Uzdrowienie
Do tej pory odmówiłam cztery nowenny. Postanowiłam napisać świadectwo, ponieważ dotąd tego nie zrobiłam, a trzy intencje zostały wysłuchane.
Po raz pierwszy modliłam się o wyjście mojego taty z choroby nowotworowej i szczęśliwą operację. Intencja została wysłuchana – tata przeszedł operację i został uzdrowiony, dodatkowo został uleczony z nałogu nikotynowego oraz przestał pić (jest alkoholikiem).
Kolejną intencją było wyjście z depresji poporodowej mojej siostry – również ta intencja była wysłuchana, siostra wyszła z głębokiego dołu psychicznego. W tym czasie mój tata wrócił do nałogu alkoholowego – zamówiłam nowennę o wyjście z nałogu, niestety, póki co nie została wysłuchana. Jego stan się bardzo pogorszył i w pewnym momencie był wrakiem człowieka, nie chciał żyć. Odmówiłam nowennę w intencji ratowania jego życia i wyjścia z marazmu. Intencja została wysłuchana – wróciły chęci do życia i radość.
Bardzo dziękuję Matce Boskiej za wysłuchane modlitwy. Zaczęłam odmawiać nowennę w intencji poczęcia i urodzenia zdrowego dziecka dla mnie i męża. Staramy się o dziecko, w międzyczasie poroniłam jedną ciążę.
Cieszę się, że mogłam złożyć to świadectwo. Przepraszam, że tak późno.
Dagmara
Moja droga do Boga
Dzięki nowennie pompejańskiej i śmierci bliskiej mi osoby odnalazłam z powrotem drogę do Boga, która gdzieś się pogubiła. Mogę świadomie powiedzieć, że dzięki cierpieniu, którego doznałam wraz z utratą osoby bliskiej mojemu sercu, oraz nowennie pompejańskiej dostrzegłam, iż życie bez Boga i wiary jest pustką. I choć padam ze zmęczenia, czuję pokusę lenistwa, coś mi szepta w głowie: „Nie módl się”, nie potrafię opuścić modlitwy. Mało tego, czuję radość, kiedy odmówię nowennę, a nawet dodatkowo jeszcze mam chęć odmawiać dziesiątkę różańca za duszę zmarłą i w innych intencjach.
Odczuwam radość w sercu i potrzebę, by się modlić, co kiedyś sprawiało mi trudność. Wiara w Boga naprawdę wiele daje, a dzięki modlitwie człowiek dostrzega rzeczy, których wcześniej nie zauważał. Pewne rzeczy stają się, jak się okazuje, zbyteczne, mniej ważne niż kiedyś, ponieważ inne stają się ważniejsze, bardziej wartościowe, godne uwagi i rozmyślań. Dzięki wierze po prostu stajemy się inni, lepsi, bogatsi w miłość do ludzi, postępujemy rozsądniej, myśląc o następstwach danego czynu, jesteśmy bardziej opanowani, wyciszeni. Mówię to, widząc zmiany w sobie samej, które zaszły, gdy odnalazłam z powrotem Boga w sobie.
Wiem też, że pomogła mi w tym właśnie modlitwa nowenną, którą poleciła mi koleżanka, oraz śmierć osoby, która stała się bliska memu sercu i z którą wspólnie odnaleźliśmy drogę do Boga dzięki chorobie (rak), wzajemnemu wsparciu w tych ciężkich chwilach, powierzeniu sobie swoich tajemnic z życia, o których nie potrafiliśmy z nikim innym porozmawiać, wspólnych łzach, radościach, ostatnich wspólnych chwilach, wspólnej prośbie do Boga o wybaczenie i zaufaniu mu szczerze oraz pokorze, która okazała się dla nas obojga czymś wyjątkowym.
Odnalazłam sens życia i pokorę, a mój przyjaciel, który odszedł, poczuł ulgę przed śmiercią, okazując skruchę i oddanie się Bogu w pokorze. Dlatego kochajmy Boga, Matkę Bożą i Jezusa Chrystusa, bo życie bez wiary jest bezsensowną pustką.
Łezka
Uzdrowienie relacji
Mam na imię Maria i jestem osobą uzależnioną, choruję również psychiatrycznie. Moje powroty do czynnych nałogów spowodowały utratę zaufania najbliższych, a w konsekwencji całkowite zerwanie relacji ze mną przez moją matkę. Był to potężny cios.
Próbowałam na różne sposoby dotrzeć do matczynego serca. Niestety, bez powodzenia. Dzwoniłam, pisałam, próbowałam osobistego kontaktu. Mama definitywnie powiedziała mi, że „mam zapomnieć, że mam matkę”. Po tych słowach zalałam się łzami, przytuliłam do serca obraz Matki Bożej Częstochowskiej i powiedziałam, że odtąd Ona będzie moją mamą. Zaczęłam modlić się na różańcu nowenną pompejańską w intencji mojej mamy.
To był bardzo trudny czas. Ataki na moją psychikę tak się wzmogły, że chciałam przerwać tę modlitwę. Kiedy powiedziałam spowiednikowi, że już nie daję rady, odpowiedział, że to zły walczy i nie mam przestawać. Udało mi się dotrwać do końca nowenny. Mama pozostawała niewzruszona. Zaczęłam wątpić, czy ta modlitwa miała jakikolwiek sens.
Jak wielką moc ma nowenna pompejańska, przekonałam się po przeszło trzech latach od rozpoczęcia modlitwy. Mama ciężko zachorowała i zapragnęła mnie zobaczyć. Kiedy po ośmiu latach braku kontaktu przytuliłyśmy się do siebie – czas jakby się zatrzymał. Mama poprosiła mnie, abym z nią zamieszkała i opiekowała się nią, w przeciwnym razie musiałaby udać się do hospicjum. Spełniłam prośbę mamy i wprowadziłam się do niej. Spędziłyśmy razem 56 dni.
Był to czas wzajemnego obdarowywania się. Bardzo zbliżyłyśmy się do siebie. Nigdy nie było mi z mamą tak dobrze, jak w te ostatnie dni jej życia. Mama przeszła do wieczności 23 kwietnia ubiegłego roku, otoczona modlitwą i miłością trzeźwej od ośmiu lat jedynej córki. Moja wdzięczność przepełnia serce. Zawierzyłam swoje życie Maryi, ukochanej Matce, i wiem, że opiekuje się mną tu na ziemi, a moją mamą w wieczności. Ave Maria.
Maria
Cudowne uzdrowienie
Tak jak obiecałam Maryi, chciałabym podzielić się świadectwem cudownego uzdrowienia, które dokonało się po zmówieniu przeze mnie nowenny pompejańskiej w intencji mojego kochanego taty. Kiedy otrzymaliśmy wiadomość o niewyleczalnej chorobie taty, na początku wpadłam w rozpacz. Jako osoba bardzo wrażliwa nie umiałam sobie z tym poradzić, jednak przez przypadek (choć teraz wiem, że nie ma przypadków) postanowiłam zmówić nowennę o jego uzdrowienie.
Przez prawie całą nowennę stan mojego taty się tylko pogarszał, ale ja wciąż ślepo wierzyłam, że skoro Maryja obiecała, to mój tata wyzdrowieje. Miałam chyba czas próby, pamiętam, że wracaliśmy od lekarza, tata płakał z bezsilności, ja już też, popatrzyłam w niebo i powiedziałam: „Tato, będziesz zdrowy, obiecuję”. Tak bardzo wierzyłam w to, że Maryja go uzdrowi, że otrzymałam ten mój wielki cud jakoś 2 tygodnie po tej sytuacji.
Jedyne, co pragnę wam przekazać, to żebyście nie poddawali się, jest naprawdę bardzo ciężko, walki duchowe są ogromne. Aktualnie odmawiam nowennę o wyleczenie mnie z nerwicy lękowej i też przechodzę gorsze chwile, mam wrażenie, jakby ataki były silniejsze. Ale próbuję walczyć, bo wciąż jak dziecko wierzę, że Maryja tam jest i widzi, jak bardzo ufam jej obietnicom.
Nie poddawajcie się! Szczęść Boże wszystkim modlącym i walczącym!
Joanna
Moje nawrócenie
Nowenna pompejańska pojawiła się w moim życiu zupełnie przypadkowo, w jednym z najcięższych okresów mojego życia. Nie żałuję, że dałam się jej „skusić”. Przez ostatnie 10 lat żyłam z daleka od Boga, od Kościoła. Ucieczki od problemów szukałam w nieodpowiednich miejscach, relacjach, używkach, w ezoteryce i okultyzmie. Swoim zachowaniem i decyzjami życiowymi raniłam najbliższe mi osoby. Każdego dnia staczałam się coraz bardziej. Wszystko pogłębiała wieloletnia depresja i obojętność.
Nie wiem jak i dlaczego, ale pewnego dnia w Internecie zobaczyłam reklamę portalu propagującego nowennę pompejańską – pompejanska.rosemaria.pl. Zaintrygowała mnie historia nowenny i obietnic z nią związanych. Jednak ciągle biłam się z myślami, czy to może mieć jakikolwiek sens i czy w moim przypadku powrót do wiary i Boga jest w ogóle możliwy – byłam przez wiele lat uzależniona od wróżb i wróżek, rytuałów. Po wielu tygodniach doszłam do wniosku, że moje życie inaczej wyglądało, gdy żyłam z Bogiem a wróżki dają tylko złudną nadzieję. Tonęłam w bagnie, które wciągało mnie coraz bardziej. Coś we mnie drgnęło, pękło. Postanowiłam zaryzykować i zaczęłam się modlić nowenną pompejańską w intencji uzdrowienia moich emocji i psychiki. Po raz pierwszy od wielu lat sięgnęłam po różaniec i modliłam się do Boga poprzez wstawiennictwo Maryi.
Wizja najbliższych 54 dni spędzonych codziennie na odmawianiu różańca była dla mnie wielkim wyzwaniem. I przyznam szczerze, że łatwo nie było. Często miałam napady lenistwa połączone z odczuciem bezsensu klepania „zdrowasiek” i myśli, które mnie odciągały od skupienia się na modlitwie. Jednej nocy doświadczyłam także dręczenia przez złego. Od strony technicznej mogę polecić metodę „dzielenia” pompejanki na cały dzień, żeby nie znużyć się modlitwą i nie dawać rozproszyć – u mnie taki sposób sprawdził się najlepiej.
Podczas odmawiania nowenny otrzymałam wiele łask, które potwierdzają, że moja intencja została wysłuchana. Odcięłam się od ezoteryki, horoskopów, okultyzmu, toksycznych ludzi, nie odczuwam już potrzeby oglądania pornografii, moje myślenie na temat mężczyzn i związków się poprawiło. Relacje z najbliższymi zostały uzdrowione. Nie jestem agresywna w stosunku do ludzi. Nie reaguję alergicznie na tematy związane z wiarą. Jestem innym człowiekiem.
W trakcie odmawiania nowenny odczułam również potrzebę przystąpienia do spowiedzi – Matka Boża tak pokierowała sprawą, że trafiłam na swojej drodze na fantastycznego księdza i mogłam skorzystać ze Spaceru Miłosierdzia…
Swoją historią chcę przekazać, że nigdy nie jest za późno na zmiany i jeśli poprosimy Matkę Bożą o pomoc, to Ona wszystko tak poukłada, że finał sprawy nas zaskoczy. Planuję już następne nowenny i intencje, które pragnę Jej powierzyć. Matko Boża, obiecałam Ci, że złożę świadectwo o tym, jak mi pomogłaś. Dotrzymałaś danego słowa, a więc i ja dotrzymuję swojego. Bardzo Ci dziękuję za wszystko, za pomoc i ochronę. Przepraszam za chwile zwątpienia i niewdzięczność.
Jeśli czyjaś historia jest podobna do mojej i ten ktoś ma jakiekolwiek obawy przed przystąpieniem do pompejanki, to niech nie traci czasu, tylko modli się i prosi z wiarą.
K.
Trzeźwość męża
Od kiedy pamiętam, mój mąż nadużywał alkoholu. Początkowo było to w miarę kontrolowane, choć z czasem dla mnie samej stawało się dużym problemem. Kiedy urodziły się dzieci, mąż na dobre został pochłonięty przez picie, ja i dzieci przestaliśmy być dla niego ważni. Zdecydowanie bardziej wolał spędzać czas z kolegami i koleżankami niż z nami. Owszem, wiele razy próbował hamować swój nałóg, ale finalnie zawsze do niego wracał.
Pewnego dnia, przysięgając na Boga postanowił, że nie będzie pił. Niewiele czekając, powrócił do nałogu, który mam wrażenie wrócił ze zdwojoną siłą. Sam ze sobą nie mógł sobie już poradzić – że nawet przysięgając przed Bogiem, nie dał rady… Dzieci i ja staliśmy się dla niego obcy… Jego picie rozwalało naszą rodzinę. W naszym związku gościły już tylko kłamstwa, wyzwiska, zdrada, gniew, złość… Nadszedł dzień, kiedy byłam już bardzo zrezygnowana i finalnie padła decyzja o rozstaniu, po tym wszystkim, czego doświadczyłam w ostatnim czasie. Mimo wszystko głęboko wierzyłam, że Bóg mnie wspiera, i że tak musi być – „On zawsze wie, co robi”. Nic się nie dzieje bez powodu.
Jednak po kilku dniach mój mąż postanowił, że zgłosi się na leczenie i zrobi wszystko, aby to naprawić i dać mu szansę. Choć biłam się z myślami i ciężko było mi się pogodzić ze zdradami i całym jego postępowaniem wobec naszej rodziny, postanowiłam dać nam szansę. Wierzyłam głęboko, że z pomocą Boga wszystko będzie dobrze.
Kiedy nadszedł dzień pójścia na odwyk mojego męża, pierwszego dnia zaczęłam odmawiać nowennę pompejańską. W ostatnim dniu modlitwy wypadał jego powrót do domu. Interpretacja nasunęła mi się sama – mój koniec modlitwy zwiastuje nowy początek. Od tamtej pory minęło prawie 6 miesięcy, póki co mój mąż trzyma się w trzeźwości.
Pierwszy raz od czasu leczenia spędzam czas z moim prawdziwym trzeźwym mężem, dla którego ja i dzieci to cały świat. Wierzę z całego serca w to, że ta modlitwa potrafiła ocalić naszą rodzinę i mimo że nie zawsze jest prosto, że łatwo zwątpić, to warto wierzyć.
Karolina
Uzdrowienie z lęków i depresji
Chciałabym podzielić się moją historią o tym, jak Bóg przez wstawiennictwo Maryi uratował mi życie. Wszystko zaczęło się w te wakacje, skończyłam szkołę podstawową i we wrześniu miałam pójść do liceum, więc oczywiste, że w tamtym momencie towarzyszył mi stres, do tego nie miałam wtedy wielu przyjaciół, więc większość czasu spędzałam samotnie. Z czasem zaczęła przytłaczać mnie melancholia i natrętne myśli, które w późniejszym etapie przerodziły się w stany depresyjne. Nie widziałam w niczym sensu, do tego kłótnie rodzinne i niepokój związany z pójściem do nowej szkoły dawały mi się we znaki.
Z czasem doszły również ataki paniki i ciągły, nieokreślony lęk, szczególnie po przebudzeniu. Nie dawałam sobie rady, byłam ciągle rozkojarzona i zdenerwowana, chodziłam przybita i nie widziałam żadnego wyjścia w tej sytuacji. Dni zlewały się w ponurą całość, nic nie sprawiało mi już przyjemności. Któregoś dnia już dłużej nie wytrzymałam, wybuchłam niepohamowanym płaczem i w mojej głowie zaczęły pojawiać się myśli, że może już czas to wszystko zakończyć, jeśli toczę walkę z własną głową i swoimi myślami i nie potrafię zwyciężyć. Przez cały czas tego załamania gdzieś z tyłu głowy pojawiała się myśl o Bogu, jednak byłam wtedy tak zagubiona i wyniszczona, że jedyne, co czułam, to niesprawiedliwość i żal wobec Niego.
Ze łzami w oczach stanęłam przed krzyżem wiszącym nad drzwiami i powiedziałam w myślach „Jezu, przepraszam, że Cię zawiodłam, to koniec”. Jednak coś mnie powstrzymało. Nie wiem, co może był to strach, jednak z dzisiejszej perspektywy przypuszczam, że Ktoś tam na górze wiedział, że to jeszcze nie mój czas i postanowił przytrzymać mnie tu, jeszcze choćby na chwilę. Przez całe dwa dni leżałam w łóżku i płakałam, płakałam z bólu, smutku, płakałam z beznadziei – trzeciego dnia już nie płakałam, nie miałam siły.
Gdy wstałam z łóżka, spojrzałam na obraz Jezusa Miłosiernego, który stoi w moim pokoju, coś zatrzymało mnie przed Nim i nie pozwalało odejść. Pomyślałam wtedy „Hej, przecież to nie tak się skończyło, śmierć nie zwyciężyła, przeciwnie – życie pokonało mrok, dobro zwyciężyło nad złem”. Popatrzyłam następnie na napis w dolnej części obrazu – „Jezu, ufam Tobie” i łzy ponownie spłynęły po moim policzku, jednak to nie były już łzy bezsensu, a łzy nadziei, tak kruchej i nikłej, ale jednak – nadziei.
Kilka dni później, gdy przeglądałam telefon, wyświetliła mi się informacja o nowennie pompejańskiej i o niesamowitych łaskach, jakie otrzymują osoby modlące się nią. Stwierdziłam, że nie mam nic do stracenia, byłam sceptycznie nastawiona i nie wierzyłam, że uda mi się wytrwać tyle dni w modlitwie, lecz podjęłam się tego wyzwania. Momentami bywało trudno, myślałam, że nie dam rady, jednak modliłam się do Ducha Świętego o wytrwałość, z czasem moje lęki słabły, a ja coraz to bardziej ufałam Jezusowi i Maryi i rozważałam tajemnice różańca całym sercem.
Pod koniec września skończyłam swoją pierwszą w życiu nowennę pompejańską, Jezus i Maryja wylali na mnie morze łask, pokazali mi ogromną moc modlitwy i to, że jedynie bezgraniczne oddanie się i ufność Bogu mogą nas uratować i całkowicie odmienić nasze życie. Bóg żyje we mnie i nieważne, co się wydarzy, chcę zawsze już być blisko Niego. Amen
Aleksandra
Doświadczenie Boga
Nowennę pompejańską odmawiałam w intencji miłości rok temu! Od tego czasu wiele się zmieniło. Bóg dotknął mnie za pomocą ludzi.
Moje życie nabrało nowego wymiaru. Przestałam skupiać się na sobie, a zaczęłam na ludziach. Widzę ogromne światło i czuję miłość. Bóg wylewa na nas oceany obfitości. Z osoby nieczułej zmieniłam się we wrażliwą i doświadczam miłości Boga. Mimo że mam 34 lata, czuję się jak mała dziewczynka. Zaczęłam widzieć dobro, czuć piękne rzeczy pełne czystości. Widzę piękne wodospady pełne obfitości. Czuję rzeczy, których nie czułam wcześniej. Mam wrażenie, że Bóg jest obecny w moim życiu. Doświadczam dojrzałej miłości.
Modliłam się o miłość i czuję ją. Bóg naprawił moje życie i pokazał mi niesłychaną biel. Zdałam sobie sprawę, że miłość pochodzi od Boga, a nie od ludzi. Gdy szukamy pocieszenia w ludziach, nie mamy miłości, lecz gdy patrzymy w Boga, On daje nam piękno, biel, a ludzie dobrze czują się w naszej obecności. Zaczęłam czuć innych ludzi i już się nie boję. Zobaczyłam świat bieli i czerni oraz jak miłosierne jest serce Jezusa. Mam w głowie piękne obrazy i więcej wiary. Zdałam sobie sprawę, że Bóg uzdrawia ludzi.
Ludzie zapominają o Bogu, dlatego są nieszczęśliwi. Doświadczam rzeczy, których nie doświadczałam kiedyś, bo Bóg stoi na pierwszym miejscu. Żaden człowiek nigdy nie zastąpi mi Boga. Widzę świat niewidzialny.
Iza
Niesamowita moc różańca
Zgodnie z obietnicą daną Maryi chciałabym opowiedzieć o miłosierdziu, którym mnie nasza Maryja obdarzyła. Moje życie biegło daleko od Pana Boga. Określałam się jako osoba wierząca niepraktykująca – prezentowałam sobą taki letni katolicyzm. Z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że jest to głupotą, ponieważ wiem już, że na gruncie wiary nie ma porozumienia i nie ma ziemi niczyjej.
Jeśli nie starasz się należeć do Boga, kto inny się tobą zajmie. Moja historia zaczyna się około 3 lat temu, kiedy to uwikłana w historie związane z tarotem i horoskopami, problemami w rodzinie, pracy i zdrowiu byłam na skraju załamania nerwowego. Nie sądziłam wówczas, że takie niewinne oglądanie filmików z tarotem wjedzie tak mocno okultyzmem w życie moje i mojej rodziny. Zaczęłam oglądać z ciekawości, bardziej ironicznie, a nim się spostrzegłam, stało się to rutyną na rok czasu.
Stałam się osobą nerwową, konfliktową, raniącą siebie i rodzinę każdym słowem i czynem. To było jak obsesja, z której nie mogłam wyjść… Nie byłam w stanie myśleć samodzielnie i podejmować decyzji, kierowałam się tylko tym, co usłyszałam z kart. Dodatkowo w wakacje w tym samym czasie doktor na podstawie wyników badań podejrzewał u mnie raka szyjki macicy. Dalsza diagnostyka i szereg badań potwierdzały tylko wyniki poprzednich. Mój świat runął. Dziś wiem, że ta sytuacja to łaska dana od Pana Boga.
Około 6 miesięcy od postawienia diagnozy, będąc na skraju załamania nerwowego, uwiązana w okultyzm, poszłam do Kościoła i prosiłam przez łzy o pomoc. Obiecałam, że będę się starała naprawić krzywdy. Spotkała mnie cudowna łaska od Pana Boga. Dostałam więcej, niż mogłam prosić. Moje życie w rodzinie zaczęło się zmieniać na lepsze. Zaczęłam dostrzegać, jakiego mam kochanego i cudownego męża oraz jakie mam wspaniałe dzieci, czego zupełnie wcześniej nie widziałam. Wtedy rozpoczęła się wielka walka duchowa.
Dopiero po kilku miesiącach poszłam do spowiedzi generalnej, byłam też u księdza egzorcysty ze względu na okultyzm. Kupiłam pierwszy raz w życiu różaniec i medalik Matki Bożej, który ksiądz egzorcysta mi poświęcił. Gdy już miałam różaniec w domu, zupełnie przypadkowo dowiedziałam się o nowennie pompejańskiej. Myślę, że Matka Boża wzięła mnie również pod swą opiekę. Kiedy zaczęłam odmawiać pierwszy raz nowennę, w domu działy się dziwne rzeczy. Różaniec miałam poplątany w supły. Nie mogłam się skupić, miałam bluźniercze myśli, a mąż twierdził, że widzi, jak coś „spaceruje” po korytarzu. Odmówiłam nowennę w sprawie mojego zdrowia. Matka okryła mnie płaszczem swojej opieki. Czułam spokój, którego tak bardzo mi wtedy brakowało.
Wiem, że mąż po kryjomu też za mnie odmawiał nowennę i zamówił również mszę świętą w mojej intencji. Dwa lata diagnostyki, badań i oczekiwania. Ale za każdym razem przed badaniami i w ich trakcie czułam spokój i ciepło. Dosłownie jakby Maryja stała obok mnie. W tym roku w wakacje ostatnie wyniki były zadziwiające. Zostałam wyleczona. Zostało jedynie znamię. Pani doktor była bardzo mocno zdziwiona i przeglądała wyniki ze trzy razy, zanim stwierdziła ze zdziwieniem: „Tu nic nie ma…”. Wracając ze szpitala do domu zalewałam się łzami z drżącym sercem i dłońmi. To cud…. Tak cud modlitwy, różańca świętego. To cud nowenny nie do odparcia! Nie umiem już żyć bez Różańca Świętego.
Odmawiam już czwartą nowennę w różnych intencjach. Matka Boża wie, czego nam najlepiej potrzeba i opiekuje się nami wspaniale. Maryjo, kocham Cię i Dziękuję Tobie i Trójcy Przenajświętszej dosłownie za wszystko. Bo gdyby nie moja przeszłość, nie byłabym w tym miejscu, gdzie teraz jestem. Z Panem Bogiem.
Wdzięczna
Módl się i czekaj
Zawsze z mężem chcieliśmy mieć dużą rodzinę. Gdy urodził się nasz syn, wiedzieliśmy, że będziemy się starać o rodzeństwo dla niego. Zaczęliśmy starania, gdy syn skończył 9 miesięcy. Przez pierwsze 12 miesięcy na luzie, wiedząc, że tyle średnio stara się statystycznie para o dziecko. Potem zaczęłam mierzyć temperaturę, robić testy owulacyjne, obserwować cykle, bez skutku.
Kolejnym krokiem było przyjmowanie witamin, ziół, zaczęłam biegać i pić zielone koktajle, bez skutku. Postanowiłam udać się do lekarza. Po trzech cyklach stwierdził, że mogę mieć niedrożne jajowody i wysłał mnie do kliniki leczenia niepłodności na badanie hsg. Badanie wykazało, że moje jajowody są drożne. U męża zostało zbadane nasienie, które też było w normie. Po trzech nieudanych cyklach stymulowanych letrozolem lekarz z uwagi na mój wiek zaproponował mi inseminację lub in vitro.
Byłam załamana, nie wiedziałam, co mam zrobić. Oczekując w kolejce do lekarza, prosiłam Maryję o pomoc, co mam robić, czy dalej chodzić do kliniki, czy dać sobie z nią spokój. Miałam już dość zwalniania się z pracy, łykania leków, podporządkowania wszystkiego pod owulację. Lekarz zaprosił mnie wówczas do gabinetu i powiedział, żebym więcej już do niego nie przychodziła, bo nie może mi pomóc.
To była odpowiedź Maryi na moje pytania udzielona słowami lekarza. Zaczęłam szukać w Internecie historii dziewczyn, które też długo starały się o dziecko. Wówczas natknęłam się na nowennę pompejańską i dowody jej wielkiej mocy. Zaczęłam czytać świadectwa dziewczyn i postanowiłam, że też jej spróbuję, bo była to moja ostatnia deska ratunku. Wiedziałam, że jeżeli Maryja mi nie pomoże, to już nikt inny mi nie pomoże.
Po odmówieniu pierwszej nowenny myślałam, że od razu zajdę w ciążę, jednak tak się nie stało, było mi bardzo smutno. Znów zaczęłam czytać świadectwa innych dziewczyn. W jednym z nagłówków było napisane moje imię i dalej tekst „módl się i cierpliwie czekaj”. To Maryja znów do mnie przemówiła.
Poczułam spokój, zaczęłam po raz drugi odmawiać nowennę i stał się cud, po skończeniu odmawiania drugiej nowenny na teście ciążowym zobaczyłam dwie kreski. Później w trakcie ciąży odmówiłam jeszcze trzecią nowennę w intencji dzieciątka, które noszę, i szczęśliwego rozwiązania.
Pomimo pewnych komplikacji w ciąży, dziecko urodziło się zdrowe, w terminie, niedługo skończy już pół roku i radośnie się do mnie uśmiecha. Każdego dnia dziękuję Maryi, że wysłuchała moich próśb.
Anna
Maryja otwiera oczy i serce
W zeszłym roku, 8 sierpnia, poznałem dziewczynę. Mimo że pochodziła z innego miasta oddalonego o 400 km, narodziła się między nami relacja. Zakochałem się w niej, tak naprawdę pierwszy raz w życiu czuję takie uczucie. Niestety, przez odległość i pracę, związek był ciężki. Jej trudno było się zaangażować w taki związek. Zerwaliśmy w kwietniu tego roku, w Wielki Poniedziałek odezwała się do mnie, ale nie rozumiałem tego, że trzeba dać sobie czas i chciałem wszystkiego na już. Zerwaliśmy definitywnie. Bardzo źle to znosiłem, nie spałem, nie jadłem, byłem o krok od depresji, chciałem rzucić pracę, a studia sobie odpuściłem. (Zawsze wierzyłem w Boga, ale nie uczęszczałem na msze, modliłem się tylko w potrzebie itp.).
Po 2 tygodniach od zerwania dostałem powiadomienie z popularnego serwisu o różańcu cudów. Odmówiłem go raz, później kolejny – wszystkie w intencji jej powrotu (gdzieś podświadomie wiem, że byłem, a może jeszcze jestem, jej bliski). Koleżanka poleciła mi nowennę, zainstalowała aplikację, ale nie byłem pewien, czy dam radę. W Boże Ciało przeczytałem kilka świadectw i dostałem takiej siły i nadziei, że zacząłem odmawiać nowennę.
Nie było łatwo, zły cały czas starał się przerwać moją modlitwę, kilka razy zerwał mi się różaniec, ale się nie poddałem. W połowie nowenny odezwała się do mnie moja była dziewczyna, tłumacząc, że nie chce związku, że mnie rani itp. Nie potrafiła nic wytłumaczyć, wzięła całą winę na siebie, stwierdziła, że mnie rani i to koniec. Ja się nadal modliłem, nieraz było ciężko, nie raz płakałem, odmawiając różaniec, życie wydawało się nie mieć sensu i tylko różaniec dawał mi siłę, żeby walczyć o siebie i o nią. Dostawałem wiele pomocy od Boga i Maryi. Kiedy udawało mi się pójść na mszę, z czytań wynikało, że mam wierzyć, bo Bóg zawsze nas wysłucha i wie, co dla nas najlepsze.
Nowennę chciałem skończyć na Jasnej Górze, dwa dni przed końcem pomyślałem, żeby sprawdzić, kiedy się poznaliśmy… Nowennę miałem kończyć 8 sierpnia. Zaraz minie trzeci miesiąc od nowenny – w pracy jest lepiej, niż było, a i ze studiami jakoś się udało. Dziewczyna nie wróciła. Ale ja nadal wierzę, nadal się modlę, myślę, że nawet lepiej niż podczas nowenny. Staram się odmawiać codziennie różaniec i uczestniczyć we mszy świętej.
Najdroższa Matka dała mi tak wiele, potrafię żyć bez mojej ukochanej, zbliżyłem się do Boga, Maryja dała mi też jasny sygnał, co muszę w sobie zmienić, wielu rzeczy nie dostrzegałem. Nie wiedziałem, że moje czyny ranią nie tylko Boga, ale i Maryję. Zrozumiałem, że jestem uzależniony od masturbacji i pornografii i moje czyny są jak zdrada (tego sobie nie wybaczę nigdy). Teraz walczę z uzależnieniem razem z Jezusem i Maryją, upadam, ale zawsze po tym staram się jak najszybciej wrócić.
Dziękuję Ci, Maryjo, za wszystko, co otrzymałem. Módlcie się i wierzcie, bo On wie, co dla nas najlepsze, i przychodzi w ciszy, kiedy się najmniej tego spodziewamy.
Maciej
Nie ma innego wytłumaczenia!
Chciałabym się podzielić swoim świadectwem, które wskazuje na to, że nowenna pompejańska działa. Jestem mamą niespełna 10-letniej dziewczynki, która urodziła się z wadą genetyczną. Jest to choroba przewlekła, nieuleczalna, która ma wiele powikłań utrudniających codzienne funkcjonowanie.
Córka od urodzenia jest rehabilitowana i pod opieką wielu poradni. Od urodzenia zmagaliśmy się z problemem moczenia nocnego. Z racji tego, że córka rośnie, zaczęło to być coraz bardziej uciążliwe. Próbowaliśmy wielu różnych rzeczy, które mogły nam pomóc w rozwiązaniu tego problemu. Nic nie skutkowało. Byłam załamana, bo oprócz codziennych obowiązków związanych z opieką nad córką dochodziło jeszcze codzienne pranie pościeli. Próbowałam chyba wszystkiego, co można robić w takich sytuacjach, aby pozbyć się problemu. Córka była również badana pod kątem wad związanych konkretnie z układem moczowym, ale wyniki nie wykazały żadnych nieprawidłowości.
Od około roku zaczęło się moje nawrócenie. W Bogu i modlitwie zaczęłam odnajdować sens i pocieszenie. Nieuleczalna choroba dziecka jest najgorszym, co może spotkać rodzica. Przechodziłam już przez wszystkie etapy buntu, żalu, złości. Szukałam również pocieszenia i wyleczenia u bioenergoterapeutów oraz innych oszustów, aż w końcu zrozumiałam, że tylko Pan może mnie uratować i wyciągnąć z kiepskiego stanu psychicznego, w jakim się znajdowałam. Oglądając w Internecie filmy dotyczące zagrożeń duchowych, trafiłam na informację dotyczącą nowenny pompejańskiej. Pomyślałam czemu nie? Nie mam nic do stracenia.
I tak zaczęłam odmawiać nowennę pompejańską. Miałam pewne wątpliwości, czy wytrzymam, czy znajdę czas, czy dam radę, czy nie będę tego robić na siłę i z przymusu. Już po około tygodniu przyzwyczaiłam się i od rana zaczynało mi czegoś brakować. Po odmówieniu nowenny odczuwałam spokój i komfort poczucia wypełnienia dnia. Ale do sedna. Już od pierwszych dni odmawiania nowenny problem moczenia nocnego mojej córki zaczął ustawać. Teraz po odmówieniu prawie całej widzę ogromną różnicę i poprawę w tej kwestii. Była to tak spektakularna i nagła zmiana, że nie ma innego wytłumaczenia. To dzięki modlitwie do Miłosiernej Panny Różańcowej z Pompejów.
Kochani, to działa! Módlcie się i proście o pomoc w rozwiązaniu problemów. Ja już planuję rozpoczęcie następnej. Zastanawiam się tylko, która z intencji jest najpilniejsza!
Dorota
Wyjście z załamania nerwowego i inne cuda nowenny pompejańskiej
Nowennę pompejańską odmawiam od kilku lat, zwykle dwa, trzy razy w roku. Pierwsza nowenna była prawdziwym cudem, ponieważ byłam na skraju załamania nerwowego, a może nawet już w jego trakcie, a Maryja od pierwszego Zdrowaś napełniła mnie takim pokojem i radością, że przez niemal cały czas nowenny nie miałam nawet jednego epizodu załamania. Odmawiałam różaniec nocą, po pracy na zmiany, spałam po cztery godziny, a miałam siły zajmować się dziećmi i domem.
Od tamtej nowenny rozpoczęło się moje leczenie ze stresu, bezradności i złości w relacji z moimi małymi wtedy dziećmi. Ta walka trwa, ale gdy czuję, że znów nie daję rady, wracam do nowenny. Czasem wiem, że fizycznie nie wytrwam tak wiele dni, wtedy modlę się nowenną do Matki Bożej Rozwiązującej Węzły i doświadczam wielu cudownie prostych rozwiązań zawiłych spraw.
Nowenna pompejańska była dla mnie wsparciem po poronieniu, wiedziałam, że muszę się modlić, by przejść przez ten trudny czas żałoby. Wkrótce też dostałam wymarzoną pracę, w godzinach porannych. Odpoczęłam od pracy na nocki i ponownie zaszłam w ciążę. Synek ma już dwa latka.
Innym razem moja córeczka miała trudności w szkole – przez czas pandemii, gdy raz były lekcje w szkole, raz nauka zdalna, dokuczał jej pewien chłopak. We wrześniu bała się iść do szkoły, płakała pół nocy. Żadne próby rozwiązania tej sytuacji przez szkołę nie przynosiły efektów, raczej to lekceważono. Rozpoczęłam nowennę i już po 3 dniach znaleźliśmy miejsce w innej szkole. Córeczka była zachwycona nową klasą, nabrała pewności siebie i aż sama zgłosiła się do czytań podczas rocznicy Pierwszej Komunii, podczas gdy rok wcześniej wstydziła się nawet nieść dary.
Mój synek miał problemy z zachowaniem w pierwszym roku szkoły. Miał tylko 5 lat i nie rozumiał za dobrze angielskiego, a mieszkamy zagranicą. Zupełnie nie słuchał nauczycielki, codziennie siedział w karnej ławce, a nauczycielka nic mi nie mówiła, mimo że często dopytywałam, jak syn sobie radzi. Na koniec roku synek dostał bardzo zły raport, gorszy chyba od klasowego łobuza… W wakacje zaczęłam modlić się nowenną o poprawę zachowania synka w szkole. Porozmawiałam z nową wychowawczynią, ustaliłam z synkiem nagrody i kary za zachowanie w szkole, często pytałam panią, jak się zachowywał. Od tamtego czasu minęły 4 lata i w każdej klasie nauczycielki są z niego zadowolone, chwalą go, a raport na koniec roku ma bardzo dobry.
Moja mama usłyszała od lekarki, że ma raka jajnika. Dostała skierowanie na biopsję. Rozpoczęłam odmawianie nowenny. W ostatni dzień modlitwy wypadł termin biopsji. Od razu po zabiegu lekarz powiedział mojej mamie, że to była tylko cysta!
Trudno wszystko opisać w jednym świadectwie. Mój mąż dołączył do odmawiania nowenny i teraz nie ma dnia, by nie zmówił całego różańca. Maryja uwolniła go od pewnych zniewoleń grzechami, widzę, jak zmienił się na lepsze, od kiedy się modli na różańcu. Mam nadzieję, że i u mnie widoczne są jakieś zmiany na lepsze. Często modlę się w intencji naszego małżeństwa i rodziny, nawet teraz trwam na modlitwie w 26. dniu nowenny i widzę, jak Maryja oczyszcza nasze relacje.
Parę dni temu byłam niemal zezłoszczona, że czułam się wezwana do tej modlitwy, bo mało przez nią śpię i dosłownie padam na twarz. Tym razem nie jest jak podczas pierwszej nowenny, gdy miałam dużo energii, a mało snu. Nie wiem, jak robią to inni, ale ja przy trójce dzieci dochodzę do modlitwy około godziny 22, gdy jeszcze czeka mnie sterta naczyń w kuchni. Myję te patelnie i garnki i modlę się z Mocnymi w Duchu na YouTube. W międzyczasie, niestety, siadam na chwilę relaksu przed ekranem smartfona, a wtedy czas szybko leci. I nagle jest pierwsza w nocy… To moja wina, nie nowenny, ale i tak się złościłam i myślałam, że może przerwę nowennę i się wyśpię. Gdy takie myśli chodziły mi po głowie, mój mąż zaproponował, żebyśmy porozmawiali. I oto po wielu miesiącach mogliśmy sobie wyjaśnić różne raniące niedomówienia… Widzę w tym wyraźnie działanie Maryi.
Pierwszy raz napisałam świadectwo. Ale gdy ktoś znajomy ma trudności, opowiadam o swoich przygodach z nowenną, o tym, jak Maryja przez nią pomaga.
I znowu prawie północ, przez nowennę i… smartfon, na którym tym razem piszę świadectwo. Oby komuś posłużyło!
Paulina