do udania się do Ziemi Świętej, aby bronić zagrożonego chrześcijaństwa. Jednakże, za zgodą Kościoła, zrezygnował z przysięgi mianowania krzyżowcem, wiedząc, że jego wyjazd i przedłużający się pobyt na Wschodzie pogrążyłyby w chaosie ziemie, którymi władał. Otwierając drzwi Marienfloss dla uczennic św. Bernarda, oddał hołd pamięci wielkiego opata z Clairvaux. Mniszki, które przybyły z Trewiru, były znane ze swojego nabożeństwa do Maryi Dziewicy. Prowadziły one prawie pustelnicze życie, poświęcając się modlitwie, ascezie, medytacji i pracy fizycznej. Począwszy od 1400 roku, stało się jasne, że opactwo cysterek powoli i pewnie chyli się ku upadkowi. Powołania ustały, a wojny, zarazy i głód pustoszyły kraj. To żeńskie zgromadzenie istniało tu do 1414 roku. Córki św. Bernarda zrobiły przestrzeń dla synów św. Brunona.
Panujący Karol II książę Lotaryngii, człowiek energiczny i przedsiębiorczy, zapragnął tchnąć nowe życie w dolinę Marienfloss i uczynić z niej nowe centrum duchowych wpływów u stóp swego książęcego zamku. Pragnął tego tym bardziej, że jego żona, Małgorzata Bawarska, była bardzo pobożna, a zamysł sprowadzenia nowego zgromadzenia nad „strumień Maryi” był bliski jej sercu. Choć niezwykle odważny i dzielny na polu walki, nie był ani oddanym synem Kościoła, ani wiernym mężem swej żony. Sama Joanna d’Arc miała zganić go za niewierność wobec Małgorzaty.
Ta, dowiedziawszy się o zdradzie męża, szukała ukojenia w modlitwie. Opuściła dwór w Nancy i przeprowadziła się do zamku w Sierck-les-Bains, dziedzicznej posiadłości książąt lotaryńskich. Następnie obrała sobie kierownika duchowego, który wiódł ją na ścieżkę wewnętrznego pokoju i moralnej odnowy. Księżna Bawarska prowadziła bardzo religijny i ascetyczny tryb życia. Spędzała znaczną część dnia na rozmyślaniu o cierpieniach Chrystusa i wypełnianiu uczynków pokutnych. To ona zleciła przekształcenie pocysterskiego klasztoru Marienfloss w klasztor kartuzów. Jej spowiednik Adolf z Essen, który pełnił w nim funkcję opata, napisał dla księżnej kilka budujących dzieł, w tym „De commendatione Rosarii”. Kartuzi przebywali w Marienfloss do 1431 roku. Rok ten był niełaskawy dla Królestwa Francji. Kraj stracił bohaterkę narodową – Joannę d’Arc, określaną mianem Dziewicy Orleańskiej. Dla Lotaryngii był to również katastrofalny w wydarzenia czas, ponieważ Karol II, jeden z najdzielniejszych obrońców księstwa przed wszelką zewnętrzną agresją, zmarł w Nancy.
Czciciele Czarnej Madonny z Liesse
René I Andegaweński, sukcesor Karola II, 26 października 1436 roku podpisał akt fundacyjny nowego kolegium kanoników, które miało tchnąć nowego ducha w Marienfloss. Przez dwa stulecia, aż do wojny trzydziestoletniej, tym miejscem opiekowali się kanonicy szerzący kult Czarnej Madonny z Liesse. Byli przedstawicielami trzech nacji: francuskiej, niemieckiej i luksemburskiej. Znamienne, że ich krzyż pektoralny był identyczny z krzyżem bractwa z Liesse. Łączność między tymi dwoma maryjnymi sanktuariami z upływem lat zanikła. Pamiątką po minionych czasach jest wizerunek Najświętszej Dziewicy z Liesse, który znajduje się w kaplicy nad „strumieniem Maryi”.
Z biegiem lat kanonicy z Marienfloss zdali sobie sprawę z ciężaru problemów materialnych związanych z epoką, która nadeszła. Książęta Lotaryngii z pewnością byli dla nich życzliwi, ale wojny (przede wszystkim wojna trzydziestoletnia) i długi pochłaniały większość funduszy dostępnych w książęcym skarbcu, a lokalna społeczność zubożała w wyniku wzrostu podatków. W społeczeństwie osłabionym przez długotrwały kryzys gospodarczy, spowodowany głównie wojnami w regionie i poza nim, „dłużnicy” kolegiaty Marienfloss mieli ogromne trudności ze spłatą swoich należności. Nad wyraz trudna sytuacja polityczno-ekonomiczna miała szersze podłoże. Śmiertelne epidemie, słabe plony, prymitywne metody produkcji rolnej, okrucieństwa i grabieże wrogich wojsk, niczym jeźdźców Apokalipsy, nie były obojętne na dalsze losy opactwa położnego nad „strumieniem Maryi”.
Siedemnastowieczny konflikt militarny o podłożu religijnym znacząco przyczynił się do zniszczenia pocysterskiego kompleksu klasztornego, którym gorliwie opiekowali się kanonicy. Klasztor Marienfloss, który do tego czasu nigdy nie potrzebował żadnych obwarowań, został splądrowany podczas przejścia regularnych oddziałów żołnierzy i uzbrojonych bandytów. Rozgoryczeni i zniechęceni kanonicy wrócili do swoich parafii lub schronili się za murami Sierck-les-Bains, woląc stracić prebendy niż życie. Pod koniec 1635 roku w Marienfloss pozostało tylko dwóch z dziewięciu tu rezydujących kanoników. Niemożliwe było przywrócenie tego obiektu sakralnego do pierwotnego stanu i odbudowanie całej infrastruktury, która została bezpowrotnie zniszczona. Ostatecznie zdewastowane opactwo przeszło w posiadanie kartuzów z pobliskiego Rettel, którzy szerzyli tu kult maryjny. Dzieła jego zniszczenia dopełniła niszczycielska powódź, która w 1750 roku nawiedziła Marienfloss. Poklasztorne budynki zostały poważnie uszkodzone, zwłaszcza znajdujący się tu młyn.