Rozważania różańcowe Bartola Longa

Autorem rozważań jest bł. Baroto Longo – bartolo-longo.pl.  Stanowią one jedynie fragmenty dłuższych rozważań z książki „Nabożeństwo dwudziestu sobót” Wydawnictwa Rosemaria, które jest właścicielem praw autorskich.

Tajemnice radosne

I. Zwiastowanie Najświętszej Maryi Pannie – Łk 1, 26-38

W końcu otworzyło się niebo i zszedł na świat Ten, który przez proroków jest nazywany Sprawiedliwym: pragnienie patriarchów, oczekiwany przez ludzkość, wysłany przez Pana. Wypełniły się dni Daniela, proroctwa Jakuba, następnie berło Judy przeszło w ręce Heroda, obcego króla. Wtedy młoda dziewczyna, pozostając dziewicą, porodziła Człowieka, który jest Synem Najwyższego.

O duszo, czy rozumiesz, co to znaczy, że Słowo stanie się ciałem? O dobroć i miłosierdzie nieskończone Pana! Tak bardzo zostałeś ukochany przez Boga, że zechciał, aby jego jedyny Syn ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi. Uczynił to, aby cierpieć i umrzeć na krzyżu, by wykupić cię z bram piekielnych i otworzyć ci drzwi raju!

Uczynił to, aby każdego dnia stawać się ofiarą na ołtarzach i zawsze żyć z tobą, dając ci siebie jako pożywienie podczas Eucharystii.

Najświętsza Trójco, uwielbiam Cię pokornie i dziękuję za Twoją wielką miłość. Ojciec dał ludziom Syna, Słowo stało się człowiekiem, a Duch Święty ofiarował się, by działać w tej wielkiej tajemnicy.

Jaka jest moja odpowiedź na tak wielkie miłosierdzie? Rozważ, duszo moja, z jednej strony, wielką godność i zasługi Matki Bożej, z drugiej, jej wielką pokorę. To Bóg stworzył Niepokalaną, która miała zostać Matką. Od momentu jej poczęcia rosła w niej świętość ponad wszelkie szczyty. Oto słowa Pana w „Pieśni nad Pieśniami”: „Sześćdziesiąt jest królowych i nałożnic osiemdziesiąt, a dziewcząt bez liczby, [lecz] jedyna jest moja gołąbka, moja nieskalana, jedyna swej matki, wybrana swej rodzicielki” Pnp 6, 8-9. Jest to Matka Boga, wybrana przez wzgląd na pokorę, która w niej jaśnieje.

O Królowo najpokorniejsza, przez Ciebie i od Ciebie Bóg rozpoczął dzieło naszego zbawienia. Uczyń mnie częścią Twojej pokory i podaruj mi swoją miłość nieskalaną i Twojego Syna.

II. Nawiedzenie św. Elżbiety – Łk 1, 39-56:

Łaska Ducha Świętego nie dopuszcza spóźnień, chce od wiernego odpowiedzi i wymaga szybkiego działania. Maryja, łaskawa na działania Ducha Świętego, niezwłocznie odpowiada Bogu.

Gdy tylko poczęła w swoim łonie Zbawiciela świata, jest gotowa sprostać oczekiwaniom, pomóc ludzkości i zniszczyć grzech.

Bóg chciał uświęcić prekursora Jezusa, Jana Chrzciciela, uciśnionego przez grzech pierworodny, okazując chwałę i potęgę swojego Syna od samego początku jego ziemskiego wcielenia. Pragnął także wypełnić dwie zatroskane matki nową radością i nowymi łaskami.

Maryja, pełna miłości Bożej i miłosierdzia względem bliźniego, mimo szczególnego stanu jako Matki Syna Bożego, pospiesznie opuszcza swoje domostwo w Nazarecie w Galilei i podejmuje się długiej, męczącej wędrówki górskimi ścieżkami aż w góry Judei.

Ile pięknych inspiracji zdusiłaś w sobie, o duszo moja, które może były związane z zamierzeniami Boga dla jego chwały, dla zbawienia i pomocy bliźniemu!

Spójrz. Elżbieta, już posunięta w latach, oczekuje dziecka. Ma potrzebę pomocy i pocieszenia od kogoś bliskiego i zaufanego. Kochająca Dziewica, która przewyższa w miłości i pięknie serafinów, nie zwleka z odpowiedzią. Nie podąża powoli w podróży, lecz idzie z pośpiechem. Miłość Boża nigdy nie jest opieszała, gdy króluje w naszym sercu. Ona stanowi silny bodziec do pomocy bliźniemu.

Miłość Boża, jeżeli króluje w sercu, nie jest nigdy leniwa, zawsze jest wrażliwa na dobro bliźniego, ponieważ miłość Boga i miłość bliźniego jest tą samą miłością, która czasami zwraca się ku przyczynie, czasami ku skutkom, czasami ku Stwórcy lub innym istotom.

Tak więc to cnota prowadzi Maryję, a nie zamiłowanie do przyjemności, ani chęć spotkania się i bycia widzianą, ani ostentacyjna ciekawość, które są, by nie mówić więcej, częstymi powodami składania wizyt. Duszo moja, naśladuj prawdziwą, żarliwą miłość Maryi. Bądź pokorna i przyznaj, że nie umiesz okazać prawdziwej miłości Bożej. O Matko moja, Boża Matko miłości, okaż także i mi wielkie miłosierdzie. Miej litość nade mną, nieszczęsnym stworzeniem, które tyle razy zgrzeszyło przeciw Bogu. Zapal we mnie swoją świętą miłość, umocnij mnie swoim świętym łańcuchem, abym kochał Boga ponad wszystkie rzeczy, a bliźniego, jak siebie samego.

III. Narodziny Jezusa w Betlejem i pokłon pasterzy – Łk 2, 1-14

Nadeszła godzina, w której Słowo Wcielone miało się narodzić z Maryi Panny i przyjść na świat. Jej radość była tak wielka, że Pismo Święte porównuje ją do pierwszego wysiłku, który czyni olbrzym w jakieś wielkiej sprawie: „On rozprzestrzenił chwałę swego ludu. Przywdział bowiem na siebie pancerz jak olbrzym, przepasał się wojennym orężem i rozpoczął wojnę, ochraniając wojsko swym mieczem” 1 Mch 3, 3. Maryja i Józef są także posłuszni władzom ziemskim. Droga była długa i przemierzali ją zimą. Zmęczeni, Maryja i jej Małżonek, przybywają do Betlejem. Jak wielka była ich cierpliwość, jak idealne było przyjęcie przez nich wszystkich odmów, jakie spotkały ich w mieście Dawidowym. Ani jeden dom, ani jedna gospoda, gdzie mogliby znaleźć schronienie na kilka dni.

Wędrują po mieście, mijają osady, wszystko jest zajęte przez cudzoziemców. Cofają się, proszą, nalegają: wszystko na nic. Wszyscy pozostają głusi na ich wołanie. Spotykają się tylko z odmowami.

O święte ubóstwo! Tułało się tak, nie znajdując nikogo, kto przyjąłby je na tym mizernym świecie. Aż do odrzucenia samej Matki Bożej, w której się znajdowało. Bieda jest odpychająca i niegodziwa w oczach ludzkich, ale jest droga oczom Boga.

„Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania” Łk 2, 6. Maryja zorientowała się, że poród jest bliski ze względu na rosnącą w niej miłość oraz pragnienie obejrzenia cudu swoimi oczami oraz ściskania w ramionach jedynego Syna Bożego.

W jakim stanie się znajduje! Jakie zmartwienia przeżywa Józef! Chłód, noc, ciemność, tłum obcych ludzi, zgiełk, rośnie ich zawstydzenie i zmęczenie. Ale nie skarżą się ani jednym słowem. Będąc zaznajomieni z tajemnicami Boga bardziej od innych ludzi, dobrze wiedzą, że są wybrani do wielkich rzeczy i muszą być gotowi na najtrudniejsze próby.

IV. Ofiarowanie Jezusa w świątyni – Łk 2, 21-38

Miłość pełna poświęceń naznacza pierwszy etap życia Zbawiciela i jego Matki. Minęło czterdzieści dni od narodzenia w Betlejem. Syn z Matką dokonali dwóch wielkich poświęceń. Jezus osiem dni później ofiarował swojemu Ojcu pierwszą krew w dniu obrzezania, a Maryja po czterdziestu dniach, jak chciało prawo, ofiarowała Bogu swojego pierworodnego. W dzień obrzezania dziecku nadano imię Jezus, które oznacza Bóg jest zbawieniem. Wielkie imię ogłoszone przez archanioła Gabriela zanim jeszcze Słowo zeszło na ziemię, by stać się Synem Maryi. Obrzezanie było bolesną ceremonią. Jezus, ten najświętszy ze świętych, żył pomiędzy grzesznikami i otrzymał znak wiary Abrahama. Manifestuje w ten sposób swoją prawdziwą ludzką naturę oraz posłuszeństwo. Ten przykład pokory jest przeciwieństwem naszej dumy.

Duszo moja, Pan w ten sposób zobligował cię do umartwienia duchowego, czyli do pozbawienia wszystkich negatywnych myśli, wszystkich złych uczuć i chęci całego serca do mówienia ciągle o sobie samym i krytykowania bliźniego. O Jezu, Ty przelewasz swoją krew, by mnie zbawi, a ja dla mojego zbawienia nie chcę w ogóle cierpie. Ty masz jeszcze wzgląd, by to uczyni, ale ja muszę dać jeszcze moje serce.

O Józefie, o Maryjo, wy tylko na tym świecie znacie cenę najdroższej krwi. Co musiały czuć wasze serca, gdy widzieliście te wydarzenia. O Jezu, imię silne i wszechmocne, przez które ludzie mogą być zbawieni, którego wzywanie zapewnia każdą łaskę i które otworzyło niebo, zamknęło piekło, pokonało demona, zakończyło bałwochwalstwo. Twoje czyste i święte imię, które przyniósł anioł z nieba, zostało Ci nadane przez Maryję i Józefa, najczystszych małżonków. O najsłodsze imię, osłodź moje troski, umocnij mnie, by nie dosięgnęła mnie niełaska i pociesz mnie w godzinę mojej śmierci z nadzieją osiągnięcia raju. Bądź zawsze w moim sercu i na moich ustach, o najsłodsze imię Jezus.

V. Jezus naucza w świątyni – Łk 2, 41-50

Jezus ma tylko dwanaście lat, ale ile cierpień doznał do tego czasu… Gdy tylko zakończyło się oczyszczenie, anioł nakazał Józefowi, aby udali się do Egiptu, aby uratować Dziecię i Matkę z rąk Heroda. Była to kolejna próba posłuszeństwa. Nocą ucieka najświętsza, najbardziej posłuszna, najbiedniejsza i najbardziej pokorna rodzina na świecie. Żyje ubogo i niezauważona w Egipcie, w kraju pełnym przesądów, bałwochwalstwa i grzechu. Niewiniątka zostały zamordowane przez Heroda, który według legendy skazał na śmierć nawet swojego synka, a potem umiera toczony przez robactwo, otoczony zapachem zgnilizny.

Przepowiednie o narodzinach Mesjasza spełniły się, a wygnanie dobiegło końca i Józef dostaje nakaz od anioła, aby powrócić do Izraela. Przywódcą jest zawsze Józef. Jezus i Maryja milczą i pozwalają się prowadzi, przestrzegając prawa w największym posłuszeństwie. Ile kolejnych wyrzeczeń w tej podróży! Ile cierpień! O święty patriarcho Józefie, prawdziwy wzorze dla ziemskich dusz, spraw, by twoje wewnętrzne wyciszenie wraz z czystością serca i umysłu było udziałem mojej duszy wraz z doskonałym posłuszeństwem wobec rozkazów Boga, by móc podążać za jego wolą i głosem, które często słyszę poprzez przełożonych i obowiązki wobec ojczyzny.

Tajemnice światła

I. Jezus ochrzczony w Jordanie – Mt 3, 13-17

Człowiek ma wobec Boga podstawowy obowiązek, pierwszy i wpisany w jego naturę: jest nim wielbienie. Uwielbianie Stwórcy to powinność wszystkich stworzeń anielskich i ludzkich, która powinna pochłaniać całe nasze życie. Człowiek, który otwiera swoje miłujące serce przed Bogiem, znajduje się w nim i poza nim, wypełnia duchem adoracji każdą godzinę oraz wszystkie czynności życia, staje się równy aniołom.

Ludziom wydaje się, że Jezus Chrystus, który przyszedł, by odkupić ludzkość, stracił trzydzieści lat swojej misji na daremną pracę w ciemnym warsztacie na Wschodzie, nie poświęciwszy aktywnej działalności więcej niż trzy lata.

Jednakże, jak pisze św. Augustyn, Jezus Chrystus spędził trzydzieści lat na wypełnianiu największej i najszlachetniejszej powinności, jaką posiada ludzkość: powinności, którą ludzkość miniona, dzisiejsza i ta, która ma przyjść, nie wypełnia – uwielbienie Boga.

Ilu jest tak naprawdę ludzi mających w sobie tego ducha uwielbienia? Ilu dziś wielbi Boga? Ilu zaś, nie miłując Go, opowiada bluźnierstwa i podnosząc swój pełen pychy głos, wypiera się Go?

Gdyby w każdym momencie, w każdej godzinie tak wielu ludzi nie klęczało, Ziemia nie mogłaby być z taką miłością oglądana z nieba. Jeśli tylu ludzi nie trwałoby na kolanach, Ziemia straciłaby punkt odniesienia. Modlitwa jest orbitą, na której ludzkość zatacza kręgi wokół centrum przyciągania, jakim jest Bóg. Bez modlitwy znalazłaby się poza nią. Zrozumcie więc, że ludzkość pozbawiona orbity moralnej byłaby największą z niebiańskich katastrof.

II. Jezus zamienia wodę w wino – J 2, 1-11

Maryja, poruszona miłością, którą Bóg napełnił jej serce jako Matki cierpiącej ludzkości, nie rozmyślając, czy nadszedł czas, by jej ukochany Syn ukazał się wszystkim jako Syn Boga poprzez swoje cuda, zwróciła się do niego ze spojrzeniem pełnym czułości, prośby, lecz także zdecydowania i rzekła takie oto słowa: „Nie mają już wina” J 2, 3.

Syn Boga, jako że nie nadszedł jeszcze czas, w którym miał ukazać swoją chwałę, odparł jej słowami, którymi chciał ją pouczy, że nie może czynić cudów inaczej, jak tylko w sytuacjach nadprzyrodzonych i by spełniać wolę Ojca: „Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?” (J 2, 4).

Lecz Dziewica Maryja była nie tylko dobrą kobietą, która uosabiała całą ludzkość w planach stworzenia świata i wychwalania Boga, ale była także Matką Jezusa. A prośbom swojej Matki Mesjasz nie umiał się sprzeciwić. Uprzedzając godzinę, w której miał okazać swoją moc za sprawą wstawiennictwa Matki, uczynił pierwszy ze swoich cudów wobec natury.

W rzeczywistości, trzydzieści lat wcześniej, zanim przyszedł on na świat, dokonał pierwszego cudu wobec sędziwej Elżbiety i Jana Chrzciciela. Nie na skutek próśb, lecz jednego słowa, pozdrowienia jego świętej Matki. Od tamtego czasu na wyżynie judzkiej brzmiał hymn pochwalny wypowiedziany po raz pierwszy w domu niemego Zachariasza.

III. Jezus zapowiada królestwo Boże i odpuszcza grzechy – Mt 4, 12-17

Bóg jest cierpliwy i wyrozumiały, ponieważ jest silny. Dzięki swojej wszechmocy nie gniewa się, ani nie mści, ponieważ wszystko jemu podlega. Jest łagodny, dobry z natury, roztacza wokół swoje bogactwa, lecz także za winy nasze sprawiedliwie karze. Czeka na skruchę człowieka i karci go, jeśli jest zawzięty.

Wielki Boże! Co innego każe Ci czekać na mnie od tak długiego czasu, jeśli nie Twoja naturalna dobro? Wszystkie Twoje czyny są czynami miłosierdzia i prawdy. Mimo moich żałosnych upadków ostatecznie to Ty wyciągasz do mnie pomocną dłoń. Pewnego dnia, a był to październik 1872 roku, dusza moja cierpiała bardziej niż zwykle i popadała w smutek, była niemal zdesperowana.

Wyszedłem z domu hrabiny de Fusco i szybkim krokiem udałem się na spacer po Dolinie Pompejańskiej, nie wiedząc nawet, gdzie zmierzam. W ten sposób dotarłem do najbardziej zapomnianego miejsca, które wieśniacy zwali Arpaia, i które było niemalże siedliskiem harpii, mitologicznych demonów.

Wszystko otaczała głęboka cisza. Rozejrzałem się, żadnego cienia żywej istoty. Zatrzymałem się i wtedy nagle poczułem, jak łamie się moje serce. W ciemności ducha zdawało mi się, że głos przyjaciela szepce do mojego ucha te słowa, które sam przeczytałem, i które często powtarzał mi mój święty przyjaciel, dziś już nieżyjący:

„Jeśli szukasz ocalenia, rozpowszechniaj różaniec. To obietnica Maryi. Kto rozpowszechnia różaniec, jest ocalony!”. Ta myśl była niczym błyskawica przeszywająca mrok burzliwej nocy. Szatan, który opętał mnie jak swoją ofiarę, przewidział swoją porażkę, lecz ciągle mocniej obezwładniał mnie swoimi piekielnymi pętami. To była ostatnia, zatrważająca bitwa. W desperackiej śmiałości zwróciłem twarz oraz ręce do nieba i zwracając się do niebiańskiej Dziewicy, krzyknąłem: „Jeśli to prawda, że obiecałaś św. Dominikowi, że ten, kto upowszechnia różaniec, będzie ocalony, ocalę siebie, bo nie opuszczę tej pompejańskiej ziemi, dopóki nie upowszechnię Twojego różańca”. Nie czekałem długo na odpowiedź z nieba.

IV. Jezus przemieniony na górze Tabor – Mt 17, 1-9

Kontemplacja polega na zwróceniu duszy ku Bogu. Jest ona naprawdę tak prosta, że nie wymaga żadnego natężenia umysłu czy układania słów, jest tak spokojna, że nie wymaga wysiłku, jest tak tkliwa, że łączy duszę z rozważaną kwestią. Dlatego kontemplacja nigdy się nie znudzi. Różnica między rozważaniem a kontemplacją polega na tym, że to pierwsze odbywa się poprzez myślenie i dlatego nazywa się modlitewną rozmową, drugie zaś nie wymaga pracy myślowej, nazywa się je więc modlitewnym odpoczynkiem lub modlitewnym trwaniem, ponieważ dusza odpoczywa w Bogu, niczym w miejscu, do którego dążyła i w którym odnajduje spełnienie swoich pragnień.

Ci, którzy rozważają, mogą porównać się do idących na piechotę, a to wiąże się z wędrówką i zmęczeniem. Ci, którzy kontemplują, mogą porównać się do jadących wygodnym powozem, nie męcząc się. Należy tu zauważy, że dusza, aby wejść w kontemplację, musi poczuć się wewnętrznie poruszona przez samego Boga, by właśnie do niego się zwróci. Dlatego, będąc duszą kierującą się do Boga, dzięki Bożej łasce jest rozjaśniona światłem z nieba i zagłębia się w słodkim odpoczynku, w którym zajęta jest pobożnymi myślami, w odpoczynku tak słodkim, że nazwalibyście go świętym wypoczynkiem. Lecz czym jest to zwrócenie się duszy i do czego ona się zwraca?

Przedmiot kontemplacji, który objawia się duszy, nie jest zawsze ten sam. Nie jest to jedynie boska istota, lecz wszystkie atrybuty Boga, trzy boskie osoby, a nawet najświętsza ludzka postać Jezusa Chrystusa, ukrzyżowanego, powstałego z martwych, wyniesionego do chwały. – Wszystko to, co widać jedynie za pośrednictwem wiary, może być celem rozważań.

V. Jezus oddaje swoje ciało i swoją krew w Eucharystii – Mt 26, 26-29

Nie wystarczy, że tajemnice różańca rozjaśniają nasz umysł. Trzeba, by niczym pieczęć wyryły się w naszej duszy, by niczym ogień, dały siłę naszemu sercu. Po to właśnie jest Eucharystia. W każdą sobotę nie tylko rozważamy tajemnicę, lecz przyjmujemy komunię świętą. Czym jest Eucharystia? – To wieczne wspomnienie życia Chrystusa.

Poprzez komunię świętą Jezus nie tylko ożywia w nas swoje tajemnice, ale daje nam siłę, by czerpać z nich słuszną naukę. To łaska, bez której Ewangelia jest dla nas jasnym, lecz chłodnym, zimowym dniem, a nie wiosną, w której rozkwitają najwspanialsze kwiaty cnót i jaśnieją największe nadzieje ducha.

Rozważanie każdej z tajemnic różańca sieje maleńkie ziarenko doskonałości ewangelicznej w dalekich zagłębieniach naszej duszy, a dwadzieścia komunii jest jak dwadzieścia strumieni łask, które nawilżają naszą suchą ziemię i pomagają wykiełkować ziarnom, aby stały się one dwudziestoma drzewami życia.

Komunia święta jest darem, który ofiaruje nam Maryja w każdą z dwudziestu sobót. Daje nam Jezusa, ponieważ zapisuje tajemnicę głęboko w naszym sercu. Nie musi ona dać nam nic większego, niebo i ziemia nie znają cenniejszego daru. Daje nam ona Jezusa Chrystusa, ponieważ Jezus, który jest nieskończonością, działa w nas wraz z nami. Wraz z nami, jakie to wyróżnienie! To szczyt naszego moralnego piękna.

W każdą z dwudziestu sobót dajemy Maryi pęki mistycznych róż, a ona daje nam Jezusa, lilię raju.

Tajemnice bolesne

I. Modlitwa i konanie Pana Jezusa w Ogrójcu – Mt 26, 36-46

Rozważ, duszo moja, jak Boski Zbawiciel, gdy umył stopy swoim uczniom, ustanowił w ich obecności sakrament swojego ciała i swojej krwi, a po czułej i serdecznej przemowie udał się z nimi do ogrodu Getsemani, na Górę Oliwną, aby bez trudu znaleźli go tam wrogowie. Rzekł do nich: „Usiądźcie tu, ja tymczasem odejdę tam i będę się modlił. (…) Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie”. Wtedy, zgodnie z jego wolą, poddał się przykazaniom wiecznego Ojca i wypełniał je tak, aby cierpienie jednocześnie czyniło zadość Bożej sprawiedliwości i popchnęło nas do tego, by go kocha. To właśnie był cel jego cierpień – miłość.

Jezus „począł się smucić i odczuwać trwogę”. Ten ukochany Syn zechciał poświęcić nie tylko swoje ciało, ale także duszę z całą jej potęgą i od tej najbardziej szlachetnej części swojego człowieczeństwa zapragnął rozpocząć odkupienie win. Dlatego, zanim pojawili się wrogowie, pozbawił świętości ciało, które otrzymał od Boga. Pojąwszy, jak wiele będzie musiał wycierpieć, poddał się pokornie ludzkiemu, śmiertelnemu konaniu.

Pojawiły się wtedy żywo przed jego duszą wszystkie cierpienia, które musiało znieść ciało: biczowanie, kolce, gwoździe, krzyż, żółć i ocet, cierpienia duszy, zdrada Judasza, wstydliwa 
ucieczka uczniów, 
niewierność Piotra, 
bluźnierstwa 
kapłanów, 
niesprawiedliwość sędziów, okrucieństwo żołnierzy, hańba jego osoby, znieważenie jego słów oraz 
cudów, triumf wrogów, 
przekleństwa złodziei, pozostawienie przez Ojca na śmierć na krzyżu i przerażający widok 
zbolałej Matki.

II. Biczowanie Pana Jezusa – Mt 27, 15-26

Jezus przed sądem. Przejdź, duszo moja bolesna, drogę, którą przeszedł Ojciec twój ukochany, Jezus, w tych godzinach wielkich cierpień. Uderzony w domu Annasza, poszedł do domu Kajfasza, gdzie został obrażony, uznany za bluźniercę, króla śmierci. I został zamknięty w więzieniu aż do rana, wystawiony na pogardę, oplucie oraz ciosy bezwstydnych strażników.

Gdy dzień dobiegł końca, ciągnięty przez ulicę trafił przed dwa sądy żydowskie, do rąk Piłata i Heroda. Przez tego ostatniego uznany został za szaleńca. Ubrano go w białą szatę, znieważono i wystawiono na drwiny żądnego krwi ludu.

Kontempluj, duszo moja, Jezusa, zawsze pokornego, zawsze cierpliwego, który da się prowadzić jak łagodny baranek tam, gdzie dręczą go przebiegłość ludzi i wściekłość szatana.

Pomyśl, jak w obliczu krzyków, zniewag stał on w ciszy. Jezus milczał, aby dać przykład, że gdy cię oskarżają i oczerniają, musisz zawierzyć się Bogu oraz jego miłości, nie szukać sprawiedliwości, a ciszy. „Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją”. Tak zyskasz spokój w sercu. Ilu świętych, ilu samotnych, ilu spokojnych skorzystało z tej ciszy Jezusa.

III. Cierniem ukoronowanie Pana Jezusa – Mt 27, 27-31

Rozważ, duszo moja, jak kaci, zmęczeni biciem Zbawiciela, odwiązują go od pręgierza, całego mokrego od krwi.

Kontempluj Jezusa, okrutnie rozerwanego biczami, z ranami na całym ciele. On zmuszony jest przejść przez pretorium i po drodze cierpieć kpiny oraz wyzwiska z ust niegodnych, którzy prócz okrucieństw, zafundowali mu obelgi. Znosi wszystkie ich zniewagi, tak jak zniósł ich winy: z nieskończoną łagodnością, skromnością i cierpliwością.

I choć był on w stanie wzbudzić współczucie w najtwardszych sercach, nie zmiękły serca tych bezlitosnych wilków, co więcej, by bardziej mu jeszcze dokuczy, wymyślili rodzaj kary, która aż do tego czasu nie była znana i której nigdy już więcej nie zastosowano, nawet w przypadku największych męczenników.

Oto, co powoduje grzech w duszy, która popełnia go zuchwale i z przyjemnością. Grzech popełniony pozostawia po sobie żądzę popełniania kolejnych. Nawet jeśli dusza jest już zmęczona grzechem, nigdy nie jest nasycona; choć straciła już siłę, zachowuje w sobie żądzę grzechu.

Jednym z największych złudzeń grzeszników jest wiara, że uwolnią się od pokusy, zaspokajając ją. Spełnienie grzechu natomiast jedynie wzmaga w nas skłonność, którą ku niemu mamy, ponieważ, jak zauważył św. Grzegorz Wielki, grzech, który nie jest zniszczony żalem, ciągnie nas swoim ciężarem ku kolejnemu grzechowi.

Dusza, która, grzesząc, traci łaskę Bożą, traci także siłę potrzebną, by oprzeć się okazji do zgrzeszenia, a ciało jest mniej zdolne powstrzymać się od namiętności, kiedy zaznało już ich smak.

IV. Dźwiganie krzyża na Kalwarię – J 19, 14-36

Jezus został skazany na śmierć. Rozważ, duszo moja, jak trzy razy Piłat, pod presją tłumu, próbował uwolnić Jezusa; i trzy razy lud żądał głośnymi krzykami jego śmierci. „Precz! Precz! Ukrzyżuj go!”. Piłat mógł uczynić zadość sprawiedliwości, lecz podczas gdy zaświadcza o niewinności Jezusa, uwalnia Barabasza i z powodu próżnego, ludzkiego względu porzuca Jezusa na pastwę swoich wrogów, by go ukrzyżowali.

Urzędnik ogłasza, że z rozkazu imperatora, w zgodzie z prawem rzymskim Jezus z Nazaretu, który chciał zostać królem Żydów, został skazany na śmierć na krzyżu wraz z dwoma złodziejami, skazanymi za kradzieże na taką samą karę. Duszo moja, oto moment, w którym Jezus, twój Bóg, twój Stworzyciel, Zbawiciel ludzkości, został skazany przez ludzi na śmierć i przez nich samych zabity na niesławnej Golgocie. Kto mógłby słuchać bez przerażenia tego okrutnego wyroku śmierci? A ty, co robisz? Od samego początku proś Maryję, by pozwoliła Ci towarzyszyć jej w bolesnej drodze, którą przechodzi dziś wraz ze swoim Synem aż na Kalwarię.

O Maryjo, Matko bolesna, nie słuchasz wściekłych okrzyków domagających się śmierci dla Twojego Syna? Kto trzyma Cię w środku tego nieludzkiego tłumu? Jak możesz opierać się tak wielkiej furii? Twój Jezus, życie Twojego życia, Król nieba i ziemi, Stwórca ludzkości, ostatnia nadzieja grzeszników jest skazany na śmierć! Jego wrogowie przyjmują ten wyrok z radością, jego przyjaciele i uczniowie są zrozpaczeni, lecz ten niewinny Baranek, pomimo bólu z powodu tak wielkiej niesprawiedliwości, zgadza się na śmierć z wielką pokorą!

V. Śmierć Pana Jezusa na krzyżu – Mt 27, 45-56

Jezus, odarty ze swoich szat, dociera na Kalwarię, zwaną Golgotą, co oznacza miejsce czaszki i nie dają mu nawet chwili na odpoczynek! Z pośpiechem przygotowują wszystko, co potrzebne, by go ukrzyżować, ponieważ chcą jak najszybciej odebrać mu życie, tak znienawidzone przez jego wrogów.

Duszo moja, usłysz krzyki, zobacz, z jaką złością rozwiązują go i zrywają z niego szatę, która zespoliła się z ranami, i tak jak wcześniej odnawiają się wszystkie jego bóle. Rozważ rozerwane ciało, całe we krwi. Przeniknij aż do środka jego Serca, znajdziesz je zwrócone ku twojej mizerności i osądzone w niebie za twoją pokutę.

Z powodu ogromnego wysiłku i wielkiego ciężaru krzyża Jezus jest wyczerpany. Dają mu wino wymieszane z mirrą i żółcią. Hiob przewidział tę żółć. Jezus ledwo doszedł na miejsce, zaczyna odkupywać grzech naszych pierwszych ojców, którzy w nieposłuszeństwie zjedli zakazany owoc. W licznych cierpieniach, ta tylko część ciała, gardło, pozostała nietknięta i także tą częścią chciał za nas cierpieć.

Jak wielka jest dziś liczba tych, dla których najwyższą wartością jest pełny brzuch, i którzy robią ze świątyni Ducha Świętego przybytek diabła, tracąc duszę i ciało, by zaspokoić pragnienia doczesne!

Musimy okazywać posłuszeństwo nawet naszym gardłem, przede wszystkim, gdy nauka Kościoła łączy naszą pokutę z czasem postów, z opanowaniem zmysłów i cierpieniem. Bez słowa skargi przyjmujmy także złe smaki potraw, jakie są dla nas przygotowane.

Duszo moja, ujrzyj Zbawiciela pokrytego krwią, tak bardzo zniekształconego, poranionego. Z bolącym Sercem podnosił oczy ku niebu, roniąc płonące łzy i oddawał się wciąż od nowa wiecznemu Ojcu jako ofiara za nas. Dlaczego, duszo moja, twardsza od głazu, nie upadasz do jego stóp, by oblać się łzami i odzyskać cenny strumień krwi, płynący z każdej strony? Ileż odnajdziesz tam łask! Ileż światła, ile pocieszenia!

Tajemnice chwalebne

I. Zmartwychwstanie Jezusa – Mt 28, 1-7

Rozważ, duszo moja, jak Nikodem oraz szlachetny i bogaty Józef z Arymatei, członek rady żydowskiej, położyli Jezusa owiniętego w białe lniane płótno z wonnościami w nowym grobie, który został wykuty w skale. Przytoczyli wielki kamień do wejścia grobu i oddalili się. Jednak najwyżsi kapłani i faryzeusze, pamiętając o przepowiedni Jezusa, że zmartwychwstanie trzeciego dnia, wymusili na Piłacie, aby to miejsce było chronione przez straże „Oni poszli i zabezpieczyli grób opieczętowując kamień i stawiając straż” Mt 27, 66. Jak krótkowzroczni jesteśmy, o mój Panie! Jakże jest mała przezorność ludzka wobec Twojej!

Jezus umarł w Wielki Piątek, zmartwychwstał trzeciego dnia poprzez swoją boskość. Było to zawsze ciało Boga, godne nawet po śmierci, adorowane przez ludzi i aniołów. Jezus zstąpił do piekieł jako Bóg i wybawiciel.

Wyobraź sobie, duszo moja, od jak dawna oczekiwały tego święte dusze i niektóre z nich, jak ta Abla, już od początku świata. Rozważ, z jaką miłością i wdzięcznością święci Starego Testamentu spotkali Zbawiciela i adorowali go, wznosząc dziękczynienie. Ty powinnaś ich naśladować, pragnąc jednocześnie osiągnięcia nieba, co możesz uczynić dzięki swojemu Zbawcy.

Najświętsze ciało Jezusa pozostawało trzy dni w grobie, ponieważ on, cierpiąc i umierając, wyswobodził od śmierci wiecznej ludzi ze wszystkich trzech epok świata: żyjących według prawa natury, według prawa mojżeszowego oraz tych, którzy żyją teraz zgodnie z prawem łaski.

Rozpoczynał się świt trzeciego dnia i Jezus w jednej chwili powstaje z martwych i wychodzi z zamkniętego grobu, jak niegdyś wyszedł z łona swojej Matki i jak za chwilę ma wejść do Wieczernika przez zamknięte drzwi.

II. Wniebowstąpienie Jezusa – Łk 24, 50-53

Rozważaj, duszo moja, jak Jezus zmartwychwstały chce pozostać pełen chwały przez czterdzieści dni na ziemi i ukazywać się uczniom, by utwierdzić ich w wierze w swoje zmartwychwstanie. Jednak nie objawiał im się bez ustanku, ponieważ chciał, aby też uwierzyli, a nie tylko widzieli, podobnie jak my wierzymy w jego obecność w każdym miejscu i pod postacią sakramentu Eucharystii.

Jezus pełen chwały chciał pozostać na ziemi przez czterdzieści dni, aby wynagrodzić łzy i westchnienia sprawiedliwych, którzy przez czterdzieści wieków oczekiwali jego przyjścia. Czas się nareszcie wypełnił. Po tym jak dał apostołom wszelką moc i nakazał im głosić Ewangelię oraz chrzcić wszystkie ludy, zebrał ich na Górze Oliwnej.

„A podczas wspólnego posiłku kazał im nie odchodzić z Jerozolimy, ale oczekiwać obietnicy Ojca: «Słyszeliście o niej ode Mnie – [mówił] – wkrótce zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym». Zapytywali go zebrani: «Panie, czy w tym czasie przywrócisz królestwo Izraela?» Odpowiedział im: «Nie wasza to rzecz znać czasy i chwile, które Ojciec ustalił swoją władzą, ale gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi»” Dz 1, 4-8.

Wielbij, duszo moja, swojego Zbawiciela, który wstępuje do nieba, raduj się z nim z jego triumfu, który otrzyma od Ojca w niebie i od wszystkich dusz błogosławionych. Proś żarliwie i bez ustanku o ducha wiary. W tym oto duchu idź do Jeruzalem, patrz, jak Zbawiciel wychodzi z tego niewdzięcznego miasta i kieruje się w stronę Góry Oliwnej w towarzystwie swojej Matki, apostołów, pierwszych uczniów i wielu pobożnych niewiast; łącznie ponad pięćset zebranych.

III. Zesłanie Ducha Świętego – Dz 1, 12-14

Jezus przed wniebowstąpieniem rzekł do Apostołów: „Jan chrzcił wodą, ale wy wkrótce zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym” Dz 1, 5. „Przybywszy tam weszli do sali na górze i przebywali w niej: Piotr i Jan, Jakub i Andrzej, Filip i Tomasz, Bartłomiej i Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Szymon Gorliwy, i Juda, [brat] Jakuba. Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie razem z niewiastami, Maryją, Matką Jezusa, i braćmi jego” Dz 1, 13-14. Stale przebywali w świątyni, błogosławiąc Boga Łk 24, 53.

Przybądź, duszo moja, do Wieczernika. Maryja, Matka Jezusa, modli się wraz z apostołami i uczniami, a oni łączą się w ufności w modlitwie tej świętej Dziewicy, by przyspieszyć zesłanie Ducha Świętego. Jakże nie możemy i my pokładać nadziei w naszych modlitwach, gdy chcemy ­wołać do tak możnej wstawienniczki? Ona jest Matką Jezusa, samo to imię stanowi obietnicę jej dobra i mocy.

Rozważmy ich razem, podczas gdy ich duch oraz serce proszą żarliwie i wyrażają się z taką mocą, że pragnienia i miłość są ich językiem. Cóż za wiara, szacunek, kontemplacja!

Oto jakie skuteczne i konieczne są rzeczy, by otrzymać dary, owoce Ducha Świętego: więź z Najświętszą Dziewicą, największą jego Oblubienicą, oraz żarliwa i wytrwała modlitwa, najlepiej wspólna, ponieważ jest znakiem jedności wiary i miłosierdzia z Kościołem katolickim, w którym wszyscy wierni to jedno ciało, a papież jest jego namacalnym przedstawicielem.

O Maryjo, która jesteś zawsze nauczycielką w naszym Kościele i pełna jesteś darów Ducha Świętego, naucz mnie dobrze się modlić. Ty sama proś o mnie i obdarz mnie z głębi serca skargami i westchnieniami, które mogą przyciągnąć do mnie Ducha Świętego.

Naucz moją duszę i włóż w moje usta modlitwy bliskie mojemu sercu, które najbardziej cenisz i które zostaną spełnione przez Boga.

IV. Wniebowzięcie Matki Bożej – Pnp 2, 8-14

Rozważ, duszo moja, że nawet dla Maryi nadeszła godzina odejścia z ciemnej doliny. W końcu, po wielu trudach, także i ona mogła powtarzać słowa ukochanego Syna: wszystko się dokonało: proroctwa, głoszenie Kościoła Jezusa Chrystusa, bohaterstwo wszystkich cnót.

Po wniebowstąpieniu boskiego Syna mieszkała w Jerozolimie ze św. Janem Ewangelistą, z którym udała się później do Efezu. Potem wróciła do Jerozolimy, gdzie została aż do swojej śmierci. Jej życie było tutaj, jak w każdym innym miejscu, życiem w miłości do Boga, spędzonym na nieprzerwanej modlitwie, albo lepiej – wiecznym uniesieniu i doskonałym ćwiczeniu się w każdej z cnót, szczególnie w żarliwym miłosierdziu do bliźniego.

Odwiedzała miejsca uświęcone misterium i obecnością boskiego Syna i była pocieszycielką, nauczycielką, Matką swojego Kościoła.

Nadszedł więc moment tak bardzo przez nią oczekiwany, by połączyć się na zawsze z najwyższym dobrem. Jej duch uradował się w miłości i pragnieniu swojego Pana, ofiarując się w całości serca, by powrócić szczęśliwie do swojej ojczyzny.

V. Ukoronowanie Matki Bożej w niebie – Łk 1, 46-55

Nie jest możliwe ani w językach ludzkich ani anielskich, jak mówi św. Epifaniusz, by wyrazić chwałę i triumf, z jakimi Maryja została przyjęta do nieba podczas swojego wniebowzięcia. Tylko tyle można powiedzieć, że nigdy nie było i nigdy już nie będzie większej chwały oraz triumfu jej Syna. Nie ma umysłu, jak mówi św. Bernard, który potrafiłby pojąć, z jaką chwałą święta Dziewica wstąpiła do nieba, z jakim oddaniem została uhonorowana przez wszystkie chóry anielskie, z jaką miłością i szykownością została przyjęta i ugoszczona przez swojego boskiego Syna.

Rozważ więc, duszo moja, jak aniołowie pragnęli w chwili wniebowzięcia mieć w niebie dusze i ciała Boga­-Człowieka i jego Matki. I pragnienie mieszkańców nieba w końcu się spełniło. Tak, jak Pan zapragnął, by Arka Przymierza ze Starego Testamentu była z wielką chwałą wniesiona do miasta Dawida, nakazał, by z jeszcze większą i głośniejszą chwałą Matka jego wstąpiła do nieba. Sam Król z całym swoim niebiańskim dworem, jak mówi św. Bernard, wyszedł jej na spotkanie.


Autorem rozważań jest bł. Baroto Longo – bartolo-longo.pl.  Stanowią one jedynie fragmenty dłuższych rozważań z książki „Nabożeństwo dwudziestu sobót” Wydawnictwa Rosemaria, które jest właścicielem praw autorskich.

4.4 14 głosów
Oceń ten tekst
Photo of author

Bartolo

Longo

Doktor prawa, adwokat, społecznik, członek trzeciego zakonu dominikańskiego, założyciel sanktuarium w Pompejach i Miasta Miłości.
Więcej tekstów tego autora

Mogą zainteresować Cię też:

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x