Pamiętam, jak pewnego mroźnego dnia, kiedy ulice, którymi podążaliśmy, były pokryte grubą warstwą lodu, kilka osób się przewróciło. Można było wtedy usłyszeć: „nic się nie stało, mała ofiara” albo „należy to ofiarować Panu Bogu”. To był dla mnie wielki szok, zamiast narzekań i gniewu – opanowanie.
Pielgrzymka do Lichenia
Z liczbą uczestników bywa różnie. Myślę, że waha się od pięciuset w trudnych warunkach pogodowych aż do kilku tysięcy latem, średnio w pielgrzymce uczestniczy około tysiąca osób, jak wspominałem w pierwszej części. Spotkamy na niej nie tylko starsze osoby, lecz także młodzież, niekiedy również dzieci. Na pewno nie jest to pielgrzymka, podczas której wszyscy są smutni i mają ponure miny. Nie, nie o to tutaj chodzi, uczestniczą w niej ludzie uradowani w Bogu, którzy wspaniałomyślnie wypraszają łaski dla bliskich, kraju i całego świata.
Oczywiście każdy ma problemy, jeden większy, inny trochę mniejsze, ale w Jezusie piołun zamienia się w lawendę. To naprawdę niezwykłe, kiedy uświadamiam sobie, że taka pielgrzymka to ewenement na skalę światową. Naturalnie nigdy nie można wykluczyć ataków diabła. Często spotykamy się, jeszcze w Koninie, z wyśmiewaniem, przekleństwami, zazwyczaj ze strony „barowego towarzystwa” czy „wspaniałej” młodzieży, albo słyszymy trąbienie samochodów, których pasażerowie często coś wykrzykują. Ale po wyjściu z miasta wszystko zwykle przebiega zgodnie z planem. Każda z tych osób otrzymuje wielki prezent, bo kiedy krzyczą, pielgrzymka nie odpowiada, tylko modli się za nich. Zło zwyciężaj dobrem.
Duchowy opiekun pielgrzymki licheńskiej
Kapłan, duchowy opiekun pielgrzymki, prowadzi również konferencje w trakcie marszu, w czasie którym objaśnia ważne aspekty wiary katolickiej, daje pouczenia odnośnie do duchowości oraz mobilizuje. Co do przerw warto dodać, że podczas pierwszej najlepiej się posilić, natomiast w czasie drugiej można dłużej odpocząć (np. na chwilkę się zdrzemnąć w śpiworze). Wszystko jest zabezpieczone, boki oświetlone małymi światełkami. Osoby z przodu i tyłu konsultują się odnośnie do zbliżających się pojazdów, kierując kolumnę na prawą stronę jezdni (okrzyk: „Lewa wolna!”). Nagłośnienie jest bardzo dobre, tak więc nie ma problemu ze zrozumieniem osób mówiących do mikrofonu. Śpiew towarzyszy nam nieustannie od momentu pierwszego postoju aż do chwili odśpiewania przez grupę Godzinek. Oczywiście można porozmawiać ze znajomymi, jest to świetna okazja do tworzenia wspólnoty ducha. Można poznać cudownych ludzi i czerpać z tych znajomości siłę w trudach współczesnego zlaicyzowanego (pogańskiego) świata.
Oczywiście pokutnicy idą również w intencjach własnych i otrzymują wspaniałe prezenty z nieba. Osobiście mogę się przyznać, że bardzo dużo zawdzięczam tym pielgrzymkom, Matce Najświętszej. Odczuwam szczególną opiekę nad moją rodziną (cudownie uratowała ojca podczas zderzenia z samochodem), tak więc jestem przekonany, że każdy z pątników uzyskał liczne łaski. Szczególnym momentem dla mnie jest dojście do posągu Matki Bożej Licheńskiej oraz moment dziękczynienia, kiedy to można zostawić Jej wszystkie troski i ciężary.
Msza w Licheniu
Msza św. zaczyna się o godzinie szóstej. Wielu wiernych po wejściu do Bazyliki na kolanach przemieszcza się do samego ołtarza, niektórzy kładą się krzyżem i dziękują. Osobiście zadowalam się modlitwą w ławce, po Świętej Liturgii można obejść na kolanach ołtarz. Ja natomiast idę napełniać puste butelki wodą święconą. Inni w tym momencie mogą kontynuować swoje modlitwy, iść do kawiarenki czy też wpłacić pieniądze na intencję mszalną, to po prostu czas wolny, do własnej dyspozycji. Należy jednak pamiętać, że o ósmej odjeżdża autokar!
Cała pielgrzymka to cud, bo każdego razu dokonuje się wiele małych cudów. Bo czymże jest regularna wspólnota ludzi, którzy niezależnie od pogody, będąc w różnych momentach życia, niekiedy obciążeni różnymi bólami, pokornie wynagradzają za grzechy świata. Są oni cudem dla obecnego świata, który zapomniał, co to pokuta, który nie szuka bezinteresowności, ale wyłącznie zysku. Tak, zapewne dla ludzi światowych, nastawionych na wygodę, to czyn absurdalny. Ale jakże warto powtarzać starą maksymę: „Jaka modlitwa, taki człowiek”, i nigdzie indziej człowiek nie odkryje siebie samego bardziej aniżeli w doświadczeniu i trudzie. Bo właśnie wtedy, kiedy dookoła robi się ciemno, ciało jest zmęczone, pogoda nieznośna, kiedy mamy przemoczone buty i gryzą nas komary, wtedy właśnie spadają maski naszej codzienności, zauważamy, jacy jesteśmy, i to jest jedna z wielu łask płynących z tej pielgrzymki – możemy zobaczyć swoje wnętrza.
Comiesięczna pielgrzymka
Po każdej przebytej „Pierwszej Sobocie” mam niewysłowiony pokój w sercu i myślę, że się nie pomylę, jeżeli powiem, że każdy go posiada, wracając do domu. Należy również być świadomym, że Matka Boża przygotowała piękne nagrody dla tych, którzy odprawią pierwsze pięć sobót miesiąca, warto się z nimi zapoznać. Bo każdy, kto je odprawi, otrzyma „bilet” do szczęśliwej wieczności.
Zauważalne jest, że Idea przyświeca wszystkim uczestnikom i stapia ich w jedność. To się czuje. Kończąc powoli – jestem przekonany, że nocne pielgrzymki pokutne w intencji wynagradzającej są olbrzymią siłą dla całego narodu. I choć są mało znane, to ich moc jest wielka. Są znakiem dla upadającej duchowo Polski i świata.
Pielgrzymka – nasze życie
Pielgrzymką nazywamy często swoje życie, bo ciągle kroczymy, szukając prawdy. Ale niekiedy skręcamy w boczne drogi, które często okazują się wysypiskami śmieci, przepaściami albo mrocznymi lasami. Niekiedy pokonujemy rzeki, bagna, a nawet ciemne tunele, aby dojść do światła. Ważne wtedy staje się to, abyśmy umieli dobrze zdefiniować, czym dla nas jest to światło. Pieniądz, żądza, władza, pozycja… czy to czyste światło? Jestem pewien, że aby się przekonać, należy obowiązkowo kilka razy podjąć trud uczestnictwa w nocnej pielgrzymce. Sam wiem, że jest ona miniaturową szkołą życia. Ukazuje trudy i uczy wytrwałości w ich znoszeniu, mówi o ciągłej modlitwie, pokazuje, jak milczeć pośród zniewag, uczy braterstwa, dyscypliny, pokory wobec własnej nędzy, uczciwości wobec siebie i naturalności. Co najważniejsze, pokazuje, że pielgrzymka życia musi być podparta modlitwą różańcową, pokutą i ofiarą. Jaki sens miałby cały ten trud pielgrzymowania, jeżeli na końcu nie doszlibyśmy do Boga?
Dlatego zachęcam wszystkich, którzy pragną „twardych” rekolekcji, aby wygospodarowali trochę czasu na wyjazd do Konina i wzięli udział w pielgrzymce do Lichenia. Bo to trzeba po prostu samemu przeżyć!
Michał Wołujewicz