Paweł: Różaniec stanowi dla mnie coraz większą wartość
Wracając myślami do wczesnego dzieciństwa, przed oczami rysuje mi się obraz mojej kochanej, nieżyjącej już babci, która nie rozstawała się z różańcem. Wiem też, że mój dziadek codziennie odmawiał wszystkie tajemnice. Pamiętam z najmłodszych lat, jak klęczałem z babcią, ciocią lub mamą i odmawiałem różaniec. Jako ministrant bardzo pilnie uczęszczałem na nabożeństwa październikowe. W liceum i na studiach modlitwę tę traktowałem, niestety, jako ostatnią deskę ratunku, prosząc najczęściej o pomoc w zdaniu egzaminu. W życiu dorosłym, w miarę rozwoju duchowego, modlitwa różańcowa stanowi dla mnie coraz większą wartość. Dziś, tak jak moja śp. babunia, nie rozstaję się z różańcem i trudno mi nawet powiedzieć, ile dziesiątek dziennie odmawiam. Minimalnie jest to pięć całych części – drugi raz nowenna pompejańska, za rodzinę, dziesiątka z róży ojców, za dziecko nienarodzone (duchowa adopcja), za pewnego kleryka itp. Pozostałe, niekiedy drugie tyle lub więcej, oddaję do całkowitej dyspozycji Matce Bożej. Ktoś zapyta: kiedy? jak? W ciągu dnia, w drodze do pracy, podczas spaceru, bardzo dużo w samochodzie, w domu późnym wieczorem, ale też w miarę możliwości przed Najświętszym Sakramentem lub Tabernakulum. Uważam jednak, że to nie liczba jest najistotniejsza, ale chęć coraz głębszego rozważania i pełniejszego zjednoczenia w tajemnicach z Panem Jezusem i Maryją. Według mnie różaniec to najpiękniejsza i najważniejsza modlitwa. Porównałbym ją do wielkiego, cudownego ogrodu, w którym z każdym krokiem jest ciekawiej i piękniej. Mam wrażenie, że jestem jeszcze bardzo blisko bramy wejściowej, ale jest już tak pięknie, że pragnę iść dalej i dalej…– Paweł
Piotr: Różaniec za dzieci nienarodzone
Od kilku lat podejmuję duchową adopcję życia poczętego – dzieci zagrożonych śmiercią w wyniku aborcji. Dlaczego akurat ta intencja? Ponieważ istoty te są najbardziej bezbronne, niewinne i bez pomocy modlitewnej – bez szans. Jak to się zaczęło? Zająłem się sprawami związanymi z ludobójstwem na Polakach dokonanym przez OUN-UPA na Kresach. Zginęło tam okrutną śmiercią wiele dzieci. Moje serce krwawiło, kiedy czytałem o ich męczeństwie. Modliłem się za nie, również poprzez krótkie fragmenty modlitwy różańcowej. Zajmowanie się tymi smutnymi i przerażającymi sprawami uwrażliwiało mnie coraz bardziej. W końcu podjąłem wezwanie modlitewne. Bałem się, że nie dotrzymam warunków codziennej modlitwy. Trochę słusznie, zdarzały się bowiem podczas trzech pierwszych duchowych adopcji zapomnienia. Oczywiście uzupełniałem je zgodnie z warunkiem, iż każdy dzień z dziewięciu miesięcy musi być odrobiony. Dodatkowo od siebie dołożyłem jeszcze trzy miesiące w ramach prośby o wybaczenie mojego zapomnienia tych pojedynczych dni. Obecnie moja modlitwa wygląda trochę inaczej. Nie jestem już w stanie zapomnieć o dziesiątce w intencji życia poczętego. Mój umysł wręcz domaga się tej modlitwy. Jestem niecierpliwy, kiedy zbliża się koniec dnia, a ja jeszcze jej nie odmówiłem. Czuję silną potrzebę jej realizacji. Jeżeli istnieje jedna szansa na milion, że moja tak niedoskonała postawa jest w stanie wyprosić u Boga życie dla poczętego dziecka, a tym samym uratować od wielkiego grzechu jego rodziców – podejmuję to wyzwanie. Obecnie jest to cały rok modlitwy, aż do ponownej adopcji. Te trzy miesiące „ekstra” to przebłaganie za moją niedoskonałość modlitewną, rozproszenie uwagi podczas odmawiania czy też (jak to było na początku) opuszczenie dnia. Co jest ważne? Intencja, zagłębienie się w sobie, oddanie prośbie w modlitwie. Czy jest to intencja błagalna czy też dziękczynna – nie ma znaczenia. Skoncentrujmy się na niej. Budujmy wokół niej nasze zaangażowanie w modlitwie. Tylko pokorną postawą możemy pokazać nasze oddanie i liczyć na Jego łaskę i miłosierdzie, które jest nam dane dzięki Ofierze Chrystusa. Nie skupiajmy się na naszych niedoskonałościach, potknięciach czy porażkach, powstawajmy zawsze na nowo i walczmy o dobrą modlitwę. Zawsze na koniec modlitwy o życie nienarodzone wypowiadam własnymi słowami akt pokory i skruchy, akt, w którym pokornie i uniżenie proszę Boga, o ile taka jest Jego wola, o wysłuchanie mojej modlitwy w intencji życia nienarodzonego. Potwierdzam swoją skruchą moje niedoskonałości, duszę pełną grzechu i jako grzesznik zwracam się do Niego o wysłuchanie mojej modlitwy. Matkę Bożą proszę natomiast o wstawiennictwo za dziećmi, które już się narodziły. Aby odnalazły Światło Chrystusa.– Piotr
Grzegorz: Różaniec jest modlitwą prośby
Od niespełna 15 lat raz lub dwa razy w tygodniu spotykam się z przyjaciółmi po to, by odmówić jedną tajemnicę różańca. Nie jesteśmy regularną wspólnotą, ale dzięki wspólnej modlitwie nasze relacje stają się delikatniejsze, subtelniejsze, zaczynają łączyć nas specyficzne więzy, jakich próżno by szukać wśród osób niepołączonych wspólnym doświadczeniem modlitwy. Przede wszystkim łączy nas wiara w to, że będziemy wysłuchani przez Tego, przed którego obliczem oręduje za nami Maryja. Różaniec jest przecież między innymi modlitwą prośby, wytrwałego błagania, ucieczką do macierzyńskiego wstawiennictwa Maryi. Wypraszane są w ten sposób różnorakie dobra, na przykład zdrowie, ale przede wszystkim dobra duchowe. Równie ważny jest także medytacyjny wymiar tej modlitwy. Przenosi nas ona w świat Ewangelii, jej tajemnic. Odwoływanie się wciąż do tych samych tajemnic i odmawianie ciągle tych samych formuł łatwo może się stać pułapką. Bezrefleksyjne odklepywanie różańca to niebezpieczeństwo, które czyha na każdego odwołującego się do tej formy modlitwy. Bardzo często takie czynniki, jak zmęczenie czy złe samopoczucie, powodują, że różaniec niejako traci swój smak. Także i ja nie jestem wolny od takich rozproszeń. Nigdy jednak nie opuszcza mnie świadomość, że przy odrobinie wysiłku z mojej strony Bóg z łatwością przywróci mi poczucie kontemplacyjnego wymiaru różańca. A kontemplowanie z Maryją określonych tajemnic oznacza odkrywać je wciąż na nowo, pozwala odnajdywać rozmaite odniesienia do swojego życia, których wcześniej w ogóle się nie dostrzegało. Odmawianie tych samych formuł z kolei staje się wyrazem przywiązania i czci, przeobraża się niemalże w wyznanie miłosne. Można zatem powiedzieć, że wytrwała modlitwa różańcowa przeobraża duszę człowieka. Zyskuje się nową wrażliwość, nowe odniesienie do Boga i bliźniego. A wszystko to dzieje się stopniowo i niejako w ukryciu. Temu procesowi sprzyja z pewnością charakter modlitwy różańcowej. Bardzo ważny jest w niej element milczenia, dzięki czemu można się skupić na kontemplowanej tajemnicy. W tej właśnie ciszy niejako wzrasta duchowy potencjał człowieka, a dzięki powtarzaniu formuł umacnia się w nim dar podejmowania dobrych wyborów. Modlitwa różańcowa, szczególnie jeśli uczestniczą w niej dzieci, jest czasem wspólnej radości, wspólnego świętowania obecności Boga wśród nas. Odmawiając go, wypełniamy zalecenie dane nam przez samą Maryję w Fatimie. Mamy poczucie zatem, że znajdujemy się na właściwej drodze, której kresem jest wspólna wieczność z Tym, który powołał nas z miłości.– Grzegorz