Sanktuarium w Pilźnie jest miejscem, gdzie spotykają się dwie wielkie tradycje maryjne. Pierwsza związana jest z zakonem augustianów, którzy umieścili w swej świątyni wspaniały wizerunek Maryi i obdarzyli ją mianem Matki Bożej Pocieszenia. Ich dzieło kontynuują od niemal 180 lat karmelici, wzbogacając augustiańskie dziedzictwo szkaplerzną duchowością własnego zakonu.
Pilzno i jego tradycje duchowe
Według miejscowej tradycji, początki kultu maryjnego w Pilźnie sięgają XI wieku. W basztowej kaplicy miał znajdować się wizerunek otoczony szczególną czcią wiernych. Kult ten wzmógł się jeszcze bardziej po uratowaniu miasta podczas najazdu tatarskiego w 1241 roku. Matka Boża ukazała się wówczas nad pilzneńskim grodem, dodając otuchy obrońcom i powodując panikę wśród oddziałów wroga. Wdzięczni za tę pomoc mieszczanie przenieśli obraz do kościoła parafialnego. Przed wizerunkiem modlili się polscy królowie: Władysław Łokietek, Kazimierz Wielki, Jadwiga Andegaweńska i Władysław Jagiełło. Przy świątyni działało bractwo maryjne zatwierdzone przez papieża Bonifacego IX w 1400 roku. Niedługo później obraz przeniesiono do nowo wybudowanego kościoła Augustianów. Ten pierwszy wizerunek pilzneńskiej Madonny spłonął jednak podczas najazdu węgierskiego w 1474 roku.
Niebawem wykonano nowy obraz, który przetrwał do 1657 r., gdy uległ zniszczeniu podczas najazdu Jerzego Rakoczego. Wykorzystując ocalałe fragmenty, utworzono kopię, która otaczana jest czcią do dnia dzisiejszego. Znajduje się ona w bocznej kaplicy miejscowego sanktuarium. Maryja z pilzneńskiego wizerunku dostojnie wskazuje prawą dłonią na Dzieciątko, siedzące na jej lewym ramieniu. Dziecię Jezus natomiast błogosławi patrzącym na obraz czcicielom. Dzieło utrzymane jest w ciemnej tonacji, śniade twarze mają także ukazane na nim postacie. Na co dzień szaty Dzieciątka i Maryi przykrywa pozłacana i posrebrzana sukienka, która znacząco rozjaśnia obraz.
reklama
Piękne różańce z kamienia
Piękne i wytrzymałe różańce z wzorem Matki Bożej Pompejańskiej. Znajdź coś dla siebie!
W 1841 r. augustianie podjęli decyzję o opuszczeniu klasztoru. Ich miejsce zajęli karmelici dawnej obserwancji (zwani trzewiczkowymi). Przy kościele założyli bractwo szkaplerzne, do którego należały rzesze mieszkańców miasta i okolicy. Organizowano uroczyste odpusty, na które przybywali wierni w zorganizowanych pielgrzymkach pieszych. Wielu z nich składało wota w podziękowaniu za otrzymane łaski. U schyłku XVIII w. przy obrazie zawieszonych było 148 różnych darów wotywnych. Miały one formę sznurów korali, pierścionków i obrączek oraz serc i innych przedmiotów z cennych kruszców. Wszystkie zostały zarekwirowane przez austriackiego zaborcę w grudniu 1816 roku. Wkrótce jednak pojawiły się nowe wota – do początku XX w. złożono ich kilkadziesiąt.
Cuda i łaski Matki Bożej Pocieszenia
Po 1918 r. zaczęto skrupulatnie notować relacje o łaskach doznanych za wstawiennictwem pilzneńskiej Matki Pocieszenia. Pierwsze podziękowanie złożyła Zofia Papiernik ze Słotowej, wyrażając radość z powodu uzdrowienia swej matki, Apolonii. W następnym roku za cudowne ocalenie brata w czasie I wojny światowej dziękowała Anna Witkowa ze Strzegocic. Mężczyzna służący w armii austro-węgierskiej przez dwie doby przebywał pod gradem kul, wśród artyleryjskiego ostrzału. Mimo to udało mu się przeżyć i w ubraniu poszarpanym pociskami i splamionym krwią współtowarzyszy szczęśliwie powrócił do domu. Ocalony żołnierz i jego rodzina byli przekonani, że cud ten zawdzięczają Madonnie z pilzneńskiego klasztoru.
Nadzwyczajnej łaski uzdrowienia doznał 8-miesięczny Zygmuś z Pilzna. Wiosną 1934 r. zapadł on na zapalenie błony śluzowej żołądka. Lekarz, do którego udali się rodzice, zbagatelizował objawy. Tymczasem stan chłopca pogarszał się. Kolejni medycy stwierdzili, że są bezsilni wobec rozwoju choroby. W nocy dziecko na oczach przerażonych rodziców zaczęło umierać. Oboje uklękli przy łóżeczku i błagali Matkę Bożą Pilzneńską o cud. Kryzys minął i od tej chwili Zygmuś wracał powoli do zdrowia. Lekarze, u których leczono chłopca, byli zszokowani, gdy zobaczyli dziecko w pełni sił. Rodzice zaś do końca życia dziękowali Matce Pocieszenia za tę cudowną interwencję.
Szczególnie przejmujące świadectwo złożyła Józefa Rysińska, więźniarka niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych. Kobieta ta została w 1943 r. aresztowana za udział w ruchu oporu (była łączniczką) i przez tarnowskie więzienie trafiła do obozu w Szebniach pod Jasłem. Zachorowała tam na tyfus i trafiła do obozowego „szpitala”. W tym samym czasie jej matka zanosiła gorące prośby do pilzneńskiej Madonny, błagając o powrót córki do domu. Pewnego dnia Józefa dostrzegła w paczce przysłanej z domu ukryty medalik szkaplerzny. Nie rozstawała się z nim od tamtej pory. Wkrótce nastąpiło pogorszenie stanu zdrowia i kobieta straciła przytomność na kilkanaście dni. Kiedy przeprowadzono w szpitalu selekcję, wszystkich nieprzytomnych wyrzucono na dwór wraz z ciałami zmarłych. W ostatniej chwili koleżanki Józefy rozpoznały ją, dostrzegając na szyi szkaplerzny medalik. Z narażeniem życia wniosły nieprzytomną do baraku i ogrzały, dzięki czemu odzyskała przytomność. Józefa Rysińska przetrwała kaźń hitlerowskiego obozu, co przypisywała przemożnemu wstawiennictwu Matki Bożej Pocieszenia.
Świadectwa łask
Z okresu okupacji pochodzi także inne świadectwo o doznanej łasce. W 1944 r. jedenastoletnia dziewczynka wracała w towarzystwie młodszego rodzeństwa ze szkoły. Została wówczas potrącona przez niemiecki samochód tak niefortunnie, że znalazła się pod pojazdem. Udało się jej wydostać i pomimo rozległych uszkodzeń ciała dotarła do lekarza. Medyk doraźnie opatrzył rany, jednak po pewnym czasie okazało się, że gojenie jest utrudnione, gdyż wdała się gangrena. Dziewczynce groziła amputacja kończyny. Wówczas rodzice zamówili mszę świętą w jej intencji przed obrazem pilzneńskiej Madonny. Ku zdumieniu lekarza nastąpiła nagła poprawa, operacja nie była już konieczna. Dziewczynka wróciła do pełni zdrowia i mogła bez problemów chodzić. Ze wzruszeniem dziękowała Matce Bożej Pocieszenia za doznaną łaskę.
Kolejne świadectwo pochodzi z lat 70. XX wieku. Mąż Stanisławy z Pilzna uległ w styczniu 1972 r. groźnemu wypadkowi. Doszło do złamania podstawy czaszki, uszkodzeniu uległy obie półkule mózgu. Mężczyzna trafił do dębickiego szpitala, gdzie lekarze stwierdzili, że jego stan jest beznadziejny. Kobieta natychmiast udała się do sanktuarium pilzneńskiego, prosząc o odprawienie mszy świętej w intencji małżonka. Stan mężczyzny pogarszał się jednak ciągle, wystąpiło ropne zapalenie opon mózgowych, a w kolejnych dniach organizm przestał przyjmować kroplówki. Lekarze radzili przygotować się na najgorsze. Stanisława nie przestawała zanosić gorących próśb do pilzneńskiej Pocieszycielki. Błaganie zostało wysłuchane i stał się cud. Nazajutrz mężczyzna odzyskał przytomność i stopniowo dochodził do siebie. Wreszcie, po dłuższym pobycie w szpitalu, powrócił do domu, a wdzięczna żona złożyła Matce Chrystusa dziękczynne wotum.
W 1954 r. kuria diecezjalna w Tarnowie na prośbę ówczesnego przeora o. Piotra Żuka zaliczyła kościół pilzneński do grona sanktuariów maryjnych. Czciciele Bożej Rodzicielki licznie przybywają przed jej dobrotliwe oblicze podczas poniedziałkowych nabożeństw oraz uroczystości odpustowej w ostatnią niedzielę sierpnia lub pierwszą niedzielę września. Wyraźne jest przesłanie tego miejsca – dzieje kultu maryjnego, który przetrwał mimo wielu przeciwności, stanowią zachętę, aby nie poddawać się, ale ufając pomocy Bożej, wytrwale dążyć do celu.
informacja
Wspieraj różańcowe inicjatywy
Czy wiesz, że poza czasopismem "Królowa Różańca Świętego" mamy wiele innych inicjatyw? Jeśli podoba Ci się nasza praca, to wspieraj nasze inicjatywy.