Męka Syna Bożego dobiegła końca. Jego ciało spoczęło w grobie. Duszę pogrążonej w żałobie Maryi przeszywa ostatni miecz. „Dokąd odszedł Umiłowany Twój, o najpiękniejsza z niewiast? Pójdziemy szukać Go z Tobą…”
Pogrzeb Jezusa opisany został przez wszystkich czterech ewangelistów. Ich relacje, poza pewnymi szczegółami, są ze sobą zgodne. Fakt pogrzebania ciała Chrystusa potwierdza również św. Paweł w Liście do Koryntian (1 Kor 15, 4).
Izraelici uważali pochówek zmarłej osoby za swą powinność, którą starali się spełnić w możliwie najkrótszym czasie po śmierci. Ciało zmarłego otaczane było wielką troską, co wynikało z przekonania, iż dusza – także po śmierci – odczuwa stan, w jakim znajduje się ciało.
Ukrzyżowanie i następujący po nim pogrzeb Jezusa, odbyły się w dzień przygotowania, a więc w dzień poprzedzający szabat. To wówczas należało wykonać wszystkie konieczne czynności, których nie wolno było podejmować w święty dzień szabatu. Stąd też szczególny pośpiech, który towarzyszył ostatniej drodze Chrystusa.
Rzymskie ustawodawstwo odmawiało ukrzyżowanym prawa do pogrzebu. Ich ciała, wystawione ku przestrodze na widok publiczny, miały być pokarmem dla drapieżnych ptaków. Wynikało to z przekonania, że kara powinna trwać dłużej niż śmierć. W Judei jednak zasada ta stała w sprzeczności z prawem religijnym, które nakazywało pochować także przestępców: „trup nie będzie wisiał na drzewie przez noc, lecz tegoż dnia musisz go pogrzebać” (Pwt 21, 23). Bliscy zmarłego mogli się zatem starać o akt łaski rzymskiej władzy, jakim było wydanie ciała skazańca. Tym, który udał się w tej sprawie do Piłata, był Józef z Arymatei. On też zdjął ciało Chrystusa z krzyża, owinął je w płótno i złożył w grobie.

W Izraelu za grób służyły zazwyczaj naturalne groty lub komory wykute w skale, w których ciała zmarłych składano na wydrążonych w ścianach specjalnych ławach. Wejście zasuwane było zwykle kamieniem. Groby ziemne, choć znano je już w czasach Chrystusa, należały do rzadkości. Ciała skazańców chowano najczęściej na zbiorowych cmentarzach, oddalonych od miejsc zamieszkałych przez ludzi.
Ewangelista Jan zaznacza, iż pogrzeb Jezusa odbył się „stosownie do żydowskiego sposobu grzebania” (J 19, 40). Choć działo się to w pośpiechu, Józef z Arymatei i Nikodem zadbali, aby zachowane przy tym zostały żydowskie zwyczaje funeralne. Pomiędzy kolejnymi warstwami płótna, w które owinęli ciało Chrystusa, umieścili mieszaninę mirry i aloesu. Wielka ilość wonności przyniesionych przez Nikodema była wyrazem jego ogromnego szacunku wobec Zmarłego. Także fakt, iż Jezus nie spoczął w zbiorowej mogile wraz z innymi skazańcami, ale w nowym grobie, w którym nikt jeszcze nie był pochowany, wskazuje na Jego godność i świętość.
Grób Chrystusa znajdował się w ogrodzie, poza murami ówczesnej Jerozolimy, podobnie jak samo miejsce ukrzyżowania. W starożytnej symbolice ogród był nierozerwalnie związany z ideą nieśmiertelności. Co więcej, w Starym Testamencie to właśnie rajski ogród jest miejscem obecności Boga. Położenie grobu, w którym umieszczono ciało Jezusa, nie jest więc przypadkowe, to najwłaściwsza przestrzeń dla mającego nastąpić Zmartwychwstania.
Koniec i początek
Miecz, który przeszywa duszę Maryi przy złożeniu Jezusa do grobu, jest ostatnim z siedmiu mieczy. Dopełniła się przepowiednia Symeona. Ta, która na swych rękach wniosła Dziecię Jezus do Świątyni, aby ofiarować Je Ojcu, znów trzyma swego Syna w ramionach. „Ojcze, w Twoje ręce…”. Ostatni akt woli Jezusa, akt całkowitego posłuszeństwa, znajduje swe dopełnienie w pokornej zgodzie Maryi na wszystko, co Ją spotkało. Matka Skazańca, Matka Ukrzyżowanego, Najboleśniejsza ze wszystkich Matek.
Na ikonie Bożego Narodzenia miejsce, w którym Najświętsza Panna złożyła nowonarodzonego Jezusa, przypomina grób, a sposób owinięcia ciała Dziecka pieluszkami upodabnia Je do zmarłego, którego ciało przed złożeniem do grobu także obwiązywano płótnem. Narodzenie Chrystusa stanowi prolog Misterium Zbawienia, a początek życia Bożego Syna kryje w sobie zapowiedź Jego przyszłego losu. Dlatego też grota, którą zgodnie z bliskowschodnimi realiami należy uznać za miejsce narodzin Jezusa, nawiązuje do wykutego w skale grobu, a wypełniająca ją czerń symbolizuje Otchłań, do której zstąpi Chrystus – i z której powróci jako chwalebny Zwycięzca śmierci. Tę samą czerń odnaleźć można także na ikonie Zmartwychwstania, gdzie powstały z grobu Pan triumfalnie ją przekracza. W Bożym zamyśle życie i śmierć są nierozłączne, początek wieszczy koniec, koniec zaś staje się nowym początkiem.
Maryja, która przyjęła w swe ramiona zdjęte z krzyża ciało Jezusa, teraz musi je powierzyć Józefowi i Nikodemowi, aby mogli oni spełnić wobec niego ostatnią posługę. Pewnie wolałaby je zatrzymać przy sobie, tulić tak jak w Betlejem, odwlekając chwilę rozstania. Bezlitosna, okrutna śmierć odebrała Jej Syna. Zimny, ciemny grób zabierze Jej także Jego ciało. Błogosławiona Anna Katarzyna Emmerich w swych objawieniach widziała Najświętszą Maryję Pannę zdejmującą z wielką delikatnością koronę cierniową z głowy Chrystusa i tulącą Jego poranione ciało. Ten ostatni moment bliskości przyniósł Jej – jak podaje niemiecka mistyczka – pewne ukojenie, jednak, gdy mężczyźni wzięli z matczynego łona Najświętsze Ciało Zbawiciela, Maryja „osłabła i osunęła się na ręce niewiast, zakrywszy głowę”.
Jezus był dla Maryi wszystkim. Ból z powodu cierpienia i śmierci Syna ustępuje w sercu Matki Bożej miejsca nowej udręce – bezgranicznej samotności. Po złożeniu ciała Chrystusa do grobu nic nie jest w stanie wypełnić pustki, jaką odczuwa Najboleśniejsza z Niewiast. Dokąd pójść? Co począć? Choć przy boku Maryi znajduje się Jan, umiłowany uczeń, któremu konający Pan powierzył swoją Matkę, jest on w istocie równie zagubiony i niepewny jak Ona. Czy to już koniec? Czy taki jest kres drogi, której początkiem były słowa Archanioła? „Jego panowaniu nie będzie końca…”. Grób Jezusa to dla Dziewicy z Nazaretu największa próba wiary. Ciało Jej Syna spoczęło w ciemności skalnej groty – i ta ciemność zdaje się ogarniać także Jej duszę. Ostatni miecz i najcięższa boleść. Na ustach Maryi zastyga pytanie o wierność Bożego Słowa i Bożych obietnic.
W życiu Matki Chrystusa wiele było trudnych doświadczeń, niejedna rzecz wymykała się ludzkiemu rozumowaniu, jednak obecność Jezusa nadawała wszystkiemu sens. Można stawiać sobie pytanie dotyczące tego, czy Maryja oczekiwała Zmartwychwstania, czy potrafiła je sobie wyobrazić. Skoro była Ona najwierniejszą Uczennicą swojego Syna, musiała nosić w sercu Jego słowa. Czy mogło więc zabraknąć Jej ufności w tym najtrudniejszym momencie? Jedyną siłą, jaka pozostała stojącej nad grobem Syna Maryi, była nadzieja. Nadzieja na bezpośrednią interwencję Boga, na przekroczenie przez Niego praw natury i uczynienie niemożliwego.
Czy Zmartwychwstały Pan ukazał się swojej Matce? Już najwcześniejsza Tradycja zauważa nieobecność Maryi w grupie niewiast udających się do grobu i na tej podstawie wysnuwa wniosek, iż to właśnie Matka Jezusa była świadkiem Jego pierwszej chrystofanii. Nawet jeśli Najświętsza Maryja Panna nie stanęła przed pustym grobem, musiała w jakiś sposób doświadczyć Zmartwychwstania. Potwierdza to obecność Maryi w Wieczerniku w dniu Zesłania Ducha Świętego. To właśnie tam coś, co wydawało się nieodwołalnie skończone, w istocie dopiero się rozpoczyna.
Prośmy Matkę Pana, aby nasza wiara była mocna i pewna, abyśmy w najciemniejszych chwilach naszego życia potrafili odnaleźć w sobie zaufanie do Boga. Matko Boża Bolesna – módl się za nami!
Tomasz Parciński