Scena nawiedzenia św. Elżbiety przez Maryję przynależy do grupy wydarzeń bezpośrednio poprzedzających przyjście na świat Zbawiciela. Można rzec, że Jezus na ziemi już się pojawił, ponieważ był przecież w łonie swej Matki. Elżbieta odwiedziny Maryi odebrała jako wielki zaszczyt. Postać tak bardzo przez nas znana jest przez ewangelistę dość skromnie opisana.
Szatą milczenia okryta jest historia życia św. Elżbiety. Nie powinno nas to dziwić, biorąc pod uwagę fakt, że Ewangelie są opisem historii życia, śmierci i zmartwychwstania Pana Jezusa. Dlatego też kolejni ewangeliści nie skupiają się w jakiś szczególny sposób na opowiadaniu o kolejnych bohaterach związanych ze Zbawicielem, lecz ograniczają się do najważniejszych informacji. Tak jest i w tym przypadku. Tak jest nawet w historii życia Maryi, która ingeruje jedynie podczas wesela w Kanie Galilejskiej.
Niech nas jednak jej milczenie nie zmyli. Podobnie też uważajmy, byśmy na Elżbietę nie patrzyli tylko jako na tło ważniejszych wydarzeń. Święty Łukasz nie umieszczałby tej postaci, gdyby nie miała do odegrania ważnej roli. I nie mam tu na myśli jedynie tego, że była matką Jana Chrzciciela. Postawa i słowa Elżbiety będą nas interesowały w niniejszym artykule najbardziej.
Elżbieta i Zachariasz
Wedle Tradycji Elżbieta z Zachariaszem mieszkali w małej wiosce w bliskim sąsiedztwie Jerozolimy. Ze względu na spory napływ ludności od lat 60. poprzedniego wieku stało się ono jedną z dzielnic stolicy Izraela. W okresie starożytnym dostęp do niej był utrudniony, zwłaszcza jeśli podróżujący nie posiadał transportu w postaci zwierzęta jucznego. W tej malowniczo położonej górskiej wiosce doszło do spotkania Elżbiety i Maryi, podczas którego padły słowa dla późniejszej teologii wiekopomne. Maryjne wezwanie „Wielbi dusza moja Pana” nie dość, że wiązało się z tekstem psalmu starotestamentalnego, to zakorzeniło się w tradycji liturgii chrześcijańskiej, a cały „Magnificat” śpiewany jest codziennie przez rzesze mnichów, mniszek, księży i sióstr zakonnych podczas popołudniowej modlitwy brewiarzowej, w czasie nieszporów.
Sytuacja Zachariasza i Elżbiety nie była do pozazdroszczenia. Podobnie jak wiele par w biblijnej historii nie mogli mieć dziecka, co dla religijnej społeczności Izraela oznaczało brak Bożego błogosławieństwa. Było to na wskroś dotkliwe, ponieważ sam Zachariasz był kapłanem, a jego służba Bogu nie została wynagrodzona i nie otrzymał on dotąd potomka. Sprawy wzięły inny kierunek, kiedy Zachariasz odbywał służbę w Przybytku, gdzie objawił mu się anioł Pański, by ogłosić radosną nowinę. Była ona tak zaskakująca, że aż trudno w nią uwierzyć, stąd kapłan został ukarany, a utrata mowy okazała się bolesną karą. Gdyby zawsze, gdy tracimy ufność w Boży plan, odejmowało nam mowę, to wielu z nas nie wydusiłoby z siebie ani słowa…
W niedługim czasie Elżbieta poczęła syna, przy czym wypowiedziała znamienne słowa, które w interpretacjach często są pomijane: „Tak uczynił mi Pan wówczas, kiedy wejrzał łaskawie i zdjął ze mnie hańbę w oczach ludzi”. Słowa te są niesamowicie mocne: zauważmy, że ewangelista na początku pisze o Zachariaszu i Elżbiecie, że „byli sprawiedliwi wobec Boga i postępowali nienagannie według wszystkich przykazań i przepisów Pańskich”. Ludzie, których wiara i posłuszeństwo są niezmierzone, cierpią z powodu braku potomstwa. W końcu, kiedy pojawia się dziecko, Elżbieta wzdycha o hańbie, jaka jej dotychczas towarzyszyła. Zapyta ktoś: skoro byli tacy bogobojni, to dlaczego Bóg nie wynagrodził im tego wcześniej? Odpowiedź może wydać się przewrotna: Jan Chrzciciel nie był jeszcze wtedy potrzebny, a dopiero – jak pisał św. Paweł – „gdy nadeszła pełnia czasu” i zbawienie dokonane przez Jezusa miało się niebawem urzeczywistnić, Elżbieta otrzymała dar potomstwa. Cierpienie Elżbiety, narodziny Jana i jego działalność były zapowiedzią przyszłych wydarzeń i zaświadczały o tym, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Trudności, jakie spotkały to święte małżeństwo, uzmysłowiły wartość i wielkość wydarzenia narodzin długo oczekiwanego syna. Syna, który lada dzień miał rozpocząć przygotowania na przyjście prawdziwego Mesjasza.
Spotkanie Maryi i Elżbiety
Ową pewność Elżbieta uzyskała, gdy w jej domu zjawiła się Maryja, która podobnie jak ona była ciężarna. Autor biblijny wskazuje, że Matka Boża ruszyła w drogę zaraz po zwiastowaniu i uczyniła to z wielkim pośpiechem. Ewangelista jest jednak oszczędny w całym opisie drogi. Interesuje go jedynie spotkanie dwóch krewnych. Nagłe pojawienie się Maryi nie wprowadziło Elżbiety w zdumienie, lecz uradowało niezmiernie. Zaraz na początku spotkania wypowiada znamienne słowa, które stają się wstępem do wielkiego hymnu wygłoszonego przez Matkę Jezusa. Słowa te znalazły się w starej modlitwie zatytułowanej „Zdrowaś, Maryjo”, choć archanioł Gabriel we wcześniejszej scenie wzywa, by Maryja się radowała (słowo „zdrowaś” wielu ludziom obecnie sprawia wiele problemów i często jest źle rozumiane). „Błogosławiona jesteś między niewiastami” – to wyznanie stawia Maryję ponad wszystkie kobiety znane historii biblijnej. Nie ma bowiem wobec niej równej bądź bardziej znamienitej niż ona. „I błogosławiony owoc Twojego łona” – świadomość i wiara Elżbiety są uderzające. Z lamentu nad swoim losem przechodzi przez słowa pełne nadziei, aż do hymnu na cześć Maryi, ukazując tym samym głębię własnych przeżyć i uczuć, jakie wyzwoliło w niej spotkanie z Matką Boga. Zdumienie to wyraża słowami: „A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?”. Pomimo łaski potomstwa, jaką otrzymała od Boga, nie zatraciła ona w sobie postawy pokory, a jej radość nie stała się impulsem do stawiania siebie ponad innymi. Ufność w Boży plan pomagała jej przezwyciężyć w sobie pokusę wywyższania się z racji otrzymanej od Boga łaski. Wiedziała, że nie jest ona jej zasługą, a co więcej, poznała, że jej szczęście jest elementem ważniejszych wydarzeń, które miały lada moment nastąpić.
Ileż w nas jest pychy i innych złych emocji, gdy nam się poszczęści, a za odmianę losu nagradzamy sami siebie, zamiast sprawiedliwie podziękować Bogu. Elżbieta staje się dla ludzi wierzących wzorem pokory w momentach przełomowych. Sama przecież była w ciąży uznanej przez nią za cud, a skierowała całą uwagę na przybycie swej krewnej i nie prosiła o to, by rozpamiętywać jej radosne chwile, lecz cieszyła się najpierw wespół z Maryją. Cytaty z Pisma Świętego pochodzą z Biblii Tysiąclecia, wydanie V.
51głos
Oceń ten tekst
Andrzej
Jędrzejczak
Doktor teologii, pisze na tematy biblijne i o Ziemi Świętej, pasjonuje się archeologią.