Nie daję tak łatwo za wygraną i idę do następnych kościołów, które są w pobliżu, ale i tam nikt nie chce mi pomóc. Albo się mnie boją, albo rzeczywiście nie mają dwóch metrów miejsca. Tułam się po mieście. W końcu spotykam jakiegoś Gruzina na schodach kolejnego kościoła, w którym mnie nie przyjęto. Jest w moim wieku, pytam go najpierw po angielsku, a potem po rosyjsku, czy nie wie, gdzie jest jakiś park, gdzie mógłbym się przespać. Mówi, że niedaleko, a ja pytam, czy tam jest bezpiecznie. A on mówi mi, że jeśli idę z Bogiem i wierzę, że On się mną opiekuje, to nie mam się czego bać. W tych kilku słowach pozbawił mnie wszelkiego lęku, jaki miałem w sobie. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, siedząc na schodach kościoła, po czym poszedłem w stronę parku, w którym w końcu znalazłem spoczynek pod opieką Bożej Opatrzności. I choć Neapol uchodzi za niebezpieczne miasto, to mnie nie spotkało w nim nic złego.
Wstałem jeszcze przed świtem, bo zmieniłem swoje plany. Doszedłem do wniosku, że skoro trafiłem tutaj do dwóch kościołów, w których były relikwie przyszłych świętych, a ich kanonizacja miała nastąpić w najbliższą niedzielę, to znaczy, że mam być na tej kanonizacji. Musiałem więc jeszcze przyspieszyć, żeby zdążyć, bo miałem tylko trzy dni i jakieś 200 kilometrów drogi do pokonania. Wierzyłem, że z Bożą pomocą mi się to uda, a Maryja doda mi sił.
00głosów
Oceń ten tekst
Krzysztof
Jędrzejewski
Odbywa piesze pielgrzymki do miejsc świętych w Europie, Polsce i Ziemi Świętej.