Lola Falana. Odnalazłeś mnie, Panie!

Różne są drogi spotkania Boga z człowiekiem. Święty Augustyn z Hippony, doktor Kościoła, który tak pisze o swoim nawróceniu w „Wyznaniach”:

Różne są drogi spotkania Boga z człowiekiem. Święty Augustyn z Hippony, doktor Kościoła, który tak pisze o swoim nawróceniu w „Wyznaniach”:

Późno Cię umiłowałem, Piękności tak dawna, a tak nowa, Późno Cię umiłowałem. W głębi duszy byłaś, a ja się błąkałem po Bezdrożach i tam Ciebie szukałem, biegnąc bezładnie ku rzeczom pięknym, które stworzyłaś. Ze mną byłaś, a ja byłem z Tobą. One mnie więziły z dala od Ciebie – rzeczy, które by nie istniały, gdyby w Tobie nie były. Zawołałaś, rzuciłaś wezwanie, Rozdarłaś głuchotę moją. Zabłysnęłaś, zajaśniałaś jak błyskawica, Rozświetliłaś ślepotę moją. Rozlałaś woń, Odetchnąłem nią – i oto dyszę pragnieniem ku Tobie. Skosztowałem – i oto głodny jestem, i łaknę. Dotknęłaś mnie – i zapłonąłem tęsknotą za pokojem Twoim. Te słowa doskonale odnoszą się do Lolethy Elayne Falany, znanej pod pseudonimem Lola Falana, aktorki, piosenkarki, tancerki, modelki i wszechstronnej artystki estradowej, która urodziła się 11 września 1942 roku w Camden w stanie New Jersey jako trzecie z sześciorga dzieci. Jej ojciec Bennett Falana, wyemigrował z Kuby i służył w korpusie Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych, a następnie pracował jako spawacz w stoczni. Matka, Cleo, była krawcową. W wieku trzech lat Lola marzyła o zostaniu sławną tancerką. Jej rodzice mieli trudności z zapewnieniem jej lekcji gry na pianinie i skrzypcach oraz zajęć tanecznych. Jako pięciolatka Lola zaczęła śpiewać w episkopalnym chórze kościelnym. Gdy miała dziewięć lat, rodzina przeprowadziła się do Filadelfii, gdzie kontynuowała naukę tańca, a przez cały czas uczęszczania do szkoły, uczyła się jazzu, baletu, stepowania i tańca nowoczesnego. Gdy była w gimnazjum, zaczęła występować w nocnych klubach.

Połowa lat sześćdziesiątych przyniosła jej bezprecedensową sławę. W 1965 roku wydała swój przebój „My Baby”. Zyskała międzynarodową sławę, grając i śpiewając we włoskich filmach. Włosi nazywali ją „Czarną Wenus”.

Falana weszła w romans ze swoim menadżerem, Davisem Juniorem, amerykańskim muzykiem, piosenkarzem, tancerzem, aktorem i komikiem, ale w 1969 roku rozstali się zawodowo, aby mogła nadal rozwijać się jako artystka. W 1970 roku wyszła za mąż za Feliciano Vierra Tavaresa Juniora, z którym rozwiodła się w 1975 roku. Lata siedemdziesiąte ugruntowały wejście Falany do głównego nurtu amerykańskiej rozrywki. Zaczęła grać w telewizji, w filmach i pracować jako modelka.

W 1987 roku Falana zachorowała na stwardnienie rozsiane. Choroba zmusiła ją do odwołania wszystkich koncertów w Las Vegas i rozpoczęła rekonwalescencję przez następne półtora roku. W tym czasie artystka nawróciła się na katolicyzm w klasztorze karmelitańskim. Kiedy w pełni wyzdrowiała, ponownie spróbowała swoich sił w Las Vegas, ale ostatecznie porzuciła swój celebrycki styl życia na początku lat dziewięćdziesiątych.

Ta decyzja była konsekwencją długiej drogi rozwoju duchowego: poszukiwania prawdy i pokoju wewnętrznego. Oto, co opowiada o swojej chorobie i cudownym uzdrowieniu:

„Moje poszukiwania duchowe zaczęły się w 1975 roku i później doświadczyłam wielu prób, wiele trudności, które Bóg mi dawał, abym dojrzała w wierze i w Jego miłości. On pozwolił mi zrozumieć, że na koniec przyjdzie także ciężka próba fizyczna, potworna choroba, ale że ją przezwyciężę właśnie poprzez wiarę.

Miałam tę pewność w sercu i dlatego pozostałam spokojna, kiedy lekarze postawili tę straszną diagnozę. Nie oznaczało to jednak, że nie doświadczyłam choroby w pełni jej dotkliwych konsekwencji fizycznych. Cierpiałam bardzo. Całe tygodnie, całe miesiące doświadczałam ostrych bólów. Moje serce było pełne smutku i lęku, ale pomimo cierpień fizycznych i psychicznych, ciągle miałam silną pewność, że Bóg jest ze mną i że mnie uzdrowi.

Z biegiem czasu mój stan się pogarszał. Wzrok słabnął, coraz częściej traciłam równowagę, słuch gorzej funkcjonował: dźwięki dochodziły do mnie w zniekształcony sposób. Musiałam zaprzestać jakiejkolwiek działalności artystycznej, nie wychodziłam już z domu, nawet na codzienny spacer. Któregoś ranka, po obudzeniu się, zauważyłam, że mięśnie lewej strony twarzy nie funkcjonują, także nie mogłam zamknąć ust. W końcu cała lewa strona mojego ciała została sparaliżowana. Nie mogłam sama ani stać, ani siedzieć, przewracałam się. Nie mogłam jeść, nie mogłam się umyć. Potrzebowałam oczywiście stałej pomocy: moja sekretarka oraz projektantka moich kostiumów przeniosły się do mojego mieszkania i otoczyły mnie stałą opieką. Sama nie mogłam niczego zrobić. Moje przyjaciółki przenosiły mnie, kładły do łóżka, myły, karmiły. Dni upływały monotonnie: modliłam się, czytałam, rozmawiałam z przyjaciółkami, oglądałam telewizję na temat objawień maryjnych.

Któregoś dnia poprosiłam moje przyjaciółki, aby zostawiły mnie samą w pokoju, bo chciałam się pomodlić. Odczuwałam silne pragnienie rozmowy z Bogiem. Miałam zawsze szczególny sposób modlenia się. Odeszłam daleko od tradycyjnych formuł modlitewnych. Wolę bezpośrednią rozmowę, otwartym sercem. Mówię do Boga, do Jezusa, do Matki Bożej, do aniołów i świętych, rozmawiam z Nimi, tak jak z konkretnymi osobami, znajdującymi się przede mną. Nie mogę ich widzieć swoimi oczyma, ale wiem, pewnością wiary, że są blisko obok mnie. Myśląc o tym, że Bóg jest moim Ojcem, że mnie kocha, że mi pomaga, że Jezus jest moim bratem, a Matka Boża najczulszą Matką i że aniołowie otaczają mnie, aby mi pomagać, mam serce pełne pociechy. Tak dzieje się zawsze, kiedy się modlę i tak też było tego południa, kiedy sama, w swoim pokoiku, powierzałam Bogu moje obawy i lęk, ale także całą moją miłość i pragnienie oddania się do Jego całkowitej dyspozycji.

I nagle, niespodziewanie, poczułam jakby prąd z tyłu, na karku, dokładnie w miejscu, gdzie zaczynają się włosy. To był bardzo wyraźny i ostry prąd, który mnie przeniknął. Byłam całkiem trzeźwa i świadoma. Nie przestraszyłam się, również dlatego, że ten prąd wyzwolił dziwną błogość, która zaczęła rozpływać się po całym ciele. To tak jakby ktoś przekręcił kontakt i strumień energii wpłynął we mnie. Czułam życiodajny przepływ rozlewający się wzdłuż mojego ciała, zwłaszcza w jego lewej stronie, tej całkiem sparaliżowanej. Odczułam wielką radość: «To Bóg swoją mocą mnie uzdrawia», powtarzałam wzruszona i zaczęłam płakać jak dziecko. Nie myślałam o mojej chorobie, o paraliżu, ale w pewnym momencie zauważyłam, że mogę poruszać małym palcem. Od wielu dni cała lewa strona mojego ciała była nie tylko kompletnie nieruchoma, lecz także pozbawiona czucia. Teraz poruszałam małym palcem. A skóra też odzyskała czucie. Prawą ręką, tą, którą mogłam poruszać, przesunęłam po sparaliżowanej części twarzy i z wielką radością spostrzegłam, że przy­wrócone zostało także czucie twarzy. A więc powoli zdrowiałam.

Numer 67

Święty Andrzej Bobola, Patron Polski: jego ziemskie losy i pośmiertny kult. Przedstawiamy nowy obraz świętego, o którym w wywiadzie mówi Andrzej Boj Wojtowicz, jego autor. Piszemy także o ikonie Matki Bożej z Montevergine, pielgrzymce do Chartres, mistyczce Giulgielminie Ronconi, przepięknej poznańskiej Farze, męczenniku ks. Stanisławie Musiale i wielu innych. Wszystko to na 64 stronach.


Ograniczony dostęp

To tylko fragment artykułu…

Całość przeczytasz w "Królowej Różańca Świętego". To wydanie jest wciąż dostępne w sprzedaży, dlatego ma ograniczony dostęp. Nasze czasopisma możesz nabyć w cenie już od 2 zł. Zamów i wspieraj różańcowe inicjatywy!


0 0 głosów
Oceń ten tekst
Photo of author

Józef

Orchowski

Kapłan katolicki, proboszcz parafii fatimskiej w Bydgoszczy, pisarz Maryjny i różańcowy.
Więcej tekstów tego autora

Mogą zainteresować Cię też:

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x