Anatol Kaszczuk Rycerz Królowej Różańca Świętego

Photo of author

Autor: Józef Orchowski

Jedną z głównych idei św. Franciszka Salezego, biskupa Genewy i doktora Kościoła, było: „Być człowiekiem i niczym więcej”. Człowiek może być wszystkim – dyrektorem, prezydentem, milionerem, sławą światową; będąc tamtym, jeżeli jednocześnie nie jest człowiekiem, przekreśla swoje najbardziej podstawowe powołanie. Być człowiekiem – to najpoważniejszy, najpierwotniejszy jego obowiązek; wszystkie inne są mniej ważne, drugorzędne.

Anatol Kaszczuk

Anatol Kaszczuk, Fot. © archiwum redakcji.

Kochani Czytelnicy!
91% artykułów na naszej stronie jest dostępnych bez ograniczeń. Nie znaczy to, że nie istnieją koszty ich przygotowania i publikacji. Będziemy wdzięczni za zaprenumerowanie naszego czasopisma albo wsparcie naszej Fundacji. Dziękujemy za zrozumienie.
Redakcja

Jedną z głównych idei św. Franciszka Salezego, biskupa Genewy i doktora Kościoła, było: „Być człowiekiem i niczym więcej”. Człowiek może być wszystkim – dyrektorem, prezydentem, milionerem, sławą światową; będąc tamtym, jeżeli jednocześnie nie jest człowiekiem, przekreśla swoje najbardziej podstawowe powołanie. Być człowiekiem – to najpoważniejszy, najpierwotniejszy jego obowiązek; wszystkie inne są mniej ważne, drugorzędne.

Gdy Henri Grouès, francuski kapucyn, zwany jako Abbé Pierre, przybył do Ameryki, w odpowiedzi na liczne pytania dziennikarzy powiedział, m.in.: „Wszystko jest proste: Jestem Francuzem, który nie przybywa mówić o Francji; księdzem, który nie będzie mówił o Kościele, byłym posłem, który nie zamierza rozprawiać o polityce, nie przybywam też do Ameryki, aby mówić o Ameryce. Cóż więc będę robił? Pragnę po prostu być człowiekiem, który przybywa omówić z ludźmi dobrej woli zagadnienia dręczące i nękające dzisiaj rzesze ludzkie na całym świecie”

Człowiek jest pełen potrzeb, ale żadna z nich nie jest tak podstawowa i pilna, jak potrzeba drugiego człowieka. Człowiek woła o różne rzeczy, ale żadne jego wołanie nie jest tak głośne i natarczywe, jak wołanie o człowieka, który byłby pomocą. Nigdy człowiek się nie znajdował tak bardzo w centrum zainteresowań, jak w naszych czasach. Gdy dawniej wołano o człowieka, czyniono to w nieco innej formie. Zakładając niedoskonałość człowieka jako człowieka, wskazywano bardziej na ideał świętego – ideał, ku któremu człowiek powinien zdążać. Dziś, gdy wiele wyobrażeń związanych ze świętością straciło na znaczeniu, podkreśla się raczej ideał człowieczeństwa. Mówi się, że świętość prawdziwa nie przynosi ujmy i uszczerbku człowieczeństwu, a prawdziwe i autentyczne człowieczeństwo nie przynosi ujmy świętości. Te sprawy nie tylko się nie wykluczają, ale się wzajemnie warunkują; można powiedzieć nawet więcej, że stanowią one jakby dwie strony jednej i tej samej rzeczywistości.

„Być człowiekiem”

Ideał „Być człowiekiem” odnosił się w pełni do osoby Anatola Kaszczuka, który swoje spotkania z ludźmi przeżywał jako wspólną pracę, troskę o wielkie sprawy Boże w Polsce i na całym świecie.

Anatol Kaszczuk urodził się 4 marca 1912 r. w Woligocowie, gubernia chersońska. Rodzina jego miała bogate tradycje patriotyczne, które zostały przepełnione głęboką wiarą. Rodzicami byli Walery Kaszczuk i Eugenia Hryniewicz. Kiedy jego ojciec był leśniczym na Syberii, a podczas rewolucji wcielono go do oddziału marynarki wojennej na rzece Amur, który został doszczętnie wymordowany. Walery Kaszczuk jednak ocalał, wstępując wcześniej do armii generała Hallera. Takich cudownych ocaleń wiele razy doświadczył w życiu jego syn Anatol. Jako trzyletni chłopiec zachorował na dwie zakaźne choroby, w tym na tyfus plamisty. Matka przyniosła go w Wielki Piątek do lekarza i usłyszała wyrok: „Nie mam żadnej możliwości uratowania dziecka. Ale ty jesteś matką, sama ratuj go w sposób macierzyński…”. Eugenia Kaszczuk, z braku kościoła katolickiego w tajdze syberyjskiej w Usolije, poszła do cerkwi i złożyła małego Anatola na ołtarzu przed ikoną Matki Bożej, mówiąc: „Twój jest i rób z nim, co chcesz”. Nazajutrz, w Wielką Sobotę, Anatolek już wyzdrowiał.

Po powrocie do Polski z rodziną w 1921 r. Walery Kaszczuk służył jako oficer Marynarki Wojennej w Pucku, a w 1922 r. otrzymał pracę jako leśniczy w Nowych Świecianach, na północ od Wilna. Natomiast jego syn Anatol rozpoczął naukę w Państwowym Gimnazjum im. Karola Chodkiewicza w Lidzie. W 1932 r. zdał maturę, po której odbywał służbę wojskową w Szkole Podchorążych Rezerwy Artylerii. Następnie studiował w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, na Wydziale Leśniczym w Warszawie, którą ukończył w 1939 r.

Maryja ocaliła go z kaźni katyńskiej

W 1940 r. po wejściu bolszewików na Litwę, Anatol Kaszczuk wraz z setkami polskich oficerów trafił do Kozielska. Maryja ocaliła go z kaźni katyńskiej, aby mógł wykonywać Jej rozkazy. We śnie, jaki miał w Kozielsku, ujrzał swoje ocalenie. Ocaleni oficerowie opuścili nieludzką ziemię z armią Andersa. Anatol Kaszczuk zgłosił się na nawigatora do lotnictwa Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie i został wysłany na szkolenie do Kanady. W sierpniu 1944 r. nasłuchiwał radiowych komunikatów o Powstaniu Warszawskim i zdruzgotała go wiadomość o ludobójstwie na Woli. Wówczas spowiednik powiedział do niego: „Jeżeli chcesz zrozumieć, o co chodzi, przeczytaj dobrą książkę o Fatimie”. To samo usłyszał po powrocie do Europy, w Szkocji. Zabrzmiało to jak werbunkowy rozkaz dla niego do konkretnej służby Zwycięskiej Królowej Różańca Świętego.

Różaniec stał się codzienną modlitwą Anatola Kaszczuka, którą połączył z nabożeństwem pierwszych pięciu sobót miesiąca. Matka Boża obiecała przyjść w godzinie śmierci z łaskami wystarczającymi do zbawienia tym, którzy przez kolejnych pięć pierwszych sobót miesiąca przystąpią do spowiedzi i Komunii Świętej, odmówią cząstkę różańca i dotrzymają towarzystwa Matce Najświętszej, rozważając przez 15 minut tajemnice różańcowe w inte­ncji wynagrodzenia Niepokalanemu Sercu Ma­ryi za blu­źnierstwa,grze­­chy, święto­kra­dz­­twa – własne oraz świata.

Anatol Kaszczuk był człowiekiem maryjnej drogi. Z miłości do Niepokalanego Serca Maryi przechodził z miejsca na miejsce. Nie było przeszkodą zmęczenie. Anatol, kochając, nie męczył się. Na spotkaniach obdarzał ludzi ujmującym uśmiechem i żarliwością; bardzo skromnie się odżywiał. Miał już dziewięćdziesiąt trzy lata i wciąż spieszył się, aby służyć, modlić się w sprawach Ojczyzny, Kościoła, świata, poszczególnych ludzi. Miał dar modlitwy skutecznej.

Zawsze delikatnie pytał: „Czy możemy się pomodlić?”. Taki początek stał się regułą. Modlitwa brzmiała następująco:

„W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen. Maryjo, wyrzekam się ducha swojego, a poddaję się Duchowi Twojemu. Maryjo, zabierz mi myśli moje, a daj mi myśli Twoje. Maryjo, zabierz mi pragnienia moje, a daj mi pragnienia Twoje. Maryjo, zabierz mi uczucia moje, a daj mi uczucia Twoje. Jestem cały Twój, Jezu i wszystko, co mam, do Ciebie należy przez Maryję, Twoją Najświętszą Matkę. Przyjdź, Duchu Święty, przyjdź przez możne wstawiennictwo Niepokalanego Serca Maryi, Twojej wiernej Oblubienicy. Stolico Mądrości, módl się za nami…”.

Potem trzykrotnie powtarzał: „Matko Dobrej Rady, udziel nam dobrej rady” i odmawiał trzy Zdrowaś Maryjo, a następnie modlitwę kończył wołaniem: „Duchu Święty, natchnij nas; Miłości Boża, pochłoń nas; Maryjo, Matko, spojrzyj na nas, z Jezusem błogosław nam. Od wszelkich złudzeń i od wszelkich złości zachowaj nas. Amen”.

Człowiek, który miał umiejętność łączenia ludzi.

Tak mówił i pisał człowiek, który miał umiejętność łączenia ludzi, szukania na pierwszym miejscu tego, co dobre. Anatol posiadał ogromne poczucie humoru, był w sprawach ważnych – jak sam mówił – uparty, ale umiał słuchać i niczego nie narzucał siłą, chociaż nigdy nie rezygnował wobec zewnętrznych trudności z tego, co uważał za misję życiową. Legion Maryi, Orędzie fatimskie, kongresy różańcowe, Nieustanny Różaniec, Różańcowe Jerycha i tyle niewymienionych dzieł i inicjatyw apostolskich – wszędzie jest obecna Jego miłość, praca, cierpienie i nieustannie przesuwane paciorki różańca – jego ulubionej modlitwy.

Przemierzywszy tyle krajów jako żołnierz polski na uchodźstwie, kończy swoją wędrówkę jako nowicjusz u ojców dominikanów w Cork w Irlandii. Ale miejsce to było tylko czasową przystanią. Tutaj na modlitwie przed figurą Matki Najświętszej zrozumiał, że Maryja ma dla niego inny plan. Wspomniał, że bardzo się tym zasmucił. „Po tylu wysiłkach i trudach poszukiwań mam do tego zwariowanego świata, do tego zamieszania, chaosu, wszelkiego kłamstwa, jeszcze raz powrócić?”. Po siedmiu tygodniach poszedł do o. Anzelma, mistrza nowicjatu i powiedział: „Ojcze, wydaje mi się, że jak na nowicjusza dominikańskiego za dużo myślę o Legionie Maryi. Powinienem być zajęty czymś innym”. Wtedy o. Anzelm odpowiedział: „Widzisz, jeżeli miałbyś powołanie do Legionu Maryi, to nie ma nic pilniejszego do zrobienia, jak właśnie teraz sprowadzić do Polski Legion Maryi”. I tak po wielu latach pielgrzymowania po świecie powrócił do Ojczyzny, 6 stycznia 1948 roku. Odtąd we wszystkich dziełach maryjnych w Polsce był jego ślad.

Wszystkie listy, opracowania rozpoczynał od słów: „Kocham – służę”. To była intuicja serca i działania, twórczej, niezmordowanej pracy i troski, aby jak najrychlej nastąpił triumf Niepokalanego Serca Maryi. W jednym liście pod koniec swego życia tak pisał do przyjaciela, Feliksa: „Musimy zmobilizować się. Musimy złączyć się w jedną armię. Co za cudowny Dowódca – Królowa – Królowa całego Świętych Obcowania. Biada nam, jeżeli będziemy gnuśni.

Najświętsza Matko, to jeden z Twoich cudo­wnych darów – przyjaźń ludzka. Ten cudowny bu­kiet kwiatów – wiązankę prześliczną – Tobie na podziękowanie ofiaruję. Mój kochany Aniele Stróżu, dziękuję Ci, że nie pozwoliłeś mi zabłądzić”. Anatol Kaszczuk całym swoim życiem wyśpiewał pieśń miłości ku czci Matki Bożej, szczególnie obecnej w różańcu świętym. Niepokalana Matka i Anioł Stróż prowadzili go nie tylko polskimi drogami, przemierzał bowiem drogi całego świata. Rzeczywiście był człowiekiem i rycerzem Królowej Różańca Świętego. 

Zmarł 4 września 2005 r. i został pochowany przy kościele parafialnym pw. św. Jana Chrzciciela w Szymonowie.

Photo of author

Józef

Orchowski

Kapłan katolicki, proboszcz parafii fatimskiej w Bydgoszczy, pisarz Maryjny i różańcowy.

Mogą zainteresować Cię też:

5 1 głos
Oceń ten tekst
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
anna
anna
1 rok temu

Piekne..

Liza
Liza
8 miesięcy temu

Dzisiaj dowiedziałam się o tym wspaniałym orędowniku Maryjnym z Tv.Trwam.
Będę się modlić o wyniesienie Go na ołtarze.