Zdrowie
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica! Kiedyś cieszyłem się świetnym zdrowiem, ale kilka lat temu pojawiło się kilka chorób, których przyczyn nawet lekarze nie potrafili zdiagnozować lub diagnoza trwała bardzo długo, a i tak była ona tylko wskazana jako możliwy powód.
Zmówiłem w życiu sześć nowenn, ale tylko jedna dotyczyła mojego zdrowia i o ile kłopoty z układem krążenia mam dalej, to zauważyłem, że sporo z innych problemów zdrowotnych, jakie miałem, zostało mocno ograniczonych lub praktycznie zniknęły. Zniknął kaszel, który mnie męczył od kilku lat (badania nic nie wykazywały), ograniczyły się stany zapalne (badania nic nie wykazywały), prawie całkowicie zniknął bardzo drażliwy problem, którym było to, że po prostu śmierdziałem, mimo stosowania wszelkiej maści kosmetyków, antyperspirantów czy leków (badania nic nie wykazywały). Były dni, kiedy podkoszulkę musiałem zmieniać kilka razy. Teraz ten problem pojawia się tak rzadko, że tak na prawdę jest dla mnie nieodczuwalny na co dzień.
To tylko niektóre z przykładów. Wierzę, że to pomoc Maryi, bo lekarze byli całkowicie bezradni. Ufam, że w Bogu moje zdrowie już otrzymane i to, które mam nadzieję jeszcze otrzymać. Pamiętajmy o tym, co mówi Pismo: „Cóż masz, czego byś nie otrzymał?”. Bóg zapłać.
Piotr
Otrzymałam wiele łask
Nie pamiętam już, skąd dowiedziałam się o nowennie pompejańskiej. Pierwszą odmówiłam na początku pandemii COVID, chyba nie było wtedy osoby, która by się nie obawiała o zdrowie swoje i najbliższych. Poprosiłam Najświętszą Maryję Pannę, żeby zachowała w zdrowiu mnie i moją rodzinę i kiedy wszyscy chorowali, my nawet nie byliśmy przeziębieni. Ktoś może powiedzieć, że przez pracę w aptece wyrobiłam sobie odporność, ale ja wiem, że to moje modlitwy zostały wysłuchane – ani ja, ani moja najbliższa rodzina do dnia dzisiejszego nie chorowaliśmy na COVID.
Kolejna nowenna, która zapadła mi mocno w pamięć, była modlitwą o pomyślny przebieg ciąży, o zdrowie dla naszego synka, żeby Matka Boża objęła opieką mnie i maleństwo, ponieważ praktycznie do samego końca ciąży synkowi nie zstępowało jąderko do moszny, co wiązałoby się z zabiegami w późniejszym okresie życia. Termin porodu miałam wyznaczony na 4 marca 2021 r., a 6 marca wypadała pierwsza sobota miesiąca, na którą bardzo chciałam pójść, wieczorem byłam w kościele, a w niedzielę rano odeszły mi wody. 7 marca 2021 r. po długim porodzie na świat przyszedł zdrowy Jaś. Mimo że poród nie był łatwy, przez cały jego czas czułam, że Maryja jest ze mną, namacalnie czułam Jej obecność. Bóg dał mi cudowne anioły – położne, które asystowały mi przez całą tę drogę. Tyle miałam wątpliwości przez całą ciążę, obaw o wszystko, o pobyt w szpitalu, poród, bo przecież COVID… Maryja mnie nie zawiodła, wszystkim się zajęła, wszystko poukładała.
Kolejną nowennę odmówiłam w intencji powstrzymania wojny… Niestety, wojna trwa, ale ufam, że może gdyby nie moja modlitwa, byłoby gorzej.
Dziś mam za sobą trochę ponad połowę kolejnej nowenny w intencji mojej rodziny, wzajemnego zrozumienia, miłości, jedności i Bożej obecności. Proszę Najświętszą Maryję Pannę, by prowadziła nas, chroniła pod Swoim Płaszczem i opiekowała się nami i już czuję łaski, które na nas spływają. Lepiej dogadujemy się z mężem, jesteśmy dla siebie bardziej życzliwi. Z nastoletnią córką rozmawiałam jak nigdy dotąd, otworzyła się na rozmowę ze mną, co naprawdę jest cudem, bo jest osobą bardzo skrytą. Jestem pewna, że to wszystko zasługa wstawiennictwa Maryi i mimo że nie zawsze udaje mi się uklęknąć do modlitwy, że nie zawsze potrafię się skupić, że często mam do siebie pretensje, że coś robię nie tak, że za mało się staram, to jednak Ona słyszy i pomaga.
Nie ustawajcie w modlitwie i przede wszystkim miejcie wiarę, że Pan Bóg jest wszechmogący, a Najświętsza Maryja Panna jest naszą Orędowniczką, że wstawia się za nami, że niesie te nasze prośby, te modlitwy, które często są niedoskonałe, ułomne, przed Tron Swojego Syna. Ave Maria! Chwała Panu!
Edyta

Prośba sześcioletniej Marty
Moja sześcioletnia wnuczka często i z niedowierzaniem pytała, czy Maryja z obrazka nas słyszy. Bo jeśli tak, to ma prośbę, żeby mama nie musiała iść do szpitala na operację. Tak – odpowiedziałam, ale musisz codziennie do gwiazdki odmawiać trzy różańce. Aż trzy i tak długo?
Już tego samego dnia rozpoczęłyśmy odmawianie nowenny. Odmawia dwie lub trzy części prawie codziennie. Czasami mówi, że nie ma czasu, wtedy obowiązek spada na mnie, a ponieważ już wcześniej miałam rozpoczętą inną intencję – odmawiam dwie. Przyznam, że jest ciężko, ale dajemy radę. Najbardziej ulubiona jej część różańca to bolesna, a druga w kolejności to „wesoła”. Do każdej tajemnicy potrafi powiedzieć dziecięce rozważanie. Czasem odmawiamy również część światła, wtedy jej rozważanie do II tajemnicy brzmi: „na weselu wypili wszystko wino i Pan Jezus wyczarował nowe – najlepsze”.
Dziś skończyła się pierwsza część nowenny – błagalna – i właśnie przed chwilą anulowano skierowanie do szpitala, a pan doktor powiedział, że albo stał się cud, albo się pomylił. „Operację zrobiła Matka Boża z obrazka, bo ją o to prosiłam” – poważnie zakomunikowała sześcioletnia dziewczynka całej rodzinie.
A ponieważ musi być równowaga, wczoraj zostało wystawione skierowanie na operację siatkówki oka dla mnie. Do torby wkładam szlafrok, szczoteczkę do zębów różaniec i w drogę… Teraz zostało mi 27 dni modlitw dziękczynnych – to prawie do gwiazdki. Ostatni różaniec w tej intencji odmówimy 20 grudnia. Dziękuję Ci, Matko Boża, że wysłuchałaś dziecięcej modlitwy, bo jak wytłumaczyć dziecku, że jego prośba została wysłuchana w inny sposób.
Jadwiga

Matka Boża was wysłucha!
Nowennę pompejańską odmawiam od 2 lutego 2022 roku. Jestem w trakcie czwartej. Pierwsza nowenna była za moją córkę (o zdrowie psychiczne i fizyczne), która miała bardzo duże lęki związane ze szkołą. Szła do pierwszej klasy i codziennie mówiła, że boi się szkoły, do tego doszły natręctwa związane z częstym myciem rąk. Doprowadziła do tego pandemia, trochę moje lęki przed zarażeniem się COVID-em, a trochę jedno nieprzyjemne zdarzenie w szkole. Córka była w bardzo złym stanie psychicznym – do tego stopnia, że nawet byliśmy z mężem w poradni psychologicznej. Po odmówieniu nowenny te lęki powoli zaczęły odchodzić. Natręctwa zupełnie zniknęły, a obawy związane ze szkołą są niewielkie, takie zwyczajne, jakie ma każdy uczeń. Dodatkowo jej zdrowie się poprawiło. Ponieważ ma astmę i bardzo dużą alergię, bardzo często chorowała, a teraz choć choroby się zdarzają, to już nie tak często i nie z takim nasileniem jak wcześniej.
Druga nowenna była za mojego męża i córeczkę o uwolnienie z lęków i stresu. Również zauważyłam zmianę w moim mężu, stał się bardziej spokojny, wcześniej był pełen stresu i obaw, a teraz już mniej się wszystkim denerwuje. Wiadomo, że przez pandemię i wojnę życie jest nadal trudne, ale widzę zmianę w jego zachowaniu.
Trzecią nowennę, podobnie jak obecną czwartą, odmawiam za to, żebym zaszła w ciążę. Staramy się z mężem już od półtora roku i nadal bezskutecznie. Wierzę, że Matka Boża Pompejańska wysłucha również tej prośby i będzie nam dane cieszyć się drugim dzieckiem. Dodatkowo modlę się również do św. Rity, która bardzo dużo łask wyprosiła dla mojej rodziny i dla mnie, do św. Dominika (intencja zajścia w ciążę – noszę pasek św. Dominika) oraz św. Józefa. Odmawiam również nowennę do Matki Bożej Rozwiązującej Węzły, którą prosiłam o rozwiązanie węzła przeszkadzającego mi zajść w ciążę. I gdy odmówiłam tę nowennę, mój brat, który przyjechał z zagranicy, powiedział mi, że ma niedoczynność tarczycy, że przyjmuje leki i lekarz przekazał mu, żeby rodzeństwo również się przebadało. Tak też zrobiłam i okazało się, że również mam niedoczynność tarczycy, co może utrudniać zajście w ciążę. Od trzech miesięcy biorę leki i wierzę że wszystko się ureguluje.
Matko Boża z Pompejów i wszyscy święci, dziękuję za wszystkie łaski, którymi obdarzyliście moją rodzinę i mnie. Odmawiajcie różaniec, bo ma wielką moc, czego sama doświadczyłam. Nawet jeśli w trakcie odmawiania przyjdą kryzysy, to nie przestawajcie się modlić. Jeszcze dodatkowo zawierzam się w krótkiej modlitwie: „Jezu, Ty się tym zajmij”. Przyszła mi z pomocą w bardzo wielu sytuacjach. Polecam ją bardzo. Pamiętam, że ok. 12 lat temu nie mogłam znaleźć pracy i moja mama poleciła mi odmówienie nowenny pompejańskiej (wtedy po raz pierwszy ją poznałam). Napisałam jeszcze wtedy list do św. Józefa i po 2–3 miesiącach znalazłam pracę.
Wierzcie, że Matka Boża was wysłucha, mimo że przychodzą dni zwątpienia, które są bardzo trudne. Pan Bóg wie, co jest dla nas najlepsze, tylko obdarza nas we właściwym czasie, a nie wtedy, gdy tego chcemy.
Justyna
Czerniak – uzdrowienie
W sierpniu 2022 r. moja mama zgłosiła się do lekarza w celu usunięcia znamienia. Lekarz dermatolog po zbadaniu pieprzyka dermatoskopem stwierdził, że na 90% jest to czerniak i że znamię trzeba wyciąć jak najszybciej. Mama była podłamana. Jeszcze tego samego dnia chwyciłam za różaniec. Nowennę pompejańską odmawiałam już wcześniej. Znałam siłę tej modlitwy, wiedziałam, że tylko Maryja jest w stanie pomóc i nie zawiodłam się.
Niespodzianką okazało się, jak szybko Maryja zaczęła działać! Zaledwie po kilku dniach modlitwy zaczęły dziać się pierwsze cuda. Maryja w cudowny sposób zmieniła mamie lekarza! Lekarz ten okazał się chirurgiem ogólnym i chciał wyciąć znamię tylko z wierzchu, co jest niezgodne ze sztuką lekarską. W przypadku czerniaka cięcie wykonuje się głęboko, w przeciwnym razie może dojść do rozsiania.
W dzień umówionej wizyty lekarz ten po prostu nie dojechał (zatrzymały go sprawy rodzinne), ale jeszcze tego samego dnia mama znalazła się na wizycie u chirurga onkologa, z bardzo dużym doświadczeniem, który w tempie błyskawicznym przyjął ją do szpitala onkologicznego (po trzech dniach) i wyciął znamię. Cięcie było głębokie, blizna duża, ale wszystko dobrze się goiło. W ostatni dzień części błagalnej pojechałam z mamą na zdjęcie szwów. W gabinecie doktor wskazał mi ręką miejsce, gdzie mam usiąść. Usiadłam, podniosłam wzrok i dokładnie naprzeciw mnie, na krześle stała papierowa torba, a na niej nadrukowany fragment Psalmu 34.7: „Oto biedak zawołał a Pan go wysłuchał”! Uśmiechnęłam się pod nosem, wiedziałam już, że będzie dobrze, że zostałam wysłuchana.
Ukradkiem zrobiłam zdjęcie na pamiątkę. W części dziękczynnej dziękowałam już za uzdrowienie, które się dokonało. Pozostało jeszcze czekać na wyniki. Potwierdziły one podejrzenie lekarzy, był to czerniak, ale jeszcze w stopniu niezaawansowanym, w którym wyleczalność sięga 95–100%. Mama przeszła jeszcze jeden zabieg, a właściwie operację wycięcia blizny, oraz badanie na obecność przerzutów. Wszędzie było czysto! Pozostały tylko kontrole. Jestem pewna, że gdyby nie Maryja, sprawy potoczyłyby się inaczej. Znamię wyglądało naprawdę paskudnie i było z mamą już od dobrych 4 lat. Dodam, że wizyta kontrolna przypadła na 13 października, a to przecież dzień fatimski, dzień ważny dla Maryi. To kolejny dowód Jej działania, Jej opieki. Maryja lubi dawać takie znaki, np. ważne dla niej daty, żeby człowiek był pewien, że się o niego troszczy. No to 1:0 dla Maryi.
Zachęcam wszystkich do podjęcia się trudu tej modlitwy, zwłaszcza osoby wątpiące, które zmagają się z problemami – czy to zdrowotnymi – czy innymi. Rezultaty Was zaskoczą. Zapewniam, że modlitwa nie jest trudna, wydaje się tak tylko na początku. Poza tym Maryja i w tym pomaga. Musicie tylko zacząć.
Ilona
Siła od Maryi w trudnym małżeństwie
Od pięciu lat modliłam się za moje małżeństwo. Niestety, nie było ono udane. Postanowiłam po raz ostatni się pomodlić w intencji naprawienia naszego związku.
I dzięki tej modlitwie zrozumiałam, że było za mało Boga w moim małżeństwie i w moim życiu. Za bardzo kochałam niewłaściwego człowieka. Człowieka, który mnie wielokrotnie zdradzał i oszukiwał. Manipulował moją osobą, a ja byłam bardzo ślepa. Krzywdził mnie, moje, dziecko i całą moją rodzinę. Przez ten cały czas ja byłam bierna i naiwnie czekałam, aż mój mąż się opamięta. Ale nic takiego się nie stało. A jego agresja i nienawiść do mnie jeszcze bardziej rosły.
Zrozumiałam, że czasami trzeba odpuścić i żyć swoim życiem, by wykonywać obowiązki związane z wychowaniem dziecka. Dziękuję Bogu za łaskę oświecenia i zrozumienia, że druga osoba ma swoją wolną wolę i nie zmusimy jej do niczego. Myślę, że dojrzałam do samodzielności. Czasem jeszcze pomodlę się za mojego męża, ale wiem, że moje małżeństwo nie było zgodne z wolą Boga. I dlatego tak było trudne i nieudane. Dziękuję za światło Ducha Świętego, które będzie mnie dalej prowadzić przez życie, bo trochę bałam się być sama i dlatego pozwalałam krzywdzić siebie i dziecko przez mojego męża. Teraz już nie boję się samotności. Muszę wychować dziecko i przekazać mu wartości, nie chcę tego robić w atmosferze awantur i kłamstw.
Dziękuję Ci, Maryjo, wierzę, że zrobiłam wszystko, by uratować swoje małżeństwo. Teraz muszę wychować dziecko i nie liczyć na pomoc męża, bo to jest mój obowiązek. Dziękuję za to, że dojrzałam do tej decyzji i już się nie boję. Nie boję się żyć sama.
Dziękuję, Maryjo, za to że się mną opiekujesz i pozwalasz mi dostrzec dobrych ludzi, którzy czasem mi pomogą. Dziękuję, że opiekujesz się mną i moją rodziną. A.
Wymodlona miłość
Zbierałam się na napisanie tego świadectwa już kilka miesięcy, ale nadszedł ten moment. Zaczęłam kolejną nowennę pompejańską z myślą o tym, że po prawie 23 latach chciałabym poczuć, czym jest prawdziwa, romantyczna miłość, jakiej wcześniej nie zaznałam. Dodałam już kilka świadectw: o ogromną pomoc ze stwardnieniem rozsianym, o pracę, którą wtedy dostałam, o pomoc z sytuacją rodzinną, która znacznie się poprawiła… Wszystkie nowenny zostały wysłuchane, mimo że wiem, że kompletnie na to nie zasługuję. Także i ta o miłość.
Gdy ją odmawiałam, byłam w relacji, która bardzo bolała, a jednak miałam nadzieję, że ta relacja jest tym, o co proszę. Po jej zakończeniu miałam złamane serce, epizody depresyjne (być może po leku, który wówczas brałam) i myśli samobójcze. I nagle przyjaciółka, z którą planowałam kilkudniowy wyjazd, zaczęła opowiadać mi o swoim koledze, którego muszę koniecznie poznać. Nie chciałam, nie miałam sił na kolejny zawód miłosny, a jednak ona naciskała. Początkowo wysłała mi filmik, na którym był. Spojrzałam na niego i zwróciłam uwagę na jego spokojne, dobre spojrzenie. „Jego dziewczyna to szczęściara” – pomyślałam. Dzień przed wyjazdem był pod moim domem, niestety, widziałam go tylko kątem oka z przelotnym „Hej!”. W dniu powrotu z Zakopanego odwiedziliśmy Sanktuarium Matki Bożej Objawiającej Cudowny Medalik w Zakopanem, w którym pomodliłam się do Maryi o dobrego chłopaka dla mnie i opowiedziałam księdzu Bartoszowi, którego spotkałyśmy przy wejściu, o swojej sytuacji, poprosiłam o modlitwę za chłopaka, który złamał mi serce, i wspomniałam też o tym, jak bardzo chcę być z kimś szczęśliwa. Ksiądz Bartosz dał mi do ręki kilka medalików i się pożegnaliśmy.
Po kilku godzinach byłyśmy już u mnie w domu i po mniej więcej godzinie pod moim domem pojawił się kolega mojej przyjaciółki. Zaczęliśmy rozmowę, która niesamowicie się kleiła. Następnego dnia spotkaliśmy się ponownie w gronie znajomych i po około 4 dniach spotkaliśmy się we dwoje. Bardzo się bałam, broniłam się, ale czułam, że wpadam jak śliwka w kompot.
I tak teraz jestem w bardzo szczęśliwym związku z chłopakiem, który daje mi tyle miłości, że czuję się jak w chmurach, który jeździ ze mną na badania do szpitala i ostatnio spotkał się z moją kochaną neurolog, mówiąc, że „chce zobaczyć panią doktor, która uratowała jego dziewczynę”. Nie zasłużyłam na niego, nie zasłużyłam na taki prezent od Boga i Matki Bożej, jestem grzesznicą i brzydzę się siebie, swoich grzechów i tego, że nie jestem taka, jaka powinnam być. Ale mam wrażenie, że Bóg widzi nas inaczej. Że kocha nas mimo wszystko i chce dawać nam szanse każdego dnia. A Matka Boża? Jak prawdziwa Matka, nigdy nie opuszcza swoich dzieci. Moja świętej pamięci babcia mawiała, że mogę spotkać miłość nawet pod swoim domem. Zmarła miesiąc przed poznaniem przeze mnie mojego chłopaka. Cóż, nie myliła się i mam wrażenie, że modliła się o to dla mnie również po drugiej stronie.
Pozdrawiam wszystkich i dziękuję za przeczytanie mojego świadectwa.
Dagmara
Uzdrowienie serca z żalu
Chciałabym się podzielić cudami, jakie dokonuje w nas Bóg. Mam siostrę młodszą o 18 lat. Dwa lata temu wyszła za mąż. Ma trudny charakter, ale jakoś udawało nam się żyć w dobrych relacjach.
Kiedy zaszła w ciążę, wszystko się skończyło. Młodzi zaczęli traktować swoich rodziców i rodzinę jak natrętów lub wrogów. Nie można się było z nimi porozumieć. Sprawy ciąży, zdrowia dziecka, pomysły na miejsce jego urodzenia traktowali jak tematy tabu – nikt nic nie wiedział, nikt nie mógł się nic zapytać bez wywołania awantury. Nasi rodzice odchodzili od zmysłów z niepokoju o swojego wnuka i córkę.
W końcu postanowiłam się czegoś dowiedzieć, a było późno, tydzień przed porodem. Jedno spokojnie i delikatnie zadane pytanie wywołało lawinę oskarżeń i niezrozumienia. Siostra zaczęła „syczeć” na całą rodzinę. Wraz z mężem unikali spotkań z rodziną. Nasze relacje legły w gruzach. Nie miałam pomysłu, jak wytłumaczyć siostrze, że jestem jej przyjacielem i sprzymierzeńcem, że ją kochamy i zawsze będziemy się wspierać. Ona widziała tylko podstęp. Poddałam się.
Doszłam do wniosku, że tylko Maryja coś może tu poradzić. Zaczęłam nowennę w intencji siostry i całej rodziny. Na początku nic się nie działo. W miarę upływających dni zaczęły się budzić moje emocje – żal, pretensje, złość na całą tę sytuację, wyciąganie błędów przeszłości, nie mogłam spać, szarpały mną nerwy. Zastanawiałam się, jak mam jej złożyć życzenia urodzinowe w takim stanie.
W międzyczasie trafiłam na książeczkę „Siedem” o działaniu Ducha Świętego, o mocy przebaczenia i uzdrowienia. Postanowiłam świadomie przebaczyć siostrze wyrządzone mi krzywdy – wbrew uczuciom, które we mnie budziła. W końcu jadąc do pracy pociągiem, kiedy odmawiałam nowennę, byłam tak wściekła, zła i rozżalona, że nie mogłam już wytrzymać i nagle – jak nożem uciął – wszystko to zniknęło! Tak jakby nigdy nie istniało. W sercu miałam absolutny pokój i ciszę. Moja rana nie istniała!
Zostałam uzdrowiona w jednej chwili! Stało się to dwa dni przed jej urodzinami! Mogłam z radością serca i szczerze życzyć jej szczęścia i przytulić szczerze. Zauważyłam również zmianę u szwagra. To było pierwsze od dawna spotkanie rodzinne w serdecznej atmosferze. Moja siostra też zmieniła swoje zachowanie. Na razie jeszcze wszystko jest świeże, a jestem w euforii, ale wierzę, że Jezus sam nas uzdrawia. On zna nasze serca, nasze intencje i we właściwym czasie sam wszystko poukłada.
Chwała Panu! Chwała Maryi!
Emi
Uratowane małżeństwo
Moje małżeństwo rozsypywało się stopniowo przez kilka lat, każdym dniem ja i żona oddalaliśmy się od siebie, a ukrywane pretensje narastały. Pewnego dnia żona oznajmiła, że chce, abym się wyprowadził i chce rozwodu. Było to dla mnie szokiem.
Mamy córeczkę w wieku 5 lat. Przeżywałem to ciężko, moja wiara nie była mocna, a Bóg i Maryja były na dalekim miejscu. W Internecie zacząłem szukać rady, jak uratować małżeństwo i tak znalazłem świadectwa innych osób opowiadających o nowennie pompejańskiej. Postanowiłem, że spróbuję, chciałem uratować nasze małżeństwo.
Różaniec bardzo mi pomógł, uświadomiłem sobie wiele nieprzyjemnych rzeczy o sobie, o tym, jak żyłem. Mniej więcej w połowie nowenny mieliśmy z żoną ostrą kłótnię i wydawało się, że w ciągu tygodnia wyprowadzę się z domu, ale jakoś po tej kłótni zaczęliśmy z żoną normalnie rozmawiać, bez nienawiści. Odmówiłem nowennę do końca, nie mam wątpliwości, że dostałem wielką łaskę od Matki Bożej. Zerwałem z grzechami, których wcześniej nie umiałem porzucić, i nawet nie wyobrażałem sobie, że to możliwe. Do dziś codziennie odmawiam przynajmniej jedną tajemnicę różańca.
Moje małżeństwo, choć dalekie od ideału, to jednak przetrwało i mam nadzieję, że stopniowo uda nam się je naprawić z Bożą pomocą i wstawiennictwem Maryi.
Karol

Kto szuka Prawdy, szuka Boga
Tworzyłam relację z mężczyzna, który okazał się innym człowiekiem, niż mi się przedstawiał od początku naszej znajomości. Sama noszę w sobie wiele poranień z dzieciństwa, bo jestem DDA. Nie zaznałam miłości od taty. A mama nie była ciepłą mamą, tylko musiała być jak żołnierz, bo oprócz mnie miała w sumie piątkę dzieci plus męża alkoholika. Sama musiała brać na siebie odpowiedzialność za rodzinę i jeszcze męża, który nie wie, jak to jest być odpowiedzialnym. Poza tym byłam odrzucona już w łonie matki, bo byłam piątym, niechcianym dzieckiem. Wiem to, bo mama sama mi to kiedyś powiedziała.
W wieku 26 lat chciałam tworzyć związek z kimś, kto będzie dobrym partnerem, przyszłym mężem i ojcem. Poznałam narzeczonego i myślałam, że spotkałam „księcia z bajki”. Teraz wiem, że byłam po prostu podatna na tego typu mężczyznę, który nie miał szczerych intencji względem mnie. Ale wtedy jeszcze tego nie wiedziałam… Co jakiś czas intuicja dawała mi o tym znać w trakcie związku, ale ignorowałam ją, bo narzeczony był zawsze pomocny, zapewniał o swojej miłości do mnie, był czuły i troskliwy. A ja chłonęłam to wszystko jak gąbka wodę. Tak bardzo potrzebowałam tego, by żyć. Nie kłóciliśmy się ze sobą. Taki dobry człowiek. Taki, którego ze świecą szukać. Czasem przez głowę przeszła mi myśl, że jest „zbyt idealnie” i to niemożliwe, że tak może być w związku, ale ostatecznie wierzyłam w dobroć tego człowieka.
W najmniej spodziewanym momencie dowiedziałam się, że mnie zdradza. To był dla mnie ogromny szok, ból, cierpienie i rozpacz. Ogromna krzywda. Nie mieściło mi się w głowie, jak można kogoś zapewniać o tym, że się go kocha i równocześnie go zdradzać. Nie sądziłam, że można tak oszukiwać kogoś, kogo się rzekomo kocha… Wtedy zaczęłam swoją nowennę w intencji poznania prawdy. 5 października mój różaniec się plątał, a dzień później się rozerwał. Pomyślałam wtedy, że komuś bardzo się nie podoba, że się modlę. 7 października mój narzeczony nagle zaczął wykrzykiwać w moją stronę takie słowa: „Nienawidzę siebie! Nie traktowałem cię poważnie! Wszyscy moi znajomi i kumple zaliczają na prawo i lewo, a ty!? Ty byłaś pierwsza! Nie zamierzałem zakładać rodziny! Ale moja rodzina zawsze mi powtarzała, że rodzina to skarb, rodzina jest najważniejsza. Wiec zacząłem grać jak aktor!”, po czym wyszedł na papierosa. Osłupiałam. Zawsze był taki czuły, tak zapewniał o wielkiej miłości, nawet kiedy zdrada wyszła na jaw, dalej zapewniał, że kocha mnie najbardziej na świecie, a tu zwrot o 180 stopni. Dodatkowo zupełnie dziwnym przypadkiem trafiliśmy na hasło „prawda nas wyzwoli”. Przypadek? Kto nie wierzy, powie: przypadek. Ja wiem, że to nie przypadek. Tak samo, gdy nagle zaczął wykrzykiwać do mnie te słowa, akurat 7 października to też przypadek? Może ktoś wie. A jeśli nie wie, niech wygoogluje sobie, co to za data.
Bóg naprawdę istnieje. Maryja ma nas w swojej opiece. Modlitwa działa. Bóg nas nie opuszcza, tylko chwyćmy się Jego dłoni. Co mi dała ta nowenna pompejańska? Pokazała mi, w która stronę iść, by uzdrowić z Bogiem swoje poranienia i w końcu pokochać siebie. Nie zmienię tego człowieka, jeśli on sam nie zechce się zmienić. Za to ja mogę zawalczyć o siebie. Moja następna nowenna będzie właśnie w mojej intencji.
Dziękuję Maryi za to, co dla mnie zrobiła.
Katarzyna
Modlitwa o nową pracę
Z racji tego, że planuję rozpocząć drugą nowennę, chcę wywiązać się z obietnicy złożenia świadectwa. Moja poprzednia i zarazem pierwsza nowenna miała na celu to, aby Matka Boża pomogła znaleźć mi lepszą pracę niż obecna. Przed rozpoczęciem nowenny długo biłam się z myślami, czy dam radę, czy wytrwam. Z natury jestem osobą, która coś zaczyna i często tego nie kończy. Im bardziej o tym myślałam, żeby zacząć, tym większe miałam jakby „wewnętrzne wołanie”, aby to zrobić. I tak w końcu uległam, ponieważ to wołanie było silniejsze, ciągle o tej nowennie myślałam i czułam wyrzuty sumienia, że jeszcze jej nie odmawiam.
W końcu gdy zaczęłam odmawiać modlitwę, poczułam cudowny spokój, było mi tak ze sobą dobrze, a modląc się kolejne dni, czułam, że to jest najlepsza forma spędzania czasu, że jestem szczęśliwa, modląc się. Upłynął czas nowenny, miałam wrażenie, że zrobiłam się po niej silniejsza, wytrwałam, pokonałam swój słomiany zapał. I nadszedł czas czekania na cud. Im bardziej czekałam, tym lepiej odnajdywałam się w aktualnej pracy, nadchodziły problemy, z którymi dobrze sobie radziłam, a przełożeni byli ze mnie dumni. Zrozumiałam, że być może Pan Bóg chce, żebym została i znalazła radość w tym, co robię.
Tak upływał mi czas. Zaznaczę, że modliłam się o posadę w konkretnej firmie. Jakie było moje zdziwienie, kiedy po kilku miesiącach przejeżdżałam obok siedziby tejże firmy i okazało się, że jest… zlikwidowana. Módlmy się, ponieważ jeśli jest coś zgodne z planem Boga, na pewno nam pomoże albo pokaże, tak jak mi, że słucha i o nas zadba. Z perspektywy czasu cieszę się, że Maryja mnie nie wysłuchała. Wierzę głęboko, że wszystko słyszała, ale cieszę się, że moich próśb nie spełniła, ponieważ być może zostałabym bez pracy.
Paulina
Nowy człowiek w Jezusie Chrystusie
Około trzech lat temu przez dłuższy czas zajmowałam się wróżeniem, numerologią i również poprzez te praktyki należałam do sekty religijnej. Po dwóch latach związku z okultyzmem zauważyłam, że tracę przyjaciół, rodzinę i relację. Będąc na skraju wyczerpania psychicznego i fizycznego, popadłam w niejedną chorobę. I któregoś dnia, ledwo funkcjonując, wraz z bliską osobą z rodziny spaliliśmy karty i pozbyliśmy się wszystkiego z tym związanego. W międzyczasie modlili się za mnie niektórzy ludzie, zresztą ja również. Obok mnie były osoby które podobnie jak ja nie miały świadomości, że pierwsze przykazanie Boże jest bardzo przez nas nadszarpnięte. Pierwszą nowennę pompejańską zaczęłam odmawiać w zaawansowanej chorobie, a następnie osoba z mojej rodziny nagle zachorowała na serce. Dzięki Maryi ta osoba teraz żyje. Pomogła bardzo temu człowiekowi, tego jestem pewna.
Jednakże ja dalej nie zdrowiałam, ale już odmawiałam kolejną nowennę miesięczną do św. Józefa. Pomogła mi na tyle, że znalazłam lekarza, który mi pomógł. Z czasem pozostawiłam leki, walcząc stopniowo o spokój bez proszków. Do dziś ich nie przyjmuję. Kolejny cud to zaprzestanie palenia papierosów z dnia na dzień, ale dzięki modlitwie wyzwolenia. Nie palę do dziś. Kolejny cud – od roku nie piję alkoholu w intencji ludzi, którzy popadli w ten nałóg. Kolejny cud to pozbycie się niekorzystnego dla mojego życia jedzenia i picia. Nie mam uzależnienia już od kawy. Następnie w tym roku odbyłam modlitwę w intencji, by jeżeli taka jest wola Boża, odeszła z mojego życia jedna osoba. Tutaj było ciężko, Maryja nauczyła mnie ostatecznie, że nie wszystko jest zależne od nas. Niekiedy nie możemy mieć kontroli. Lepiej pozostawić Bogu i żyć. A Bóg, wie kiedy zabrać, a kiedy pozostawić. Do teraz od zakończenia nowenny minęło parę tygodni. Nie ingeruję już w to, by zakończyć relację. Najpiękniejsze, że tamta osoba również zmieniła się na dobre.
Kolejną nowennę pompejańska odmawiam dla siebie – po prostu proszę o bycie Boga blisko mnie, o doświadczenie Boga. I tak się dzieje, Bóg mnie nie porzucił. Bo wszyscy odejdą, ale Bóg pozostanie i wybaczy.
Podsumowując – ciągle dotykają mnie ataki szatana w różnej postaci, raz mocniej, raz słabiej, ale to w zupełności normalne i nie boję się. Odczuwam Boże wsparcie i wsparcie Bartola Longo. Kiedy była nowenna z uroczystości Maryi z Pompejów, odczułam to natchnienie, widząc pierwszy raz relikwie Bartola Longo i wiedziałam w duszy, że „będzie dobrze”. Wtedy pierwszy raz przeczytałam życiorys świętego. I wiele zgadzało się z tym, czego sama doświadczyłam, ponieważ moje odejście od tego zła zaczęło się właśnie od słów „Dziecko, chorujesz. Jesteś chora”. I wiedziałam, że to moja prababcia, a była to kobieta pobożna. Dzięki niej, dzięki temu, że się zjawiła, bardzo zapłakałam nad swoim losem.
Dziś mijają trzy lata od tych wydarzeń. Nie jest łatwo o tym mówić, ponieważ był to najgorszy okres mojego życia. Dziś jest na tyle dobrze, by żyć i nie czuć pokusy powrotu do uzależnień – od nałogów pokarmowych, okultyzmu, alkoholu, papierosów i seksu. Odejście niektórych ludzi bardzo pomogło, poprawiliśmy przede wszystkim stosunki rodzinne, a te które trzeba było zakończyć, zostały zakończone. Wiele też zawdzięczam Maryi, która dała mi, co obiecała, pojednała, poleciła i oddała Jezusowi. Dziś żyję w relacji z Bogiem w taki sposób, w jaki chce dać mi poznać się Bóg i na tyle, na ile potrafię się na Niego otworzyć, ponieważ mam swoje braki, lęki, bóle i to jest etapowe leczenie duszy i psychiki.
Aktualnie żyję, będąc nowym człowiekiem w Chrystusie. Ciągle walczę i popełniam błędy, co jest rzeczą ludzką. Jednak najważniejsze, że jest przy mnie Bóg i wzmacnia mnie, moją wolę, ciało i duszę. Niekiedy czytam w świadectwach innych, że nowenna bywa trudną i męczącą modlitwą. Podchodzę do tego w ten sposób, że trzeba wymagać od siebie. Tak jak podchodził do tego Abraham.
Kamila
Uzdrowienie dziecka z nowotworu
Przyszedł czas na moje świadectwo po 229 dniach modlitwy. W maju tego roku życie naszej rodziny się zawaliło, nasz 3,5-letni synek od kilku dni uskarżał się na ból nóżki, lekarze początkowo bagatelizowali problem, jednak kiedy nasz maluch przestał chodzić i płakał z powodu bólu całego ciała, udaliśmy się do szpitala. Po zaledwie dwóch dniach badań lekarze postawili diagnozę – nowotwór współczulnego układu nerwowego. W środowisku medycznym nazywany „cichym zabójcą dzieci”. Nowotwór tak rzadki, niepoznany. Kolejne dni przynosił coraz gorsze informacje, okazało się, że nowotwór jest już w IV, ostatnim stadium zaawansowania, szpik kostny zajęty w blisko 80%, liczne zmiany na kościach, sam guz w okolicy nadnercza o wymiarach 9 × 6 × 5,5 cm. Szok, badania guza wykazały, że jest on wyjątkowo zmutowany, co znacznie obniża rokowania i możliwe jest, że leczenie nie da żadnych rezultatów. Szanse na wyleczenie wynosiły 15%.
Ból, strach bezradność, życie, które było tak poukładane, dobra praca, brak kłopotów, spokój, tak sobie żyliśmy. W jednym dniu wszystko się zmieniło. Nie wiedziałem, co mam robić. Kiedyś jako mały chłopiec chodziłem do kościoła, ale im byłem starszy, tym byłem dalej od Boga. Spowiedź, która nigdy nie była szczera, nigdy. Wszystkim powtarzałem, że się nie spowiadam, ponieważ nie ma to sensu, jeżeli nadal kłamię. Po kilku dniach rozpaczy postanowiłem zacząć się modlić i robiłem to trochę po omacku. Któregoś dnia, nie szukając nic na ten temat, na YouTube wyświetlił mi się film dotyczący nowenny pompejańskiej. Postanowiłem, że zacznę się modlić, bo cóż mogę zrobić innego.
Pierwszą łaską, jaką dostałem od Boga, była wiara, z dnia na dzień moja wiara w coś stała się pełną wiarą w Boga, jego dobro, moc. Dodatkowo zacząłem prosić o wstawiennictwo św. Ritę. W odpowiedzi na słowa modlitwy „jeżeli jest we mnie coś, co byłoby przeszkodą w otrzymaniu łaski, pomóż usnąć mi tą przeszkodę”, miałem sen, śnił mi się konfesjonał, a na nim zawieszony wielki różaniec. Wiedziałem, że muszę być czysty poprzez spowiedź generalną. Nie wiedziałem, jak to zrobić, gdzie? Jakiego księdza wybrać? Przecież żadnemu nie ufam. Okazało się, że w miejscowości, gdzie pracuję, jest świetny kapłan, który stał się moim przyjacielem duchowym. Umówiłem się na spowiedź, przyjął mnie najlepiej, jak tylko można. Spowiedź w formie rozmowy trwała ponad dwie godziny, nigdy nie czułem się tak dobrze jak tego dnia. Zacząłem ponownie czytać Pismo Święte, choć już wcześniej je znałem, tym razem poznawałem je na nowo, widziałem to, co wcześniej wydawało się nie mieć znaczenia. Bóg obdarował mnie kolejną łaską, potrafiłem przewidzieć wyniki badań mojego dziecka, postęp leczenia. Badania mojego synka za każdym razem pokazywały, że jego stan się poprawia. Dziecko, które nie chodziło ze względu na postępującą chorobę, zaczęło chodzić, czuć się lepiej.
Moja wiara jeszcze bardziej się umacniała. Kończyłem jedną nowennę, rozpoczynałem drugą, prosiłem kolejnych świętych o wstawiennictwo, św. Charbela, św. Judę Tadeusza, św. ojca Pio, Archanioła Rafała, no i oczywiście św. Ritę. Codziennie poza nowenną celebrowałem Niepokalaną. Prosiłem ją, aby zaprowadziła mnie do swojego syna Jezusa Chrystusa.
Postanowiliśmy z małżonką, że leczenie syna przeniesiemy do Hiszpanii, gdyż tam znajduje się najlepsza klinika w leczeniu tego nowotworu. Przed wyjazdem do Barcelony modliłem się sam w kościele przy Najświętszym sakramencie. Wyjechaliśmy, przed rozpoczęciem leczenia wykonano nam badania. Wyniki badań były szokiem zarówno dla nas, jak i lekarzy. Guz zniknął, szpik się oczyścił, zmiany w kościach zniknęły, pozostała jedynie mała plamka na łopatce. Nie słyszeliśmy, aby kiedykolwiek przy tej chorobie, w takim zaawansowanym stadium i z taką genetyką guza doszło do jego zniknięcia. My już wiedzieliśmy, że Matka Boska ma nas w swojej opiece, to już był cud. Lekarze znaczenie uprościli leczenie, my daliśmy świadectwo, choć jeszcze nie było pełnego uzdrowienia. 20 grudnia dniem poznania kolejnych wyników badań, okazało się, że nas synek jest czysty, jest zdrowy. Leczenie musi trwać nadal, aby choroba nie wróciła, choć my wiemy, że skoro Bóg uzdrawia, to skutecznie.
Wraz z nadchodzącymi świętami Bożego Narodzenia mamy nowe narodzenie naszego życia. Nie jestem w stanie tutaj wszystkiego opisać. Módlcie się i wierzcie, ale tak w pełni. Moim zdaniem do modlitwy trzeba dołożyć swoje oczyszczenie i nawrócenie. My, jako rodzice, ochrzczeni i wierzący, nie zapomnieliśmy o słowach Pana Jezusa: „Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą; w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie” (Mk 16,16-18). My, jako rodzice, tak robiliśmy, kładliśmy ręce na naszego synka i kazaliśmy odejść chorobie, bo tak nam powiedział Jezus Chrystus. Nadal pozostaję w modlitwie, pełen wiary, nadziei, miłości do Boga i Niepokalanej.
Dawid