Świadectwo nowenny pompejańskiej
W Lubawie, w kaplicy szpitalnej Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia Bożego, od 8 listopada do 31 grudnia 2011 r., dzięki gościnności sióstr zakonnych, została odprawiona nowenna pompejańska w intencji Doroty zmagającej się z nowotworem jajnika, matki trójki dzieci. Walka Doroty trwała już prawie cztery lata. Kiedy jesienią 2011 r. nastąpiła wznowa, lekarz podjął się trudnej operacji, z góry zakładając, że po niej nastąpi kolejna, czwarta już, seria chemioterapii. Sytuacja była bardzo trudna i oczywiste stało się, że potrzebny jest natychmiastowy i silny „szturm Nieba” oraz błaganie Boga o cud. Do tego celu wybrano modlitwę nie do odparcia, jak nazwana została nowenna pompejańska, aby przez wstawiennictwo Matki Bożej wyprosić łaskę zdrowia. Za przyzwoleniem obu proboszczów parafii działających na terenie miasta, 8 listopada rozpoczęła się nowenna. Lubawianie są serdeczną społecznością, która interesuje się losem znajomych, dlatego inicjatywa modlitewna spotkała się z pozytywną odpowiedzią i grono około 30 osób czuwało codziennie przez 54 dni. Dodatkowo codziennie odmawiano Koronkę i Nowennę do Najświętszego Serca Pana Jezusa polecaną przez ojca Pio, we wszystkich intencjach uczestników czuwania. Była wśród nich rodzina, przyjaciele, znajomi, sąsiedzi, członkowie Katolickiej Wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym. Nieodłącznie towarzyszyły też siostry zakonne. Uczestnicy nowenny po jej zakończeniu domagali się kontynuacji tego dzieła. Tak zrodził się kolejny plan modlitewny odmawiania modlitwy różańcowej przez kolejnych 20 sobót, odpowiadających dwudziestu tajemnicom Różańca Świętego. Wraz z tym staraniem rozpoczęliśmy nabożeństwo pięciu pierwszych sobót miesiąca w połączeniu z Mszą świętą w intencji uzdrowienia Doroty oraz o potrzebne łaski dla wszystkich uczestników nowenny i ich rodzin. Czuwanie trwało do 19 maja 2012 r. Od początku choroby, tj. od stycznia 2008 r., mąż Doroty, Tomek, prosił rodzinę, przyjaciół i znajomych o modlitwę. Wielu ludzi odpowiedziało na tę prośbę modlitwą, postem, ofiarą Mszy świętej, ofiarą pielgrzymowania czy ofiarą cierpienia. W tym długim okresie dokonywały się też wielkie zmiany w świadomości religijnej wielu ludzi za przyczyną świadectwa wiary i życia Doroty i Tomka. Z ich inicjatywy powstał zespół muzyczny „Dziękczynienie” działający przy Katolickiej Wspólnocie Odnowy w Duchu Świętym przy kościele pw. św. Jana Chrzciciela i Michała Archanioła. Tomek komponuje muzykę i nagrywa płyty z utworami religijnymi inspirowane ich życiem w Panu, skłaniające do modlitwy, zadumy, nawrócenia. Dorota, wierna czcicielka ojca Pio, śpiewa, pięknie śpiewa. Dzisiaj, w niedzielę Miłosierdzia Bożego, mamy za co Panu Bogu podziękować. Wyniki tomografii komputerowej jednoznacznie wskazują na remisję! W kościele św. Jana w czasie modlitwy, pięknie przygotowanej przez Grupę Odnowy w Duchu Świętym, z głośników pobrzmiewała muzyka z ostatniej płyty zespołu „Dziękczynienie” pt. „Z głębokiej ciszy”, która powstała na podstawie „Dzienniczka” siostry Faustyny. A Dorota śpiewa, pięknie śpiewa…– Anna
Świadectwa pomocy
Odmówiłam nowennę dwa razy – pierwszą o zdrowie, drugą o pracę dla taty. Prośby zostały wysłuchane, nie do końca zgodnie z moimi planami – tymi ludzkimi i w tym momencie, ale zgodnie z wolą Bożą i w Bożym czasie. Poza tym otrzymałam wiele łask „przy okazji”. Chwała Tobie Maryjo! 🙂– Agnieszka
Od dwóch lat próbowaliśmy sprzedać nasz dom, niestety bez rezultatu. Dzięki Bogu usłyszałam o nowennie pompejańskiej i postanowiłam ją odmówić w tej intencji. Na dwa dni przed jej zakończeniem nagle znaleźliśmy kupca i podpisaliśmy umowę sprzedaży w święto Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny. Z całego serca dziękuję Matuchnie i zachęcam wszystkich do odmawiania tej pięknej modlitwy.– Bogumiła
Świadectwa uzyskanej pracy
Pragnę podziękować Matce Boskiej za Jej wstawiennictwo i pomoc. Potwierdzam, że ta modlitwa czyni cuda!!! To, że znalazłam pracę tak szybko, to cud. Jestem przekonana w 100%, że to tylko dzięki Matce Bożej tak się stało. Mieszkam w USA. Pracowałam w amerykańskiej fabryczce jako księgowa. Było tam też kilku Polaków, którzy pili w pracy. Jeden z nich mnie popchnął i wyzywał (w pracy!) i mój szef nic z tym nie zrobił. Więc postanowiłam odejść – tak nagle. Z dnia na dzień rzuciłam pracę i martwiłam się, że pozostanę bezrobotna przez wiele miesięcy lub lat, tak jak większość ludzi dzisiaj. Byłam przerażona tym, że będzie mi ciężko znaleźć nową. Tu też bardzo odczuwa się kryzys ekonomiczny i wielu dobrze wykształconych Amerykanów nie może znaleźć pracy, a co dopiero my, emigranci. Mimo że bałam się rzucić pracę z dnia na dzień, to czułam, że Matka Boska mi pomoże. Czułam, że był to głos Matki Bożej. Zdecydowałam się Jej zaufać. W pierwszym dniu bez pracy zaczęłam odmawiać nowennę pompejańską. W pierwszych dniach słyszałam wewnętrzny głos, żebym się nie martwiła, że jak będę odmawiać cztery różance dziennie, to dostanę pracę. Już po 11 dniach odmawiania modlitwy dostałam lepiej płatną i ciekawszą pracę w moim zawodzie. Wybrano mnie z 200 osób i to już po pierwszej rozmowie kwalifikacyjnej. Czy to nie jest cud? Wysłałam moje CV tylko do 5 firm i dostałam tylko jedną odpowiedź – właśnie od nich. Zarabiam teraz trochę więcej, mam o wiele bliżej do pracy i jestem szanowana. Od tamtej pory pragnę zachęcać ludzi do odmawiania różańca. Moja przygoda z różańcem zaczęła się w kwietniu 2012 r., kiedy trafiłam na stronę internetową www.pompejanska.rosemaria.pl. Matka Boża opiekuje się nami wszystkimi. Musimy się tylko zwrócić do Niej o pomoc. Zachęcam wszystkich do odmawiania różańca!– Joanna
Nowennę odmawiałam pierwszy raz i bardzo wierzyłam w jej siłę. Na początku nie było łatwo, bo w ogóle nie byłam przyzwyczajona do odmawiania różańca. Z czasem jednak weszło mi to w nawyk i nie stanowiło większego problemu. Odmawiam różaniec rano, w dzień na spacerze i tuż przed zaśnięciem. Pojutrze mam ostatni dzień nowenny, a w przyszłym tygodniu, po 10 miesiącach bezrobocia, zaczynam pracę – taką, o jakiej marzyłam. Wszystkie te łaski zawdzięczam Matce Bożej. Teraz nie wyobrażam sobie dnia bez nowenny. Oczywiście zaraz zaczynam odmawiać nową – i też głęboko wierzę, że Maryja mnie nie opuści.–Urszula
Pragnę podziękować za otrzymaną łaskę. Modliłam się nowenną do św. Josemarii Escrivy w intencji pracy jesienią i zimą. W międzyczasie prosiłam o pomoc dusze czyśćcowe, mojego Anioła Stróża, a 26 kwietnia skończyłam w tej intencji nowennę pompejańską. 27 kwietnia otrzymałam telefon w sprawie pracy! Od 2 maja pracuję w wyuczonym zawodzie – pracownik socjalny (jest to zastępstwo na około 4 miesiące)! Dziękuję również św. Ricie i innym świętym, do których zanosiłam błagalne modlitwy 🙂 Bóg zapłać za otrzymaną pracę!– Monika
Świadectwo pracy magisterskiej
Czas matur uświadomił mi, że nie wywiązałam się z pewnej obietnicy danej Matce Bożej. Obiecałam, że jeżeli obronię tytuł magisterski, nie przypiszę tej zasługi sobie i będę rozgłaszać, że to za przyczyną Maryi. Z nowenną pompejańską zetknęłam się, będąc na ostatnim roku studiów. Gdyby nie to opatrznościowe zetknięcie, nie udałoby się. Pojawiły się ogromne trudności, przede wszystkim przeżyłam rodzinną tragedię i nie byłam w stanie się uczyć. W umyśle miałam jakby blokadę. Nie mogłam sklecić nawet rozdziału. Wszystko sprzysięgło się przeciwko mnie. Na dodatek wybrałam temat, który zdecydowanie mnie przerósł. Gdy już coś napisałam, nie było to akceptowane przez panią promotor. Brakowało też literatury potrzebnej do pracy. Postanowiłam się pomodlić w tej intencji. Miałam bardzo mało czasu i tylko interwencja Maryi mogła pomóc. Nikt już raczej nie wierzył, że się uda, bo czasu naprawdę było malutko. Wypróbowałam taką metodę: w przerwach między pisaniem odmawiałam różaniec – nowennę pompejańską. Jako jednej z nielicznych udało mi się napisać pracę w terminie (a jak podkreślałam, absolutnie nie byłam w stanie w tym czasie się uczyć). Praca została zaakceptowana. Wyznaczono termin obrony na za tydzień. Ogrom materiału do ogarnięcia w tydzień! Nie, to nie miało szans powodzenia. Na obronie przebrnęłam przez pierwsze pytanie, ale drugie i trzecie mnie pogrążyło. W głowie miałam taką pustkę, że nie byłam w stanie nic z siebie wydusić. Wypadłam fatalnie. Wyszłam przekonana, że nie zdałam. Jak wielkim zaskoczeniem było dla mnie, gdy członkowie komisji egzaminacyjnej przywołali mnie, by oznajmić, że właśnie obroniłam tytuł magistra. Pierwszym miejscem, do którego się udałam, był kościół. Wiedziałam, z kim i gdzie chcę świętować, że się udało. Chciałam świętować na kolanach i przed Najświętszym Sakramentem. Wiedziałam, komu to moje małe zwycięstwo zawdzięczam.– Marzena