– Nie bójcie się! Nic złego wam nie zrobię!
– Skąd Pani jest? – zapytałam.
– Jestem z Nieba!
– A czego Pani ode mnie chce?
– Przyszłam was prosić, abyście tu przychodzili przez 6 kolejnych miesięcy, dnia 13 o tej samej godzinie. Potem powiem, kim jestem i czego chcę. Następnie wrócę jeszcze siódmy raz.
(na podstawie „Wspomnień siostry Łucji”)
Jest rok 1917. Świat pogrążony jest w ogniu walki, jakiej nikt jeszcze dotąd nie widział. Na froncie wschodnim trwa decydujące stracie, niebawem wybuchnie rewolucja październikowa. Zaledwie miesiąc temu Stany Zjednoczone wypowiedziały wojnę Niemcom.
Tymczasem na małym skrawku ziemi, nazywanym Cova da Iria, i znajdującym się dwa i pół kilometra od Fatimy na drodze do Leirii, bawi się trójka dzieci – siedmioletnia Hiacynta, jej o dwa lata starszy brat Franciszek oraz ich cioteczna siostra, dziesięcioletnia Łucja. Kiedy widzą błyskawice, szybko zaganiają owce, którymi się opiekują i kierują się ku drodze. Wtedy nad małym dębem ukazuje im się Matka Boża. Jej słowa słyszą tylko dziewczynki, Łucja dodatkowo może z Nią rozmawiać.
Po raz kolejny Bóg pokazuje jak umiłował prostaczków. O ich żarliwej, a zarazem prostej miłości, świadczą piękne słowa, które znamy z zapisków Łucji. „Tak bardzo chcę powiedzieć Jezusowi, że Go kocham. Kiedy Mu to mówię wiele razy, czuję ogień w piersi, ale mnie nie pali” – wołała Hiacynta. Franciszek zaś mówił: „Najbardziej mnie ucieszyło zobaczenie Naszego Pana w tym świetle, które mamy w piersi, bo dała nam je Nasza Pani. Tak bardzo kocham Boga!”.
Wielcy władcy świata starali się zakończyć I wojnę światową przy pomocy coraz wymyślniejszego sprzętu i pogmatwanych sojuszy. Trójka pastuszków do walki mogła użyć „zaledwie” różańca. A jednak to właśnie im Najświętsza Panna powierzyła misję uproszenia pokoju dla świata i końca wojny.