Bronisław Markiewicz

W martyrologium Kościoła znajdziemy wiele przykładów świętych, a wśród nich kapłanów którzy odznaczyli się w posłudze duszpasterskiej. Jednym z nich jest właśnie bł. ks. Bronisław Markiewicz, kapłan diecezji przemyskiej. 

Błogosławiony Bronisław Markiewicz urodził się 13 lipca 1842 r jako szóste z jedenaściorga dzieci Jana i Bronisławy z Gryzieckich. Jego rodzice byli średnio zamożni, trudnili się rolnictwem i kupiectwem. Matka wychowywała dzieci, przygotowując je do surowego i twardego życia; ojciec był ceniony przez mieszkańców Pruchnika, trzykrotnie wybierali go na burmistrza. Młody Bronisław wychowywany był w wartościach religijnych i patriotycznych. Od wczesnych lat wykazywał dużą pobożność, szczególnie do Matki Bożej Częstochowskiej, która w domu Markiewiczów odbierała szczególną cześć. Zapamiętał bardzo dobrze panującą w domu biedę. Najbardziej w pamięci wyrył mu się obraz matki, która dla swoich dzieci przygotowywała nawet placki z perzu, ale mimo tego niedostatku potrafił oddać chleb głodnemu koledze. 

Do szkoły elementarnej dzieci chodziły w Pruchniku i mimo trudnych warunków bracia Bronisława otrzymali wysokie wykształcenie. On sam prawdopodobnie był także ministrantem. Po lekcjach pomagał rodzicom w gospodarstwie lub bawił się z rówieśnikami. Naukę kontynuował w gimnazjum w Przemyślu, był uczniem wzorowym, miał uznanie profesorów. W tym czasie przeżył głęboki kryzys wiary. Było to skutkiem czytania lektur niechrześcijańskich, co spowodowało zaburzenie wewnętrznej harmonii i wewnętrznego pokoju. Kryzys wiary minął w półtora roku, kiedy to Bronisław pod wpływem noweli Józefa Korzeniowskiego zaczął prosić Boga o możliwość poznania Go. Ta modlitwa sprawiła odejście wszelkich wątpliwości. 

Punktem zwrotnym w Jego życiu była wizja Anioła Stróża Polski, który ukazał się na ulicach Przemyśla jako młody wiejski chłopiec w wieku ok. 16 lat. Ten posłaniec zapowiadał wielkie wydarzenia z przyszłości Polski, co dotyczyło też samego Bronisława. Przepowiedział, że kapłan przemyski uda się na południowy zachód do Męża Bożego, który nie tylko wychowuje przyszłych kapłanów, ale także opiekuje się opuszczonymi i sierotami. Kapłan ten po powrocie założy pod Karpatami nowe zgromadzenie zakonne. Bronisław nie sądził, że przepowiednia Anioła dotyczy jego samego. 

Seminarium i pierwsze lata kapłaństwa

Młody Bronisław egzaminu dojrzałości zdał z wyróżnieniem i wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Przemyślu. Jak mówił do jednego ze swoich wychowanków: „Z bojaźnią wstąpiłem do seminarium. Pan Bóg dał mi poznać, że do seminarium idzie się nie po godność, płatne stanowisko, ale aby się przygotować do obowiązków twardych i do służby uciążliwej”. 

Bronisław Markiewicz z wychowankami
©  NAC

Pojawiające się wątpliwości w związku z powołaniem udało mu się pokonać dzięki wstawiennictwu Matki Bożej. Jako kleryk cieszył się zaufaniem profesorów, którzy zabierali go w niedzielę i święta na uczenie katechizmu w sąsiednich wioskach. W osobistych zapiskach ks. Markiewicza znajduje się opis przyjmowania Komunii Świętej. Sam zachęcał do częstego przyjmowania Komunii duchowej i sakramentalnej. Święcenia kapłańskie otrzymał 15 września 1867 r., Mszę prymicyjną odprawił w rodzinnej parafii. Mieszkańcy Pruchnika chcieli mu urządzić uroczystą prymicję dlatego, że był synem ich długoletniego burmistrza. Spotkali się ze sprzeciwem samego Bronisława, który chciał ten dzień spędzić w rodzinie i na modlitwie przed Bogiem. 

Pierwszą placówką duszpasterską, do której został skierowany, była parafia Harta koło Dynowa. Głównym celem jego aktywności duszpasterskiej było wykorzenienie pijaństwa i jednanie zwaśnionych rodzin. Angażował się więc w nauczanie katechizmu nie tylko miejscowych dzieci, ale też okolicznych. Zdarzało się, że zimą na skutek chodzenia w mrozie na katechezę odmrażał sobie nogi. 

Jednym z najważniejszych dzieł ks. Markiewicza było utworzenie kaplic dojazdowych w Szklarach i Lipniku, aby ułatwić wiernym obecność na Mszy świętej. Podczas posługi w parafii nie zaniedbał pogłębiania życia duchowego. Dowody na to znajdziemy w jego notatniku „Zapiski życia wewnętrznego”. Wynika z nich, że młody kapłan najbardziej umiłował modlitwę przed Najświętszym Sakramentem. Z tych cichych rozmów z Jezusem utajonym w tabernakulum czerpał obfite łaski dla duszy. Szukał mocy dla słów, które wypowiadał. Po całodziennej pracy miał zwyczaj wstępować do kościoła na modlitwę przed Najświętszym Sakramentem, a gdy kościół był zamknięty, klękał przed drzwiami, aby w ten sposób odprawić codzienną adorację. Wiernych nauczał: „Przechodząc koło kościoła, nie wahajmy się schylić głowy przed Najświętszym Sakramentem, czczonym w tamtejszym tabernakulum… O ile obowiązki pozwalają, bywajmy na Mszy świętej nawet w dni powszednie i uczestniczmy w niej z najgłębszą pokorą, a jeśli zdrowie pozwala, na klęczkach… Przede wszystkim jednak przystępujmy godnie do Komunii świętej, i to jak najczęściej, jeśli nam zdrowie i obowiązki naszego stanu na to pozwolą… Już większego skarbu, ponad Ciało Pańskie, dusza ani przyjąć, ani nawet zapragnąć nie może…”. 

Kolejną placówką duszpasterską, do której został skierowany w 1870 r., była parafia katedralna w Przemyślu. Jako wikariusz przy katedrze przemyskiej posługiwał u chorych, przynosząc im Komunię Świętą. Przy okazji tych wizyt tłumaczył, czym ona jest, jakie korzyści przynosi i w jaki sposób należy się do niej przygotowywać. Ponadto oprócz posługi wśród chorych zaangażował się w prace z więźniami jako ich kapelan. Jak w Harcie, tak i tutaj, udawał się w wolnej chwili do pobliskich wiosek, aby uczyć katechizmu. Gorliwie też spełniał posługę spowiednika, gdyż już od piątej rano czekał w konfesjonale na penitentów. Warto tu nadmienić, że w tamtym czasie rzadko spowiadano się poza Wielkanocą. Nie przechodził obojętnie obok nikogo, zawsze starał się świadczyć pomoc najuboższym i potrzebującym. 

Od 1 października 1873 r. rozpoczął studia specjalistyczne na uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. Tam przebywał tylko rok, ponieważ w 1874 r. przeniósł się na Uniwersytet Jagielloński. Wykłady w obu uczelniach pozwoliły ks. Bronisławowi zapoznać się z niebezpieczeństwami, które niósł pozytywizm, moderniści i idealiści.

Nie był długo w Krakowie, po roku wezwali go przełożeni do powrotu do diecezji i objęcia parafii Gać. Przybył tam 3 listopada 1875 r. i w krótkim czasie zapoznaje się z ludnością. Nie zrezygnował z walki z pijaństwem, nadal szukał różnych sposobów na uratowanie ludzi. Zaczął gromadzić młodych na plebani i uczył ich gry w szachy. Skutkiem tego karczma, która kiedyś była oblegana przez miejscową młodzież i starszych, teraz świeciła pustkami. Konsekwencją był, oczywiście, brak dochodów, przez co właściciel musiał zamknąć interes. Swoich parafian wielokrotnie zachęcał do udzielania sobie wzajemnej pomocy. 

Po dwóch latach został mianowany proboszczem w Błażowej. Tutaj działalność ks. Markiewicza nie różniła się od poprzednich placówek duszpasterskich: starał się zawsze wspierać swoich parafian w prywatnym życiu i otaczać opieką miejscowe dzieci. Przełożeni dostrzegli jego gorliwą pracę duszpasterską, dlatego został mianowany wicedziekanem strzyżowskim. 

W 1882 r. został profesorem seminarium duchownego i wykładał teologię pastoralną. Przez pierwsze dwa lata dojeżdżał z Błażowej, a po przyjęciu kolejnych obowiązków przeniósł się na stałe do Przemyśla, gdzie został mianowany prefektem kleryków i spowiednikiem sióstr karmelitanek i benedyktynek. Jako wykładowca pragnął przekazać klerykom wiedzę praktyczną, nie tylko teoretyczną, dlatego wysyłał ich na katechizację okolicznych miejscowości, oczywiście za wiedzą i przyzwoleniem przełożonych seminarium. 

Spotkanie z o. Janem Bosco

ks. Jan Bosco
© Marek Woś

Widząc wielkie zaniedbanie dzieci i młodzieży postanowił całkowicie się im poświęcić. Dlatego też 10 listopada 1885 r. udał się do Włoch z zamiarem wstąpienia do zakonu teatynów. Ostatecznie wstąpił w Turynie do zgromadzenia salezjanów, założonego przez św. ks. Jana Bosco. Poznanie księży wyglądało jak spotkanie dwóch dobrych znajomych. Ksiądz Bosco po przybyciu ks. Markiewicza miał powiedzieć: „Witaj długo oczekiwany”, a ks. Markiewicz rozpoznał w rozmówcy kapłana ze swojego snu, który modlił się za niego w kościele Matki Bożej Wspomożenia Wiernych. Słuchał z uwagą konferencji ks. Bosco i w ten sposób zapoznawał się z duchem tej rodziny zakonnej. Szczególnie zainteresował się ideą powściągliwości i pracy, w której widział ideę uzdrowienia ekonomicznego, duchowego i moralnego. 

Po dwóch latach nowicjatu złożył śluby wieczyste na ręce ks. Bosco. Jako salezjanin wypełniał z gorliwością zadania powierzone przez przełożonych. Pragnął powrócić do Polski i tam sprowadzić salezjanów. Plany te spotęgowało wstąpienie do salezjanów drugiego Polaka – księcia Augusta Czartoryskiego, ale jego nagła śmierć tydzień po święceniach kapłańskich zaprzepaściła wszystko. 

W 1892 r. przyszła z Polski propozycja objęcia parafii w Miejscu k. Krosna. Ksiądz Markiewicz przyjął ją i 28 marca przybył do Miejsca Piastowego. Jako proboszcz wprowadził nieznane dotąd czterdziestogodzinne nabożeństwo ku czci Najświętszego Sakramentu. Zapewne ze względu na swoją gorliwość kapłańską zyskał u parafian i wychowanków miano „Apostoła częstej Komunii świętej wiernych”. Miłość do Eucharystii przebijała z całej postaci ks. Markiewicza, gdy sprawował Najświętszą Ofiarę. Jego wychowanek, ks. Walenty Michułka napisał: „Ksiądz Markiewicz Mszy świętej nie przeciągał. Patrząc na jego oblicze, jego oczy, wsłuchując się w słowa jego modlitwy, prefacji, konsekracji, zaczynało się rozumieć, z jakim przejęciem i miłością sprawuje Najświętszą Tajemnicę”. 

O wielkiej czci, jaką ks. Markiewicz żywił dla Eucharystii, świadczy również następujący epizod. Pewnego dnia kapłan otrzymał świeżo wypraną i wyprasowaną bieliznę ołtarzową: korporały i puryfikaterze. Zawołał jednego z chłopców i polecił mu zanieść bieliznę do zakrystii, upomniawszy go, żeby niósł ostrożnie i nie upuścił na ziemię. Zaledwie chłopiec zszedł ze schodów przed plebanią, upadły mu dwa puryfikaterze. Nie umknęło to uwagi ks. Markiewicza. Chłopiec szybko podniósł sztuki materiału i chciał iść dalej. Tymczasem proboszcz zatrzymał go i odebrał puryfikaterze. Młodzieniec próbował tłumaczyć, że bielizna wcale się nie poplamiła. Kapłan jednak oświadczył, że to, co leżało na ziemi, nie może już służyć do Mszy świętej, że puryfikaterze trzeba wyprać na nowo.

Nowy zakon

Ksiądz Markiewicz nosił w sobie pragnienie założenia zakładu dla opuszczonej młodzieży na podobieństwo zakładów salezjańskich, zorganizowanych przez ks. Bosco. Pragnienie z czasem się ziściło i w 1892 r. w gmachu starej plebanii powstał Zakład ks. Bosco w Miejscu. Początkowo ks. Markiewicz otrzymywał wsparcie i pomoc swoich współbraci salezjanów. Realizowała się ona przez przysłanie do ks. Markiewicza dwóch salezjańskich kleryków. Warunki dla przybywających chłopców były wystarczające i ograniczały się do wspomnianej plebani. Jednak z czasem liczba przybywających wzrastała i w 1897 r. rozpoczęto budowę drewnianego domu, a latem 1898 – trzypiętrowego murowanego. Idea ks. Markiewicza skupiała się coraz ściślej wokół hasła „powściągliwość i praca”. Nie brakowało jednak trudności, które w mniejszy lub większy sposób dotykały nowo powstające dzieła. Pierwszą trudnością była wizytacja z Turynu. Wizytator zalecił, by w zakładzie panowały zwyczaje przyjęte we Włoszech. W tym zarządzeniu nie liczył się z panującymi warunkami ani skrajną biedą. Nie był przychylny rozbudowie zakładu. Wobec takiej decyzji ks. Markiewicz zdecydował o odłączeniu się od salezjanów, aby móc na własną rękę prowadzić rozpoczęte dzieła, które miały się stać kolebką dla przyszłego zgromadzenia księży michalitów. Inną trudnością był pożar drewnianego domu w nocy 3 lipca 1904 roku. Palił się pierwszy zakład, zbudowany z powodu wzrastającej liczby chłopców. Wszystkie dzieci zostały uratowane, a ks. Markiewicz opatrznościowo przeniósł do powstającego murowanego domu figurę Matki Bożej Królowej Polski, wyrzeźbioną na jego polecenie. W tych okolicznościach zamieszkano w surowych warunkach w nowo wybudowanym budynku. 

Warto wspomnieć o trudnościach z biskupem ordynariuszem Józefem Sebastianem Pelczarem. Wiązały się one z pragnieniem ks. Markiewicza zatwierdzenia utworzenia nowego zgromadzenia. Ordynariusz zachęcał do powrotu do salezjanów, a klerycy mieli zdjąć suknie zakonne i udać się do innych zgromadzeń. Ksiądz Bronisław postąpił zgodnie z poleceniem. Klerycy zdjęli suknie zakonne, ale pozostali przy ks. Bronisławie, co utwierdziło go w decyzji. Mimo zakazu stworzenia zgromadzenia zakonnego biskup zezwolił na prowadzenie rozpoczętych dzieł, ale wytyczył pewne warunki prowadzenia zakładów. 

W 1907 r. rozpoczęto budowę szkoły zawodowej, do której z czasem przeniesiono wszystkie warsztaty, urządzono młyn służący okolicznej ludności. Na dzieci przebywające w zakładzie łożyli dobroczyńcy, ale one same pracowały na własne utrzymanie. 

Z czasem powstała drukarnia i odtąd miesięcznik „Powściągliwość i Praca” drukowano w Miejscu Piastowym. Na łamach czasopisma apelowano do sumień Polaków i zachęcano do abstynencji, uwrażliwiano na potrzeby biednych i ubogich. Celem było zatroszczenie się o przyszłą Polskę. 

Ksiądz Markiewicz starał się przelać w serca wychowanków miłość do Pana Jezusa obecnego w sakramencie Eucharystii. Porządek dnia w zakładzie był ustalony: uczestnictwo chłopców w codziennej Eucharystii, nawiedzenie Najświętszego Sakramentu w czasie rekreacji poobiedniej, a także pacierze wieczorne w kościele lub kaplicy zakładowej. Sam ksiądz kierował do swoich podopiecznych tzw. słówka wieczorne, zachęcał do stałej pamięci o Bożej obecności, również w nocy. Miłość i cześć wobec Eucharystii przejawiała się w każdym czynie i słowie ks. Markiewicza, szczególnie w trakcie odprawiania Mszy świętej. Według „polskiego Jana Bosco”, sakramenty, słowo Boże i słuchanie Mszy świętej są najskuteczniejszymi środkami wychowawczymi.

Śmierć i beatyfikacja

Życie ks. Bronisława dobiegało końca wśród licznych prac, kłopotów i trudności. Pod koniec 1911 r. choroba, którą znosił mężnie i z odwagą dawała się we znaki. Nie mógł odprawiać już Mszy i zapowiadał swoje rychłe odejście. Po pracowitym i oddanym dzieciom i młodzieży życiu zmarł 29 stycznia 1912 r. rano na plebanii w Miejscu Piastowym. Jego pogrzeb zgromadził wielu kapłanów i rzesze wiernych nie tylko z samego Miejsca Piastowego, ale także z okolicznych wiosek i miejscowości. Uroczystościom przewodniczył sufragan przemyski ks. bp. Karol Fisher, a homilię pogrzebową wygłosił wychowanek ks. Markiewicza ks. kan. Władysław Sarna. On to w przejmujących słowach wspominał całe życie ojca opuszczonych i wzgardzonych. Za życia ks. Markiewicza zakłady, które utworzył, opuściło blisko dwa tysiące młodych ludzi z wyuczonym zawodem oraz przygotowanych do wejścia w dorosłość. 

W 1958 r. rozpoczął się proces beatyfikacyjny na szczeblu diecezjalnym. Zamknięto go w 1963 r. i potrzebne dokumenty i akta przesłano do Watykanu. W obecności Jana Pawła II podpisano dekret o heroiczności cnót sługi Bożego ks. Bronisława Markiewicza. Za cud uznano uzdrowienie ks. Romana Włodarczyka, michality, który 31 lipca 1994 r. doznał udaru mózgu podczas odprawiania Mszy, a jego stan był bardzo poważny. W placówkach michalickich rozpoczęto modlitwy o wyzdrowienie ks. Włodarczyka z pośrednictwem ks. Markiewicza. 2 sierpnia 1994 r. nastąpiła niespodziewana dla wszystkich poprawa stanu zdrowia w niewytłumaczalny dla medycyny sposób. 20 grudnia 2004 r. Stolica Apostolska uznała cud za wstawiennictwem ks. Markiewicza i wyznaczyła datę beatyfikacji na 24 kwietnia 2005 roku. Z powodu śmierci Jana Pawła II czas i miejsce beatyfikacji przeniesiono na 19 czerwca 2005 r. do Warszawy. Uroczystościom przewodniczył prymas Polski ks. kard. Józef Glemp. Wspomnienie liturgiczne ks. Markiewicza wyznaczono na 30 stycznia.

Bartłomiej Cipora, kleryk

5 1 głos
Oceń ten tekst

Mogą zainteresować Cię też:

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x