Każdy powinien starać się o niebo!

W Zielonej Górze spotkaliśmy się z Jolantą Jakubiuk, członkinią Apostolatu Nowenny Pompejańskiej,zaangażowaną w szerzenie modlitwy za kapłanów. Zapraszamy do przeczytania inspirującego wywiadu, w którym Pani Jolanta dzieli się także swoimi doświadczeniami z Różańcem oraz Nowenną Pompejańską! Czym zajmujesz się na co dzień? Moja praca polega na promowaniu zdrowia, propaguję suplementy i witaminy, to wszystko, co wspomaga nasz organizm. Kiedyś byłam bardzo chora, chodziłam do różnych lekarzy i – jak wielu Polaków – korzystałam z „usług” bioenergoterapeutów. Nie wiedziałam, że bardzo modliła się za mnie koleżanka. Kiedy zobaczyła mnie tak ciężko chorą, powiedziała, że w parafii pw. św. Józefa w Zielonej Górze odbędzie się Msza święta z modlitwą o uzdrowienia. To wtedy zostałam uleczona. Ale zanim to w pełni sobie uświadomiłam, minęło dwa lata.obraz-matki-bozej-pompejanskiej-zielona-gora Wydaje się, że to dość długo… Pan Bóg miał swój plan, prowadził mnie swoim „rytmem”. Wcześniej miałam jakby łuski na oczach i kamienie w uszach. Nie widziałam, nie słyszałam… Ale poprzez chorobę, przez cierpienie, człowiek może dużo więcej zrozumieć, a przede wszystkim może usłyszeć Boga. Ma szansę uświadomić sobie, że z Bożych „korzeni” wyrasta i do nich kiedyś powróci. Pan Bóg na każdego ma swoją metodę. Nikogo nie możemy „eliminować” z Jego planu tylko dlatego, że ten ktoś jest np. narkomanem czy alkoholikiem. Pan Bóg może sprawić, że on szybciej nawróci się niż ten, który „siedzi w pierwszym rzędzie”, ale nie ma w sercu miłości. Słuchając tych słów można powiedzieć, że zajmujesz się promocją zdrowia nie tylko fizycznego, ale i duchowego. Najpierw proponuję tabletkę, a następnie słucham ludzi, którzy często zaczynają ze mną rozmawiać. Nieraz te osoby dziwią się samym sobie, bo przyszły „zamknięte”, a tu nagle okazuje się, że mają dużo do powiedzenia o sobie, o swojej rodzinie, o swoich problemach. Po prostu rozmawiam z nimi, proszę o pomoc Ducha Świętego, bo… co ja wiem o tym człowieku? Czasem wiem jedynie, że tabletka tak naprawdę w tym przypadku nie pomoże! Jeżeli widzę, że ktoś potrzebuje duchowej pomocy, to nieraz mówię: „Mnie nie interesuje, czy jesteś wierzący czy nie. Ja zostałam uleczona przez Jezusa i ty też możesz skorzystać z tej drogi. Możesz powiedzieć: »tak« lub »nie«. Masz wolną wolę, Pan dał ci wybór, wybieraj drogę i ratuj się”. Żyjemy w takich czasach, że już nie pojedyncze osoby, ale całe rodziny idą po równi pochyłej. Gdzie szukają pomocy? U wróżek. Dlatego koniecznością jest przebudzenie nas wszystkich, tak żebyśmy nie zamykali się na działanie Pana Boga. Ciekawym zjawiskiem jest, że współcześni ludzie potrafią rozmawiać na każdy temat; rozprawiają na temat alkoholików, narkomanów czy seksu, ale ani słowem nie wspomną o Panu Bogu! Zawsze znajdzie się ktoś, kto zrobi zdziwioną minę, ktoś, komu ten temat nie odpowiada. Dzisiaj jednak wiem, że jeśli ktoś „krzywi się” na samo tylko wspomnienie o Bogu, to znak, że on właśnie potrzebuje Go bardziej niż inni; on po prostu potrzebuje nie tabletki, lecz miłości! Bo jeżeli w jego rodzinie nikt mu nie powiedział, że Bóg go kocha, to… może to usłyszeć od nas. Często ci ludzie myślą o sobie,że ich życie jest byle jakie… Ale Bóg ich kocha! I trzeba, żeby ktoś im to powiedział. Bo każdy powinien starać się o niebo!

Nowenna pompejańska

Wiemy, że zachęcasz do modlitwy różańcowej. Jak się zaczęła Twoja „przygoda” z nowenną pompejańską? Kiedy po raz pierwszy usłyszałam o nowennie pompejańskiej i o tym, że trzeba odmówić każdego dnia aż trzy części różańca, to pomyślałam: „O jejku, nie dam rady!”. Matka Boża była jednak cierpliwa i czekała. Po dwóch latach znowu gdzieś ta „pompejańska” się pojawiła. Ktoś wspomniał o tej modlitwie, ktoś się pytał o tę nowennę. I stało się tak, że ta „pompejańska” poruszyła i mnie. Jest coś takiego, że jak już się zacznie odmawiać tę nowennę, to pragnie się ją odprawiać kolejny raz. Niektórzy mi mówią: „Trzy części różańca, jak to dużo, nie dam rady”. A ja odpowiadam: „Spróbuj, nikt nie jest od razu doskonały. To tak jak z nauką. Musimy zacząć od małych kroczków, żeby coś poznać, a dopiero potem, to co poznaliśmy, doskonalić!”. Co było tą „iskrą zapalną”do rozpoczęcia nowenny? Otóż od kilku lat organizuję pielgrzymki do Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach. Przyjechał tam ojciec James Maniackal, który głosił rekolekcje. Wtedy, na wzgórzu oborskim, usłyszałam jego słowa: „Kochajcie Kościół, kochajcie kapłanów!”. To mi utkwiło i w uszach, i w sercu. To dlatego zachęcasz do nowenny pompejańskiej za kapłanów? Tak, było to wezwanie z Obór. W Zawadzie koło Zielonej Góry bardzo ciężko zachorował kapłan, którego parafianie naprawdę kochali. Był on pełen miłości do bliźniego i kochał Matkę Bożą. Wtedy pojawiła się myśl o nowennie pompejańskiej, która ratuje życie, zdrowie, wyprasza wiele łask. Do odmawiania tej nowenny zgłosiło się wówczas wiele osób. W tym samym czasie od znajomej ze Zbąszynia dowiedziałam się, że i u nich jest chory kapłan. W związku z tym zrobiliśmy listę osób modlących się nowenną pompejańską za tych kapłanów, których dotknęła choroba nowotworowa. Nie chodziło o statystykę, chcieliśmy po prostu mieć kontakt ze sobą. Ile osób włączyło się w modlitwę? W sumie na listę zapisało się około 170 osób. To była niesamowita grupa. Gdy jakiś ksiądz dowiadywał się o modlitwie tak wielu osób w intencji chorych kapłanów, robiło to na nim wielkie wrażenie. Myślę, że było w tym wszystkim również działanie Matki Bożej – tak to odbieram. Maryja w swoich orędziach i w pragnieniach, które przekazuje światu, prosi właśnie o modlitwę za Jej umiłowanych synów – kapłanów.

Różaniec warto propagować także w pracy

Nowennę pompejańską szerzysz także w swoim środowisku zawodowym. Kiedyś przyszła do mnie do pracy pewna kobieta. Miała chorego wnuczka i potrzebowała jakiegoś medykamentu. Zaczęłyśmy rozmowę i opowiedziałam jej o nowennie pompejańskiej. Odpowiedziała: „Proszę pani, ja odmówię może jedną część, ale trzy części różańca?”. Ale ponieważ zależało jej, żeby wnuczek wyzdrowiał, dodała: „Dobrze, będę modliła się tą nowenną za wnuczka. Co pani na to?”. Zaproponowałam jej wówczas, aby modliła się również za kapłanów i za Kościół. Przyszła do mnie kilka dni później, mówiąc: „Wie pani, zaczęłam odmawiać nowennę za kapłanów. Pierwszego dnia miałam trochę trudności, później ta modlitwa po prostu »popłynęła«. I dzieje się coś niesamowitego. Modlę się za kapłanów, a moja wnuczka dostaje pracę, moja córka pyta: »Mamo, co się dzieje? Odkąd zaczęłaś się modlić, wszystko w do­mu jakoś się układa; jest inaczej, lepiej«”. A wnuczek? Wyzdrowiał. A ja myślę, że był w tym zamysł Boży. Bóg chyba chciał, żeby ta kobieta podjęła się odmawiania jeszcze jednej nowenny pompejańskiej – właśnie w intencji kapłanów. Jeśli ktoś ma jakieś problemy w domu z czymkolwiek, to proponuję: niech się modli nie za siebie, ale za innych, np. za swoich wrogów, a przede wszystkim za kapłanów i za Kościół. Bo tylko w Kościele świętym jest nasze zbawienie, a do zbawie­nia prowadzą nas właśnie kapłani. Rozpowszechniasz nowennę i zachęcasz do włączania się do Apostolatu Nowenny Pompejańskiej. Jak wiele osób zachęciłaś do tej pompejańskiej formacji? Najpierw około dwustu osób, a później już przestałam liczyć. Kiedy organizuję pielgrzymkę do Obór, do karmelitów, to zawsze wtedy mówię ludziom o nowennie pompejańskiej za kapłanów. Pielgrzymkę do Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej polecam każdemu, kto ma jakieś problemy. Kto kocha Maryję, niech tam choć raz pojedzie! Skąd w Tobie taka część dla Maryi? To jest dla mnie też dziwne, bo ja się kiedyś w ogóle do Matki Bożej nie modliłam, za to moja mama modliła się bardzo gorliwie. Maryja zsyłała wielkie łaski mojej rodzinie przez modlitwę mojej mamy. Także moja teściowa dużo modliła się na różańcu. Myślę, że przez te ich modlitwy nastąpił mój zwrot do Matki Bożej… Brałaś udział w uroczystym wprowadzeniu obrazu Matki Bożej Pompejańskiej do parafii św. Urbana I w Zielonej Górze. Jakie są Twoje wrażenia? Ta uroczystość była dla mnie wielkim poruszeniem. Cieszę się, że Matka Boża do nas zawitała i zostanie tu, na tym wzgórzu, w tym kościele na zawsze. Święty Urban to patron winiarzy. Mało kto jednak wie, że Zielona Góra jest nazywana „miastem Bachusa”, bożka pijaństwa. Wierzę, że to jednak Matka Boża Pompejańska będzie przyciągała ludzi, że z tego wzgórza będzie rozlewała na nasze miasto swoje łaski. A my będziemy kroczyć pod Jej sztandarem! *O uroczystości wprowadzenia kopii obrazu Matki Bożej Pompejańskiej do parafii św. Urbana piszemy w 13. numerze KRŚ.
0 0 głosów
Oceń ten tekst
Photo of author

Stanisława

Gamrat

Dziennikarka Publikuje na tematy Maryjne, odkrywa nieznane miejsca kultu i zapomniane historie o objawieniach Maryi.
Więcej tekstów tego autora

Mogą zainteresować Cię też:

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x