Za „Historią sanktuarium w Pompejach” przytaczamy pierwsze świadectwo łaski otrzymanej od Matki Bożej Pompejańskiej.
Pierwszy cud miał miejsce w lutym 1876 roku, kiedy zakładaliśmy bractwo różańcowe w Dolinie Pompejańskiej i budowaliśmy tymczasowy ołtarz. Wtedy to w Neapolu nastąpiło niezwykłe zdarzenie, które odbiło się szerokim echem (…). Zaskakujące było to, że miał on ścisły związek z deklaracją złożenia ofiary na budowę świątyni w Pompejach. Jego świadkami była pani Anna Maria Lucarelli, jej bliscy oraz kilka innych rodzin. Pani Lucarelli była powszechnie szanowana w Neapolu. Wyróżniała się pobożnością, starannym wykształceniem oraz zdolnościami artystycznymi. Słowem: wzór chrześcijanina żyjącego w wielkim świecie. Przez ten cud niebo chciało wszystkim wiernym mieszkańcom Neapolu dać znak, jak miłym Maryi był projekt budowy kościoła. (…)

Dwunastoletnia dziewczynka, Clorinda Lucarelli z Neapolu, od sierpnia 1874 roku cierpiała na napady padaczki. Mimo wszelkich lekarskich terapii jej stan pogorszył się tak bardzo, że najbliżsi pogrążeni byli w wielkim smutku i niepokoju. Ciocia Clorindy, Anna Maria Lucarelli, która przyjęła do siebie osieroconą dziewczynkę i wychowywała jak własne dziecko, poprosiła o diagnozę najsławniejszego lekarza neapolitańskiego, profesora Antonia Cardarelliego. Potwierdził on opinie wszystkich innych lekarzy, że napady mają charakter epileptyczny, przepisał sposób leczenia, ale nie rokował większych szans na poprawę. Jego słowa jeszcze bardziej zasmuciły krewnych. (…)
Stan Clorindy pogarszał się coraz bardziej. Napady powtarzały się częściej, co trzeci lub czwarty dzień, a nieraz nawet kilka razy w ciągu dnia, i miały cięższy przebieg. Wyjeżdżano poza miasto ale i to nie wpłynęło w niczym na stan chorej. Wiejskie powietrze ani lekarstwa nie przyniosły najmniejszej ulgi, tak że chora po upływie pół roku, zniechęcona bezskutecznością starań, nie chciała się dalej leczyć. (…) Napady epileptyczne powtarzały się także i w nocy. Rzucały ją na ziemię, nierzadko powodując skaleczenia aż do krwi. Z ust wypływała piana, a ciałem rzucały gwałtowne wstrząsy.
W święto Matki Bożej Gromnicznej w 1876 roku Clorinda zaraz po obiedzie umknęła czujności cioci. Zaniepokojona pani Lucarelli pobiegła jej szukać, drżąc ze strachu, by chorej nie spotkało jeszcze jakieś większe nieszczęście. Znalazła ją przy studni z głową zanurzoną w wiadrze. Prawdopodobnie dziewczynka chciała się napić i nachyliwszy się, doznała ataku. Groziło jej śmiertelne niebezpieczeństwo zachłyśnięcia się wodą albo wpadnięcia do studni.