Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, zwany nadzwyczajnym kaznodzieją różańcowym, odmawiał codziennie różaniec, angażując w tę modlitwę całe swoje serce. Odkrył w nim potężne narzędzie w walce z szatanem.
Zwykł mawiać: „Wiele mógłbym powiedzieć o łasce, jaką okazał mi Bóg. Doświadczyłem skuteczności kazań o różańcu świętym i byłem naocznym świadkiem najcudowniejszych nawróceń, jakie dokonały się za jego sprawą. Zapewniam was, że różaniec jest bezcennym skarbem danym przez samego Boga. Gdy odmawia się Zdrowaś Maryjo z uwagą, pobożnością i skromnością, jest to młot na diabła. Uświęcenie dusz, radość Aniołów, melodia wybranych, hymn Nowego Testamentu, zachwyt Maryi i Chwała Trójcy Przenajświętszej. Zdrowaś Maryjo jest rosą niebiańską, która użyźnia duszę. To czysty i pełen miłości pocałunek Maryi, to czerwona róża dana w podarunku, to cenna perła Jej ofiarowana, to kielich boskiego nektaru uniesionego do Jej ust”.
Jednym z największych apostołów Maryjnych XX wieku był Frank Duff, założyciel Legionów Maryi. To on skierował uwagę świata na wielkość Najświętszej Maryi Panny i jej rolę w ekonomi zbawienia. Jego własna praca i praca legionu, który założył, została doceniona przez pięciu papieży i niezliczonych kardynałów, biskupów i księży całego świata. W soborze watykańskim II uczestniczył jako świecki obserwator. Tam został przywitany długą owacją na stojąco. Trzy dni później papież Paweł VI rozmawiał z nim na prywatnej audiencji. Powiedział wówczas: „Panie Duff, pragnę panu podziękować za zasługi dla Kościoła, czego dokonał Legion Maryi… Legion Maryi służy wiernie Kościołowi…”. Frank Duff utrzymywał, że różaniec odgrywał w jego życiu i pracy rolę zupełnie wyjątkową, podobnie jak w przypadku księdza profesora Antoniego Słomkowskiego. Urodził się 5 grudnia 1900 roku w Ryszewku na Pałukach, w powiecie żnińskim, w rodzinie Wojciecha i Weroniki z Kończalów.
W latach 1912-1919 uczęszczał do gimnazjum – najpierw w Trzemesznie, a następnie w Gnieźnie. Przed maturą zgłosił się ochotniczo do wojska, gdzie pełnił służbę do października 1920 roku. W marcu następnego roku uzyskał świadectwo dojrzałości i wstąpił do Arcybiskupiego Seminarium Duchownego w Poznaniu. W latach 1921-1924 odbył studia filozoficzne i teologiczne. Kiedy je ukończył, kardynał Dalbor wysłał go na dalsze studia do Strasburga, gdzie w 1928 roku uzyskał stopień doktora. W roku akademickim 1928-1929 studiował w Rzymie na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim.
Po powrocie do kraju do końca roku 1930 pracował w kancelarii Prymasa Polski Augusta Hlonda – najpierw jako sekretarz, później jako kierownik biura. Od stycznia 1931 roku otrzymał nowe obowiązki. Został mianowany profesorem filozofii w Arcybiskupim Seminarium Duchownym w Gnieźnie. Dwa lata później habilitował się z teologii dogmatycznej na wydziale Teologii Katolickiej Uniwersytetu Warszawskiego. Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia zatwierdziło docenturę ks.Słomkowskiego 21 sierpnia 1933 roku. Na prośbę rektora KUL, ks. Józefa Kruszyńskiego, we wrześniu następnego roku ks. Słomkowski objął Katedrę Teologii Dogmatycznej na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim jako profesor nadzwyczajny. Na tym stanowisku pozostawał do wybuchu wojny w 1939 roku.
Okres okupacji niemieckiej spędził w Krężnicy Jarej pod Lublinem. Prowadził wykłady z antropologii, apologetyki i dogmatyki w mieszczącym się tam wówczas Lubelskim Seminarium Duchownym. Jako kapłan pomagał też w duszpasterstwie parafialnym tamtejszemu proboszczowi. Gdy tylko Lublin został wyzwolony, wrócił do miasta i podjął wraz z innymi profesorami skuteczną próbę otwarcia uniwersytetu. W dniu 2 sierpnia 1944 roku na zebraniu obecnych w Lublinie profesorów i wykładowców, podczas którego obecni byli: L. Białkowski, H. Jakubanis, A. Kossowski, M. Popławski, S. Szczęch i ks. A. Słomkowski. Temu ostatniemu powierzono funkcję p.o. rektora KUL-u. Ksiądz Słomkowski obowiązek ten przyjął, nie wiedząc jeszcze wtedy, jak do idei katolickiej uczelni ustosunkują się władze komunistyczne. Funkcję tę pełnił przez dwa lata akademickie, do czasu objęcia stanowiska rektora. Trzeba zaznaczyć, że początki powojennej działalności KUL-u były bardzo trudne. Jako mąż modlitwy i zawierzenia Bogu i Maryi polecał wszystkie trudności natury materialnej i politycznej we mszy świętej i w modlitwie na różańcu. Łaski, jakie otrzymał, uważał za owoc modlitwy różańcowej. Sam o tym daje wspaniałe świadectwo.
„Jest rok 1944, wojna jeszcze trwa. Pełnię wówczas obowiązki rektora KUL. Gmach zniszczony, nie ma żadnych pewnych dochodów, a przecież trzeba jeszcze wypłacać pensje. Skoro na ludzką pomoc liczyć nie można, a pieniądze zdobyć trzeba, pozostają jedynie zasady zawarte w Ewangelii. Proście, a otrzymacie, dajcie, a będzie wam dane.
Szczególnym środkiem, którym się posługiwałem, jest ofiarowanie prawie wszystkich Mszy św. w intencji KUL oraz różaniec. Czynię najrozmaitsze wysiłki, by zdobyć potrzebne fundusze, ale to, co wpływa, jest absolutnie niewystarczające. Zwracam się o pomoc materialną na remont gmachu do PKWN, tj. ówczesnych władz Polski Ludowej. Prywatnie dowiaduję się, że pomocy nie będzie. Sytuacja bez wyjścia, pozostaje modlitwa, zwłaszcza różaniec.