Poznanie i zrozumienie trzeciej osoby Trójcy Świętej jest dla wiernych nie lada wyzwaniem i trudnością. Można jedynie domniemywać, jakie są przyczyny tego stanu rzeczy. Nie będzie to dla nas ujmą, gdy padnie stwierdzenie, że cierpimy podobnie do uczniów Jezusa. W nich prawdopodobnie też wzbierało rozgoryczenie, gdy słyszeli, że po swojej śmierci Mistrz „pośle im swego Ducha”. Co dopiero musieli myśleć odbiorcy treści starotestamentalnych!
Czy społeczność Izraelitów żyjąca w czasach przed nadejściem Jezusa, Jego publiczną działalnością, podczas której objaśniał „słowa Pisma”, miała jakiekolwiek szanse na zrozumienie rzeczywistości Trójcy Świętej? A może nie ma takich teologicznych treści w księgach składających się na kanon Starego Testamentu? Jeśli jednak się pojawiają, to skąd brak tej wiary i ufności w trzecią osobę Trójcy Świętej wśród Żydów? Nurtujące są owe pytania i na część z nich uda się zapewne odpowiedzieć.
Dziś, po wiekach doświadczeń teologicznych i filozoficznych, rozumiemy ducha jako pewną niematerialną rzeczywistość. I nie ma w tym nic złego, gdyby tylko nie zapomnieć o ważnym aspekcie tej niematerialnej rzeczywistości. Idea Ducha Świętego jako Ożywiciela nie wzięła się znikąd, lecz rozwinęła z myśli starożytnych, którzy postrzegali ducha Bożego jako siłę tchnącą życie, „dech”, „tchnienie”, a wreszcie może i „dawcę życia” (pochodzącego, rzecz jasna, od Boga).