Matt Talbot

Nawrócenie jest dziełem całego życia. Nigdy nie możemy powiedzieć: „To już, nawróciłem się, nic już więcej nie muszę robić”. Życie chrześcijanina jest ciągłą walką, toczoną każdego dnia z Bożą pomocą. Takie zmagania łatwo odnaleźć czytając żywoty świętych i błogosławionych – ludzi z krwi i kości, którzy, tak jak my, zmagali się ze swoimi słabościami i z dręczącymi ich pokusami. Tym co jednak wyróżnia świętych, jest mocne świadomość, że bez Bożej łaski nie pokonamy ani jednej pokusy czy wady. Ten duchowy fakt doskonale ilustruje historia pewnego niepozornego człowieka, irlandzkiego robotnika, sługi Bożego Matta Talbota.

Matt Talbot patronem osób zmagających się z alkoholizmem

Urodzony 2 maja 1856 roku Talbot jest dziś przez wielu uznawany za patrona osób zmagających się z alkoholizmem. On sam już w wieku trzynastu lat, pracując przy rozładunku towaru w firmie handlarzy wina, zaczął wieloletnią mroczną przygodę z alkoholem. Na nic zdały się napomnienia rodziców, czy zmiana pracy. Matt tkwił w szponach nałogu, dopuszczając się wielu niegodziwości (ukradł na przykład skrzypce ulicznemu muzykowi, aby je sprzedać i uzyskać pieniądze na alkohol). Był to ciężki czas dla Matta Talbota i dla jego rodziny. Wydaje się, że Bóg dopuścił jego liczne upadki, aby przygotować grunt pod nawrócenie naszego bohatera – prawdziwy cud i dowód nieskończonej mocy i łaski Bożej. Na początku 1884 roku, po opuszczeniu kilku dni pracy, pozbawiony wypłaty Talbot dostrzegł, że jego „przyjaciele” od kieliszka mają go tak naprawdę za nic, szczególnie, że nie mając pieniędzy nie mógł nabyć alkoholu, by podzielić się z towarzyszami. To rozczarowanie było pierwszym krokiem ku całkowitej przemianie życia. Wszystko zaczęło się od decyzji, która doprowadziła do ślubowania trzeźwości na trzy miesiące. To był początek nowego życia sługi Bożego Matta Talbota. Opisując drogę Talbota, która rozpoczęła się w momencie podjęcia decyzji o wytrwaniu w trzeźwości, należy zwrócić uwagę na rzecz najważniejszą – Matt Talbot zastosował w swojej walce sposób, który można by nazwać Bożą terapią. Całkowicie oparł się na Panu Bogu, jemu zawierzył swoje cierpienie i trudy. Nie było bowiem tak, że po podjęciu decyzji z głowy Matta zniknęły wszelkie myśli o alkoholu, a on sam nigdy nie odczuwał już pokus. Nic bardziej mylnego. Talbot toczył ciężką walkę o wytrwanie w trzeźwości, doświadczył też wszelkich fizycznych objawów odstawienia alkoholu. Wiedział jednak, że musi zdecydowanie odciąć się od starych znajomych, od miejsc do których uczęszczał, a które kojarzyły mu się z nałogiem. Zaczął regularnie uczęszczać na Mszę świętą, codziennie adorował Najświętszy Sakrament. To przed tabernakulum chronił się, gdy pokusy zaczynały brać nad nim górę, a ciało pokrywał pot. I tak dzień po dniu, w nieustannym boju, całkowicie polegając na Bogu, co tydzień przystępując do spowiedzi. Matt spłacił też dawne długi, nie mogąc zaś odnaleźć muzyka, którego okradł, przekazał pieniądze na Mszę w intencji skrzypka. Co ważne, przestał też przeklinać – dla jego siostry był to ważny znak szczerości jego nawrócenia.
matttalbotpictureTak jak nawrócenie jest dziełem życia, tak też Matt  Talbot nigdy nie zboczył z obranej drogi.
Tak jak nawrócenie jest dziełem życia, tak też Matt nigdy nie zboczył z obranej drogi. Do końca swoich dni mieszkał samotnie, ustaliwszy sobie surowy i wymagający plan dnia oparty na uczestnictwie we Mszy św., pracy, lekturze duchowej i głębokiej modlitwie (np. o drugiej w nocy budził się na modlitwę, po której drzemał do czwartej, a tuż po szóstej rano uczestniczył we Mszy). Miał wielkie nabożeństwo do Matki Najświętszej i modlitwy różańcowej. Jego matka, która mieszkała z nim przez ostatnie lata swojego życia, nie raz widziała jak klęczący Talbot rozmawiał w nocy z Kimś niewidzialnym, zatopiony w poufałym dialogu. Talbot otrzymał też łaskę rozumienia dzieł o życiu duchowym, które czytał każdego dnia, zaczytywał się też w Piśmie Świętym. Przystąpił to Trzeciego Zakonu św. Franciszka. W świecie był głosicielem Jezusa Chrystusa, świadkiem Jego łaski, powszechnie szanowanym przez współpracowników. Zmarł w niedzielę Trójcy Świętej, 7 czerwca 1925 roku idąc – a jakże – do kościoła na Mszę. Na jego ciele odkryto zardzewiałe, wrzy­nające się w ciało łańcuchy – kolejny dowód pełnego umartwień życia. Nie sposób opisać tu liczne ciekawe szczegóły życia Matta Talbota. Kluczowa jest jednak lekcja, która wynika dla nas z jego drogi. Prawdziwe nawrócenie wymaga od nas pracy, której nigdy nie możemy przerwać. Każdemu Bóg przeznacza inną drogę, w różnych zawodach, powołaniach. Każdego jednak wzywa do nawrócenia. I czeka na nas w tabernakulum, aby nas wspomóc, pocieszyć, umocnić. Czy pamiętamy o tym i odwiedzamy Go tam jak najczęściej?

Rafał Albiński

Matt TalbotMatt Talbot

5 14 głosów
Oceń ten tekst

Mogą zainteresować Cię też:

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Marian
Marian
17 czerwca 2019 10:15

Witam, Chcial bym kupic ksiązke,lub plyte o Matti w jezyku polskim. Dziękuje

JKJ
JKJ
2 sierpnia 2022 22:27

Sł. boży Mateuszu módl się za nami, grzesznymi i ciągle
wracającymi!

2
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x