Dla wielu obserwatorów w kraju i za granicą jest wschodzącą gwiazdą alternatywnej muzyki chrześcijańskiej. Kompozytorka, multiinstrumentalistka, wokalistka, producentka. A wszystko zaczęło się w Radomiu, w Zespole Szkół Muzycznych imienia Oskara Kolberga.
Opowiedz o tych początkach i o etapach swojej drogi muzycznej w Polsce.
Gdy miałam 6 lat, już zaczęłam grać na pianinie. Później poszłam do szkoły muzycznej, właśnie w Radomiu. Ukończyłam dwa stopnie edukacji muzycznej w klasie instrumentów perkusyjnych. Są to instrumenty takie, jak marimba i wibrafon, czyli afrykańskie. Dlaczego instrumenty perkusyjne? Sama nie wiem do końca. To było po prostu naturalne pragnienie. Pamiętam, że chciałam grać na perkusji. Piękne ze strony moich rodziców było to, że zawsze mnie wspierali w moich wyborach i dawali wolność. Dziewczyna grająca na perkusji to na pewno niecodzienny widok. To się kojarzy z mężczyznami, chociaż są wyjątki (śmiech).
Pod koniec liceum wiedziałam, że nie chcę iść w stronę muzyki klasycznej i postanowiłam się rozwijać w zakresie muzyki rozrywkowej. Chociaż perkusja była dotychczas moim głównym instrumentem, zaczęłam wracać do gry na pianinie. Jeśli chodzi o wokal, zawsze śpiewałam. Profesjonalnie trenowałam śpiew od piętnastego roku życia. Warto wspomnieć tutaj, że prawie każdy z mojej rodziny uczęszczał do szkoły muzycznej. Jednak jako jedyna zostałam na tej drodze profesjonalnie.
Po ukończeniu szkoły średniej w Polsce wyjechałaś na studia muzyczne licencjackie i później magisterskie w Londynie. Jak wspominasz ten czas? Co dała nauka w London College of Contemporary Music?
Ojejku, to były przepiękne cztery lata! Prawdziwy strzał w dziesiątkę! Przez pierwsze trzy lata studiowałam kompozycję muzyki rozrywkowej. Studia za granicą wyglądają zupełnie inaczej. Tam uczelnia, wykładowcy kształtują ciebie, tworząc artystę, który po ukończeniu nauki jest już gotowy wejść na rynek muzyczny. Oprócz kompozycji muzyki rozrywkowej uczyłam się także tworzenia muzyki filmowej, występów na żywo, marketingu, a nawet prawa, żeby jako profesjonalny muzyk umieć sobie radzić z kontraktami. To były naprawdę niesamowite studia, które bardzo mnie rozwinęły. Pierwsze trzy lata pozwoliły mi określić, co muzycznie chcę robić. Po licencjacie były studia magisterskie, na których studiowałam pianino rozrywkowe. Jeśli ktoś ma okazję, polecam takie studia. Są bardzo praktyczne, z indywidualnym podejściem do studenta, gdzie każdy zna swoje imię. Mieliśmy superrelacje między wykładowcami i studentami. Celem obydwu kierunków było wykształcenie kogoś, kto może wejść na rynek muzyczny.
Komponujesz chwytliwe, neoklasyczne melodie fortepianowe, łączysz je z popowo-gospelowym wokalem. Śpiewasz po polsku i angielsku. Którzy muzycy, wokaliści w kraju i za granicą są dla ciebie inspiracją? Starasz się wpisywać w istniejące nurty gatunków czy eksperymentujesz?
Bardzo fajne pytanie. Zawsze mówię, że nie mam konkretnego artysty, który mnie mocno inspiruje. Raczej obserwuję artystów, słucham i biorę od nich coś dla siebie. Jeśli chodzi o twórczość instrumentalną, bardzo mnie inspirowała Hania Rani, polska kompozytorka, ale znana na całym świecie. Inspirowało mnie w niej to, że eksperymentowała z pianinem, na przykład otwierała klapy od pianina i nagrywała wszystkie szumy, wszystkie mechanizmy. Bardzo mi się to podobało. Jej pierwsze albumy były takie niesamowite, proste. Wystarczyło samo pianino.
Alicia Keys inspiruje mnie swoją autentycznością. Zawsze mi się wydawała taka bardzo prawdziwa i zgodna ze sobą. Jacob Collier, który łamie wszystkie zasady muzyczne, nauczył mnie, że nie ma czegoś takiego jak zła nuta. Jeśli chodzi o muzykę chrześcijańską, bardzo silny wpływ miał na mnie Kanye West. Chociaż może wydawać się to dziwne, bo tworzy muzykę hip-hop, w swoich chrześcijańskich tekstach mówi, że nie jesteśmy idealni, mówi o rzeczach trudnych, których nie słyszałam u innych artystów. Zainspirował mnie także tym, że wizualizacje są istotnym elementem oraz że muzykę chrześcijańską trzeba tworzyć na najwyższym poziomie. Teraz mam takie samo podejście – muzyka chrześcijańska musi być tworzona na bardzo wysokim poziomie, takim samym jak muzyka popowa. Moim celem jest, aby nawet osoba niewierząca, słuchając mojej muzyki, miała silne odczucie, że to coś dobrego.