Al Capone też modlił się różańcem
Tak, był przestępcą, odpowiedzialnym za przemyt alkoholu i prostytucję. Tak, jego gang zabijał ludzi. Tak, nie był święty. Jednak Alphonse Capone był kiedyś małym, beztroskim chłopcem. Został pozbawiony szans edukacyjnych przez nadgorliwą nauczycielkę i tak trafił na ulice Brooklynu. Matka jednak modliła się za syna. To zaprocentowało w przyszłości.
Była ubogą włoską emigrantką z miasteczka Angri, położonego w pobliżu Pompejów. W jej dłoni często gościł różaniec, modliła się szczególnie podczas przygotowywania posiłków. Ojciec, Gabriele, zarabiał jako fryzjer, aby wyżywić dziewięcioro dzieci. Wyjechali do Stanów Zjednoczonych za chlebem…
Z Alphonsem niestety nie układało się łatwo. Po wyrzuceniu ze szkoły trafił w złe towarzystwo. Nocna praca, gangi, pokusa szybkich pieniędzy. W czasach prohibicji zorganizował przemyt alkoholu i szybko stał się milionerem. Państwo wymierzyło mu sprawiedliwość: w 33. roku życia został aresztowany i osadzony w ciężkim więzieniu w Alcatraz. Jednym z pierwszych gości była jego matka. Ciasna kratka rozmównicy utrudniała kontakt, mimo to Al starał się spojrzeć matce w oczy. Po wyjściu z więzienia, Teresa całą drogę do Chicago przepłakała, modląc się za syna na różańcu.
Al Capone w więzieniu poznał ojca Josepha Clarka, jezuitę. Ten duchowny uczył gangstera radzić sobie z agresją. Ta praca przyniosła rezultaty – wkrótce Al zaczął uchodzić za przykładnego więźnia.
Kiedy Teresa spytała o. Clarka, czy Al chodzi na codzienną mszę, ojciec odparł, że w Alcatraz nie ma kaplicy, a on sam był pierwszym kapelanem tego więzienia. Przekazał jednak więźniowi prośbę matki. Al Capone zapytał wtedy, dlaczego by nie zbudować ołtarza? I tak powstała więzienna kaplica w Alcatraz.
W 1938 roku Al napisał w liście do żony, że „poprawia się każdego dnia”. W tym czasie zaczął tracić pamięć. Jak twierdził o. Clark, było to skutkiem złego traktowania w więzieniu. Zaświadczył, że „próbowano zniszczyć jego umysł i to im się udało”. Opowiedział, że Ala na długo zamykano w karcerze i stale zmieniano temperaturę: od bardzo niskiej, do gorącej. Pod pozorem leczenia syfilisu wstrzykiwano mu substancje chemiczne. Twierdził, że obawiano się wyjścia Ala na wolność i powrotu to przestępczego życia, dlatego postanowiono go „zneutralizować”…
Kiedy po 6,5 roku więzienia Al Capone wyszedł na wolność, lekarze zakwestionowali kontrowersyjne metody „terapii”. On nigdy już nie odzyskał pełni zdrowia i pamięci. Zmarł 8 lat później na udar i zapalenie płuc. Na jego grobie widnieje napis: „Jezu, miej miłosierdzie nad nami!”. Jedną z pamiątek, jakie pozostały po Alu Capone jest różaniec. Widzimy go na zdjęciu. Żółty, z tworzywa, noszący ślady częstego użytkowania.
Mogą zainteresować Cię też: