Jedną z głównych idei św. Franciszka Salezego, biskupa Genewy i doktora Kościoła, było: „Być człowiekiem i niczym więcej”. Człowiek może być wszystkim – dyrektorem, prezydentem, milionerem, sławą światową; będąc tamtym, jeżeli jednocześnie nie jest człowiekiem, przekreśla swoje najbardziej podstawowe powołanie. Być człowiekiem – to najpoważniejszy, najpierwotniejszy jego obowiązek; wszystkie inne są mniej ważne, drugorzędne.
Gdy Henri Grouès, francuski kapucyn, zwany jako Abbé Pierre, przybył do Ameryki, w odpowiedzi na liczne pytania dziennikarzy powiedział, m.in.: „Wszystko jest proste: Jestem Francuzem, który nie przybywa mówić o Francji; księdzem, który nie będzie mówił o Kościele, byłym posłem, który nie zamierza rozprawiać o polityce, nie przybywam też do Ameryki, aby mówić o Ameryce. Cóż więc będę robił? Pragnę po prostu być człowiekiem, który przybywa omówić z ludźmi dobrej woli zagadnienia dręczące i nękające dzisiaj rzesze ludzkie na całym świecie”
Człowiek jest pełen potrzeb, ale żadna z nich nie jest tak podstawowa i pilna, jak potrzeba drugiego człowieka. Człowiek woła o różne rzeczy, ale żadne jego wołanie nie jest tak głośne i natarczywe, jak wołanie o człowieka, który byłby pomocą. Nigdy człowiek się nie znajdował tak bardzo w centrum zainteresowań, jak w naszych czasach. Gdy dawniej wołano o człowieka, czyniono to w nieco innej formie. Zakładając niedoskonałość człowieka jako człowieka, wskazywano bardziej na ideał świętego – ideał, ku któremu człowiek powinien zdążać. Dziś, gdy wiele wyobrażeń związanych ze świętością straciło na znaczeniu, podkreśla się raczej ideał człowieczeństwa. Mówi się, że świętość prawdziwa nie przynosi ujmy i uszczerbku człowieczeństwu, a prawdziwe i autentyczne człowieczeństwo nie przynosi ujmy świętości. Te sprawy nie tylko się nie wykluczają, ale się wzajemnie warunkują; można powiedzieć nawet więcej, że stanowią one jakby dwie strony jednej i tej samej rzeczywistości.
Ideał „Być człowiekiem” odnosił się w pełni do osoby Anatola Kaszczuka, który swoje spotkania z ludźmi przeżywał jako wspólną pracę, troskę o wielkie sprawy Boże w Polsce i na całym świecie.
Anatol Kaszczuk urodził się 4 marca 1912 r. w Woligocowie, gubernia chersońska. Rodzina jego miała bogate tradycje patriotyczne, które zostały przepełnione głęboką wiarą. Rodzicami byli Walery Kaszczuk i Eugenia Hryniewicz. Kiedy jego ojciec był leśniczym na Syberii, a podczas rewolucji wcielono go do oddziału marynarki wojennej na rzece Amur, który został doszczętnie wymordowany. Walery Kaszczuk jednak ocalał, wstępując wcześniej do armii generała Hallera. Takich cudownych ocaleń wiele razy doświadczył w życiu jego syn Anatol. Jako trzyletni chłopiec zachorował na dwie zakaźne choroby, w tym na tyfus plamisty. Matka przyniosła go w Wielki Piątek do lekarza i usłyszała wyrok: „Nie mam żadnej możliwości uratowania dziecka. Ale ty jesteś matką, sama ratuj go w sposób macierzyński…”. Eugenia Kaszczuk, z braku kościoła katolickiego w tajdze syberyjskiej w Usolije, poszła do cerkwi i złożyła małego Anatola na ołtarzu przed ikoną Matki Bożej, mówiąc: „Twój jest i rób z nim, co chcesz”. Nazajutrz, w Wielką Sobotę, Anatolek już wyzdrowiał.
Po powrocie do Polski z rodziną w 1921 r. Walery Kaszczuk służył jako oficer Marynarki Wojennej w Pucku, a w 1922 r. otrzymał pracę jako leśniczy w Nowych Świecianach, na północ od Wilna. Natomiast jego syn Anatol rozpoczął naukę w Państwowym Gimnazjum im. Karola Chodkiewicza w Lidzie. W 1932 r. zdał maturę, po której odbywał służbę wojskową w Szkole Podchorążych Rezerwy Artylerii. Następnie studiował w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, na Wydziale Leśniczym w Warszawie, którą ukończył w 1939 r.
W 1940 r. po wejściu bolszewików na Litwę, Anatol Kaszczuk wraz z setkami polskich oficerów trafił do Kozielska. Maryja ocaliła go z kaźni katyńskiej, aby mógł wykonywać Jej rozkazy. We śnie, jaki miał w Kozielsku, ujrzał swoje ocalenie. Ocaleni oficerowie opuścili nieludzką ziemię z armią Andersa. Anatol Kaszczuk zgłosił się na nawigatora do lotnictwa Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie i został wysłany na szkolenie do Kanady. W sierpniu 1944 r. nasłuchiwał radiowych komunikatów o Powstaniu Warszawskim i zdruzgotała go wiadomość o ludobójstwie na Woli. Wówczas spowiednik powiedział do niego: „Jeżeli chcesz zrozumieć, o co chodzi, przeczytaj dobrą książkę o Fatimie”. To samo usłyszał po powrocie do Europy, w Szkocji. Zabrzmiało to jak werbunkowy rozkaz dla niego do konkretnej służby Zwycięskiej Królowej Różańca Świętego.
Różaniec stał się codzienną modlitwą Anatola Kaszczuka, którą połączył z nabożeństwem pierwszych pięciu sobót miesiąca. Matka Boża obiecała przyjść w godzinie śmierci z łaskami wystarczającymi do zbawienia tym, którzy przez kolejnych pięć pierwszych sobót miesiąca przystąpią do spowiedzi i Komunii Świętej, odmówią cząstkę różańca i dotrzymają towarzystwa Matce Najświętszej, rozważając przez 15 minut tajemnice różańcowe w intencji wynagrodzenia Niepokalanemu Sercu Maryi za bluźnierstwa,grzechy, świętokradztwa – własne oraz świata.
Zamów to wydanie i wspieraj katolickie czasopisma!
Temat numeru: Matka Boża z Guadalupe, maryjność w Ameryce Łacińskiej, objawienia Królowej Polski w Grąblinie, sanktuarium w Licheniu, Stanisław Papczyński i zakon marianów, Anatol Kaszczuk, bł. Bartolo w Okulicach, Medalik św. Benedykta, świadectwa różańca i nowenny pompejańskiej.
Piekne..