Świadectwa nowenny pompejańskiej z KRS56-57

Magdalena: Trudny czas

Chciałam złożyć świadectwo z otrzymanych łask przez odmawianie nowenny pompejańskiej. Odmówiłam 2 nowenny, w różnych intencjach. Pierwszą  – w intencji znalezienia pracy. Było mi ciężko, gdyż jestem osobą zamkniętą w sobie i nieśmiałą. Sama myśl o pójściu do pracy wzbudzała we mnie lęk głównie przed tym, że sobie nigdzie nie poradzę,  że nie nadaję się do żadnej pracy i w ogóle do niczego. W związku z tym prawie tej pracy nie szukałam.

W tym czasie miałam też bardzo trudną sytuację w rodzinie i wiedziałam, że sama nie mam już siły, by coś zrobić ze swoim życiem. Na nowennę pompejańską trafiłam w internecie już jakiś czas temu, ale wtedy uznałam, że dla mnie to jest za trudne. Nie mieściło mi się w głowie. jak można odmówić trzy różańce dziennie. Bardzo rzadko modliłam się na różańcu, prawie w ogóle. Czasem odmówiłam jedną dziesiątkę i to wszystko. Dopiero w październiku zeszłego roku starałam się chociaż przez ten miesiąc poświęcony Maryi odmawiać jeden różaniec dziennie. Pod koniec roku w wyniku kompletnej bezradności postanowiłam spróbować odmówić nowennę. Z każdej strony dochodziły mi jakieś problemy, a ja wiedziałam, że sama po prostu nie dam rady i że moją jedyną nadzieją jest ta nowenna. Momentami było bardzo ciężko się modlić, często nie potrafiłam się skupić. Czasami miałam wręcz chwile załamania nie tylko w związku z brakiem pracy, ale głównie z sytuacją w domu. Wtedy moja modlitwa o znalezienie pracy wydawała mi się bezsensowna, a nawet samolubna, gdyż uważałam, że najpierw powinnam się modlić za moją rodzinę. Postanowiłam dokończyć nowennę, ale wiedziałam, że kolejną odmówię w intencji poprawy sytuacji w mojej rodzinie. Tak też się stało, udało mi się odmówić dwie nowenny. Były chwile zwątpienia, chciałam nawet przerwać modlitwę, ale wiedziałam, że to jest moja jedyna nadzieja. Czasami odmawiałam nowennę, po prostu płacząc, wierząc, że Matka Boża mnie najlepiej rozumie i wie, co czuję. Samo to, iż odmówiłam dwie nowenny, jest już dla mnie cudem. Obecnie mam pracę  od kilku miesięcy. Dziękuję Matce Bożej za nią  i za to, że moje życie nabrało jakiegoś rytmu. Sytuacja w domu też się uspokoiła. Nie jest idealnie, ale wiem, że Matka Boża nas nie zostawi i że potrzeba czasu na zrozumienie pewnych rzeczy, a przede wszystkim na przebaczenie. Wiem, że sama nie dałabym rady przejść przez ten trudny okres. Żałuję tylko, że wcześniej nie zdecydowałam się na odmówienie nowenny. Pozdrawiam wszystkich odmawiających nowennę i życzę wytrwałości! Chwała Panu!

Magdalena: Cudny różaniec święty

Z serca namawiam was do odmawiania różańca świętego. To niesamowite, ile łask Bożych otrzymałam od czasu, kiedy zaczęłam modlić się na różańcu, czyli przez ostatnie 50 dni. To poczucie, że Maryja jest obok i troszczy się o mnie, pomaga, daje chęci do robienia wielu rzeczy, daje pokój w sercu mimo bardzo trudnej sytuacji w małżeństwie, dobre myśli, opanowanie emocji, sprawia, że mam poczucie i wielką pewność, że wszystko będzie dobrze, że wszystko się ułoży, że mnie po prostu kocha i bardzo jej na mnie zależy. Obecnie odmawiam dwie nowenny, sama nie wiem, jak mi się to udaje. Moje małżeństwo przechodzi poważny kryzys i właśnie to sprawiło, że zaczęłam modlitwę, to było nagle, potrzebowałam pomocy, a jak trwoga to… Intencją pierwszej nowenny jest uratowanie naszego małżeństwa. Za 4 dni nowenna się kończy, natomiast w połowie jej odmawiania po mojej rozmowie z księdzem egzorcystą zaczęłam odmawiać również drugą nowennę, o to, żebym ja sama zakochała się w Jezusie całym sercem, duszą i umysłem, ponieważ z męża zrobiłam swojego bożka, a od prawdziwego Boga się odsunęłam. Do nowenny doszedł również post o chlebie i wodzie – z racji pracy poszczę tak tylko w piątek, chociaż ksiądz namawiał do postu także w środę. Odmawiam także nowennę dominikańską, (zwaną straszną, przez swoją skuteczność) i często, gdy przychodzą złe myśli, niepokój, trudne sytuacje, powtarzam z pełnym oddaniem: „Jezu ufam Tobie, Ty się tym zajmij”. Odmawiam też koronkę do Miłosierdzia Bożego. Nigdy w życiu nie modliłam się tak intensywnie jak teraz, często opuszczałam niedzielne nabożeństwa, a do spowiedzi przystępowałam raz do roku albo jeszcze rzadziej. Moje życie było puste, a ja sama nie miałam w nim nic oprócz pracy, komputera i telewizora. Bałam się zaufać Bogu, oddać mu moje życie, wolałam sama sobie radzić, bałam się, że ludzi, którzy są blisko niego, dotykają cierpienia. Teraz dzięki Bogu uczę się, jak radzić sobie ze swoim krzyżem. Jeszcze 50 dni temu na niczym mi nie zależało, nie umiałam być żoną, zadbać o to, żeby zostać mamą, zadbać o siebie, nauczyć się decydować. Kiedy poczułam, że moje małżeństwo się wali, a tym samym moje życie, nagle oddałam je w opiekę tego, kto najlepiej się nim zajmie, ponieważ mnie stworzył i kocha. I to sprawiło, że moje życie nabrało sensu, zaczynam naprawdę żyć. Najpiękniejsza rada, jaką miałabym przekazać komukolwiek to ta, żeby odmawiać różaniec, od niego wszystko się zaczęło, i postawić na pierwszym miejscu tego, kto jest najważniejszy, czyli Boga, wtedy wszystko pozostałe również jest na swoim miejscu.

Katarzyna: Łaska pokoju

Jestem w trakcie swojej pierwszej nowenny, którą zaczęłam osiem dni temu. Moja droga do tej modlitwy zaczęła się ponad pół roku temu. Zaczęłam miewać lęki, każda zła informacja z otoczenia lub ze świata załamywała mnie, nie miałam w sobie żadnej odporności psychicznej ani duchowej, łatwo wpadałam w przygnębienie. Paradoksalnie w tym czasie w moim życiu prywatnym dobrze się układało. Właściwie miałam i mam wszystko: pracę, narzeczonego, datę ślubu, zdrowie, kochających rodziców, wspaniałych przyszłych teściów i cudownych przyjaciół. Czego chcieć więcej? Ano spokoju… Przez kilka miesięcy rządziła mną panika, że to wszystko stracę. Nie umiałam być szczęśliwa. Traktowałam to jako próbę swojej wiary, cały czas starałam się trwać blisko Pana. Oczywiście były momenty, kiedy cieszyłam się życiem, ale cały czas miałam myśl, że to się pewnie skończy, że czeka mnie ogromne cierpienie. Sytuacji na pewno nie poprawiało to, co zaczęło się dziać i dzieje się na Ukrainie. Moja wyobraźnia podsuwała mi coraz tragiczniejsze obrazy, naprawdę nie byłam w stanie żyć tu i teraz, cieszyć się tym, co mam. Nie odmawiałam regularnie całego różańca, jedynie dwie dziesiątki, ponieważ podjęłam duchową adopcję i zapisałam się do krucjaty za Ojczyznę. Od maja uczęszczałam też na nabożeństwa fatimskie 13. dnia każdego miesiąca. I właśnie 13 sierpnia przyszła do mnie bardzo mocno myśl, by zacząć nowennę. Przecież nie wygram sama z własnymi lękami, nie pomogę strachem tym biednym ludziom dotkniętym wojną, jedyne, co mi zostaje, to modlitwa – pomyślałam. Sięgnęłam po najcięższe działo – nowennę pompejańską w intencji powstrzymania konfliktu zbrojnego i pokój Boży na świecie, szczególnie na Ukrainie. Matka Najświętsza w Fatimie prosiła o tę modlitwę, o różaniec, prośbę ponawiała w każdym swym objawieniu w różnych zakątkach świata. Jak można zostać temu obojętnym?! To jest broń, która może zmienić świat, dlatego chcę o tym mówić i pisać, żeby ludzie zaczęli modlić się o pokój na świecie! Wiadomo, że sytuacja na Ukrainie nie poprawia się. Zresztą nie łudzę się, że swoją modlitwą powstrzymam wojny. Jednak może moja cicha modlitwa ustrzeże chociaż jedną osobę przed śmiercią? Może jakiś sprawca się nawróci? Głęboko wierzę w to, że Matka Boża wysłucha moje modlitwy. Póki co pokój zagościł w moim sercu. Pierwszy raz od wielu miesięcy czuję spokój i radość, mimo wszystko! Zaczynam się cieszyć ślubem, patrzeć jasno i z nadzieją w przyszłość. Przyjęłam także szkaplerz. Potrzebuję tego obwarowania duchowego, tego pancerza modlitwy i przywilejów, którymi Maryja nas obdarza, choćby przez takie znaki jak szkaplerz. Potrzebuję, bo jestem bardzo słaba, bo się lękam, choć Bóg mówi w Piśmie 365 razy: „Nie lękaj się! Nie bój się!”  Mówi mi to każdego dnia, a ja dalej swoje. Dlatego potrzebuję wsparcia kochanej Matki i naszych świętych. Uzależniłam się od modlitwy, zaprzyjaźniłam się bardziej ze świętymi, szczególnie św. Janem Pawłem II oraz św. Filomeną. Oni mnie uczą odwagi i zawierzenia. Jeszcze jedno. Kiedy policzyłam, w jakie dni kończy się pierwsza i druga część nowenny, zrozumiałam, że Maryja bardzo tego pragnie ode mnie. Część błagalna kończy się 8 września – Narodzenie Najświętszej Marii Panny, urodziny naszej Matki! Druga część – 5 października, św. Faustyny, rozpoczęcie tygodnia Miłosierdzia. Chwała Panu za te znaki i za jego bezbrzeżne, cudowne Miłosierdzie dla tego grzesznego świata.

Anna: Modlę się dalej i noszę przy sobie różaniec

Moje życie było pełne krętych ścieżek i poszukiwań, bardzo długo bez Boga, chociaż mam wrażenie, że Bóg nie opuścił mnie w tych wędrówkach, lecz cały czas przyglądał się moim poczynaniom i czekał. We wczesnym dzieciństwie o moją religijność zadbała Babcia, która była bardzo pobożna i z nią odmówiłam pierwszy w życiu różaniec. Po jej śmierci zrobiła się luka, moi Rodzice niestety już o to nie dbali, chociaż jestem przekonana, że byli wierzący. Przez wiele lat szukałam… Była to ezoteryka, buddyzm, ale te drogi zaprowadziły mnie donikąd. Zaczęło się dziać bardzo źle. Już wiem, że szatan jest bardzo inteligentny i błyskotliwy,  wiele może dać na zachętę. Pierwszym przebudzeniem stała się śmierć Jana Pawła II, gdy zobaczyłam tłumy na pogrzebie. Pomyślałam, że gdyby szatan całkowicie zatriumfował, to nie byłoby tak dużej manifestacji wiary i miłości. Potem zmówiłam drugi ważny w moim życiu różaniec – przy moi zmarłym Ojcu, za jego duszę. Kiedy jednak było już tak źle, że miałam wrażenie, iż wszystko co najgorsze osacza mnie i codziennie było gorzej i gorzej, nastąpiło dziwne zdarzenie. Przyśniło mi się, że gdzieś jadę rowerem pod górę, jest ciężko, ale wiem, że muszę dojechać,  spieszę się. I oto pojawia się cel podróży, a jest nim kościół, w którym…mieszkam. Tak, śniło mi się, że zamieszkałam w kościele, tak po prostu. Przy prezbiterium krzątał się mój Ojciec, który coś naprawiał, moja Matka zostawiła posiłek, a ja wieszałam pranie na zewnątrz. Mieszkałam tam i odczuwałam spokój. Opowiedziałam o tym potem tylko jednej osobie, młodej dziewczynie, z którą pracuję, która ma w sobie ducha i mogłaby cokolwiek zrozumieć. Po przebudzeniu włączyłam komputer i nie wiem, jak to się stało, ale natrafiłam od razu na stronę o nowennie pompejańskiej. Przeczytałam o Bartolo Longo… Zatem dla wszystkich jest ratunek? Prawdę mówiąc czułam się już wykluczona, chociaż jeszcze zdarzało mi się modlić do Boga, ale tego Boga, którego chyba zmodyfikowałam na swój użytek. Zaczęłam  odmawiać nowennę pompejańską, wyrzuciłam z domu wszystko, co związane było z ezoteryką. W tej chwili kończę pierwszą nowennę za siebie i jestem w połowie drugiej w intencji dzieci. Spodziewałam się po przeczytaniu świadectw, że będzie bardzo ciężko i że szatan ściągnie na mnie jeszcze więcej nieszczęść, a moja sytuacja jest i tak już bardzo trudna. W połowie nowenny doświadczyłam dwóch małych łask, załatwione zostały rzeczy prawie niemożliwe, nie wierzę już w „zbieg okoliczności”, czuję że jednak zostałam wysłuchana. Ale chyba długa droga przede mną, modlę się zatem dalej i noszę przy sobie różaniec. Przez rozważania tajemnic zrozumiałam, że nie należy osądzać, należy wybaczać swoim krzywdzicielom i wrogom, prosić o pomoc i przyjmować ją, a także modlić się o prawdę – to jest jedyna droga do cywilizacji miłości, cywilizacji ponad podziały wprowadzane przez polityków i przywódców innych religii. Nie zawaham się przed zachętą do odmawiania nowenny pompejańskiej, będę ja polecała wszystkim zagubionym, opuszczonym, tym, którzy odrzucili Boga, którzy uważają, że wiara i Bóg to iluzja umysłu, a racjonalnie i logicznie myślący „nowoczesny” człowiek to ateista. Nie widzimy i nie dotykamy powietrza, ale ono jest, nim oddychamy, dzięki niemu żyjemy. Pozdrawiam wszystkich odmawiających nowennę pompejańską i życzę łask Boga.

Justyna: Nie rozstanę się z różańcem

Witam wszystkich czcicieli Najświetszej Panienki, chciałam dodać swoje świadectwo. W sobotę skończyłam się modlić nowenną, modliłam sie o łaskę dla siebie, ponieważ od jakiegoś czasu zaczęły mnie przesladować okropne myśli: po prostu czułam się tak, jakby ktoś we mnie siedział i cały czas nasuwał mi te myśli. Okropnie się czułam, nie wiedziałam, co z tym robić. Podejrzewałam schizofrenię.. Nie mogłam nikomu o tym powiedzieć, bo po prostu się bałam. Nie spałam w nocy, budziłam się, zalewały mnie poty, czułam cały czas, że ktoś za mną stoi. Pracuję na nocne zmiany, więc noce były najgorsze i zawsze zostawałam z tym sama i okropnie się bałam,  czasami nie mogłam zapanować nad tym strachem.. Nigdy nie myślałam, że coś takiego mnie spotka. Wtedy przypomnialam sobie o cudownej modlitwie, którą jest ta właśnie nowenna – dowiedziałam sie o niej od mojej mamy – i po prostu zaczęłam się modlić, zaufałam naszej Królowej. Przedostatniego dnia  poczułam, jak to wszystko ze mnie ucieka, to wszystko, co mnie tak bardzo dręczyło. Od zakończenia nowenny minęły dwa dni. Od tej pory nic już mnie nie dręczy, nie słyszę żadnych złych myśli, już się nie boję, bo wiem, że jestem pod opieka naszej Królowej. Ona wysłucha każdego i zajmie się wszystkim, jeśli z wiarą będziemy prosić.. Nie rozstanę się z różańcem. Módlmy się wszyscy i czcijmy Najświętszą Maryję  za jej miłosierdzie, którym nas obdarza.

Ania: Miłość, ufność, pokój

Jest Miłość!!! Maryja mnie wysłuchała! Wierzcie i módlcie się z ufnością i wiarą. Ona słucha i jest z nami, nie zostawi nigdy! Moja nowenna zaczęła się, jak u większości, w momencie, gdy już nic nie pomagało, byłam na skraju załamania nerwowego. Mam już trochę lat i kolejny związek okazał się ogromną pomyłką. Po dwóch latach wydało się, że człowiek z którym jestem, mnie zdradza, jest uzależniony od kobiet, seksu. Dodam, że dużo dla niego poświęciłam, w tym czasie oddaliłam się od Boga. Ten człowiek był po rozwodzie. Przeszkadzało mi to , że nie mogę przystępować do komunii świętej. Ale nawet, gdy na jaw wyszły jego zdrady, nie umiałam się od niego uwolnić. Bardzo go kochałam. Bałam się też, że mam już tyle lat, przecież tak trudno  jest spotkać kogoś i pokochać.

Na nowennę trafiłam dzięki tej stronie internetowej i uwierzyłam, zaufałam, że to jedyna droga, że Bóg ma w tym jakiś plan. Otrzymałam wszystko, o co prosiłam!!!! Zmówiłam do tej pory trzy nowenny i intencja każdej się spełniła. Zostałam uwolniona i – co dla mnie tak bardzo ważne – poznałam fantastycznego człowieka i zakochałam się z wzajemnością !!! Uczuć nie da się wykalkulować i pomimo że obok mnie zawsze byli jacyś mężczyźni, to do nich nic więcej nie czułam, aż wreszcie pojawił się ten właściwy!!! Ufajcie! Módlcie się. Maryja nas nie zostawia, ona jest z nami, nie jesteśmy sami!

Emilia: Ona docenia naszą ofiarność i daje prezenty!

Już kiedyś złożyłam świadectwo, ale czuję, że muszę zacząć od początku.

Różaniec nigdy nie był moją mocną stroną- męczył mnie, nudził i wkurzał jednocześnie, nie miałam do niego serca. Owszem, czasem po niego sięgałam, ale nie mogę powiedzieć, że to była wielka miłość. Moja koleżanka (dawna animatorka oazowa) namówiła mnie jakieś dwa lata temu do odmawiania jednej dziesiątki codziennie za swoje dzieci. To wszystko. Dla mnie to i tak spore wyzwanie. Odmawiałam, ale bez entuzjazmu i większej wiary w jakiekolwiek efekty. Nie myślałam nawet o nim specjalnie. Po niecałym roku mój 13- letni syn postanowił zostać ministrantem! Byłam w szoku. A muszę powiedzieć, że miałam z nim kłopot- jest z natury bardzo materialistyczny i nie był wcale zainteresowany jakąkolwiek duchowością czy religią. Owszem, chodził do kościoła, ale chyba dlatego, że mu kazałam. Do dziś nie mogę się nadziwić jego zaangażowaniu. Wyjaśnię tylko, że zawsze z pewną nutką zazdrości patrzyłam na synów moich znajomych, którzy już jako mali chłopcy chcieli być ministrantami. Mój syn nie miał takich zapędów, pogodziłam się z tym, choć zawsze było to pragnieniem mojego serca. Nigdy też się o to nie modliłam- zostawiłam Bogu drogę, którą mają iść moje dzieci. Ale pragnienie zostało.

I ona je znała! Wysłuchała modlitwy, której nie śmiałam mówić.

Po jakimś czasie zaczęłam spontanicznie dołączać kolejne dziesiątki i moje zainteresowanie różańcem gwałtownie nabrało tempa. Medjugorie, nowenna pompejańska- wciągnęły mnie. Kto by pomyslał.

A teraz odnośnie do ostatniej nowenny pompejańskiej:

Miałam do wyboru dwie intencje- za moją mamę, która cierpi na ostrą alergię lub za mnie, bo od lat walczę z łupieżem i końca nie widać. Ale pomyśslałam, że tyle jeszcze wytrzymam i modliłam się o zdrowie dla mamy. Na razie nic spektakularnego się nie zmieniło w jej stanie zdrowia, ale w moim i owszem. Pod koniec części dziękczynnej spróbowałam po raz ostatni poszukać jakichś sposobów. Mój lekarz stwierdził, że nie da się tego wyleczyć. Znalazłam forum, na którym bardzo chwalili właściwości octu. Trudno, trochę pośmierdzę, ale może warto. Dałam czadu- kilka razy dziennie (po pracy!) przemywałam chore miejsca octem i wodą z octem, a następnie myłam głowę Nizoralem. Po kilku dniach moja skóra zrobiła się gładka i miękka jak nigdy przedtem. Po tygodniu nie wierzyłam własnym oczom- nic mnie nie swędzi, nic się nie łuszczy. Ciągle się dotykam w tych miejscach- chyba trochę z przyzwyczajenia, a trochę z niedowiarstwa.

Będę nad tym pracować. Maryja podpowiedziała mi sposób i tchnęła we mnie wiarę.

Wynagrodziła mi moją małą ofiarę!

Cierpliwa: Wiem, że warto było poświęcić ten czas na modlitwę

O nowennie dowiedziałam się dawno temu z gazety katolickiej. Obecnie jestem już w trakcie kolejnej,  chyba już 15 będzie. Nie wszystko może dostaję tak, jakbym chciała tego sama ,ale otrzymuję to, co jest bardzo potrzebne mnie i mojej rodzinie.Więc teraz wspomnę o tych wszystkich łaskach, które pamiętam, kiedy pojawiały się podczas mojej modlitwy do dnia dzisiejszego .Dane mi było uczestniczyć w pielgrzymkach do miejsc świętych: Częstochowa, Licheń, Sokółka, Niepokalanów, Święta Woda ,Szymanówa. Przeczytałam kilka książek katolickich, słucham mszy świętej z modlitwą o uzdrowienie, więcej się staram modlić .Poprawiło się troszkę zdrowie mojej babci , brat zapisał się do parafii, czego od paru lat nie zrobił. Nowenną zaczęły się modlić osoby mi bliskie: ciocia i moje siostry. Mąż też odmawiał nowennę, dzięki niej ukończył studia z dobrym wynikiem. Poprawiły się też relacje w rodzinie. U mnie samej nastąpiły zmiany, z czego bardzo się cieszę. Odkąd pamiętam, miałam  paniczny lęk wysokości, bałam się wyjść na balkon i podlać kwiaty, niedawno zauważyłam, że mogę spokojnie wyjść i stanąć na balkonie, podlać kwiaty, zebrać suche liście, normalnie, spokojnie tak sobie pochodzić po tym balkonie. To jest balkon bez barierki, nie wiem, jak to się ma do dużych wysokości, ale to jest niesamowite uczucie, kiedy człowiek spokojnie sobie stoi na balkonie i nic mu się tam w środku nie robi. Wcześniej to tylko tak szybko , gdy podlewałam kwiaty, jedną nogą byłam w pokoju, a drugą na balkonie. Dziś to jest niesamowite uczucie radości. Dzięki Matko Boża za te wszystkie małe cudeńka, które czynisz w mojej rodzinie i we mnie samej .Polecam odmawianie wszystkim tej pięknie Modlitwy, jaką jest nowenna pompejańska – to tak z dnia na dzień bardzo uzależnia, tyle Matka dobrego chce nam dać. Nie marnujmy czasu tak  cennego, bo dzięki tej modlitwie nie tylko my sami się zmieniamy, ale i osoby, które nas otaczają i kiedy ktoś się zbliża do Boga, sięga po różaniec, to jest piękne, bo to człowieka tak motywuje, że dalej chce się modlić. Wiem, że warto było poświęcić te chwile na modlitwę, która wymaga czasu i poświęcenia pomimo swoich obowiązków osobistych. Życzę wszystkim modlącym się wiary, wytrwałości ,wyciszenia, a przede wszystkim opieki Matki Bożej. Oby każdego z was obdarowała wieloma łaskami .Pozdrawiam. Z Panem Bogiem!

Beata: Ratunek dla małżeństwa

Rozpoczęłam nowennę pompejańską w intencji małżeństwa mojej koleżanki Oli i jej męża Macieja. Działo się źle: podejrzenie zdrady, brak zaufania i komunikacji, zadawnione urazy. Gdy z jej ust usłyszałam słowa nienawiści, wiedziałam, że muszę działać a jedynym ratunkiem jest Matka Boża. Rozpoczęłam nowennę w czerwcu. Część błagalną odmawiałam bez większych problemów. Podczas części dziękczynnej miałam duże trudności i przeciwności, ale udało się. Nowennę zakończyłam przed świętem Matki Bożej 15 sierpnia. 18 sierpnia zamówiłam mszę świętą dziękczynną za otrzymane łaski z prośbą o opiekę dla rodziny koleżanki. Zadzwoniłam do niej i powiedziałam o tym oraz poprosiłam, żeby tego dnia, jeśli to możliwe, poszli rodzinnie na Eucharystię. Tak się stało, co dla mnie też było znakiem, że wszystko będzie dobrze. W obecnej chwili – pod koniec września koleżanka powiedziała, że w ich małżeństwie jest tak, jak nigdy nie było. A o mężu mówi pięknie: Maciuś. Chwała Bogu za jego miłosierdzie, a Matce Przenajświętszej podziękowania za cudowną interwencję i opiekę. A ja zaczęłam nowennę w intencji innej koleżanki, z prośbą o ratunek dla jej małżeństwa. Mnie też Matka Boża nie poskąpiła łask. Łaską jest miłość do różańca  i wiara w cudowną moc tej modlitwy.

Marta: Uzdrowienie

Pragnę podzielić się świadectwem o moim uzdrowieniu dzięki Matce Bożej z Pompejów. Wiele lat zmagałam się z różnymi przykrymi dolegliwościami zdrowotnymi – odwiedzałam kardiologów, endokrynologów itp., brałam różne leki i preparaty, a moje samopoczucie było coraz gorsze i nikt tak naprawdę nie wiedział, co mi jest i jakie to ma podłoże – czy to tylko nasilił się typowy i znany efekt nieprawidłowej pracy zastawki serca (mam wadę wrodzoną), czy bardziej nieprawidłowości w działaniu układu hormonalnego (zalecano terapię hormonalną, na którą się nie zgodziłam), czy słaby układ nerwowy przeciążony i zaburzony zbyt dużą ilością stresu i problemów życiowych, których w pewnym momencie było niemało lub jeszcze jakieś inne przyczyny . Oprócz różnych dolegliwości fizycznych, szczególnie kardiologicznych, obecne były także: lęk, obniżony nastrój, nerwica, przykre myśli, od których nie sposób się uwolnić, co w efekcie bardzo utrudniało normalne życie. Szukając pomocy, trafiłam do pewnej chrześcijańskiej charyzmatyczki, która powiedziała mi, że sama sobie z tym nie poradzę i że trzeba się modlić i prosić. Modliłam się i prosiłam na różne sposoby, jednak pomimo ustąpienia wielu objawów problem nadal nie pozostał do końca rozwiązany – czułam się źle i byłam już prawie załamana. Któregoś dnia znalazłam w domu na stole czasopismo „Miłujcie się” przyniesione przez mojego Tatę, a w nim piękne świadectwo pewnej kobiety, której małżeństwo zostało uratowane dzięki Królowej Różańca Świętego z Pompejów. Przeczytałam w nim o tym, że modlitwa, którą odmawiała ta kobieta, jest nazywana „nowenną nie do odparcia”, co wlało w moje serce wielką nadzieję. W pewnym momencie podjęłam decyzję, że nadszedł czas, aby zawierzyć wszystko Matce Bożej z Pompejów, bo tylko ona może uprosić dla mnie łaskę zdrowia. Na początku rzeczywiście coś próbowało przeszkadzać mi w odmawianiu nowenny, ale trudności stopniowo zaczęły znikać. Już w trakcie jej odmawiania  zaczęłam czuć się lepiej, a gdy ją skończyłam, stał się prawdziwy cud! Zaczęłam czuć ciepło w okolicy serca, radość, spokój zaczął się rozlewać na mnie od środka, to nie do opisania! Zniknął obniżony nastrój, pojawiła się energia do życia, nadzieja, wzmocniła się jeszcze bardziej wiara i ufność pokładana w Bogu i Matce Przenajświętszej. Szczególnie dla osoby, która wiele lat żyła udręczona złym stanem zdrowia, jest to niesamowite uczucie! Proszę wszystkich, którym się wydaje, że nie ma dla nich nadziei, ratunku, że nie poradzą sobie z czymś, wszystkich, którzy wędrują w tym momencie przez trudny szlak pustyni swojego życia: módlcie się tą nowenną z wiarą i proście, a Matka Boża dopomoże Wam przez to przejść i wyjść z najtrudniejszych problemów! Nie ustawajcie w modlitwie i ufnej prośbie. Naprawdę sama tego doświadczyłam, Matka Boża z Pompejów jest dla nas wielkim ratunkiem i pomocą. Dzięki niej mam teraz szansę wypełnić moje powołanie do małżeństwa. Matko Boża z Pompejów, Królowo Różańca Świętego, dziękuję ci z całego serca i proszę, byś nas wszystkich zawsze ogarniała swoją matczyną opieką! Dziękuję Bogu Trójjedynemu, że dał nam Matkę Bożą Różańcową z Pompejów, która jest naszą Pośredniczką wszystkich łask i wielką Wspomożycielką!

Magda: Skóra została całkowicie wyleczona

Chciałam podzielić się szczęściem, jakim jest cud uzdrowienia z trądziku różowatego. Od stycznia tego roku dostawalam na twarzy wysypki, które nie nadążaly się zagoić a na ich miejscu już były następne. Było ich na prawdę dużo. Po miesiącu trądzik zaczął atakować również oczy. Mieszkam za granicą i byłam tu u dermatologa, ale niestety leki, które dostałam, nic nie pomagały. Będąc w Polsce, poszłam do znajomej dermatolog, która potwierdzila diagnozę i dała nowe leki, które tez nie pomagały. Chociaż to żadna groźna choroba, ale dla mnie była uciążliwa. Twarz była piekąca i czerwona jak burak, a po każdej wysypce zostawały głębokie blizny. Szczególnie w okolicach nosa skóra wyglądała jak po jakimś głębszym poparzeniu. Po tej wizycie za namową mojej mamy (ktora juz wymodliła wspaniałego męża dla mojej 35 – letniej siostry) zaczęłam odmawiać nowennę pompejańską. Już od samego początku zaczęła się poprawa. Zanim skończyłam nowennę, skóra została całkowicie wyleczona, a po kilku tygodniach poznikały również blizny (na które lekarze zalecali tylko zabiegi laserowe). W obecnej chwili jestem w trakcie odmawiania nowenny w intencji znalezienia pracy. Wiem, ze jeśli taka jest wola Boża, to Maryja mi pomoże Szczęść Boże wam wszystkim!

Bartek: Zmiana pracy

Chciałem się podzielić świadectwem otrzymanej łaski nie tylko, by spełnić obietnicę złożoną Przenajświętszej Panience i podziękować za wszystko, co otrzymałem, ale też umocnić w modlitwie i ufności was – czytelników.

Tak naprawdę miałem całkiem niezłą pracę, odpowiedzialne stanowisko i z pewnością wiele powodów, by dziękować Panu Bogu. Jednak z czasem duże zmiany wewnątrz firmy powodowały we mnie ciągły niepokój i nerwowość, również przenoszoną do domu. Zmiany nie zagrażały mi bezpośrednio, ale były przykre dla innych.

Najgorsze jednak było to, co działo się dokoła: romans szefa z sekretarką, kolejny romans młodego chłopaka (obdarzałem go dużym zaufaniem i był ważnym ogniwem mojego zespołu) z koleżanką z pracy, któremu nie przeszkadzało, że właśnie urodziło mu się dziecko. To był początek

chorych relacji w firmie. Zarządzaniem zajęły się osoby niepowołane do tego, ale za to pozostające w  prywatnych relacjach z szefem i jego kochanką. Miałem dość toksycznej atmosfery i patrzenia, jak ludzie traktują małżeństwo i swoich bliskich. Skoro tak traktują najbliższych, jak potraktują mnie i innych?

Gorączkowo zacząłem poszukiwania nowej pracy…

Już wtedy moja żona odmawiała nowennę właśnie w intencji zmiany mojej pracy. Ja tak naprawdę nie do końca wiedziałem, na czym polega nowenna pompejańska, widziałem jedynie żonę modlącą się z różańcem w ręku. Nie potrafię przytoczyć dat i upływu czasu na tle odmawianej przez żonę nowenny, ale zaczęły się pojawiać szanse na zmianę mojej sytuacji zawodowej. A to ktoś się odezwał na wysłaną aplikację, a to szedłem na rozmowę – po długim marazmie coś zaczęło się dziać.

W końcu otrzymałem propozycję pracy. Była ona na podobnych warunkach, ale mniej prestiżowa i tak naprawdę była krokiem wstecz. Jednak dawała duże pole do rozwoju i stawiała ambitne zadania – przynajmniej tak mnie zapewniano…  Byłem gotów zrobić wszystko, by wyrwać się z mojego „piekiełka”. I tak też zrobiłem. Rozczarowanie przyszło szybko – nie będę pisał o szczegółach, ale uznałem, że wpadłem z deszczu pod rynnę.

Namówiony przez żonę i podbudowany jej ufnością w Maryi, zacząłem sam odmawiać nowennę. Miałem sporo wątpliwości, nie tyle co do łask otrzymywanych przez modlących się – tu cały czas byłem wewnętrznie i w niewytłumaczalny sposób przekonany o skuteczności modlitwy- ale zastanawiała mnie sama intencja. Czy można „zawracać głowę” Panu Bogu tak błahymi rzeczami. Przecież ludzie wokół mają tak ciężki krzyż, nieuleczalne choroby, nałogi, smutek z różnych tragicznych przyczyn – tak wiele powodów do modlitwy, a ja po prostu mam kiepską pracę. Ale ją mam. Inni nie mają w ogóle…

Mniej więcej w połowie części dziękczynnej pojawiło się „światełko w tunelu”. I znów rozmowy kwalifikacyjne, telefony, odpowiedzi na wysłane aplikacje. Serce rosło z każdą chwilą. Ale cel wymykał się w ostatniej chwili. Cóż, pewnie byli lepsi…

Zakończyłem nowennę i ani na chwilę nie zwątpiłem, że Przenajświętsza ma mnie w swojej opiece. Zacząłem kolejną modlitwę w zupełnie innej intencji i postanowiłem nie rozstawać się z różańcem, dbać o to, by być w stanie łaski uświęcającej, przyjmować z pokorą to, co mnie spotyka w obecnym miejscu pracyi nie tracić nadziei.

Nadchodziły  kolejne odpowiedzi na aplikacje, do czasu jednej z rozmów, która była wyjątkowa…

Prawie po roku od zmiany pracy przyszedłem na rozmowę do firmy, o której wiedziałem tyle, ile można wyczytać z Internetu. Wówczas odmawiałem początek części dziękczynnej drugiej nowenny. Nauczony poprzednim doświadczeniem podchodziłem do rozmów dość zachowawczo, a firmy, o których wiedziałem niewiele, traktowałem sceptycznie. Tę tym bardziej, bo niby skąd miałem wiedzieć, czy znowu nie popełnię błędu i nie pogorszę swojej sytuacji.

Przekroczyłem bramę siedziby firmy i zaskoczył mnie jej rozmiar i estetyka , zupełnie tego nie widać z drogi. Po wejściu do budynku biurowca zobaczyłem na ścianie KRZYŻ. Wyobrażacie sobie? Po tym wszystkim, po niemal dwóch latach patrzenia na „Sodomę”, po kolejnym roku frustracji i obcowania z ludźmi, dla których wiara nie ma żadnego znaczenia, widzę krzyż na ścianie biurowca firmy, czy można sobie wyobrazić bardziej czytelne przesłanie?

Rozmowa poszła gładko, zupełnie bez stresu, jak bywało w poprzednich przypadkach. A po trzech dniach padła konkretna propozycja. Tu już nie miałem żadnych wątpliwości. Matka Przenajświętsza dała mi najczytelniejszy znak.

Dziś cieszę się tą pracą, cenię ludzi, którzy mnie otaczają. Darzę ich dużym szacunkiem i podziwiam za profesjonalizm. Są tylko potwierdzeniem, że można pracować normalnie i w zdrowych relacjach. Właśnie tego szukałem w pracy. Przecież to tu spędzamy większość dnia, często poświęcając więcej czasu życiu zawodowemu niż bliskim. Dziękuję za tę łaskę Matce Pompejańskiej.

Po ukończeniu drugiej nowenny starałem się codziennie odmawiać choćby jedną tajemnicę. Okres urlopowy nie sprzyja dyscyplinie i tak łatwo popaść w zaniedbanie różańca, ale będę robił wszystko, by w mojej rodzinie ta modlitwa miała swoje stałe miejsce.

Magda: Cud życia

Aplikacja nowenny pompejańskiej widniała na moim telefonie przez bardzo długi czas. Nigdy nie mogłam się „zabrać” za jej rozpoczęcie, bo przecież zawsze coś…,a przynajmniej tak mi się wydawało. Po ślubie staraliśmy się z mężem o dzieciątko. Po niedługim czasie okazało się, że jestem w ciąży. W 13. tygodniu jej trwania stwierdzono pierwszą nieprawidłowość.

Dokładnie tego samego dnia, gdy wróciliśmy do domu, ściskałam mocno w dłoni telefon, a drugą  przecierałam zapłakane oczy. Po chwili zauważyłam, że coś nawciskałam na telefonie, mimo że jak zwykle był zablokowany. Moim oczom ukazał się napis „NOWENNA POMPEJAŃSKA” a pod spodem świadectwo o uzdrowieniu dziecka z chorób genetycznych.

Nie zastanawiałam się długo. Chwyciłam za różaniec i wszystko zawierzyłam Maryi. Wytrwale każdego dnia uciekałam sie do mojej Matki z ogromną prośbą o uzdrowienie dziecka. Ufałam… Miesiące mijały, przechodziliśmy lepsze i gorsze dni. Kolejne diagnozy, kolejne wady wynalezione na usg, z których wynikało, że nasze dziecko umrze.

Pogodziliśmy się z tą sytuacją i oczywistym było dla nas , że nie zmieniła się nasza miłość do niego. Chcieliśmy dać mu najlepszy czas, by czuło się bezpieczne i kochane. Nie modliłam się już o uzdrowienie, ale oddałam tę całą sytuację Maryi… „Jak nie ty Matko, to kto? Ty dokładnie wiesz, jak wielka jest miłość matki do dziecka i jak bardzo boli sama myśl o jego stracie… Daj nam siłę”. I tak było.

Na naszej drodze spotkaliśmy wielu wspaniałych ludzi, w tym specjalistów i lekarzy. Po pewnym czasie okazało się, że nasze dziecko jest zdrowe genetycznie i jeśli będzie się dobrze rozwijało pomimo widocznych wad, ma szanse na życie. I tak już od 9 miesięcy dzielimy nasze życie z synem u boku. Cuda naprawdę się zdarzają. A sami lekarze twierdzą, że to dziecko jest zaprzeczeniem praw medycyny.

Jestem pewna, że to zasługa nieba. Wymodliłam życie dla mojego dziecka. I chociaż wiele jeszcze przed nami,  nie wyobrażam sobie życia bez niego. Ufam Miłosierdziu Bożemu i wierzę, że Bóg ma dla nas dobry plan. Nowenna pompejańska rozpoczęła nowy etap w moim życiu. Stałam się świadoma swojej wiary i tego, jak bardzo jest ona pomocna w każdym, nawet najmniejszym problemie napotkanym na naszej drodze.

Ten ciężki okres w moim życiu,  kiedy musiałam walczyć o moje dziecko, był zarazem najpiękniejszym czasem rozwoju duchowego. Nigdy tak pięknie nie przeżywałam mszy świętej. Módlcie się i powierzajcie swoje problemy i troski Matce Świętej. Ona zawsze was obroni i wyciągnie  pomocną dłoń. By stał się cud, trzeba o niego poprosić.

5 1 głos
Oceń ten tekst

Mogą zainteresować Cię też:

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x