Świadectwo Bożej Miłości

Moja przygoda z Matką Bożą Gietrzwałdzką zaczęła się w 2009 r., po długoletniej wręcz namowie moich rodziców na przyjazd do Jej sanktuarium. Słyszałem kiedyś o Matce Bożej, Matce Jezusa Chrystusa, ale tylko znałem Ją ze słyszenia. Przyznam się, że wtedy moje życie nie wyglądało zbyt ciekawie.

Byłem pogrążony w grze­chach, nałogach, samotności i wewnętrznym zakłamaniu, duchowych zniewoleniach, wciąż próbujący działać po swojemu, na przekór wszystkim, a w szczególności Panu Bogu. W tamtym czasie mój stosunek do Kościoła katolickiego był – delikatnie mówiąc – negatywny i sceptyczny, a Pana Boga znałem tylko ze słyszenia. Podobnie jak ewangeliczny Zacheusz poszukiwałem i byłem Go ciekawy.

Kiedy pierwszy raz jechałem do tego miejsca, w którym Matka Boża objawiła się dziewczynkom, już w drodze toczyłem ogromną walkę duchową. Czułem, że szatan ujada jak wściekły pies. Nigdy wcześniej nie przeżyłem takiego diabelskiego ataku. Nie było mi więc łatwo przyjechać do sanktuarium. Całą noc nie mogłem zasnąć, przez całą drogę bardzo kłóciłem się z bliskimi. Byłem w stanie w każdej chwili zawrócić z drogi; towarzyszyła mi agresja.

Kiedy dotarłem na miejsce, poczułem ogromne zdziwienie! Miałem zupełnie inne wyobrażenie tego miejsca. Myślałem raczej, że będzie ono tak ogromne, jak sanktuarium w Licheniu. Zdziwiła mnie przede wszystkim mała świątynia i bardzo kameralny nastrój. Najpierw wręcz „uderzyło mnie” w serce to niesamowite i niewyobrażalne ciepło bijące z cudownego obrazu Matki Bożej w tym małym kościółku. Po raz pierwszy poczułem w sercu pokój!

Jednak, gdy spoglądałem w ten obraz, zadawałem sobie pytanie: „co ja, grzesznik, tu robię?”. Tkwiłem w bardzo ciężkich grzechach i uzależnieniach; mój przypadek był po prostu beznadziejny! Gdy wpatrywałem się w obraz, tłumaczyłem sobie, że inni są lepsi ode mnie. Myślałem: „czego ten Bóg ode mnie chce?”. Oświadczyłem wreszcie: „Dobrze, Panie Boże, jestem, przyjechałem, zobaczyłem i dziękuję. Wracam z powrotem!”

Ale kiedy wychodziłem z kościoła, aby zapalić papierosa, poczułem bardzo wyraźnie jakby „jakieś uderzenie”, czyjąś obecność przy mnie i ogromne ciepło, wielką wyrozumiałość oraz wielką łaskę. Pierwsza myśl moja była taka, że naprawdę „coś” tu jest. Pierwszy raz coś takiego przeżyłem! Doznawałem tego niesamowitego uczucia przez cały okres pobytu w tym cudownym miejscu, a w szczególności podczas spaceru do źródełka. Poczułem, że moje życie zacznie się zmieniać. Nie wiedziałem jeszcze, w jaki sposób się to stanie, ale czułem, że tak właśnie będzie! Nie sądziłem jednak, że te zmiany będą dokonywały się podczas mojej przeogromnej walki duchowej z własnymi pokusami i słabościami. Od tamtej pory do sanktuarium Matki Bożej w Gietrzwałdzie pielgrzymuję bardzo często, czasem kilkanaście razy w roku, nawet zimą. W Gietrzwałdzie poznałem wielu przyjaciół, którzy tak samo jak ja doznali tutaj wielkiej miłości.

Matka Boża powiedziała, „aby się nie bać, bo ona zawsze jest z nami”. Jest to najszczersza prawda. Matka Boża w Gietrzwałdzie ciągle obecna.

Przez cały czas dodaje mi odwagi i podtrzymuje moją wiarę, i nieustannie się wstawia. W tym miejscu zawsze znajduję pocieszenie, natchnienie i uzdrowienie, a przede wszystkim wielką wyrozumiałość. Tu powiedziałem Panu Bogu: „tak”. O łaskach, darach i uzdrowieniach, które odebrałem od Stwórcy, za pośrednictwem Matki Bożej w Gietrzwałdzie, mógłbym napisać naprawdę wiele. Najważniejsze z łask, jakie otrzymałem za Jej przyczyną, to uzdrowienie i całkowita przemiana serca, umiejętność głoszenia prawd wiary oraz codzienne czytanie i rozważanie Słowa Bożego, a także praktykowanie modlitwy różańcowej oraz nabożeństwa drogi krzyżowej. Jestem w Neokatechumenacie. Ciągle czuję, że poznaję Boga przez Matkę Bożą. Maryja w tym miejscu dała mi się poznać jako wielka Pośredniczka i Orędowniczka oraz bardzo pokorna Służebnica.

Widok na Gietrzwałd
Widok na Gietrzwałd

Przyjazd do sanktuarium postrzegam teraz jako największą łaskę, którą otrzymałem w swoim
życiu, ale przyznaję, że każdy mój wyjazd do tego miejsca jest okupiony walką duchową, a bywa także, że i przeciwnościami losu, i szatańskimi atakami. Dziś mogę powiedzieć o sobie, że jestem katolikiem, dzieckiem Boga. Poznaję Go nieustannie, a On nie przestaje mnie zadziwiać, uzdrawiać, przemieniać. To wszystko przypisuję działaniu Matki Bożej, którą kocham ponad wszystko! Brakuje mi słów, aby opisać, jak wiele zawdzięczam Jej, Jezusowi i całemu niebu.

Andrzej – Pielgrzym

5 2 głosów
Oceń ten tekst

Mogą zainteresować Cię też:

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
1
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x