Świadectwa z KRS49

Photo of author

Autor: Redakcja

Oto kolejna świadectw mocy różańca oraz nowenny pompejańskiej! Tym razem również świadectwo pomocy św. Józefa, patrona roku 2021!

Świadectwa nowenny pompejańskiej

Kochani Czytelnicy!
91% artykułów na naszej stronie jest dostępnych bez ograniczeń. Nie znaczy to, że nie istnieją koszty ich przygotowania i publikacji. Będziemy wdzięczni za zaprenumerowanie naszego czasopisma albo wsparcie naszej Fundacji. Dziękujemy za zrozumienie.
Redakcja

Oto kolejna porcja świadectw mocy różańca oraz nowenny pompejańskiej! Tym razem również świadectwo pomocy św. Józefa, patrona roku 2021!

Cud przebaczenia

Chciałabym się podzielić swoim świadectwem z kilku nowenn pompejańskich. Matka Boża bardzo pomogła mi w sprawach zdrowotnych. Mam podejrzenie endometriozy, miałam bardzo bolesne miesiączki i bóle w podbrzuszu, które towarzyszyły mi prawie codziennie. Dzisiaj mogę normalnie funkcjonować, a bóle są bardzo rzadkie. Jestem za to ogromnie wdzięczna.

Zmagałam się również z dużym problemem przebaczenia pewnym osobom i z żywieniem nienawiści. Jeszcze mając silne bóle, poszłam na Mszę o uzdrowienie. Tam usłyszałam słowo poznania, że Jezus chce uzdrowić z choroby osobę, która nie może przebaczyć, i jeśli to się stanie, to dolegliwości ustąpią. Szczególnie mnie dotknęły te słowa. Nie mogłam jednak sama z siebie odpuścić urazów. Zaczęłam mówić nowennę w intencji przebaczenia i błogosławiłam osobom, których nie mogłam znieść.

Przez kilka miesięcy po odmówieniu nowenny nic się nie zmieniało. W którymś momencie spotkałam się z osobami, do których miałam żal. I chociaż na tym spotkaniu nie wydarzyło się nic szczególnego, to cała nienawiść, złość i żal odeszły. Przestałam widzieć w nich wrogów. Tak po prostu. I czułam bardzo mocno, że to jest trwałe wybaczenie i odzyskałam spokój. Od tamtego momentu minęło półtora roku i moje uczucia się nie zmieniły. Dzisiaj mogę z tymi osobami normalnie rozmawiać i nie budzą we mnie żadnych negatywnych emocji. Jest to niesamowite, bo nienawiść, złość i zazdrość trawiły mnie długie lata. Nie umiem tego pojąć tak po ludzku, ale uważam to za wielki cud. Po tym wydarzeniu zmieniło się moje myślenie; czuję, że dla Boga nie ma nic niemożliwego i On zawsze mnie słucha. Nie żałuję tego trudnego czasu, bo On bardzo mnie umocnił; i nigdy nie sądziłam, że to napiszę.

Ostatnią nowennę odmówiłam w intencji swojego ślubu, który odbył się w tym roku. Po drodze było bardzo wiele problemów. Mam kłopoty w rodzinie, moja mama jest chora umysłowo i bardzo bałam się tego dnia oraz innych trudności. Kilka miesięcy przed ślubem nastąpiła kumulacja wielu innych problemów. Chciałam, aby Maryja zaopiekowała się nami i poprowadziła nas w tym dniu. Oddałam jej wszystko. Mimo że nie do końca wszystko się udało tak, jak chcieliśmy, to i tak sam dzień był przepiękny i dzisiaj mam wspaniałego męża.

Bardzo dziękuję za to Matce Bożej. Za trudności również, bo widocznie mają pomagać mi wzrastać w wierze i uczyć pokory. Chcę też wszystkich zachęcić do oddawania siebie i swoich problemów świętemu Józefowi. Pomaga mi w wielu sprawach, ważnych i zupełnie przyziemnych. Nigdy nie zostawił mnie bez pomocy i to dzięki niemu poznałam swojego męża Macieja, którego imię znaczy „dar od Boga”.

Powierzajcie się Maryi i świętemu Józefowi, na pewno zostaniecie wysłuchani.

Karolina

Depresja i spokój

Moją kolejną nowennę odmawiałam w intencji o wyjście z depresji. Rozpoczęłam modlitwę 1 listopada, a skończyłam 24 grudnia. W międzyczasie modliłam się w godzinie łaski 8 grudnia. W tym dniu poczułam dziwny spokój i radość – aż sama się dziwiłam: „dlaczego jestem taka spokojna?”. 

Teraz już wiem, że to zasługa Maryi. Dostałam łaskę spokoju i zaczęłam patrzeć inaczej na moją sytuację życiową.

Zrozumiałam nawet, że tam, gdzie nie ma Boga, nie ma szczęścia. Namawiam mojego brata, żeby wziął do ręki różaniec, żeby zaczął od jednej dziesiątki i tak stopniowo żeby się modlił. Ponadto miałam sen z Matką Bożą, w którym powiedziała mi, żebyśmy odmawiali różaniec. 

Wiem, że nic nie dzieje się bez przyczyny, a sen ma mnie zachęcić do modlitwy, by szerzyć łaski i cuda za sprawą nowenny. Może moja modlitwa nie była taka, jak powinna być, ale kiedyś czytałam, że żadna modlitwa nie jest bezowocna.

Anonim

Byłem zagubiony i podłamany

Doświadczenie tej modlitwy było niesamowitym przeżyciem. Dzień bez różańca to dzień stracony, a tutaj były trzy różańce. Zastanawiałem się tylko nad tym, czy w natłoku spraw codziennych uda mi się wygospodarować wystarczająco dużo czasu. Pozostawiłem tę kwestię Panu Bogu.

Sama modlitwa dała mi doświadczenie bliskości Boga, otwarcie serca i pozwalała czuć relację z Bogiem. To było coś wspaniałego, kiedy można było się zanurzyć w modlitwie. Przyczyną, dla której podjąłem trud nowenny pompejańskiej, były moje problemy z pracą zawodową. 

Na początku byłem zagubiony i podłamany, ale im dłużej odmawiałem nowennę, tym z każdym dniem było coraz lepiej. Nawet kiedy wydawało się, że braknie mi czasu na którąś z tajemnic, to wszystko się tak układało, że ten czas się znajdował. I wtedy w 33 dniu nowenny dostałem telefon z ofertą pracy. 

Dodatkowo cały czas podczas procesu zmiany pracy miałem wrażenie, że ktoś mnie wspiera i nade mną czuwa.

Grzegorz

Syn już nie gra

Grał bardzo, ale to bardzo dużo. Miał dziewczynę, która też bardzo dużo grała – a on z nią. Poprosiłam w nowennie, by zmienił dziewczynę i przestał grać. Tak też się stało. Sprzedał komputer. Ma inną dziewczynę, blisko, która wcale nie gra. Jestem pod wielkim wrażeniem. Bardzo zaufajcie Maryi i Najwyższemu.

Bóg z Wami.

Agnieszka

Uzdrowienie z upośledzenia

Swoją pierwszą w życiu nowennę pompejańską skończyłam odmawiać pod koniec marca. Teściowa nie raz mi o niej mówiła, ale ja ciągle odsuwałam ją na bok. Myślałam o nowennie pompejańskiej w najtrudniejszych dla mnie chwilach, ale ciągle byłam zabiegana. Nie miałam czasu na krótką modlitwę, a tym bardziej na odmówienie całej nowenny. Praca zawodowa, obowiązki domowe i dziecko, z którym ciągle były problemy w przedszkolu, wykańczały mnie.

Tak, byłam bardzo zmęczona – szczególnie wezwaniami do przedszkola, ciągłymi skargami na moje dziecko. Zachowywało się w przedszkolu agresywnie w stosunku do innych, nie słuchało poleceń nauczycieli, nie potrafiło się skupić na wykonywanych czynnościach dłużej niż kilka minut, było nieobecne. Zaczęliśmy z mężem szukać przyczyny. Problem zaczął się już w żłobku: byliśmy odsyłani od specjalisty do specjalisty. Nasze dziecko zmieniało przedszkola jak rękawiczki, dyrektorzy umywali ręce, nie chcieli dziecka z problemami. Nikt nie był w stanie nam pomóc. Nauczyciele sugerowali autyzm, zespół Aspergera i wiele innych zaburzeń psychicznych. Byłam strasznie zmęczona, na skraju wytrzymałości i przygnębiona całą sytuacją. Po wielu badaniach poradnia psychologiczna wydała „wyrok” na moje czteroletnie dziecko: niepełnosprawność umysłowa. Byłam załamana. Cały czas nie dawało mi spokoju to, że moje dziecko jest niepełnosprawne, nie dopuszczałam do siebie tej myśli.

W pewnym momencie przypomniałam sobie o nowennie pompejańskiej. Od początku wiedziałam, że muszę się do niej przygotować, z wielu rzeczy zrezygnować i znaleźć czas na modlitwę. Jestem osobą upartą i zawsze przeprowadzałam sprawy od początku do końca, nigdy się nie poddawałam – wiedziałam, że tak samo będzie z nowenną. Zaczęłam ją odmawiać. W modlitwie prosiłam o łaskę dla mojego dziecka, o zdrowie umysłowe, o poprawę zachowania i o to, żeby Maryja postawiła mi na drodze kogoś, kto pomoże i komu będę mogła zaufać. Modląc się, mocno wierzyłam, że Maryja mnie wesprze. Wiedziałam też, że wola Boża w tym wszystkim też jest najważniejsza i co ma być, to będzie. Nie miałam nic do stracenia. Zaczęłam uczęszczać na Msze święte, w sierpniu po sześciu latach (pierwszy raz od chrztu mojego dziecka) poszłam do spowiedzi i przyjęłam Komunię świętą.

Ciężko mi było po całym dniu odmawiać modlitwę, oczy same mi się zamykały, ale się nie poddawałam. Ostatnie dni odmawiania nowenny były dla mnie najtrudniejsze. Cały czas próbowano mi przeszkodzić. Dzień przed zakończeniem nowenny w pomieszczeniu, w którym się modliłam, ktoś zgasił światło i nie był to na pewno nikt z domowników. W lipcu zadzwoniła do mnie pedagog ze szkoły, porozmawiała ze mną o moim dziecku i skontaktowała mnie z godną zaufania psycholog, która miała zrobić dziecku badania. Podczas testów i badań psychologicznych widziałam, jak moje dziecko świetnie sobie radzi z odpowiedziami. Jeszcze w tym samym dniu pani psycholog wykluczyła upośledzenie umysłowe! Była to dla mnie najwspanialsza wiadomość. Wychodząc z poradni, głośno dziękowałam Maryi, popłakałam się. Poziom intelektualny mojego dziecka jest w normie, agresja w stosunku do innych ustała, a koncentracja się znacznie poprawiła! Wierzę, że dzięki tej nowennie Maryja wysłuchała mojej prośby. Żałuję, że nie zwróciłam się do Maryi na samym początku, kiedy zaczęły się pojawiać problemy z dzieckiem. Straciłam wiele cennego czasu, szukałam, błądziłam, a Maryja była tak blisko!

Anita

Równia pochyła grzechu

Zacznę może od końca. Dziś właśnie zakończyłem swoją pierwszą nowennę pompejańską. Szczerze powiem – dziwnie się czuję. Ogarnął mnie jakiś smutek, niepokój, że to już koniec. Nowennę zacząłem odmawiać, będąc na ostrym życiowym zakręcie. Nie wiem, czy prośby do Matki Bożej zostaną wysłuchane. Wierzę, że tak się stanie. Ale już teraz wiem, że warto się modlić nowenną. Przez parę ostatnich lat systematycznie zapadałem się w zło. Robiłem różne bardzo złe rzeczy, można rzec, że ciągle żyłem w grzechu. Ciężkim grzechu. Dosłownie: równia pochyła. Jakiś czas temu dotknęły mnie konsekwencje tych moich grzechów. Miałem wybór: brnąć dalej albo zwrócić się do Matki Bożej. Wybrałem Maryję.

Wróciłem do Kościoła. Wyspowiadałem się. Na każdej Mszy przystępuję do Komunii. Dużo się modlę. Walczę ze słabościami. Wiem, że jest w tym zasługa Matki Bożej. Jest we mnie niepewność jeszcze, obawa, ale mam nadzieję, że z pomocą Matki Bożej je pokonam. Wierzę, że Matka Boża pomoże mi wytrwać i że nie wrócę już nigdy na tamtą złą stronę.

Może to moje świadectwo jest trochę chaotyczne, ale jeżeli dotrze ono do kogoś, kto się waha, czy powierzyć się Matce Bożej, to niech wie, że nie warto się zastanawiać. Wiem, że dzięki Matce Bożej zacząłem się zmieniać, inaczej patrzę na pewne sprawy. Świat pieniędzy, zabawy, rozwiązłości na pierwszy rzut oka wydaje się fajny. Ale to jest złudzenie. Nie chcę pouczać nikogo, ale może trafi to do kogoś, zwłaszcza z młodzieży. Nie dajcie się zwieść. Ja uległem i teraz za to płacę.

Powierzcie się Maryi. Trwajcie w modlitwie, a unikniecie poważnych problemów, osiągnięcie spokój wewnętrzny.

Jacek

Kryzys małżeństwa

Nowennę odmawiam za moje małżeństwo. Mąż mnie zdradził, po czym odszedł. Powiedział, że nic do mnie nie czuje, a nasze małżeństwo to tylko cztery lata. Ja go bardzo kocham, przebaczyłam zdradę, sprawa potoczyła się szybko i było dużo emocji. W ciągu czterech miesięcy mąż się wyprowadził. Mieszka teraz sam, podobno zerwał relację z tamtą kobietą. Cały czas mówił, że jest pewien, że nic do mnie nie czuje i jedyne wyjście to rozwód.

W niedzielę przed świętami ofiarowałam w kościele moje małżeństwo Maryi. Powiedziałam, żeby je sobie wzięła i niech zrobi z nim, co chce. Już o 19 wieczorem w niedzielę mąż napisał SMS-a, że chce się podzielić opłatkiem (święta spędzaliśmy osobno). Przyjechał i pomimo trudności w rozmowie (dużo łez moich i męża, atmosfera świąt…) życzyliśmy sobie jak najlepiej. Od następnego dnia, czyli poniedziałku, zaczęłam nowennę pompejańską. Dziś mija dziewiąty dzień. Mąż poinformował mnie, że ma już gotowy pozew, ale przed świętami powiedział prawnikowi, że jednak musi to przemyśleć, bo nie jest pewien swojej decyzji. Nie złożył pozwu rozwodowego. Zadzwoniłam do męża i powiedziałam, że może wrócić do mieszkania i nawet jeśli nie do mnie, to może spróbujemy żyć jakoś tak obok. Odpowiedział, że to rozważy. Widzę tylko i wyłącznie jedyną sprawczynię tej szansy – Maryję. Mąż był tak pewny rozwodu, a nagle nie jest. Modlę się dalej. Nowenna daje mi przeżyć każdy kolejny dzień kryzysu. Gdyby nie nowenna, nie odczułabym zaufania do Boga i nie doświadczyłabym walki o to małżeństwo a mąż – myślę, że poszedłby za ciosem i dopełnił formalności. Maryja go powstrzymała. Jeszcze dwa miesiące temu mówił, że Kościół to średniowiecze (chociaż zawsze był wierzący), a dziś, gdy zapytałam, czy wierzy w Boga i czy się modli – odpowiedział, że się stara modlić i wierzy. 

Maryjo, dziękuję i nie ustaję w mojej przemianie i przemianie mojego małżeństwa. Niech się stanie wola Pana.

Sylwia

 

Maryja zabrała nałogi

Matko, dziękuję za wstawiennictwo w sprawie mojego syna i że wyprosiłaś odpowiednie łaski w odpowiednim czasie.

To były bardzo trudne i długie modlitwy – nowenny pompejańskie. Mój syn od prawie dwudziestu lat miał problemy z narkotykami, alkoholem, co doprowadziło go do problemów z prawem i rocznej kary więzienia w systemie terapeutycznym (strata czasu: nieudolna terapia). Pięć terapii w ośrodkach nie pomogło. Wracał do używek. W lutym w czasie odbywania kary zachorował na serce – zapalenie wsierdzia to stan zapalny jam serca i zastawek. Do zapalenia wsierdzia dochodzi na skutek działania bakterii. Zapalenie wsierdzia sercowego doprowadziło do konieczności operacji na otwartym sercu i wymiany zastawki. Operację miano przeprowadzić, jednak będąc przed narkozą, syn nie zgodził się na operację. Wrócił na salę do szpitala, z którego został skierowany. Po powrocie Bóg dał mu łaskę spowiedzi, a lekarze skierowali syna z powrotem na operację. Modliliśmy się różańcem rodziców za dzieci uzależnione wraz z siostrami zakonnymi, składaliśmy intencje w grupach modlitewnych, aby poddał się operacji.

Operacja trwała mniej więcej pięć godzin. Była trudna, wystąpiły powikłania. Po operacji pojawiło się zapalenie płuc i zakażenia, ale dzięki modlitwom i wierze było coraz lepiej… Syn długo dochodził do obecnego stanu zdrowia.

Od operacji upłynęło dziewięć miesięcy. Zerwał z narkotykami, alkoholem i całkowicie z toksycznym poprzednim towarzystwem. Mieszka z nami i jest tak, jak powinno być – normalnie. Też z uwagi na koronawirusa syn nie wychodzi z domu, jedynie na wizyty lekarskie. Została sprawa pojednania z siostrą i o to bardzo proszę Maryję i Jezusa: o uzdrowienie tych relacji.

Składam to świadectwo, aby wzmocnić naszą wiarę, że modlitwy są wysłuchiwane, czas powrotu na właściwe drogi zależy od Boga. Ufam, że trwale zostały zerwane więzy uzależnienia.

Z całego serca przepełnionego wdzięcznością dziękujemy ci, Matko, i Twemu Synowi Jezusowi Chrystusowi za wszystkie dary, jakie otrzymaliśmy, i ufamy w dalszą waszą pomoc.

Zofia

Praca i poprawa zdrowia

Moją pierwszą nowennę pompejańską odmówiłam w intencji nawrócenia grzeszników, spośród których ja jestem największym. Wkrótce po skończonej nowennie zaczęłam odmawiać następną w intencji mojego wnuka z prośbą o pomoc w znalezieniu pracy. W związku z panującą pandemią otrzymanie pracy było bardzo trudne: mnóstwo wysłanych CV i brak odpowiedzi. Już w trakcie odmawiania części dziękczynnej został zaproszony na rozmowę rekrutacyjną. Jednakże pracę otrzymała inna osoba. Po kilku dniach osoba ta zrezygnowała, a pracę otrzymał wnuk.

W ostatnim okresie miałam problemy z oczami – dwukrotne usunięcie zaćmy – wzrok znacznie mi się pogorszył i dokuczał mi ogromny ból gałki ocznej. Postanowiłam zwrócić się do Matki Bożej o pomoc i ulgę w cierpieniu, odmawiając nowennę pompejańską. W trakcie jej odmawiania miałam kolejny zabieg na zać­mę wykonany laserowo. Teraz muszę przyznać, że stan mojego zdrowia znacznie się poprawił, za co jestem niezmiernie wdzięczna. Wierzę, że Matka Boża mnie wysłuchała i okazała mi wielką łaskę. Jest ona najlepszym lekarzem.

Kolejną nowennę pompejańską odmawiałam w intencji powrotu do zdrowia mojej siostry, którą potrącił samochód. Na szczęście nie miała żadnych obrażeń, ale odezwały się wcześniejsze problemy z kręgosłupem i bardzo zaawansowana osteoporoza. Przez miesiąc leżała i nie wstawała z łóżka. Stan jej zdrowia poprawił się na tyle, że w czynnościach codziennych jest samodzielna, wstaje z łóżka, trochę chodzi po domu.

Aktualnie odmawiam już piątą nowennę i jestem pewna, że w każdej intencji odczuwam pomoc Matki Boskiej. 

Chwała ci, Królowo Różańca Świętego. Dziękuję Ci, Panie Boże, za pomoc w wytrwaniu w modlitwie.

Emilia

Maryja leczy ciało i duszę

O nowennie przeczytałam w internecie, szukając modlitwy w dramatycznej sytuacji. W październiku dowiedzieliśmy się, że szwagier jest chory na nowotwór.

Dalsze badania pokazały jasno i bez wątpienia: nowotwór mózgu – i to złośliwy. Później okazało się, że są przerzuty. Zaczęłam nowennę 10 grudnia i już na początku zaczęły się dziać dobre rzeczy. Brat męża dostawał chemię w maksymalnych dawkach, ale bardzo dobrze reagował na leczenie, był samodzielny, wykonywał codzienne czynności bez pomocy, dużo ćwiczył na siłowni, sprzątał, robił zakupy, gotował, a także sam chodził na wizyty lekarskie. Jego reakcja organizmu spowodowała niedowierzanie lekarzy: nie mieli dotychczas pacjenta, który tak dobrze znosiłby leczenie. Mówili, że ludzie w tym stanie zwykle leżą w łóżku i muszą być pod opieką innych, nie dają rady funkcjonować samodzielnie, a on mieszka sam i jest bardzo samodzielny. Choroba bardzo zbliżyła nas do siebie, a czas, który spędziliśmy razem z powodu choroby, był błogosławieństwem. Matka Boża dała nam pokój w sercach i wspaniałego lekarza, pod którego opieką był szwagier. Skupialiśmy się na jego wyleczeniu, ale byliśmy spokojni i pełni nadziei. Nigdy nie pojawiła się rozpacz ani zwątpienie. 

W styczniu szwagier pojechał z przyjacielem na króciutki wyjazd w góry. Po powrocie lekarze osłupieli, gdy usłyszeli, że doszedł do schroniska Dom Śląski na wysokość 1400 m n.p.m. Pulmonolog powiedział, że to niemożliwe, bo na tej wysokości zacząłby się dusić – a szwagier pokazał mu zdjęcia. Wszystkie parametry, które badano po tym wyjeździe, poprawiły się. Adam nadal brał chemię, ale nauczył się z tym funkcjonować. Odstawiono mu z dnia na dzień wszystkie leki, bo pojawiły się objawy polekowej padaczki, a on dawał radę funkcjonować bez żadnego wspomagania farmakologicznego, pomimo że początki były ciężkie i chciano mu wprowadzić leki psychiatryczne. Cały czas czułam, że mamy wsparcie w Bogu i Matce Bożej, że nasze mo­dlitwy są wysłuchiwane. 

Nie wiemy, czy Adam jest zdrowy. Wszystkie markery nowotworowe, które mu zbadano na początku lutego, wyszły na zero, ale nie można zrobić rezonansu ani tomografii, bo jest już zbyt mocno napromieniowany i trzeba czekać do marca. Funkcjonuje wspaniale, odzyskał wigor i radość. Mam nadzieję, że wyzdrowiał. Skończyłam nowennę 2 lutego i od tej pory codziennie odmawiam różaniec, choćby jedną dziesiątkę, bo nie umiem i nie chcę już bez niego żyć.

 To modlitwa ratująca człowieka, nie tylko ciało, ale przede wszystkim duszę. Mąż powiedział, że od kiedy odmawiam różaniec, nasze życie rodzinne jest dużo lepsze, głębsze, jeszcze bardziej wypełnione miłością. Kochani, módlcie się na różańcu, ta modlitwa napełnia miłością, pokojem, nadzieją i ratuje dusze.

Aneta

Jezus zabrał żal i pretensje

Nowennę pompejańską odmawiałam już kilka razy, ale dopiero teraz poczułam silną potrzebę napisania świadectwa. Co prawda prawie żadna moja intencja, w której się modliłam, nie została wysłuchana, ale z czasem dostrzegałam, że wyszło mi to na dobre. Sytuacje te są dla mnie dowodem, że Jezus naprawdę lepiej wie, co dla nas najlepsze. Zamiast tego, o co prosiłam, dostawałam inne znacznie potrzebnejsze łaski. 

W trakcie trwania aktualnej nowenny Jezus zabrał ode mnie żal, bunt i pretensje, które miałam do Boga już od dawna. Nie mogłam się pogodzić, że jedna sfera mojego życia wygląda tak, jak wygląda. Codziennie budziłam się i zasypiałam pełna gniewu i pretensji do Boga. W trakcie odmawiania nowenny Jezus to ode mnie zabrał. Tak po prostu. Nie ma już we mnie pretensji i buntu wobec Boga. Stałam się spokojna i pokorna, bez złości do wszystkiego i wszystkich. Przede mną jeszcze dwa tygodnie części dziękczynnej. Marzę o założeniu rodziny, o dzieciach, mężu. Może i na to przyjdzie w moim życiu pora. Jak Bóg da.

Klaudia

W końcu śpię w nocy

Maryjo kochana! Moja intencja wierzę, że będzie wysłuchana, ale muszę się podzielić pewnym uzdrowieniem… moim własnym. Podobno już jako niemowlak nie chciałam spać. Od gimnazjum miałam ogromne problemy, które już trwają około piętnastu lat. Brałam melatoninę, ziółka, nie-ziółka, miałam wizytę u lekarza. 

Nic nie przyniosło spektakularnych efektów. Od kiedy zaczęłam się modlić, głównie w nocy, śpię! Zasypiam w ciągu pół godziny. Skończyło się zmęczenie, nerwy, przekładanie się z boku na bok, a nawet nieczyste myśli. Moja dusza jest troszkę uwolniona od czegoś złego, co niszczyło mnie i moje ciało. 

Dziękuję, Maryjo i Jezu! Modlimy się dalej, najdrożsi Przyjaciele!

Małgorzata

Pomoc świętego Józefa

Od czerwca modliłam się do św. Józefa o znalezienie dobrego męża. To najlepszy święty, jakiego mogłam sobie wybrać przy takiej intencji. Wcześniej modliłam się różnymi modlitwami, ale niestety nie przynosiły żadnych łask. Sporo osób namawiało mnie, abym pomodliła się właśnie nowenną pompejańską do Maryi, lecz zawsze odpowiadałam, że to dla mnie zbyt trudne, nie mam tyle czasu przy córeczce, żeby się do tego zabrać, i modliłam się do św. Józefa. 

Aż nadszedł październik i modląc się do św. Józefa, prosiłam go o pomoc. Nagle wstałam z przekonaniem, że muszę znaleźć książeczkę do odmawiania nowenny pompejańskiej i sprawdzę, kiedy będzie najbliższy dobry termin na jej rozpoczęcie. Patrzę – a tutaj akurat dzisiaj przypadało święto Matki Bożej Różańcowej 7 października, więc pomyślałam, że spróbuję. Jak nie teraz, to kiedy? – i zaczęłam. Podczas modlitwy błagalnej pojawiła się w internecie akcja szukania męża (lub żony) za wstawiennictwem św. Józefa. 

Na początku byłam sceptycznie nastawiona i nie chciałam pisać komentarza pod tą akcją, gdyż brałam w niej udział już wcześniej i nic to nie dało. Obudził mnie w nocy SMS, że ktoś skomentował ten wpis. Pomyślałam wtedy, że może to znak i że powinnam jeszcze tym razem tam napisać i spróbować włączyć się w mo­dlitwę. Po dwóch dniach odezwał się do mnie chłopak, z którym bardzo się polubiliśmy. Piszemy czasami ze sobą i bardzo ciepło o nim myślę. 

W trakcie części dziękczynnej poszłam do spowiedzi generalnej z całego życia, na którą nigdy wcześniej nie miałam odwagi. Chciałam na nowo zacząć życie z Panem Bogiem, św. Józefem i Maryją. Mam nadzieję, że będę mogła kiedyś napisać tutaj, że wszystko się udało i Pan Bóg połączył nas dwoje dzięki Matce Bożej Pompejańskiej, do której pokierował mnie jej najdroższy oblubieniec św. Józef. Jak musiała być silna miłość św. Józefa do Maryi, że sam chciał, abym łaskę, o którą go tak mocno prosiłam, otrzymała właśnie z jej rąk. Im się zawierzam i oddaję w ich ręce.

Bóg zapłać, najdroższa Mateńko, za Twoją niesłychaną dobroć i opiekę nad Twoimi dziećmi!

Joasia

Udało się!

Odmówiłam dwie nowenny i chciałam złożyć świadectwo pierwszej odmawianej i wysłuchanej. Trzy lata temu wpadłam w okropne problemy finansowe i myślałam, że nie ma już dla mnie wyjścia z tej tragicznej, jak mi się wtedy zdawało, sytuacji. Pomyślałam wtedy o nowennie, o której już kiedyś czytałam w internecie. Postanowiłam, że spróbuję, bo to moja jedyna szansa, aby wyjść z marazmu. Choć bałam się, że mogę nie dać rady codziennie odmówić trzech części różańca.

Modliłam się wtedy, jak mi się wówczas wydawało, o cud, aby spłacić wszystkie długi w ciągu roku. Po pewnym czasie wszystko zaczęło się układać. Miałam coraz więcej pracy, wręcz tyle, że „nie wyrabiałam”, a tym samym – więcej pieniędzy. Udało się: odmówiłam nowennę i wyszłam z tych problemów. Dziękuje ci bardzo, Matko Najświętsza, bo nie wiem, czy bez modlitwy i wiary w ciebie dałabym radę. W najbliższym czasie planuję odmówić jeszcze dwie nowenny w innych intencjach. Ta nowenna czyni cuda.

Barbara

 


Mogą zainteresować Cię też:

0 0 głosów
Oceń ten tekst
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments