ks. Jacek Skowroński: Moja przygoda z nowenną pompejańską

Moja przygoda z nowenną pompejańską zaczęła się w roku 2010, mimo że byłem w Bazylice Królowej Różańca Świętego w Pompejach w roku 1997, i już wtedy o tej modlitwie słyszałem. Jednak duchowo jeszcze tego nie pragnąłem, wówczas w ogóle różaniec był dla mnie modlitwą dobrą, szlachetną poprzez tajemnice zbawienia, ale nie miałem doń przekonania. Sam odmawiałem. Dwa lata temu zainteresował mnie tą modlitwą o. Jan Paweł Bagdziński – franciszkanin, pochodzący ze Szczecina, gdy przy jednym z naszych spotkań zaczął opowiadać o tym, że modli się za kogoś właśnie tą formą różańca, i że jest to modlitwa przynosząca ogromne owoce. Do tego jeszcze w gazecie „Cuda i Łaski Boże” w sierpniu 2010 roku i w październiku w gazecie „Miłujcie się!” znalazłem artykuły zachęcające do zapoznania się z okolicznościami powstania tej modlitwy. Już jesienią 2010 roku odmówiłem cały różaniec w intencji o nawrócenie i żywą wiarę swojej parafii, ale nie znając modlitw towarzyszących nowennie pompejańskiej, odmawiałem trochę inaczej, czasami dwa i trzy całe różańce dziennie, oczywiście krótko rozważając poszczególne tajemnice. W tym czasie zainteresowały mnie także informacje o obietnicach Matki Bożej dla odmawiających różaniec, a szczególnie jakie znaczenie dla mnie osobiście i dla Boga oraz Matki Bożej ma i jak wpłynąć może na owocność tej modlitwy rzeczywiste rozważanie poszczególnych tajemnic naszego zbawienia. Gdy je znalazłem, poczułem się zachęcony, jakby wezwany, zaproszony do świadomego i pogłębionego odmawiania różańca. Pomógł mi w tym św. Ludwik Maria Grignion de Montfort: „Chrześcijanin, który nie medytuje nad tajemnicami różańca, okazuje niewdzięczność swojemu Stwórcy i pokazuje, jak niewiele obchodzi go poświęcenie Zbawiciela, który przyszedł odkupić świat.” Gdy po zakończonej kolędzie na po­czątku 2011 roku zacząłem się podczas modlitwy zastanawiać, co mam dalej robić, czym się zająć, do głowy przyszła mi myśl, aby zachęcić ludzi do modlitwy za poszczególne parafie, czy nawet za naszą diecezję szczecińsko-kamieńską. Idea została przedstawiona przez o. Jana Pawła Bagdzińskiego J.E. ks. abp. Andrzejowi i po kilku dniach wysłano ogłoszenie do wszystkich parafii naszej diecezji. Jednak Maryja, Matka Boża, zatroskana o losy Polaków tak pokierowała sprawą, że za kilka dni o. Jan Paweł znalazł się w Radiu Maryja (bo nie było innego terminu!), i choć miał mówić o idei Nieustającego Różańca, to w audycji na żywo, jakby w sposób nieplanowany pojawiły się pytania o inne formy odmawiania różańca i okazało się, że nowenna pompejańska ma już swoich zwolenników w naszym kraju.* \

Nowenna pompejańska za Ojczyznę

Od 9 marca 2011 ruszyła pierwsza nowenna pompejańska za Ojczyznę. Tak się wtedy ułożyło, że od 9 marca do 1 maja – czyli do Niedzieli Miłosierdzia, a więc także do dnia beatyfikacji Jana Pawła II. Jakimś zrządzeniem Bożym, informacja o tym rozeszła się błyskawicznie po całej Polsce, drogą e-mailową i telefoniczną, sprawą zainteresował się także Nasz Dziennik i przedsięwzięcie ruszyło pełną parą. Chociaż ciekaw byłem ilu ludzi podejmie ten rodzaj modlitwy, zdziwił mnie taki odzew. Od 10 marca do końca miesiąca dwa telefony dzwoniły od 7.00 do 22.00. Nie byłem w stanie odbierać telefonów od wszystkich zgłaszających się do tej modlitwy. Wielu zgłaszało swój udział jeszcze w maju i czerwcu. Odbierałem zgłoszenia także listownie i po zestawieniu okazało się, że modli się kilka tysięcy ludzi. Jak na pierwszy raz, i to przy tak wymagającej modlitwie, to dużo. Jest to fenomen. Przy kolejnych cyklach tej modlitwy nie zbierałem już zgłoszeń, choć na­dal przychodzą. Nie mam możliwości zbierać ich i opracowywać. Pracuję jako proboszcz w wiejskiej parafii, do tego głoszę wiele razy w ciągu roku rekolekcje parafialne i zamknięte, i nie jestem w stanie przypilnować niektórych spraw organizacyjnych. Od 15 sierpnia tego roku, ruszyła już 9. edycja nowenny pompejańskiej za Ojczyznę, pod tytułem: „Sercom Jezusa i Maryi wynagradzamy za grzechy Polski.” Wierzę, że podobnie jak poprzednio, wiele wspaniałych i ofiarnych serc podejmie tę modlitwę, nie tylko za swoje sprawy, ale myśląc o całym kraju a także o Polakach mieszkających na obczyźnie. Owszem miałem kilka zgłoszeń grupowych i pojedynczych z USA, Kanady, Włoch, Austrii, Niemiec, Francji – tam też nasi rodacy modlą się za Polskę. Uważam, że jesteśmy w takiej kondycji społecznej, gospodarczej, moralnej, a nawet gdy chodzi o zaangażowanie i życie wiarą na co dzień, że nie można już myśleć tylko o pojedynczych osobach, czy całych rodzinach, ale trzeba myśleć poważnie o odnowieniu wiary i odpowiedzialności za otrzymywane łaski od Boga. Po prostu relatywizm moralny, czyli „robię co mi się podoba, nie przyjmuję Dekalogu jak chce Bóg, i dalej mówię że jestem głębokiej wiary katolikiem, ale trwam w grzechach ciężkich, w różnych przywiązaniach, uzależnieniach, zabobonach, magii, okultyzmie” – „i nie chce mi się wysilać, żeby to zmienić” – jest ewangelicznym „rzucaniem pereł przed wieprze”. Przypomnę, że to nasz Zbawiciel tak mówi, że tak nie wolno, że „nie rzuca się pereł przed wieprze”. To zrozumiałe, czego Pan Jezus chce. Skoro tyle łaski dostajemy przez chrzest święty, bierzmowanie i komunię świętą, a potem z łatwością i bez odpowiedzialność wybieramy zło, i osobiście, i w skali lokalnych zachowań, i – wreszcie – jako naród, to nie może być nam ła­two żyć. Każdy grzech ciężki jest otwar­ciem furtki swojego życia na działanie złego ducha, a skoro nasze prawo i ustawy często nie liczą się już z Dekalogiem, to tak jakby budować dom mówiąc: „Ech, po co fundamenty? Postawimy byle jak, aby bez wysiłku, żeby było wygodnie, łatwo i żeby za nic nie odpowiadać.” Niestety, już Kardynał Prymas Stefan Wyszyński mówił, że największym problemem jest nasza bylejakość, brakoróbstwo. Mamy te słowa w Jasnogórskich Ślubach Narodu. Można jednak do Boga mówić, nie myśląc, co się Bogu przyrzeka. Tu leży źródło naszych niepowodzeń osobistych, małżeńskich, rodzinnych, społecznych, narodowych. Dlatego przyjmujemy sakramenty, chcemy błogosławieństw, ale odpowiedzialności za otrzymane łaski nie chcemy. Pan Bóg stał się polisą ubezpieczeniową – tylko na trudne sprawy, bo w innych sprawach radzimy sobie sami, a autorytet Boga i Jego Prawo – przeszkadza. To z kolei wielka pycha i głupota. Mamy więc czę­sto do czynienia z pozorną wiarą re­ligijną, traktowaną „marketowo”. Chcę od Boga to lub tamto, sam Bóg mnie nie obchodzi, a jak Bóg mi nie da tego czego ja chcę, to już dla mnie nie jest Bogiem, obrażę się na Niego, nie będę się modlił i chodził do kościoła. Jestem proboszczem już 9 lat, wiem z codziennego życia, jak to wygląda. Polska jest słaba dzisiaj jako państwo, jako system społecznego działania, i troski o dobro rzeczywiste obywateli. Jeśli nie wymodlimy łaski nawrócenia – rozpadniemy się nie tylko jako małżeństwa, rodziny, społeczności, ale tak­że jako parafie, i cały naród – pój­dziemy w niewolę. Proszę zauważyć, że zniewolenie grzechu zawsze prowadzi do niewoli materialnej.

Rekolekcje różańcowe

Mam często wrażenie, głosząc rekolekcje w różnych miejscach naszego kraju, że ludzie zaczynają szukać na poważnie Boga, często dostrzegając dopiero po kilkudziesięciu latach zmarnowanego życia, że nie traktowali na serio Dekalogu, nie pragnęli wsłuchać się w Ewangelię, zabrnęli w jakieś zło, i to całymi rodzinami, i teraz Pan Bóg zaczyna od jednej osoby, ona dostrzega odejście od Boga, i zaczyna sama wracać duchowo, potem modli się w sposób przemyślany i systematyczny, za całą swoją rodzinę i za swoich znajomych, i wreszcie zaczyna widzieć wokół podobne sytuacje. Zaczyna rozumieć, że zjawisko pozornej religijności, lub też zakłamania w postawie religijnej czy moralnej dotyczy bardzo wielu ludzi. To wszystko staje się motywem do zadośćuczynienia Bogu za grzechy i dlatego charakter obecnego cyklu nowenny to przeproszenie za grzechy narodu, wynagrodzenie modlitwą za tych, którzy tego nie widzą, aby, dzięki tej postawie zadośćuczynienia, Pan Bóg zechciał dać nam jak najlepsze łaski do nawrócenia religijnego i moralnego, aby to z kolei doprowadziło do bardzo świadomej i odpowiedzialnej religijności i budowania życia osobistego zdecydowanie na Dekalogu. Na odważnym świadectwie wiary, bo tak powiedział Bóg w Starym Testamencie: „Jeśli będziecie zachowywać Moje przykazania, będę wam wierny do tysiącznego pokolenia.” Czyli zawsze. Pan Jezus powie w Nowym Testamencie: „Kto Mnie miłuje, zachowuje Moje Przykazania.” Oznacza to, że jest to fundament religijności, wspólnoty człowieka z Bogiem. To szacunek do tego co Bóg stworzył, bowiem Przykazania są wpisane najpierw w naturę duchową i materialną człowieka. Jeżeli o tym się zapomni, człowiek sam siebie deprawuje i niszczy. Warto o tym przypomnieć właśnie obecnie, kiedy tak dużo ludzi się buntuje i bluźni przeciw Bogu, obraża się na Boga, czy okazuje gniew i rozgoryczenie, gdy porusza się tematy religijne. Dzieje się tak, ponieważ nie dopuszcza się myśli tej, że samemu nie szanowało się łask Bożych za które, abyśmy mogli je otrzymać, Chrystus zapłacił Swoją Krwią. Ta prawda nie dociera do ludzi, widać to po frekwencji na drodze krzyżowej w parafiach. Temat Męki porusza się tylko okazjonalnie, traktuje się jako skrajną kwestię, interesującą na przykład jakiegoś dewota. Jednak przecież nie doceniając Męki Pańskiej, nie umiemy uszanować tego, co od Jezusa Chrystusa otrzymujemy. Widzimy, jak w katolickiej Polsce znak krzyża nie jest uszanowany, przypomnijmy sobie wydarzenia przed Belwederem z lata 2010 roku. Obejrzyjmy film „Solidarni 2010” Ewy Stankiewicz i Janka Pospieszalskiego. Szok. Warto postawić pytanie, dlaczego Jan Paweł II, papież, codziennie odprawiał drogę krzyżową? Dla tkliwości? Emocji? Bo papież tak musi? O nie. On doskonale rozumiał, że świat odrzucając zamyślenie nad Męką Jezusa Chrystusa, zapominał o wysiłku i trosce Boga o nasze życie doczesne i wieczne. Wtedy łatwa droga do grzechu, i odrzucenia wszelkiej odpowiedzialności za otrzymywane wciąż dobra duchowe. To wszystko sprawia że człowiek oddala się od Boga coraz łatwiej, i nie chce powrócić, nie chce uznać odpowiedzialności za swój grzech. Jeżeli już uznał swoją porażkę, to uważa, że Miłosierdzie Boże ma mu to załatwić, a dalej będzie jak będzie. Bardzo wielu ludzi nie wierzy w piekło, a nawet jeżeli wierzą, że istnieje to są tak obrażeni na Boga, że sami lekceważą swoje zbawienie, mówiąc, że to ich nie obchodzi, gdzie będą po śmierci. Mógłbym wspomnieć o ilości uzależnionych od alkoholu, nieszczęśliwych i zranionych z tego powodu rodzinach, zgorszonych dzieciach, o związkach niesakramentalnych, o rozpadających się rodzinach, o wandalizmie i życiu zupełnie bez zasad religijnych i moralnych. O szukaniu czegoś zastępczego w stosunku do jedynej prawdziwej religii objawionej, jaką jest chrześcijaństwo, a więc o magii, horoskopach, tzw. pozytywnym myśleniu, zabobonach, medytacjach Wschodu. Tego jest jeszcze więcej. Człowiek z natury stworzenia jest istotą religijną, jeżeli nie chce spotkać się z żywym Bogiem w komunii świętej, za chwilę sam uczyni sobie bożka z czegokolwiek – to wielkie nieszczęście. Wychodzenie z takiego uzależnienia trwa wiele lat, nawet kilkanaście. Skutki są odczuwalne w całych rodzinach i idą przez pokolenia. Po prostu każda fałszywa religia to furtka otwarta złemu duchowi. Zamęt religijny, moralny jest u takich ludzi wprost ogromny, porządkowanie tego jest i dla kapłana, i dla całych rodzin wysiłkiem, wielkim zmaganiem, walką. Nieszczęścia prześladują tych ludzi i ich rodziny nieustannie i przez wiele pokoleń. Wiem o tym dużo. To jest cena lekceważenia łaski Zbawiciela. Mamy w Polsce problem prawie każdej, jeżeli nie w każdej, parafii. Przepraszam za tę refleksję, ale dwadzieścia lat kapłaństwa w ośmiu parafiach, w których pracowałem oraz z rekolekcji, które głoszę kilka razy do roku, w parafiach i w domach rekolekcyjnych – to już jest trochę doświadczeń.

Motywy „pompejańskie”

Oto motywy, które skłoniły mnie do podjęcia się propagowania nowenny pompejańskiej jako skutecznej metody wołania o nawrócenie i wiarę dla ludzi. Cieszy mnie, że coraz więcej ludzi chwyta za różaniec, że jest coraz więcej mszy świętych przebłagalnych za grzechy rodziny, czy za grzechy Polski, że jest Krucjata Różańcowa i Jerycha Różańcowe. Każda modlitwa jest tu ważna, każde westchnienie do Boga. Niewątpliwie nowenna pompejańska w Polsce przeżywa swoistą karierę. W zeszłym roku rozdałem trzynaście tysięcy ulotek po całej Polsce. W tym roku mam ich dwadzieścia tysięcy. Mówią one jak odmawiać nowennę pompejańską, ale także przypominają o piętnastu obietnicach Matki Bożej dla odmawiających różaniec i zachęty kilku świętych, poprzez ich doświadczenie w tej modlitwie oraz uwagi praktyczne. Na terenie archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej jest już przynajmniej kilka tysięcy odmawiający nowennę pompejańską. Są osoby, które świadomie i z przekonaniem propagują tę formę modlitwy za Ojczyznę na terenie swoich parafii, lub w różnych grupach, w których się spotykają. Są parafie, gdzie są grupy modlitwy po około 20–25 osób. Są osoby które od 9 marca tamtego roku nie opuściły ani jednego cyklu nowenny za Ojczyznę. Znam takie osoby także w kraju. W każdej parafii naszej diecezji są ogłoszenia o kolejnym cyklu tej modlitwy. Wszystkie tematy, czyli modlitwy każdego cyklu, są przemodlone i przedstawiane do akceptacji J.E. ks. abp. Andrzejowi i dopiero potem wysyłane do gazet i do parafii. Były i są świadectwa nawróceń, dostaję je na piśmie, słucham od ludzi. Są świadectwa o uwolnieniu od alkoholizmu, o pojednaniu w rodzinach, o zawieranych po latach związkach sakramentalnych. To jest możliwe w skali kraju i świata. Ale trzeba pełnej wiary i ofiarnej modlitwy. Trzeba myśleć nie tylko o swoim otoczeniu, ale podjąć zaproszenie Matki Bożej Królowej Polski do modlitwy za wszystkich Polaków. Im więcej będzie wołających do nieba, tym więcej cierpień unikniemy w przyszłości, tym szybciej (co daj, Panie Boże!), zmieni się wielu ludzi, a to oznacza zmiany nie tylko w rodzinach, ale w całym społeczeństwie, w polityce, w gospodarce, w ekonomii. Zakończę słowami papieża Piusa IX z Encykliki Quas Primas z roku 1925: „Niezliczone dobrodziejstwa spłynęłyby na cale narody, gdyby budowały życie osobiste obywateli i całych społeczeństw na Dekalogu.” Dziękuję wszystkim, którzy potrafią wznieść się intencją modlitwy ponad swoje osobiste sprawy, i którzy z wiarą ogarniają swoje sprawy łącząc je w modlitwie za wszystkich Polaków. Pamiętajmy że niewola duchowa skutkuje niewolą materialną, coraz mniej jest Polski dla Polaków, coraz więcej naszych Rodaków pracuje dla obcych właścicieli firm i ziemi. Jesteśmy u siebie, ale nie jesteśmy na swoim. To nie jest kwestia samej polityki, ale najpierw sprawa ducha, do kogo on należy, komu się kłania, za kim tęskni. Czyli hierarchia wartości, co pierwsze, co drugie co następne w człowieku. Jeśli jest codzienne przestrzeganie Dekalogu, i Święte Słowa Boga są przyjęte i jest liczenie się z Osobą Boga – z tym, co On mówi o moich wyborach, decyzjach, to tylko wtedy będzie błogosławieństwo. Stare powiedzenie świętych brzmi: „Jeżeli Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko będzie na właściwym miejscu.”

ks. Jacek Skowroński   Promotor różańca pompejańskiego w archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej

0 0 głosów
Oceń ten tekst
Photo of author

Marek

Woś

Redaktor naczelny KRŚ, polonista, filmoznawca, edytor, ekonomista, człowiek od każdej roboty.
Więcej tekstów tego autora

Mogą zainteresować Cię też:

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x