„«Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie go imieniem Emmanuel» (Iz 7,14), taki jest jej urząd” – podkreślał kard. John Henry Newman. I opisywał owo wyjątkowe posłannictwo Maryi: „Ona, podobnie jak inni, przyszła na świat, aby wykonać swoje dzieło, miała do wypełnienia misję. A jej łaska i chwała nie są dla niej samej, ale dla jej Stwórcy; i jej powierzono opiekę nad Wcieleniem”. Macierzyństwo Maryi, wskutek którego Bóg stał się Człowiekiem, było jednym z trzech przywilejów, jakimi została uhonorowana Matka Boga, obok jej doskonałej czystości (tj. nieskalania grzechem pierworodnym i dziewiczego poczęcia Jezusa) oraz poza przywilejem wstawiennictwa za grzesznikami. Wniebowzięcie było dla Newmana z kolei następstwem jej pełni łaski oraz zgody na Boże macierzyństwo; chociaż niewątpliwie był to również wyjątkowy przywilej, którego doświadczyli nieliczni. Pismo Święte wspomina o zachowaniu od śmierci jedynie męża Bożego Henocha (Rdz 5,24) oraz proroka Eliasza (2 Krl 2,11).
Cuda, jakich doświadczyła Maryja, miały swoją podstawę, jak twierdził Newman za Ojcami Kościoła, w jej osobistej świętości i wierze. W kazaniu Our Lady in the Gospel pisał: „(…) gdyby [Maryja] nie odznaczała się wiarą, pokorą, czystością i posłuszeństwem, nie zasługiwałaby na bycie Matką Boga. Dlatego często mówi się, że poczęła Chrystusa najpierw w umyśle, zanim poczęła Go w ciele, co oznacza, że błogosławieństwo wiary i posłuszeństwa poprzedzało błogosławieństwo bycia Dziewicą Matką”.
Wyższość przyjęcia Słowa Bożego czystym sercem nad zrodzenie Go w ciele potwierdza pouczenie Jezusa dane kobiecie, na które zwraca uwagę także Newman: „Gdy On to mówił, jakaś kobieta z tłumu głośno zawołała do Niego: „«Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś». Lecz On rzekł: «Owszem, ale przecież błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je»” (Łk 11,26-27). Zdaniem Newmana, Jezus zrobił kobiecie przytyk, jako że najpierw uwielbiła Maryję za jej fizykalne macierzyństwo, nie zaś za jej duchowe piękno. Właściwie więc powinna rzec: „Błogosławiona dusza, która przyjęła Słowo”. Jezus w tej scenie pragnął, jak wnioskuje Newman, przekazać jednocześnie prawdę uniwersalną o wyższości duszy nad ciałem oraz o większej wartości duchowego zjednoczenia z Nim, nad cielesne. Rozwijając jeszcze ostatnią myśl Newmana, owa wyższość komunii duchowej tłumaczy powinność godnego przyjmowania Eucharystii. Jeżeli nie możemy zaprosić Chrystusa do pałacu czystego sumienia, samo przyjęcie fizykalne (rutynowe, bez namysłu lub co gorsza ze świadomością grzechu ciężkiego) nie będzie przynosiło dobrych owoców w naszym życiu.
Pełna łaski
John Henry Newman jeszcze przed ogłoszeniem dogmatu o Niepokalanym Poczęciu NMP, 8 grudnia 1954 roku, opowiadał się za całkowitą bezgrzesznością Maryi, a w kazaniu z 1848 roku, The Calls of Grace, tytułował „Niepokalaną Najświętszą Maryją Panną”. W innych zaś zapiskach nazywał ją „Matką Łaski”. W ten sposób wyrażał tę samą opinię w dyskursie teologicznym, co św. Augustyn oraz Sobór Trydencki. Poszedł jednak o krok dalej, wskazując, że doskonałość Maryi dotyczy nie tylko grzechów uczynkowych, ale pełnej „transcendentnej czystości”. W Memorandum o Niepokalanym Poczęciu, adresowanym do przyjaciela Roberta Wilberforce’a (1802-1857), uzasadnia tę prawdę następująco: „Ona, ze wszystkich dzieci Adama, jest w najprawdziwszym sensie owocem i zdobyczą Jego Męki. On uczynił dla Niej więcej niż dla kogokolwiek innego. Pozostałym dał łaskę i odrodzenie w pewnym punkcie ich ziemskiej egzystencji; Jej ofiarował [łaskę] od samego początku”.
Zanim jeszcze papież Pius IX uroczyście potwierdził dogmat maryjny, kardynał Newman podawał szereg argumentów przemawiających za odpowiedniością całkowitej bezgrzeszności jej stanu. Wszystkie jego racje sprowadzają się do jednej, najważniejszej: roli Bogarodzicy. Maryja, jako Matka Zbawiciela, powinna dostąpić adekwatnych do swojej roli zaszczytów oraz czci. W jednym z wykładów adresowanych do członków oratoriów, objaśniał: „Nic nie jest zbyt zaszczytne dla tej, której Bóg zawdzięcza swoje ludzkie życie; żaden nadmiar łaski, żaden nadmiar chwały, lecz jest godne i należy się go spodziewać tam, gdzie Bóg zamieszkał, skąd Bóg wyszedł”. Z jego zapisków kaznodziejskich wyłania się obraz Maryi jako żywego tabernakulum: „(…) tak jak Jego [Chrystusa] mieszkanie w niebie jest czyste i nieskazitelne – o wiele bardziej powinien być – o ileż więcej był – ów przybytek, z którego przyjął On ciało, w którym leżał, święty, nieskazitelny i boski”. Maryja musiała zostać również niepokalanie poczęta z uwagi na związek, jaki zachodzi między świętością a błogosławieństwem i prawdą. Z jednej strony Maryja została nagrodzona za swoją wierność Bogu, z drugiej zaś Słowo, które w niej zamieszkało, musiało pochodzić z nieskazitelnego źródła, niezmąconego wcześniej przez skutki działania ojca kłamstwa.
Nieprzemijalność piękna i szlachetność Maryi Kardynał przyrównywał również do złota. Kruszec ten oddawał właściwie jej kondycję pozwalającą na zamieszkanie w niej Bożego Syna.
Za św. Ambrożym promieniujące z duszy Maryi piękno nasuwało Newmanowi skojarzenie ze świetlistym obłokiem. W nim to ukrywała się obecność Boża, prowadząca Izraelitów do urodzajnej ziemi Kanaan. Jego zdaniem, obraz ten odzwierciedla również samą Maryję, która doświadczyła takiej bliskości Boga i łaski, że przyodziewały ją one niczym obłok. Jak opisywał ten nadzwyczajny stan jej natury: „Jej twarz była oczywiście niezmiernie piękna (…), ale nad wszystkim górowała piękna bezgrzeszna dusza, która Jej z oczu patrzyła (…) ogarniała Ją całą jak obłok”. Świadectwem świętości Maryi był fakt, że mogła ona sprostać obecności anioła, co wcześniej okazało się niemożliwe dla Daniela. Kiedy objawił mu się mąż Boży z twarzą jasną jak błyskawica, został porażony przez jego światło i omdlał (por. Dn 10,8;15).
Nieprzemijalność piękna i szlachetność Maryi Kardynał przyrównywał również do złota. Kruszec ten oddawał właściwie jej kondycję pozwalającą na zamieszkanie w niej Bożego Syna. W rozmyślaniach nad Litanią Loretańską opisywał tę adekwatność jej natury, wobec Bożego planu następująco: „Jest Ona domem i pałacem wielkiego Króla, samego Boga (…) Słusznie więc była stworzona z czystego złota, bo musiała udzielić tego złota na utworzenie ciała Syna Bożego. Była złota w chwili poczęcia i złota w chwili urodzenia”. A kiedy została wzięta z ciałem i duszą do Nieba, nadal jaśnieje swoimi cnotami, jak miał o tym wyobrażenie Kardynał: „Zdobiące Ją łaski i cnoty, Jej niewinność, Jej czystość, mają transcendentną wspaniałość i oślepiającą doskonałość; tak drogocenne są, tak subtelne, że – można by rzec – aniołowie nie mogą odwrócić od Niej wzroku”. Ponadto, zgodnie z biblijnym pouczeniem, do którego odniósł się również Newman, Maryja, będąc miłą Bogu, została wypróbowana jak złoto w piecu utrapienia (por. Syr 2,5).
Zbawienne ogniwo – druga Ewa
Bóg, w myśli Newmana, posługuje się swoimi świętymi, jako instrumentami opatrzności; oni zaś potrafią dostrzec, że uczestniczą w zamyśle, który przekracza ich własne dobro oraz poznanie. Pozostaje w nich pierwotne przeświadczenie, niezaciemnione przez widmo grzechu, o tym, że „Bóg stworzył mnie, abym wypełnił dla Niego jakąś określoną służbę (…) Mam swoje posłannictwo (…) W jakiś sposób jestem niezbędny dla Jego zamiarów (…) z tym, że jeśli zawiodę, może On oczywiście powołać kogoś innego, tak jak mógł wzbudzić z kamieni synów Abrahamowi. A jednak mam udział w tym wielkim dziele; jestem ogniwem łańcucha, węzłem łączącym osoby. On nie stworzył mnie dla niczego”. W tym odwiecznym zamyśle oraz „personalizmie stwórczym”, jak możemy go nazwać, swoje właściwe miejsce zajmuje wybrana na Matkę Bożego Syna – Maryja.
Maryja pośredniczy w zbawieniu świata, dzięki głębokiej więzi rodzicielskiej z Jednorodzonym oraz uprzedniemu posłuszeństwu. Podczas gdy On jest drugim Adamem, Maryja daje się poznać jako druga Ewa. Newman zauważa analogie między tymi niewiastami, przeciwstawiając je sobie, jak czynili to wcześniej pisarze starochrześcijańscy, św. Justyn, św. Ireneusz oraz Tertulian. Ewa i Maryja, jako kobiety-typy, różniły się między sobą tym, że „Maryja odniosła zwycięstwo tam, gdzie Ewa upadła (…) i odrobiła, to co Ewa uczyniła: ludzkość jest zbawiona przez Dziewicę; posłuszeństwo Maryi staje się przyczyną zbawienia dla całej ludzkości”. W niej wypełnia się obietnica dana w raju, po upadku pierwszych rodziców, o ostatecznym pokonaniu szatana. Do tej zapowiedzi odwoływał się Newman w kazaniu z czasów anglikańskich The Reverence Due to the Virgin Mary, stwierdzając: „W Maryi miały się odwrócić losy świata i dzięki Niej zostać zmiażdżona głowa węża” (por. Rdz 3,15). W swoich rozmyślaniach zaś dopowiadał: „W Niej objawiło się największe zwycięstwo nad nieprzyjacielem dusz”. Stąd Maryja jest nie tylko „Dziewicą Cudowną” (Virgo Admirabilis, Wonderful Virgin), ale, jak nazywa ją Newman, „Dziewicą Groźną” (Awful Virgin). Czyni to w ślad za intuicją biblijną: „Kimże jest ta, która świeci z wysoka jak zorza, piękna jak księżyc, jaśniejąca jak słońce, groźna jak zbrojne zastępy?” (Pnp 6,10). Siła Maryi polega na tym, że swoim fiat odwróciła bieg historii, przemieniając historię grzechu i przekleństwa, w historię łaski i błogosławieństwa.
John Henry Newman uznawał problem z pobożnością maryjną
za pewną wadę.
Brak ów może wynikać z niezrozumienia znaczenia
Maryi w dziele odkupienia.