Nie jesteśmy pozostawieni sami sobie

Ojciec Mirosław Kopczewski, inicjator Wielkiego Zawierzenia Niepokalanemu Sercu Maryi. Franciszkanin, pełni posługę w Niepokalanowie. Współautor książki „Oddaj się Maryi”,

Słyszałem o szczególnej Ojca więzi z bł. o. Rafałem Chylińskim, urodzonym w Wysoczce pod Bukiem, który został franciszkaninem w Łagiewnikach pod Łodzią. 

Tak, w czasach kleryckich obrałem sobie go za pa­trona. Żył trzy wieki temu, a pamięć o nim przetrwała do dnia dzisiejszego. Proces beatyfikacyjny rozpoczął się krótko po śmierci, ale przerwały go zabory. To fenomen, że trzy wieki ludzie o nim nie zapomnieli. Przychodzili na jego grób mimo upływu lat, aby modlić się i składać kwiaty. 

Jest moim patronem, ponieważ na chrzcie otrzymałem imię Mirosław. Do niedawna nie było świętego o tym imieniu. Teraz już jest błogosławiony Mirosław Bulesić, chorwacki kapłan, męczennik czasów komunizmu. Wybrałem więc sobie bł. Rafała Chylińskiego za patrona, ponieważ był gorliwym kapłanem, który poświęcał się dla Boga i ludzi, szczególnie biednych. No i był franciszkaninem. 

Tuż po ukończeniu seminarium rozpoczął Ojciec posługę w Rosji i na Białorusi. Jaka jest specyfika pracy w tych krajach?

Wyjechałem do Rosji dwa miesiące po otrzymaniu święceń kapłańskich. To był 1994 rok, czas „wiosny Kościoła” w Rosji. Wtedy ten kraj się trochę otworzył. Doświadczałem wielkiej życzliwości ludzi. Zdarzało się, że kiedy chodziłem w habicie, ludzie pytali się, kim jestem, skąd przyjechałem. Dziękowali, że przyjechałem z Polski, aby dać im Boga. Nie miałem praktycznie żadnych przykrych incydentów z tego powodu, że jestem katolikiem. 

Z każdym człowiekiem pracowało się indywidualnie. Nie było tłumów, z początku to była garstka ludzi. Na mszę przychodziło około ośmiu-dziesięciu osób w niedzielę, a miasto Kaługa liczyło czterysta tysięcy mieszkańców. Cieszyłem się więc każdym człowiekiem. Parafia zaczęła się rozwijać, kiedy powstał kościół – w 1996 udało się zbudować niedużą świątynię. Powstała w ciągu tygodnia z gotowych elementów przywiezionych z Niemiec, z pełnym wyposażeniem. To bardzo ułatwiło nam pracę duszpasterską. Od tego czasu parafia zaczęła się rozwijać, ludzie przychodzili, interesowali się, pytali, co to za „chram”. Co to za świątynia? A co to „katolik”? Byli jak dzieci w kwestiach wiary, jak biała karta: co zasiałeś, to w nich zostało. Były takie sytuacje, że chrzciłem rodzinę trzypokoleniową: babcię, córkę i wnuczkę.

Rosja i Białoruś są obszarem pod dominacją prawosławia. Jak odczytywać tak niespodziewaną prośbę Matki Bożej w Fatimie, żeby papież zawierzył jej Rosję?

Kościół zwlekał z wykonaniem tego aktu, mając na względzie sprawy polityczne, że ZSSR źle to odbierze jako państwo ateistyczne. Dzięki Bogu mądrość zwyciężyła. W trakcie wojny w 1942 roku Pius XII dokonał pierwszego poświęcenia. On mówił o poświęceniu całego świata, ale wskazał kraje, gdzie „nie ma domu, gdzie nie czczono by Twej świętej ikony – choć obecnie może ukrytej i przechowywanej w oczekiwaniu na lepsze dni”. Nosił więc w sercu poświęcenie Rosji. 

Podobnie uczynił św. Jan Paweł II w 1984 roku, kiedy dokonał ponowienia poświęcenia świata Niepokalanemu Sercu Maryi w łączności z biskupami całego świata. Siostra Łucja mówiła, że to poświęcenie zostało przez niebo przyjęte, wszystkie warunki wymagane przez niebo zostały wypełnione. Dla Matki Bożej jest ważne, żeby świadomie i dobrowolnie dokonać takiego aktu, aby przekazać jej władzę, zaprosić ją do tego kraju. Dla mnie było zastanawiające, dlaczego właśnie bolszewicką Rosję? W każdym razie Maryja sobie poradziła z Rosją radziecką: kilka lat po zawierzeniu w 1984 roku ZSRR przestał istnieć (26 grudnia 1991).

Niektórzy zwracają uwagę, że rok 1984 był kluczowy, ponieważ Związek Radziecki miał plany inwazji militarnej. Zawierzenia dokonał Jan Paweł II 25 marca w Święto Zwiastowania, a 13 maja 1984, w rocznicę objawień fatimskich, doszło do katastrofy w Siewieromorsku, gdzie rosyjska Flota Północna straciła większość najnowocześniejszych rakiet. Pojawiają się jednak głosy krytyki, że zawierzenie Rosji zostało przeprowadzone w niewłaściwy sposób. 

Jeśli wizjonerka Łucja, która jest pośredniczką między niebem a ziemią, mówi, że niebo przyjęło ten akt, to nie potrzeba nam innych potwierdzeń. Przyniosło to efekt, nastąpiły przemiany i następują nadal. Sam widziałem, jak odbudowywano cerkwie i kościoły… Kilka lat temu odwiedziłem Rosję po wielu latach i byłem naprawdę mile zaskoczony, że cerkwie odbudowano, a ludzie się modlą. To nie są puste budynki, bo także odżywa wiara. Może nie w tym tempie, jak byśmy chcieli, lecz Kościół prawosławny się rozwija. 

Też nie chodzi o to, żeby Rosja stała się katolicka. Rosja ma się stać własnością Matki Bożej. My, katolicy, mamy w tym swój udział ze względu na wymuszoną emigrację. Podczas zaborów wielu przedstawicieli innych narodów zamieszkało w carskiej Rosji, przynosząc swoją wiarę. W swojej parafii miałem trochę Rosjan, ale większość to była ludność napływowa: Polacy, Niemcy, Czesi, Węgrzy i wiele innych narodowości. Na pewno nasz Kościół katolicki nigdy nie będzie w Rosji kościołem dominującym. W zawierzeniu chodziło o coś innego; o to, aby wiara w Boga wróciła do serc ludzkich. Czy nawrócenie Rosji się dokonało? To jest proces, potrzeba lat. Możemy zapytać: a czy Polska już się nawróciła?


Królowa Różańca Świętego nr 52
Zamów to wydanie "Królowej Różańca Świętego"!

…i wspieraj katolickie czasopisma! Mnóstwo ciekawych tekstów o duchowości pompejańskiej oraz świadectwa!

Zobacz Zamów PDF

W naszym kraju, gdzie postępuje laicyzacja i wrogość do Kościoła, jest silny kult maryjny. U Ojca w Niepokalanowie odbywa się comiesięczne Wielkie Zawierzenie Maryi, przyjeżdża sporo ludzi. Jaki jest sens tych spotkań?

Spotkania „Oddaj się Maryi”, które odbywają się w pierwsze soboty miesiąca w Niepokalanowie, zrodziły się z doświadczenia, że zawierzenie Maryi jest skutecznym aktem ratunku w naszych czasach. To nie jest tylko kolejna forma pobożności, która nic nie wnosi. Mamy dużo problemów, które możemy powierzać Matce Bożej. Dajemy Maryi prawo do naszego życia, do naszych problemów. Po zawierzeniu problemy zaczynają się rozwiązywać. W książce „Oddaj się Maryi” opisuję między innymi historię powrotu do zdrowia mojego szwagra. Od 2003 roku jest chory na nowotwór. Kilka lat temu odwiedziłem go. Był właśnie po kolejnym nawrocie choroby i przez kilka miesięcy ­leżał i nic nie mógł przy sobie zrobić. 

Wtedy przyszła taka myśl: mamy akt zawierzenia, może zawierzymy się Matce Bożej jako rodzina? Zgodzili się, uklękliśmy z siostrą przy łóżku szwagra i przeczytaliśmy akty zawierzenia. Kiedy odwiedziłem szwagra po miesiącu, zobaczyłem, że siedzi na wózku przy stole w kuchni i je posiłek. Wydarzyły się także inne pozytywne rzeczy w ich rodzinie. Zrozumiałem, że to wszystko jest owocem aktu zawierzenia. I od tamtego czasu ta historia trwa.

Jak można się zawierzyć Matce Bożej? Czasem słyszymy o zawierzeniu, kiedy indziej o oddaniu czy pójściu w niewolę Maryi. Czym to się różni?

Ja osobiście nie szukam tutaj różnic. Dla mnie są to synonimy jednej i tej samej rzeczywistości: wejścia w stałą relację z Matką Bożą. 

Relację, jaką powinno mieć dziecko z matką. Relację stałą i dwustronną. Mogą nam pomóc rekolekcje przygotowujące do oddania się Jezusowi w niewolę miłości przez Maryję według św. Ludwika Grignon de Montforta. Święty Maksymilian miał trochę inną metodę: ludziom, których spotykał, mówił o Matce Bożej, rozdawał medaliki i chętnych od razu zapisywał do Rycerstwa Niepokalanej. Odbywało się to bez większego przygotowania, ale później co miesiąc wysyłał im „Rycerza Niepokalanej”. Czyli de facto tę formację, to pogłębienie, realizował w odwrotny sposób. Najpierw zawierzał, a później wyjaśniał, tłumaczył. 

Zawierzenie ma miejsce w pierwsze soboty miesiąca, czyli jest oparte na nabożeństwie piewszosobotnim, co jest odniesieniem do Fatimy.

Od początku był taki zamiar. Matka Boża w objawieniu 13 lipca 1917 roku, kiedy pokazała dzieciom piekło, mówiła, że wiele dusz idzie do niego. Bóg pragnie ratować biednych grzeszników. „Przybędę ponownie, żeby prosić o poświęcenie memu Niepokalanemu Sercu Rosji i o Komunię świętą w pierwsze soboty”. Wymienia te dwie rzeczy na równi. Te dwie sprawy połączyła w jedno. W objawieniach w 1925 roku i 1929 Maryja wyjaśnia i konkretyzuje, na czym polegają pierwsze soboty i na czym ma polegać to poświęcenie Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi. Zatem dla mnie było oczywiste, że jeśli organizujemy zawierzenia, to tylko w pierwsze soboty, bo te dwie sprawy są ze sobą połączone.

Jak przebiega zawierzenie w Niepokalanowie?

U nas to nabożeństwo jest rozbudowane, nazwaliśmy je spotkaniem „Oddaj się Maryi”. Zaczyna się o 9.30 w sali św. Bonawentury, jest konferencja o zawierzeniu i świadectwa. Każdy, kto przyjeżdża, może opowiedzieć własne świadectwo. Z tych świadectw opowiedzianych w pierwsze soboty zostało wybranych osiemdziesiąt, które znajduje się we wspomnianej książce. Później idziemy na Mszę św. do bazyliki, a jeśli pogoda pozwala i jest dużo ludzi, to mamy Mszę św. na ołtarzu polowym. Po kazaniu dokonujemy aktu zawierzenia w ten sposób, że kapłan czyta wersami akt zawierzenia, a wszyscy powtarzają. Używamy aktu zawierzenia Niepokalanemu Sercu Maryi Królowej Polski, takiego samego jak na Jasnej Górze. Potem kapłan przechodzi między ludźmi i święci wypisane akty. Możemy takie specjalne akty nabyć i zawierzyć w nich siebie, rodzinę, firmę, parafię czy władze samorządowe. 

Po Mszy jest wystawienie Najświętszego Sakramentu, odmawiamy jedną część różańca. Wybór tajemnic zależy od okresu liturgicznego: w okresie Wielkiego Postu odmawiamy tajemnice bolesne, w okresie Wielkanocy – chwalebne, w okresie zwykłym – tajemnice światła. Potem następuje piętnaście minut rozważań, które prowadzi kapłan, choć, szczerze mówiąc, chętnie widziałbym w tym momencie ciszę, bo uważam, że każdy powinien odbyć taką rozmowę z Maryją sam, osobiście… Jednak ze względu na to, że nabożeństwo jest transmitowane przez radio, a radio nie lubi ciszy, to rozważanie jest prowadzone przez kapłana. Po nabożeństwie istnieje możliwość przystąpienia do Rycerstwa Niepokalanej. W programie mamy też zaplanowany posiłek dla uczestników, zwykle jest to ciepła zupa, którą nazywamy „zupą u mamy”. Rozdajemy około tysiąca porcji. 

Można powiedzieć, że coś dla ducha, ale i dla ciała.

Spotkanie przy wspólnym posiłku to bardzo ważny element wspólnototwórczy. Czujemy się jedną wielką rodziną. Po posiłku mamy konferencję zaproszonego gościa, w tym miesiącu zaprosiliśmy bp. Tadeusza Bronakowskiego z tematem „Walka o trzeźwość narodu”. Tematy, które się często pojawiają, to zagrożenia duchowe, tematy związane z rodziną, objawienia maryjne np. w Gietrzwałdzie, w Lourdes – i inne, aby był też element formacyjny i pogłębienie wiedzy. Uczestnicy mogą zadać pytanie prelegentowi. Spotkanie kończy się około godz. 15, można jeszcze zostać na koronkę w kaplicy Maksymiliana, a potem uczestnicy się rozjeżdżają.

Wróćmy do tematu różańca. Nasila się tendencja, żeby nazywać różaniec modlitwą nieaktualną lub dla starszych osób… 

Niektórzy mówią, że to jest modlitwa przestarzała; według mnie – absolutnie nie. Gdyby była jakaś inna, skuteczniejsza modlitwa, to Maryja by o nią prosiła, a wszędzie w zatwierdzonych objawieniach Maryja prosi o różaniec. Chociażby w naszym polskim Gietrzwałdzie, 160 objawień i Maryja zachęca do różańca, uzależniając od niego otrzymanie upragnionych łask. Tak samo w Fatimie i Lourdes. To jest niesamowite, że Maryja prosi nas o różaniec. 

Widać, że współcześnie jest popularne emocjonalne przeżywanie wiary przez wielbienie przy ado­racji, śpiewy w językach, spoczynki w Duchu.

Nie neguję adoracji, różaniec prowadzi do lepszego przeżywania Mszy świętej czy też lepszej adoracji. Ale w różańcu jest niezwykła moc. Sam byłem świadkiem, kiedy na spotkaniu pojawiła się manifestacja demoniczna. Nie było egzorcysty, więc uczestnicy zgromadzili się wokół tej osoby i zaczęli odmawiać różaniec, a diabeł zaczął wrzeszczeć: „Przestańcie! Wy nas zabijacie tym różańcem!”. To pokazuje, że istnieje ogromna moc w walce duchowej z siłami zła, które są na świecie. 

Niektórzy młodsi publicyści twierdzą, że różaniec to modlitwa wymyślona dla analfabetów, a współcześnie, kiedy każdy umie czytać, proponują rezygnację z różańca na rzecz lektury Pisma Świętego.

Dla mnie różaniec jest taką modlitwą, na bazie której możemy zbudować cały program duszpasterski diecezji, parafii, wspólnoty, tylko trzeba go właściwie zrozumieć. Bo różaniec kręci się wokół Jezusa. Jeśli ktoś rozumie tylko, że to jest klepanie paciorków, to nic nie zrozumiał z modlitwy. 

Czym jest różaniec dla Ojca? 

Kiedy byłem proboszczem w Rosji i na Białorusi, zawsze przed Mszą był różaniec. Sam jednak często dyspensowałem się od tej modlitwy, mówiłem sobie: „Babcie odmówią, co ja tam będę chodził”, aż do momentu, kiedy przeżyłem osobiste nawrócenie na modlitwę różańcową. 

Było to związane z przewożeniem granitu na posadzkę w kościele na Białorusi, gdzie byłem proboszczem. Transport utknął na granicy łotysko-białoruskiej, podobno nie dopełniliśmy jakichś formalności. Groziła nam konfiskata samochodu, towaru, kary pieniężne, łącznie z pozbawieniem wolności. Sytuacja bez wyjścia. Wtedy prosiłem różne osoby o modlitwę, sam chwyciłem za różaniec, poszedłem do kaplicy i chyba z pięć godzin modliłem się non stop. Po tym czasie zadzwonił kierowca tira z granicy i powiedział, że łotyscy celnicy zgodzili się, żeby samochód wrócił na Łotwę i po dopełnieniu formalności bez problemu przepuszczą. I tak też się stało. Kiedy podzieliłem się tą informacją z polską celniczką, powiedziała: „Ojcze, to jest cud, bo tutaj już nie było ratunku”. To, że oni się zgodzili, to jest cud. Więc od tego czasu modlitwa różańcowa zawsze mi towarzyszy. Kiedy nie mam różańca, to sprawy mi się wymykają spod kontroli. Kiedy mam czas na różaniec, to wszystko się zaczyna układać, jak według jakiegoś planu, jak bym wszystko realizował według jakiegoś harmonogramu. Wszystko samo się układa. 

Maryja pomaga z nieba.

Tak, oczywiście.

Można powiedzieć, że jesteśmy maryjnym narodem. Jest piękna tradycja pobożności maryjnej, wyrażanych w różnych formach. Maryja jest Królową Polski. Co tak przyciąga ludzi do niej? Co powoduje, że tyle osób, nawet jeszcze nie nawróconych, tak instynktownie ciągnie do Matki Bożej?

Pamiętam jeszcze z lat młodzieńczych, że moi rodzice prenumerowali „Rycerza Niepokalanej”. Wtedy natrafiłem na świadectwo szwedzkiej pisarki, protestantki, która pisała: „Nasz Kościół jest zimny, brakuje w nim matki i ciepła, a Kościół katolicki ma to ciepło”. Myślę, że to nas przyciąga, to poczucie ciepła, opieki matczynej. Jak dziecko panicznie w pierwszym odruchu zwraca się do rodzicielki, tak Maryja została nam dana przez Jezusa na krzyżu jako nasza matka, abyśmy do niej w każdej chwili mogli przybiec. Mamy więc pełne prawo zwracać się do niej jak do naszej matki z każdym problemem. 

Jak pisał św. Ludwik, jest pobożność prawdziwa, i jest też wykrzywiona. Czasem nasza maryjna pobożność okazuje się płytka, nie wchodzimy w głębszą relację z Maryją. Chcemy u Matki Bożej tylko coś wyprosić, a sami z siebie nic nie chcemy dać, nie ma tego elementu naśladowania. Jeśli ona jest naszą matką, to ma nas wychowywać, mamy jej się oddać, być posłuszni.

W programie duszpasterskim w Niepokalanowie pojawia się czasem zachęta do nowenny pompejańskiej. Jak postrzega ksiądz to nabożeństwo? 

Nowenna pompejańska, czyli nowenna nie do odparcia. Jej autorem jest bł. Bartolo Longo, człowiek, który przez różaniec się nawrócił, i któremu rozpowszechnianie różańca uratowało własne życie, bo wcześniej był kapłanem satanistycznym. To znak dla nas, że jeśli Matka Boża go uratowała, może uratować każdego. 

Nowenna pompejańska ma ogromną moc, zresztą często słyszę na zawierzeniach, jak ktoś, składając świadectwo, mówi: „Po odmówieniu nowenny pompejańskiej zdarzyło się to i to”, „Jednej nie wystarczyło, więc odmówiłem drugą i trzecią, i te łaski przyszły”. Oczywiście kiedy ktoś pierwszy raz słyszy, że należy odmówić cały różaniec, a może nigdy wcześniej go nawet nie odmawiał, początkowo może być mu trudno odmówić nawet jeden dziesiątek. Jeśli człowiek spokojnie wchodzi w różaniec i poznaje go, to pragnie odmawiać go codziennie. 

To jest piękne, że nie tylko wypraszamy łaski, ale nowenna pompejańska też nas zmienia. Stajemy się bardziej wyciszeni, bardziej pokorni, więcej w nas wiary i ufności, inaczej patrzymy na świat. Nie jesteśmy pozostawieni sami sobie: pomoc i opieka istnieje, tylko trzeba wyciągnąć ręce i zawołać. Nowenna pompejańska jest jak najbardziej godna poparcia, obiema rękami popieram.

Na koniec zaprośmy czytelników „Królowej Różańca Świętego” do Niepokalanowa na oddanie Maryi.

Z całego serca zapraszam każdego z czytelników do odwiedzenia Niepokalanowa, nie tylko do zwiedzania, ale przede wszystkim do uczestnictwa w zawierzeniu. Zachęcam też do tego, żeby w swoich parafiach organizować Msze z zawierzeniem, dzielić się świadectwami otrzymanych łask. Tego nie można ukrywać. To jest bardzo ważne. Kiedy ludzie słyszą historie, jak Bóg działa, to przekonują się, że jeśli Bóg komuś pomógł, to im też może pomóc. 

Czekamy na Was w każdą pierwszą sobotę miesiąca, do zobaczenia.

Rozmawiał mw

Książka „Oddaj się Maryi” jest dostępna w Wydawnictwie Ojców Franciszkanów z Niepolakanowa oraz w Wydawnictwie Rosemaria – zobacz tutaj!

3.5 2 głosów
Oceń ten tekst

Mogą zainteresować Cię też:

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x