Nasza majowa pielgrzymka do Królowej Różańca Świętego spotkała się u bram Sanktuarium z pewną niezwykle liczną pielgrzymką pieszą. Ujęci liczebnością i pobożnością pielgrzymów, z których przeważającą część stanowili mężczyźni, postanowiliśmy dowiedzieć się więcej o niej.
Każdego roku, 5 maja, kiedy zegar wybije północ, z małego miasteczka Pignataro Maggiore (na północ od Neapolu) w pieszą pielgrzymkę do Pompejów wyrusza kilkaset osób. Pragną dziękować Maryi za Jej bezcenne wstawiennictwo w czasie II wojny światowej.
Nie straszny jest im upał i 90 kilometrów do pokonania. Idą, śpiewając: „Chwała Maryi!”, a mieszkańcy okolicznych wiosek chętnie oferują im jedzenie oraz nocleg.
Celem pątników jest dotarcie do bazyliki, by pokonać na kolanach całą nawę boczną i ucałować schodki przed ołtarzem Najświętszej Dziewicy. Pielgrzymi mogliby już wtedy powrócić do domów, ale pozostają na nocnym czuwaniu, aby 8 maja, w samo południe, uczestniczyć w modlitwie dziękczynnej. Ten piękny zwyczaj trwa prawie nieprzerwanie od 1945 roku. Wszystko za przyczyną grupy żołnierzy z owego małego miasteczka, którzy zostali wysłani na front. Żarliwie modląc się, prosili Maryję, aby pomogła im cało i zdrowo powrócić do swoich rodzin.
Żołnierze obiecali, że w zamian pójdą w pieszą pielgrzymkę do Jej sanktuarium w Pompejach.
Matka Boża wraz z Chrystusem wysłuchali tych próśb. Od tego czasu coraz więcej osób uczestniczy w tej swoistej wędrówce; ostatnia liczyła aż 700 pątników! Jest to dość imponująca liczba, ponieważ cała wioska liczy ok. 6 tysięcy mieszkańców. Wiele rodzin, tak jak np. Angelina Magliocca, udaje się na pielgrzymkę od wielu lat, dziękując Maryi za uratowanie bliskich. Pątnicy proszą również o nowe łaski i nie wyobrażają sobie przerwania tej pięknej tradycji, liczącej już 70 lat!
Polski cud różańcowy
Mało kto wie, ale także Polska ma swoje „Pignataro”! Miejscowość, której mieszkańców oszczędziła wojenna zawierucha. Chociaż niestety, nie dotarliśmy do źródeł drukowanych, liczymy, że nasi Czytelnicy naprowadzą nas na trop parafii, w której miały miejsce poniższe wydarzenia. Jedyne wiadomości pochodzą z przekazów ustnych i internetowych, opracowanych przez Włodzimierza Kanię, wskazujących, że informację tę podał śp. ks. bp Zbigniew Kraszewski na spotkaniu Kapłańskiego Ruchu Maryjnego.
Otóż tuż po wybuchu II wojny światowej, w pewnej parafii, ksiądz proboszcz miał rzec wiernym w kościele: „Dziś Niemcy pod wodzą Hitlera zaatakowały Polskę. Hitler to człowiek opętany przez szatana. Hitler wyrządzi straszliwe zło Polsce i całej Europie. Zginą miliony ludzi, Europa ulegnie wielkiemu zniszczeniu. Czy jest jakiś ratunek? Czy możemy uniknąć śmierci, uratować nasze domy, gospodarstwa, zakłady pracy? Tak, jest ratunek! Tym ratunkiem jest różaniec przed wystawionym w monstrancji Najświętszym Sakramentem! Od dzisiaj, aż do końca wojny, każdego dnia w naszym kościele będzie odmawiany różaniec przed wystawionym Najświętszym Sakramentem. Zapraszam wszystkich każdego dnia na to nabożeństwo”.
Parafianie wzięli sobie te słowa do serca. Codziennie, aż do końca wojny, gromadzili się w kościele na wspólnej modlitwie.
I rzeczywiście, machina wojenna, która miażdżyła polskie miasta i wsie, ominęła tę właśnie parafię. Żaden z jej mieszkańców nie zginął wskutek działań wojennych. Wszystkie rodziny doczekały powrotu swoich żołnierzy. Zesłańcy, nawet z dalekiego Sybiru, wracali do rodzinnych domów. Nie dość tego. Na teren miejscowości nigdy nie wkroczył niemiecki żołnierz.
Gdzie mieści się ta parafia? – Wiemy, że jest położona w centrum Polski, ok. 70 km od Warszawy. Żyło w niej wtedy ok. 7 tysięcy mieszkańców i stał jeden kościół. Plotka internetowa głosiła, że parafia ta nosiła nazwę Garnek, jednak z pewnością nie jest to prawdą.
Może ktoś z naszych Czytelników zna tę historię? Z radością nasza redakcja odwiedzi tę różańcową parafię.
„Różaniec Święty to bardzo potężna broń. Używaj go z ufnością, a skutek wprawi cię w zdziwienie.” (św. Josemaria Escriva de Balaguer).
M. Woś / H. Poreda