Aby Duch Święty mógł rozpalać nas miłością

W poniższej refleksji najpierw w wielkim skrócie przypomnimy sobie istotę niewysłowionego planu Boga względem nas, czyli dar uczestnictwa w życiu Trójcy Przenajświętszej, na czym polega to Boże życie oraz jakie jest nasze miejsce w relacji Osób Boskich. W kolejnym punkcie zarysujemy imponujący realizm stanu przebóstwienia człowieka na podstawie skutków Pięćdziesiątnicy, gdy Apostołowie wręcz się radowali, że mogli cierpieć dla zbawiciela.

Następnie krótko przeanalizujemy usposobienie oczekujących na Ducha Świętego, aby wskazać warunki, usuwające przeszkody w Jego działaniu. Wreszcie przełożymy te wymagania na język człowieka naszych czasów. Rozważanie zwieńczymy, wskazując nieodzowną rolę Matki Bożej, która sprowadza na nas Ducha Świętego i daje życiodajny owoc swojego żywota.

Bierzmowanie Chrystusa
Bierzmowanie Chrystusa. Fot. © Wikicommons

Niewysłowiony plan przybrania nas za córki i synów Boga w Jedynym Synu.

Wiemy, że Syn Boży stał się człowiekiem, aby podjąć zbawcze, zastępcze cierpienia za nasze grzechy i uczynić nas uczestnikami życia i szczęścia Trójcy Przenajświętszej.

Istotą Bożego życia jest miłość, która polega na całkowitym darze z siebie Ojca dla Syna, który odwzajemnia się tym samym. To wzajemne oddanie się Ojca i Syna jest osobą – Duchem Świętym. Pewne znikome podobieństwo tej Boskiej komunii widzimy w świętych małżeństwach i rodzinach.

Bóg stworzył nas, aby miał kogo obdarować i to na sposób boski, czyli obdarować samym sobą. Jednak przez grzech, czyli przez odrzucenie dobroci Boga, człowiek skazał się na życie w nienawiści. W tej dramatycznej sytuacji Pan Bóg, szanując wolną wolę człowieka, w swoim zbawczym planie poświęcił samego siebie. Ojciec wydał za grzesznych ludzi swojego Syna, który „istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem”, dlatego po zmartwychwstaniu Ojciec wywyższył Go w Jego ludzkiej naturze ponad wszystko. Przez chrzest święty jesteśmy wszczepieni w Syna Bożego jak gałązki w krzew winny. Na tyle, na ile trwamy w jedności z Nim, możemy przynosić owoce i upodabniamy się do Niego, a wtedy Bóg Ojciec znajduje w nas upodobanie i otacza chwałą.

Duch Święty porywa nas ku Synowi Bożemu i upodabnia do Niego.

Bóg Ojciec posyła Ducha Świętego, aby rozpalił nas miłością do Jego Syna. Realizm tej prawdy jest szczególnie widoczny w Dziejach Apostolskich, gdzie jesteśmy świadkami wstrząsającej przemiany. Do niedawna egocentryczni i zalęknieni ludzie po zstąpieniu Ducha Świętego radują się, że mogą cierpieć dla zbawiciela. Inaczej nie dałoby się wytłumaczyć, jak ta garstka nieuczonych i przestraszonych ludzi mogłaby zawojować świat dla Chrystusa. W Dziejach Apostolskich zadziwia nas też realizm Bożej obecności, widoczny między innymi w wyrażeniach: „Duch Święty powiedział”, „Duch Święty zabronił” itp., a także nadzwyczajne Boże interwencje, jak na przykład cudowne wyprowadzenie św. Piotra z więzienia.

Dyspozycje do przyjęcia mocy Ducha Świętego.

Według Dziejów Apostolskich życie pierwszych chrześcijan opierało się na czterech filarach: „Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach”. Duże znaczenie miała też praktyka postu. Widać stąd, do czego prowadzi i czego oczekuje Duch Święty.  Uzupełniajmy ten obraz przez ukazanie innych istotnych dyspozycji, otwierających nas na Parakleta. Przypatrzmy się wspólnocie osób oczekujących z Matką Bożą w wieczerniku na uzbrojenie Mocą z wysoka.  Z łatwością można wskazać tam trzy główne dyspozycje. Po pierwsze, celem zebranych jest całkowite oddanie się Panu Jezusowi, stosownie do Jego słów: „Kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem”. Po wtóre, realizacja tego celu wymaga gotowości do ofiary, gdyż uczniowie wielokrotnie słyszeli zapowiedzi prześladowań, a w wieczerniku są zamknięci z tego powodu. Po trzecie, za każdym razem, gdy Syn Boży zapowiadał ucisk, wzywał do ufności i przyzywania mocy Ducha Świętego: „nie martwcie się o to, co macie mówić, gdyż nie wy będziecie mówili, ale Duch Ojca waszego będzie mówił przez was”.

Jak przetłumaczyć doświadczenie wieczernika na język współczesnego człowieka?

Gorliwość pierwotnego Kościoła jest wzorem i ideałem ponadczasowym, choć wymaga uwzględnienia Tradycji i magisterium Kościoła, okoliczności czasu, miejsca oraz różnic stanów i powołań.

Duch Święty jest nazywany Duchem Jezusa, bo rozpala nas ogniem miłości do Niego i sprawia, że jesteśmy Mu całkowicie oddani. Brzmi to dość abstrakcyjnie, ale wystarczy, że sobie uświadomimy, iż Pan Jezus czeka na nas w świętej Hostii na ołtarzu, w tabernakulum, w konfesjonale, w modlitwie, a także w świętych wizerunkach w naszych domowych sanktuariach. Oczekuje nas także w osobach nam powierzonych, na przykład na mocy sakramentu małżeństwa, w ludziach cierpiących, w obowiązkach stanu i powołania. Poruszając się w tych obszarach życia, spełniamy warunek konieczny, aby Duch Święty mógł nas ożywiać w miłości do Pana Boga i ludzi. 

Tu jednak trzeba się liczyć z dwiema pokusami. Po pierwsze – skłonność do podejmowania spraw, kontaktów i zajęć wątpliwych, w przeciwieństwie do naszych oczywistych obowiązków. Należy te kwestie poddawać weryfikacji Ducha Świętego co do tego, czy są zgodne z wolą Bożą, a jeśli tak, to pod jakimi warunkami. Bezcenne byłoby uprzednie planowanie zadań i zachowanie ładu w zajęciach i rzeczach, na ile to tylko możliwe. Dotyczy to zwłaszcza spraw, w których mamy doświadczenia upadków.

Po drugie – gdy już sobie względnie z tym radzimy, to zwykle pojawia się skłonność do ociągania się w wypełnianiu naszych oczywistych zadań. W tym przypadku niezbędna jest gorliwość w modlitwie, post oraz przywiązanie do regularności i możliwie dokładne zaplanowanie dnia, bo jak pisze Święty Benedykt: bezczynność jest wrogiem duszy. Gdy zaś nie ma siły do wykonania zadania, to trzeba się o to modlić, a nie uciekać do spraw wątpliwych.

O błogosławionej Karolinie Kózkównie mawiano, że „robota paliła jej się w rękach”. To jest przykład, jak Duch Święty rozpala ogniem ofiarności tych, którzy są rozmodleni i wierni w wypełnianiu obowiązków.

Matka Boża uprasza nam zesłanie Ducha Świętego.

Dziś podobnie jak w wieczerniku Matka Boża uprasza nam zesłanie Ducha jej Syna. W licznych objawieniach maryjnych ostatnich dwóch stuleci rozbrzmiewa ustawiczny refren: „módlcie się, módlcie się, módlcie się…”, „odmawiajcie codziennie różaniec”. Wielu świętych niemal nieustannie powtarzało „Zdrowaś Maryjo” – dlaczego? Szczególnie dlatego, że jest to włączenie się w prośbę i pozdrowienie Pana Boga przekazane Maryi za pośrednictwem archanioła, na co ona odpowiada „fiat” i Bóg staje się człowiekiem, naszym zbawicielem. Jezus znaczy „Bóg, który zbawia”. Dokonało się to raz w historii, ale aktualizuje się przy każdym „Zdrowaś Maryjo” odmawianym z wiarą i zawierzeniem woli Bożej. W ten sposób nowa Ewa daje nam za każdym jej pozdrowieniem błogosławiony owoc swego żywota.

5 1 głos
Oceń ten tekst
Photo of author

Paweł

Mruk

Benedyktyn, postulator generalny procesu beatyfikacyjnego sł.B. Bernarda z Wąbrzeźna.

Mogą zainteresować Cię też:

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x