Średniowieczny zamek krzyżacki w Malborku to jeden z najbardziej znanych zabytków w naszym kraju. Jest to nie tylko pamiątka historyczna, lecz również świadectwo tego, jak różne ideologie angażowały przeszłość do swoich, zupełnie aktualnych, celów.
Służyły temu kolejne restauracje, z których pierwsza miała miejsce już w końcówce XVIII wieku, mające za zadanie uwypuklenie dążeń władz pruskich do podkreślenia germańskiej doskonałości, cywilizacyjnej wyższości, które to treści forsowano zwłaszcza w dobie Kulturkampfu.
Z kolei, po II wojnie światowej, całkiem poważnie rozważano wyburzenie zamku – także z przyczyn politycznych. Władze komunistyczne z zaciekłością walczyły z niemieckim dziedzictwem kulturowym na terenach dawnych Prus i reszty Ziem Odzyskanych. Warto przypomnieć, jaki los spotkał zamek Wielkich Mistrzów w nieodległym Królewcu, którego ruiny wysadzono w powietrze w roku 1968 – jako „gniazdo os pruskiego imperializmu” (tak dosłownie brzmiało sformułowanie sowieckiej propagandy).
Na szczęście, u nas do tego nie doszło. Zamek malborski został po wojnie odbudowany. Dzieło tejże odbudowy samo w sobie jest tematem na osobny artykuł. Prace przebiegały wieloetapowo, przez wiele lat. Myliłby się ten, kto sądzi, że już wszystko zostało tam zrobione. Otóż nie. I znowuż, wspomnijmy na czerwoną ideologię, programowo niechętną religii. W trakcie powojennych rekonstrukcji pominięto istotny element: wysoką na osiem metrów figurę Maryi, która znajdowała się we wschodniej wnęce prezbiterium, po jego zewnętrznej stronie.
W całej średniowiecznej europejskiej sztuce ten monument nie miał sobie równych. Przez wielu jest uznawany za największą rzeźbę owych czasów. Tworzyły go segmenty odlane w zaprawie gipsowej, tzw. sztucznym kamieniu. Figurę postawiono w 1340 r. , kiedy to Malbork był już od jakiegoś czasu stolicą Państwa Krzyżackiego (konkretnie zaś od 1309 r.). Wtedy zbudowano zamkową kaplicę, której owe arcydzieło było nieodłącznym elementem. Z początku pokryto Madonnę polichromią ze złoceniami, by kilkadziesiąt lat później obłożyć ją w całości szklaną mozaiką.
Kolos z Malborka – bo tak wkrótce zaczęto rzeźbę nazywać – stał się jednym z symboli malborskiego zamku. Barwne, szklane kostki odbijały promienie słoneczne. Figura jaśniała przyciągającym oczy blaskiem. Aż nadszedł rok 1945…
Malborski zamek był jednym z punktów oporu armii hitlerowskiej. Wiekowe mury przyjęły na siebie cały nawał salw z broni palnej. Ogromna, widoczna z daleka figura, wraz z całym zamkowym kościołem, stały się ulubionym celem sowieckich artylerzystów. Strzelali w nią bardziej dla „rozrywki” niż z rzeczywistej potrzeby. W wyniku ostrzału budowla runęła. U jej stóp, wraz z całym gruzowiskiem, legły resztki Madonny. Pozbierano je i przechowywano przez kolejne dekady. W czasach PRL-u nie mogło być mowy o rekonstrukcji posągu. Chociaż, powiedzmy szczerze, mogły zadecydować o tym względy finansowe. Rekonstrukcja zamku, kościoła – a tę przecież przeprowadzono – i tak była ogromnym finansowym wyzwaniem. Nie mówiąc już o trudnościach czysto merytorycznych i warsztatowych.