Danuta
Praca i wiara w siebie O nowennie pompejańskiej opowiedziała mi koleżanka i stwierdziłam, że również podejmę próbę. Pomyślałam, że to jakiś cud, znak i że należy ją odmówić. Byłam w złym stanie psychicznym, miałam lęki o przyszłość, zwłaszcza o pracę, do tego bardzo nie wierzyłam w siebie – uważałam, że jestem stara i na rynku pracy nic nie zwojuję. Zaczęłam wprawdzie pracę od początku marca, ale potem wybuchła pandemia i pracy nie było. W dodatku na tym stanowisku źle się czułam, praca bardzo mnie stresowała i myślałam, że jestem tępa. W pandemii zaczęłam się gorąco modlić o dobrą pracę. Po tygodniu odmawiania nowenny zadzwoniła do mnie szefowa i zaproponowała powrót do pracy, ale już na inne stanowisko, które mnie ucieszyło. Odbyłam kilka szkoleń, po których podniosła mi się samoocena. W pracy idzie mi dobrze, a moje serce wypełniło się spokojem i wiarą w lepsze jutro. Już planuję kolejne nowenny w innych intencjach, bo czuję, że żyje mi się lżej z modlitwą.Małgorzata
Wyjście z długów Już od dawna zbierałam się do napisania świadectwa o cudach, jakich doświadczyła moja rodzina za wstawiennictwem Matki Bożej. Otóż z początkiem 2019 r. okazało się, że jeden z moich braci ma poważne problemy finansowe. Jego firma popadła w długi. Jak dla nas ogromne. Nie było szans, żeby od razu je spłacić. Wszystko wyszło tak nagle, niespodziewanie. Cały spokój znikł. Atmosfera w domu była okropna, pełna złości i nerwów. Jednak nie chcieliśmy go do końca obwiniać, mimo że to wszystko było przez jego głupotę. Wiedzieliśmy, że musimy razem przez to przejść. Najbardziej martwiliśmy się o mamę, bo bardzo się tym przejęła. Jedyny ratunek, jaki widziałam w tej ciężkiej sytuacji, to powierzyć się Matce Bożej. Wiedziałam, że tylko Ona może nam pomóc. Wiele problemów było w 2019 roku. Jednak dzięki Maryi udało nam się go przetrwać. Po półtora roku modlitw nowenną pompejańską (w większości w intencji wyjścia z długów) udało się nam. Większość została spłacona. Resztę kontrolujemy na bieżąco. Wreszcie możemy sobie pozwolić na odłożenie trochę grosza na swoje sprawy. Moi drodzy, nowenna pompejańska to nie jest łatwa modlitwa, ale skuteczna. Uwierzcie, że w bardzo trudnych chwilach jedynym rozwiązaniem jest powierzyć swoje problemy Jezusowi przez ręce Matki Bożej. Oni mogą wszystko. Nie myślcie, że to jest jak z życzeniem. Nie. Ta modlitwa uczy pokory, wiary i cierpliwości. Pokazuje, że my sami nic nie możemy. Uwierzcie, z Matką Bożą możemy wszystko. Sytuacja mojego brata była beznadziejna. Na dzisiaj można powiedzieć, że wyszedł na prostą. Na początku 2019 r. było to nie do pomyślenia… Jednak się udało. Walka i modlitwa trwały ponad półtora roku i w sumie trwają nadal. Było warto mimo wielu łez, zniechęcenia i słabości, kłótni oraz nerwów. Wreszcie jest spokój i radość. I to wszystko tylko dzięki nowennie pompejańskiej. Matka Boża tak wszystkim pokierowała, że udało się wyjść z tych długów. Kochani, to jeden z przykładów, kiedy Matka Boża mnie wysłuchała. Jeżeli Jej zaufamy, to Ona pomoże nam w każdym problemie. Tylko bądźcie wytrwali w modlitwie i ufajcie. Żadna modlitwa nie idzie na marne. Matka Boża chce dla nas jak najlepiej. Mimo trudności nie zniechęcajcie się. Będzie dobrze! Uwierzcie tylko. „Nie ma sytuacji bez wyjścia. Gdy Bóg drzwi zamyka – to otwiera okno”. Myślę, że nowenna pompejańska jest takim oknem życia dla każdego z nas. Módlcie się i bądźcie cierpliwi.Ewelina
Miłość jest w pakiecie z różańca Jestem człowiekiem wierzącym, bardzo głęboko identyfikującym się z Chrystusem, ale nie było mi „po drodze” z modlitwą różańcową. Dostawałam prezenty od znajomych wracających z pielgrzymek, z różnych zakątków świata, w postaci różańca właśnie. „Znowu różaniec” – myślałam, zupełnie nie rozumiejąc tych zaproszeń. W obliczu skomplikowanych zdarzeń w moim życiu, może kolejnych odsłon trudnych sytuacji, których zdołało się wiele uzbierać, doszło do momentu, kiedy modlitwa różańcowa była znaczną trudnością. Modląc się, odczuwałam wręcz fizyczne zmęczenie naznaczone wysiłkiem. Rozkochana w adoracji, w cichej modlitwie, żyjąca w pełni życiem sakramentalnym, miałam problem z różańcem. Co więcej, nawet go nie lubiłam. Jak Piotr zaczęłam tonąć w swoich życiowych trudnościach, nawarstwiających się i przysłaniających Boga. Wątpliwości, brak sił i niepokój, wręcz lęk. We wspomnianym czasie Pan Bóg nie zostawił mnie samej sobie. Na mojej drodze stanął ktoś, kto prowadził mnie za rękę przez zakamarki moich korytarzy, zbudowanych na fundamencie lęku i egoizmu. Wspomniana osoba, rozkochana w różańcu, powoli tą miłością mnie „zaraziła” (może to złe słowo w obliczu sytuacji epidemiologicznej na świecie). W efekcie zaczęłam być zauroczona różańcem. Dzień po dniu zaczął mi towarzyszyć w codzienności. Kolejne trudne sytuacje bolały coraz mniej. Lęk jakby się wypalał. Przyszedł czas na nowennę. Wielka światowa nowenna pompejańska brzmiała jak głośne zaproszenie. Ruszyłam, mimo że miałam rozpoczęte inne nowenny, które w powiązaniu z pompejańską oznaczały duże wyzwanie. Liczba odmawianych tajemnic wzrosła. Wszystko było jakby przeciw. Klękając do modlitwy, stawałam w obliczu trudności. Najbliższa mi osoba zaczęła chorować. Lekarz, interwencje, znaczący brak możliwości skupienia. Czasem budzik, żeby wytrwać, chwile słabości… Oczywiście wszystko skończyło się pomyślnie. Te wszystkie duchowe walki były z góry skazane na porażkę. Z Królową nie mogło być inaczej. Powoli codzienność zmieniała barwy. Strach topniał jak lód w słońcu. Codziennie powtarzałam sobie, że wytrwam. Dla Matki Bożej. W rekompensacie za stracone, nieodmówione różańce, których i tak nie zdołam nadrobić. Mimo że jeszcze było daleko do zakończenia nowenny, zaczęły przychodzić sploty Bożych okoliczności. Nie musiałam zupełnie nic robić, kiedy Matka Boża subtelnie rozwiązywała moje problemy. Codzienne drobne kwoty pieniędzy, znalezione na ulicy – w momencie moich niepewności i niestabilności w tej przestrzeni. Marzenia, które same zaczęły pukać spełnieniem do drzwi mojego życia. Czy chociażby wyjazd kilkaset kilometrów od domu w czasie ulewy, kiedy akurat „przypadkiem” na mojej drodze świeciło słońce. Kolizje drogowe, burze, wszystko było poza mną, choć obok, blisko. Modląc się w intencji nawrócenia kogoś mi bliskiego, omodlana osoba komunikuje: „Jakoś potrzebuję iść do kościoła”. Przypadek? Znacie te strefy cudów? Ja tak i jest to najpiękniejszy teren, w jakim człowiek może się znaleźć. Dotychczasowe intencje, zanoszone stale, zaczęły się spełniać. Mój strach pękał jak mydlana bańka, zostawiając krople zaufania. Dziś czuję się jak pod parasolem ochronnym. Odzyskałam coś, co straciłam pośród wielu trudności. Z ogromną wdzięcznością za nie, bo przecież one dały mi inną optykę na wszystko. Miłość. Ona jest w pakiecie z różańcem. Zaufanie, przebaczenie, nadzieja, wiara… Jak koraliki na sznurku życia, po których można się na tę miłość wspinać. Pośród cudów doświadczonych przeze mnie po czasie próby, odzyskałam wolność. Wolność od niepokoju, od poczucia bylejakości i słabości. To cud mojej nowenny. Jeden z wielu. Zachwyt, jaki budzi codzienność, miłość, którą zaczęłam tracić przez rysę wątpliwości, stała się kolejny raz moim źródłem. Niewyczerpanym. Nie mając śmiałości prosić o nic dla siebie, dostałam więcej, niż mogłam sobie wymarzyć. Życie samo zaczęło się stabilizować. Samo? Matka Boża wyprasza mi łaski. Czy musimy się starać, aby się opalić na słońcu? Nie! Poza słodkim wygrzewaniem się w jego promieniach. Czy musimy się starać o wszystko dookoła? Nie! Poza życiem w łasce i cudowną modlitwą różańcową. Odmawiając nowennę pompejańską, można zmartwychwstać dla Boga. Rany, blizny stają się jak trofea, kiedy wkracza w nie miłosierdzie. „O, gdyby cały świat wiedział, jak jesteś dobra, jaką masz litość nad cierpiącymi, wszystkie stworzenia uciekałyby się do Ciebie”. Teraz te słowa nie są słowami modlitwy, ale echem rytmu mojego pulsu. Dziękuję, Mamusiu! Za Twoją matczyną opiekę, za cuda, których dotykam jak ślepiec, będąc wciąż zbyt małej wiary obok tak wielkich łask.Iwona
Warto się modlić! Pierwszy raz zaczęłam odmawiać nowennę, gdy moja córka leżała w szpitalu po wypadku. Błagałam Matkę Boską, aby wstawiła się za nią u Najwyższego. W tym samym czasie mój mąż odmawiał różaniec, po który wcześniej bardzo rzadko sięgał. Nasza modlitwa została wysłuchana, córka jest zdrowa i pełna sił. Zaraz potem przyszła epidemia koronawirusa, mąż z powodu pracy jest w grupie dużego ryzyka, musiałam rozdzielić się z nim, aby nie narażać siebie i dzieci. Odmawiałam wtedy nowennę drugi raz – o zdrowie dla nas wszystkich i aby nasze życie szybko wróciło do normy. Dwa miesiące oddzielnego życia i tyle samo czasu odmawiania nowenny, i jesteśmy znowu razem, dzięki Bogu zdrowi i silniejsi niż kiedykolwiek wcześniej. Teraz odmawiam nowennę trzeci raz: w intencji egzaminu zawodowego męża, aby go zdał i mógł dalej się rozwijać. Wierzę głęboko w tę modlitwę; Matka Boska pomaga nam na każdym kroku, warto się modlić!Karolina
Nawet mąż modli się z różańcem! Składam moje pierwsze świadectwo z odmówionych nowenn pompejańskich. Przepraszam Cię, Matko Przenajświętsza, za to, że dopiero teraz odważyłam się napisać to świadectwo. Moje spotkanie z Maryją i nowenną pompejańską nastąpiło w bardzo trudnej dla mnie sytuacji. Było to sześć lat temu, kiedy się dowiedziałam, że mąż przez długi czas mnie zdradzał. Byłam bardzo załamana, ale Pan Bóg przygotowywał mnie na te trudne chwile. Gdy prawda wyszła na jaw, mąż wyjechał do pracy, a ja zostałam sama ze swoimi smutkiem, żalem, rozpaczą i załamaniem. Wówczas bardzo przylgnęłam do Boga. On mi dawał i daje nadal siłę do przeżycia każdego dnia. W tej swojej rozpaczy zaczęłam szukać modlitw o uratowanie małżeństwa i natknęłam się w internecie na świadectwo kobiety, która była w podobnej sytuacji. Odmówiłam dwie nowenny pompejańskie w intencji ratowania naszego małżeństwa. Nie było łatwo nam się pozbierać na nowo, ale z pomocą Maryi dajemy radę. Matka Boska czyni cuda ze mną. Z perspektywy czasu widzę, jak się zmieniam. Wyjednała mi łaskę cierpliwości, opanowania, stałam się mniej nerwowa. Polubiłam codzienne odmawianie różańca, nawet mąż modli się z różańcem. Odbyliśmy spowiedź generalną. Od tego czasu Maryja prowadzi mnie cały czas. Zaprosiła mnie na pielgrzymkę do Medjugorje, a tam przez spowiednika zachęciła do zawierzenia się Jezusowi przez Jej ręce. Rany na sercu są, ale z Bożą pomocą mam siłę, pokój w sercu, radość z codziennych cudów – tych małych i tych większych. Po jakimś czasie odmówiłam nowennę pompejańską, tym razem w intencji uzdrowienia naszych relacji w małżeństwie. Kolejną nowennę odmówiłam w intencji znalezienia pracy przez przyjaciółkę. Po miesiącu od skończenia modlitwy dostała pracę. Początkowo miała umowę na pół roku, a teraz ma już na czas nieokreślony. Z biegiem czasu bardzo polubiłam odmawianie nowenny pompejańskiej, a jeszcze bardziej mobilizują mnie świadectwa czytane w Waszym czasopiśmie. Modliłam się również za dusze cierpiące w czyśćcu oraz za kapłanów z mojej parafii. Niedawno dwie nowenny ofiarowałam w intencji syna: o jego nawrócenie i o znalezienie stałej pracy. Cieszę się bardzo, bo w tym trudnym czasie pandemii syn włączał się do modlitwy różańcowej i do odmawiania „Koronki do miłosierdzia Bożego”. Pracy jeszcze nie znalazł, ale ufam, że Maryja w odpowiednim czasie mu pomoże. Mnie też groziło zwolnienie z pracy, ale Maryja mi ją obiecała – mówiła: „Nie martw się”. Całkowicie zaufałam i pracuję. Obecnie dołączyłam do światowej nowenny pompejańskiej i ofiarowałam ją w intencji nawrócenia grzeszników, spośród których ja jestem największym. Maryja czyni nadal cuda w moim życiu. Moja mama po moim SMS-ie zachęcającym do odmówienia nowenny z wielkim oporem, ale postanowiła do niej dołączyć. Jest to jej pierwsza nowenna pompejańska, a wcześniej patrzyła na mnie z politowaniem. Dla mnie to cud. Dziękuję, Maryjo, za każdą otrzymaną łaskę, tę, o którą prosiłam i proszę, a jeszcze bardziej za te, którymi Ty mnie obdarowujesz, bo wiesz, co będzie dla mnie, abym wzrastała w wierze i prowadziła innych do Jezusa. Zachęcam z całego serca każdego do odmawiania tej pięknej modlitwy. Wydaje się nam, że nie damy rady, że czasowo nie potrafimy. Zapewniam jednak, że można tak zorganizować czas, że wygospodarujemy te chwile na modlitwę. Czasami jest trudno, bo jesteśmy rozproszeni, ale kochana Matka Boska czeka na nas i zachęca do modlitwy różańcowej.Agata
Kiedy biorę różaniec do ręki, wiem, że jest przy mnie… Nowennę pompejańską zaczęłam odmawiać cztery lata temu w bardzo trudnym okresie mojego życia. Nie pamiętam, ile nowenn odmówiłam do tej pory, ponieważ moje życie było tak chaotyczne i trudne. Zaczęło się od tego, że na studiach oglądałam pornografię oraz czytałam horoskopy, w które bardzo wierzyłam. W pewnym momencie moje życie zaczęło przypominać ciemną noc. Nienawidziłam wszystkich, zazdrościłam ludziom, myślałam o sobie jak o ścierwie (dokładnie takie myśli przychodziły mi do głowy). Teraz wiem, że były to myśli od złego ducha. Pamiętam jeden wieczór, kiedy uklękłam i prosiłam Boga, aby pozwolił mi kochać ludzi, błagałam Go, aby przemienił moje serce. Po jakimś czasie zadzwoniła moja siostra i powiedziała mi o nowennie pompejańskiej. Po krótkim wahaniu zaczęłam odmawiać modlitwę. Wkrótce po skończonej nowennie okazało się, że mam przewlekłą chorobę, cukrzycę. Wylądowałam w szpitalu na intensywnej terapii. Było we mnie dużo złości i gniewu, dlaczego mnie to spotyka. Na szczęście byli przy mnie mój chłopak i oczywiście Matka Boża. Po wyjściu ze szpitala zaczęłam odmawiać kolejną nowennę, tym razem o uzdrowienie z choroby. Nie została ona wysłuchana, ale nie miało to dla mnie znaczenia, bo Maryja zaczęła uzdrawiać moje serce, odzyskałam spokój i przestałam nienawidzić ludzi. Mój chłopak mi się oświadczył i po roku wzięliśmy ślub. Niestety cztery miesiące po ślubie mój mąż zaczął poważnie chorować. Nasze pierwsze wspólne święta Bożego Narodzenia spędziliśmy w szpitalu. Płakałam przy jego łóżku i pytałam Boga: „Dlaczego?”. Znów dużo złości i niezgody na to, co się działo. Maryja nie zostawiła mnie samej. Zaczęłam odmawiać nowennę pompejańską w intencji zdrowia męża. Oczekiwałam od razu spektakularnych efektów, ale Bóg miał inny plan. Mąż wyszedł ze szpitala i po pół roku odstawił leki. Niestety choroba wróciła i wróciły wszystkie koszmary z tym związane. Znów płacz i złość. Kolejna nowenna pompejańska o zdrowie dla męża i msze do Dworu Niebieskiego. Teraz mąż czuje się znacznie lepiej i odzyskuje zdrowie. Maryja przez cały ten trudny okres mojej, a później jego choroby wlewała w moje serce pokój. Ona nigdy nas samych nie zostawia. Mimo że jest bardzo trudno i po ludzku czasami brakuje sił, kiedy biorę różaniec do ręki, wiem, że jest przy mnie Matka, która ze mną płacze i za mnie się modli. Nigdy nie ustawajcie w modlitwie i oddajcie wszystko w ręce Matki.Kinga
Sakrament małżeństwa Swoją pierwszą nowennę zaczęłam odmawiać w czerwcu 2019 roku. Intencja była złożona, tkwiłam wtedy w bardzo złym związku, toksycznym, ciągle były awantury, zazdrość, agresja, czułam, że ta sytuacja jest bez wyjścia, nie wiedziałam, co robić, ponieważ to nie był mój pierwszy związek, poprzednie ciągle nie wychodziły, czułam się bez sił… Zawsze chciałam założyć rodzinę, żyć według przykazań, ale chciałam to zrobić po swojemu. A to kończyło się porażką, płaczem i wstrętem do samej siebie… Prosiłam Matkę Bożą, aby uzdrowiła mojego chłopaka z tych złych emocji i o światło, co dalej robić. Podczas odmawiania było o stokroć gorzej, awantury sięgały zenitu. Nowennę zakończyłam i czułam, że muszę odejść, to było bardzo trudne, ponieważ były groźby, jednak z Bożą pomocą i pomocą rodziny wszystko się udało. Nie było to łatwe; moje życie znowu zaczęło się od początku, wróciłam do rodziców do malutkiego mieszkania i znowu musiałam układać wszystko od nowa. Jednak po kilku miesiącach pojawił się w moim życiu mężczyzna z dzieciństwa. Po paru miesiącach spotkań wiedzieliśmy, że jesteśmy dla siebie… I oto w czerwcu 2020 r., w tym samym dniu, w którym rok wcześniej zaczęłam odmawiać nowennę, wyszłam za mąż! Ślub wzięłam z cudownym mężczyzną, który zapewnił mi wspaniały byt i bezpieczeństwo. Jest to ogromny cud, litość Pana jest ogromna, nie skreśla nikogo, mimo że wiele lat obrażałam Go swoimi związkami niesakramentalnymi. Jego droga jest najlepsza, nigdy nie warto iść po swojemu, bo to tylko bagno, On daje stokroć więcej, niż możemy się spodziewać. Zawsze warto mówić sobie nieustannie: „Panie, ja nic nie wiem, ja nic nie rozumiem, bądź wola Twoja, prowadź mnie”. Pomimo cudu i szczęścia moje życie nie jest wolne od cierpień i pewnie nigdy nie będzie, to jest normalna droga każdego człowieka, trudna, żmudna, ale jest ze mną Chrystus, dla którego żyję i umieram. Każdego dnia wstaję właśnie dla Niego, bo każdy człowiek ma misję, jest Jego narzędziem, którego On potrzebuje. Bez Ciebie, beze mnie puzzle nie będą poukładane, czasami mamy za zadanie powiedzieć jedno słowo do kogoś, być może, żeby go uratować czy zbawić, dlatego nigdy się nie poddawajmy, Bóg jest z nami i nas wspiera, chociaż czasami tego w ogóle nie czujemy. Dziękuję Matce Bożej za wstawiennictwo i wszelkie łaski. Chwała Panu!Monika
O uwolnienie męża z hazardu O nowennie pompejańskiej dowiedziałam się przez przypadek z internetu, kiedy szukałam jakiejkolwiek pomocy… Lecz dopiero po trzech miesiącach, kiedy było już naprawdę źle, zaczęłam ją odmawiać! Zaczęłam 1 kwietnia 2020 r. w intencji uwolnienia mojego męża z nałogu hazardu. Moje życie runęło, kiedy to w maju 2018 r. dowiedziałam się, że mąż ma ogromne długi i chcą nas wyrzucić z mieszkania. Był tak dobrym aktorem, że powinien dostać Oscara. Wszystko spadło na mnie jak grom z jasnego nieba. Mąż się oddalał, ale myślałam, że może uczucie się wypaliło… To jest to, co Zły chciał, żebym myślała. Zaczęłam walczyć – pomagać w spłacie długów. Mąż cały czas kłamał i nowe długi się mnożyły. Do tego doszły pijaństwo i brak większych uczuć do mnie i do córki. Tak przeleciało 2,5 roku. Myślałam, że razem ze spłatą długów problemy się skończą, ale nic bardziej mylnego. Kiedy mąż był „na zero”, stwierdził, że nie jestem mu do niczego potrzebna i że nie chce ze mną być. Szok, ból i płacz po tylu latach starania. Dodam, że byliśmy wtedy z sobą już 13 lat! Czułam się oszukana i byłam zła, ale widziałam, że jest w nim coś obcego. Zawsze był dobrym mężem, zanim wpadł w hazard. Byłam bezradna, do czasu kiedy znalazłam nowennę pompejańską. Gdy zaczęłam się modlić, czułam ulgę przez kilka dni, ale potem ból, który miałam w klatce piersiowej, się nasilił. Był ze mną dwa tygodnie, aż wreszcie usłyszałam głos mówiący: „Wybacz!”. I to zrobiłam! Ból odszedł jak ręką odjął. Mąż nie chciał ze mną rozmawiać, pił, spał w innym pokoju, ignorował mnie kompletnie. Ja trwałam w modlitwie. Dawałam na msze za niego, modliłam się do św. Rity i św. Judy Tadeusza. Moja mama odmawiała też za nas w tym czasie nowennę pompejańską. Część błagalna przeszła dobrze. Codziennie przylatywał do mnie rudzik i się na mnie patrzył! Czułam obecność Matki Boskiej! Część dziękczynna była trudniejsza. Z mężem cały czas się kłóciliśmy, nie było widać zmian, więc diabeł kusił i podpowiadał: „Za co ty tak naprawdę dziękujesz?”. To był ciężki okres… Aż do 7 maja, kiedy usłyszałam głos podczas modlitwy: „Idź do niego”. Skończyłam nowennę, to było rano, mąż leżał w innym pokoju. Poszłam i wyciągnęłam ręce, żeby się przytulić. Mąż też tego chciał. Zjedliśmy razem śniadanie i spędziliśmy dzień jak gdyby nigdy nic… Sama byłam w szoku. W tę noc nadal spaliśmy oddzielnie. 8 maja z rana mąż przyszedł do mnie do łóżka i za wszystko przeprosił! To był cud. Sama nie mogłam w to uwierzyć! Wtedy okazało się, że 8 maja to święto Najświętszej Maryi z Pompejów! Od razu wiedziałam, że doznałam cudów! Tego samego dnia mąż dostał nową pracę, która pomogła mu odstawić telefon na bok, i już od tego czasu nie zagrał ani razu! Doznałam cudu na długo przed końcem nowenny! Dziękuję Ci bardzo, Najświętsza Pani! Chwała Panu! Proście, a będzie Wam dane! I nigdy się nie poddawajcie!Dominika
Dotarłam do ściany grzesznego życia… Prowadziłam życie smutne, jałowe i w bólu. Na nim głównie się skupiałam. I obwiniałam Boga za moje niepowodzenia, za zerwane więzi małżeństwa, za nieudane życie. Przejrzałam dopiero w momencie, kiedy uświadomiłam sobie, że moje dorosłe dzieci są zagubione, oddając się cielesności, sprzedając swoją duszę narkotykom i alkoholowi. Zaczęło się od koronki do Miłosierdzia Bożego. Stopniowo wracałam na łono Kościoła. To był długi proces… Ciągle jeszcze tkwiłam w swoim bólu i na nim się skupiałam. Nie wiedziałam, jak mam pomóc swojej córce. Wiedziałam od dawna, że ma problem z nadużywaniem alkoholu. Podobnie zresztą jak mój syn. Oboje też nie stronili od marihuany i sądzę, że próbowali innych środków odurzających… Nic nie mogłam zrobić. Niczego nie da się zrobić bez Boga… I wtedy usłyszałam o nowennie pompejańskiej. Bałam się „pierwszego razu”. Nie wiedziałam, czy podołam. Ale dzięki pomocy z Nieba udało się. Nie oczekiwałam spektakularnych wyników, nie liczyłam na cud. Ale nie poddawałam się. Po pewnym czasie uświadomiłam sobie, że mało wierzę! Że nie wierzę w miłosierdzie Boże, nie wierzę w Jego miłość. Że modląc się, kupczę i chcę natychmiastowego efektu. Ja, która na tyle lat odeszłam od MIŁOŚCI. Podjęłam drugą nowennę, trzecią, kolejną… Naprzemiennie modliłam się za córkę i syna. Intencje były w swej istocie takie same. A w międzyczasie dokonywały się małe i duże cuda. Córka prawie dwa lata nie pije, chodzi na terapię. Syn wrócił z Azji, nie pije. Związał się z kobietą. Mam cudownego, czteromiesięcznego wnuka! Droga do całkowitego nawrócenia (moja i ich) jest długa. Syn żyje w konkubinacie i nie chrzci syna. Córka nadal jest „lewacka”. Teraz jednak całkowicie ufam Bogu i Maryi. Tylko dobry Bóg wie najlepiej co dla nas dobre. Jednocześnie chcę zaświadczyć, że dzięki nowennom pompejańskim, we mnie samej dokonała się ogromna zmiana. Na początku odrodziła się uśpiona i zakopana przeze mnie pobożność, potem pojawiła się duchowość, która zapewne jest nieudolna, ale teraz na pierwszym miejscu jest BÓG. Jestem spokojna i zdecydowanie bardziej pogodna. Nie lękam się, bo Bóg jest ze mną, a Maryja, nasza dobra Matka, czuwa nade mną i moją zranioną, poharataną przez grzechy rodziną. To Matka Boża Pompejańska wyprostowała moje drogi. W ubiegłym roku pojechałam do Jej stóp w Pompejach złożyć podziękowania. Cóż Ci mogę dać Królowo Różańca Świętego…Jola
Chwycić i nie puszczać Najpierw chciałabym przeprosić Matkę Bożą za to, że tyle zwlekałam ze złożeniem świadectwa. Odmówiłam kilkanaście nowenn pompejańskich. Problemem, z którym zmagam się od lat, jest nawracająca co roku depresja. W tej intencji odmówiłam już trzy nowenny pompejańskie. Po zakończeniu pierwszej o trwałe uzdrowienie z depresji epizod depresji się skończył, jednak po roku wrócił. Odmówiłam kolejną nowennę pompejańską w tej intencji i również po jej zakończeniu depresja przeszła. Wróciła jednak. W międzyczasie odmówiłam nowennę w intencji wyleczenia przyczyn depresji. Ostatniego dnia nowenny trafiłam na filmik: „Masz chore jelita – będziesz miał depresję”. Rzeczywiście od lat zmagam się z chorymi jelitami. Zachęcona świadectwami na tej stronie w zeszłym roku odmówiłam kolejną, trzecią nowennę pompejańską o trwałe uzdrowienie z depresji. Po zakończeniu pojechałam na rekolekcje ignacjańskie i jednocześnie zaczęłam łykać pewien probiotyk, który bardzo mi pomógł. To było leczenie ciała i duszy. Wróciłam jak na skrzydłach. Wcześniej bywały dni, że nie mogłam wstać z łóżka. Potrafiłam leżeć do 15 w sobotę i martwić się, czy dam radę zrobić zakupy przed 18. Co ciekawe, o probiotyku tym koleżanka powiedziała mi rok wcześniej (po odmówieniu drugiej nowenny) – brałam go i też dobrze się czułam, ale nie zdawałam sobie sprawy, że to jego wpływ. Regularnie uświadamiam sobie, że nie ma takiej rzeczy, której nie można wyprosić poprzez modlitwę różańcową. Działając na własną rękę, odwiedziłam wielu lekarzy – jeździłam po Polsce do niektórych nawet znanych lekarzy, w efekcie wydałam masę pieniędzy bez rezultatów. Kiedy Matka Boża bierze sprawy w swoje ręce, tak kieruje, że problemy, które dręczą nas latami, nagle zaczynają się powoli rozwiązywać. Trzeba chwycić za różaniec i nie puszczać.Monika
Wszystko się udało! Niedawno składałam swoje drugie świadectwo, będąc w trakcie odmawiania trzeciej nowenny pompejańskiej w intencji ustalenia terminu operacji i całkowitego uzdrowienia mojego młodszego brata. Brat od półtora roku zmagał się z glejakiem. Nowennę odmówiłam, a dwa miesiące po jej zakończeniu brat przeszedł szczęśliwie operację usunięcia glejaka. Była to już jego druga operacja, jednak tym razem na wypisie zobaczył, że nowotwór został całkowicie usunięty. Dziękuję Ci, najlepsza Matko, że wszystko udało się szczęśliwie; brat ma dopiero 22 lata i całe życie mam nadzieję przed nim. Trzeba wierzyć, moc nowenny jest niesamowita. Bóg zapłać. Wdzięczna Zanim skończyłam nowennę, bóle kręgosłupa ustąpiły! Pierwszą nowennę pompejańską odmawiałam 2,5 roku temu. Syn miał problemy ze zdrowiem. Któregoś dnia obudził się z bólem w plecach, nie mógł w ogóle się pochylić, nie mógł siedzieć, zakres ruchów był prawie zerowy. Chodziliśmy od lekarza do lekarza, jeden szpital, drugi szpital. Wtedy usłyszałam od znajomej o nowennie i postanowiłam ją odmówić w intencji uzdrowienia syna. Już w trakcie pierwszej części błagalnej trafiliśmy na świetną reumatolog, zrobiła synowi badania i w końcu pojawiła się diagnoza: dyskopatia u 8-letniego dziecka. Szok. Lekarze, oglądając rezonans, niedowierzali. Zaufałam Matce Bożej, znaleźliśmy świetnego fizjoterapeutę. Wszystko powoli zaczęło ustępować. Znalazłam księdza, który udzielił synowi sakramentu chorych i namaścił go olejami. Zanim skończyłam odmawiać całą nowennę, bóle kręgosłupa ustąpiły, zwiększył się zakres ruchów. Syn wrócił do szkoły po dwóch miesiącach nieobecności. Z każdym dniem było coraz lepiej. Dziękuję Matce Bożej za wysłuchanie mojej modlitwy i uzdrowienie mojego syna.Kasia
Modlitwa wlała w moje serce spokój Trzy lata temu moja 9-letnia córka zachorowała na białaczkę, był to dla nas ogromny cios. Wiele ludzi wówczas modliło się za nią, odprawiane były msze w jej intencji. Mimo że leczenie przebiegało dla niej ciężko, córka powoli wracała do zdrowia, a my uwierzyliśmy, że wszystko dobrze się skończy. Po dwóch latach leczenie się zakończyło, końcowe wyniki badań wykazały brak komórek nowotworowych, to była dla nas cudowna wiadomość! Niestety szczęście nie trwało długo, bo po trzech miesiącach choroba nagle wróciła, to był dla nas jeszcze większy cios niż za pierwszym razem. Moje żal, bunt, rozpacz i zwątpienie nie miały granic… Wtedy przypomniałam sobie, jak moja starsza córka opowiadała o świadectwach ludzi modlących się nowenną pompejańską (już wcześniej słyszałam o tej modlitwie, ale nie zwróciłam na nią większej uwagi). Mimo zwątpienia w Boga, jakie mnie wtedy dopadło, chwyciłam za różaniec i jeszcze tego samego dnia (dnia diagnozy) zaczęłam odmawiać swoją pierwszą nowennę. Niedługo od tego dnia minie rok, w międzyczasie moja córka przeszła pięć cykli chemioterapii, kolejny raz miała remisję choroby, przeszła przeszczep szpiku… Od czterech miesięcy jesteśmy już w domu szczęśliwie z resztą rodziny. W międzyczasie odmówiłam pięć nowenn, modlitwa ta wlała w moje serce spokój, ufność, pozwoliła przetrwać ciężkie chwile na oddziale. Na nowo dała wiarę i nadzieję. Nie było to spektakularne uzdrowienie, moja córka drugi raz musiała przejść całe leczenie, przeszła przeszczep szpiku, który również nie był dla niej łatwym przeżyciem. Przetrwała to wszystko! Dzięki Matce Bożej jest tu teraz obok mnie i ma się całkiem dobrze!Ilona
Proces nawrócenia Chciałbym złożyć swoje świadectwo; odmawiam drugą nowennę w czasie tej pandemii. Mając więcej czasu i mniej pracy, chciałem spróbować, choć nie było łatwo (miałem dużo wstrząsów w życiu). Mój proces nawrócenia rozpoczął się ponad dwa lata temu. Ma to związek z rozwodem i utratą rodziny. Zacząłem od wstąpienia do wspólnoty Sychar (dla trudnych małżeństw), następnie były msze o uwolnienie i uzdrowienie, rekolekcje, różne książki i wysłuchane kazania. I pomimo że nie udało się uratować małżeństwa, obrałem kierunek wierności sakramentowi małżeństwa w samotności, ale już ku Bogu. Od lat próbowałem zwalczyć swoje grzechy nieczystości i to się udało. W czasie pierwszej nowenny prosiłem o miłość w rodzinie i małżeństwie (którego nie było). Otrzymałem wiele łask, odważyłem się prosić o przebaczenie żonę i córkę. Relacje się trochę polepszyły. Natrafiłem też na dwie książki, m.in. „Dzikie serce”, które uzmysłowiły mi, że problemy w małżeństwie i z postrzeganiem swojej osoby (niska samoocena i nieczystości) leżą głęboko w moim dzieciństwie. Maryja zmienia mnie duchowo i wspiera. Moją drugą nowennę odmawiam w intencjach swego powołania i drogi w życiu. Modlitwa wprowadza więcej spokoju i wiem, że nasza Matka prowadzi mnie do swego Syna. Wiem, że muszę być czujny i cierpliwy, bo Zły nie śpi. Namawiam do odmawiania nowenny – to siła i zmienia życie. Żałuję, że od początku nie zawierzyłem Bogu mojego małżeństwa. Może to pierwsze świadectwo jest trochę chaotyczne, ale obiecałem je Maryi.Darek