Odnajduję teraz, gdzieś w głębi swego jestestwa ukryte „coś”, mówiące mi, że nic na tym świecie nie jest pozbawione sensu, a już szczególnie cierpienie. To „coś”, schowane w głębi mej natury na podobieństwo zakopanego w polu skarbu – to pokora… Oskar Wilde
AVE MARIA GRATIA PLENA
To On się zbliżał! Ja zobaczyć chciałem
cudowną scenę – czytałem gdzieś o tym –
– wielkiego Boga, który w deszczu złotym
przez kraty wieży spada na Danae.
Lub ponurą wizję pięknej Semele
chorej z miłości i żądzą płonącej.
Poraził jej ręce piorun gorący,
gdy chciała Boga ujrzeć w czystym ciele.
Tak rojąc szukałem świętego miejsca
A znalazłszy stanąłem zadziwiony
Przed największą Miłości tajemnicą:
Dziewczę o twarzy skupionej, na klęczkach,
Przed nią Archanioł z lilią w prawej dłoni,
Okryci bielą skrzydeł Gołębicy.
tłum. mw
Poeta, który napisał ten wiersz był i już chyba na zawsze pozostanie jednym z najbardziej poczytnych autorów. To Oskar Wilde. Autor „Portretu Doriana Graya” przyszedł na świat w 1854 r. w bogatej irlandzkiej rodzinie. Był skazany na literacki sukces. Jego matka prowadziła w Dublinie salon literacki, jeden z najznakomitszych w ówczesnych czasach.
Już w koledżu zyskał opinię wybitnie zdolnego ucznia, którą potwierdził studiując na Oksfordzie i zdobywając nagrody oraz stypendia. W parze z wielkim talentem szła jego ekstrawagancja. Nosił długie włosy i wyszukane stroje, gustował w luksusach i w drogich bibelotach. Słowem, pociągało go próżne i pełne blichtru życie. Nawet ślub, który zawarł w 1884 r. nie zmienił jego przyzwyczajeń. Choć miał wszystko: piękną żonę, dwóch synków, poważanie w świecie literackim i duże pieniądze, wciąż szukał miłosnych przygód. Wkrótce uległ homoseksualnej pokusie i związał się w grzesznym związku z młodym studentem Oksfordu. W tamtych czasach homoseksualizm był karany więzieniem. Nie uszło to więc uwadze opinii publicznej, a zwłaszcza ojcu owego studenta. Dość powiedzieć, że wybuchła sądowa afera, w wyniku której w 1895 r. Oskar Wilde trafił do więzienia.
W ciągu kilku dni stracił wszystko: rodzinę, żonę i majątek. Jednak w perspektywie wieczności można powiedzieć, że ten upadek był dla Oskara błogosławiony. W więzieniu zrozumiał, że próżne życie doprowadziło go na skraj przepaści. Zapisał to w słowach: „Pozwoliłem wciągnąć się i omamić przez długie okresy bezmyślnej, zmysłowej swobody. (…) Nie byłem już sternikiem swojej duszy i nie wiedziałem o tym. Pozwoliłem, aby owładnęły mną przyjemności. Skończyłem w wielkiej niesławie. Pozostała mi już tylko absolutna pokora. Nie wątpię ani przez moment, że najwznioślejszą chwilą w życiu człowieka jest ta, kiedy klęczy on w pyle, bije się w piersi i wyznaje grzechy całego swojego życia”.
W więzieniu Oskar Wilde zaczyna czytać Pismo Święte i w nim znajduje pocieszenie i nadzieję dla siebie. Gdy po dwóch latach wyszedł na wolność, nie miał już do kogo i czego wracać. Odwróciła się od niego nie tylko rodzina, ale też przyjaciele i dawni znajomi z wytwornego towarzystwa. Wilde zmienił więc nazwisko i wyjechał do Paryża.
Po trzech latach był już umierający. Kilka dni przed śmiercią powrócił na łono Kościoła katolickiego. Zmarł w nędzy w wieku 46 lat. Był 1900 rok.
„Czyż nie ma już miejsca dla mej pokuty i dla wybaczenia?” – Pytał poeta. Jest. W sercu najlepszej z Matek – Maryi.
NETTIE
W ciemności skąpanej w katodowym błękicie
miss Red Hook z 1922 roku,
łkając w milczeniu
nad cierpieniem bliźnich,
co noc we łzach modli się na różańcu.
Ofiara klątwy współczucia.
Za którą nagrodą jest cierpienie.
Wiem, jak smucą ją moje słabości,
jednak wciąż mnie kocha,
aż trudno uwierzyć.
Zawsze odpowie modlitwą,
nigdy gniewem.
Po prostu jest jak niebo,
w dzielnicy Cobble Hill.
To prawda, jestem synem Anioła,
żadna matka z nią się nie równa.
Jeśli potkniesz się – podtrzyma.
Kiedy pogubisz – będzie przy tobie.
Odjedziesz daleko – i tak będzie blisko.
Zawsze przy tobie, kiedy ci smutno.
Uratowałaś mnie
przede mną samym, dziękuję.
Twoje współczucie paliło
jak piekielny ogień.
Absolutnie piękna duszą i ciałem.
Bez cienia wątpliwości.
Nettie, nie musisz już płakać.
Pozwól mi otrzeć łzy z Twoich oczu.
Ten piękny wiersz napisał dla swojej matki Petrus Ratajczyk – amerykański poeta, muzyk, kompozytor i śpiewak. Urodził się w Nowym Jorku w 1962 r., a rodzina od strony ojca pochodziła z Polski. Oboje rodzice byli pobożnymi katolikami. Wszystkie pięć córek i najmłodszego jedynaka posłali do katolickich szkół. Peter od dziecka przejawiał wielki talent muzyczny i literacki, jednak nie kontynuował nauki w tym kierunku. Co więcej, przez pewien czas pracował jako śmieciarz. Jako młody chłopak założył z przyjaciółmi zespół rockowy. Szybko zdobył popularność i wszedł do tzw. szołbiznesu muzycznego.
Co to oznaczało dla wrażliwego człowieka i dobrego katolika? Przede wszystkim otworzył się dla niego świat wszelkiego rodzaju pokus. Peter bardzo szybko wpadł w złe towarzystwo. Narkotyki, alkohol i imprezy były na porządku dziennym. Trasy koncertowe po całym świecie, organizowane na bazie rosnącej popularności, utrzymywały go w tym pożałowania godnym stanie. Aż w końcu stracił wiarę. Stało się to po śmierci jego ojca. Artysta nie mógł pogodzić się ze stratą i zaczął buntować się przeciwko Bogu. Miało to odzwierciedlenie także w jego twórczości. Zaczął śpiewać bluźniercze piosenki będąc pod wpływem Charles Baudelaire, o którym czytaliśmy w pierwszej części. Peter staczał się równie szybko, jak rozwijał muzyczną karierę. Zdawać by się mogło, że nie było już dla niego ratunku. Trafił do więzienia (za pobicie), do zakładu psychiatrycznego i na przymusowy odwyk. Ciągnęła się za nim najgorsza opinia awanturnika, pijaka, nazisty i komunisty.
Matka modliła się na różańcu o nawrócenie jedynego syna
W jego świecie pozostała jednak mała opoka normalności. To matka, z którą mieszkał. Do niej powracał po światowych tournée, u niej szukał spokoju od tłumów wielbicieli. A matka modliła się… Modliła się na różańcu o nawrócenie swojego jedynego syna, który szedł na zatracenie.
I stało się tak, że modlitwy zostały wysłuchane. W 2005 r. przy łożu swojej umierającej matki Peter Ratajczyk nawrócił się. Świat muzyczny przeżył szok. Jak to, ten wojujący ateista, bluźnierca nagle mówi we wszystkich wywiadach o powrocie do swojej katolickiej wiary?
Peter mówił o tym głośno. Oświadczył, że po 30 latach poszedł do spowiedzi. Że codziennie chodzi do kościoła, a w niedzielę na Mszę świętą. Że Pismo Święte jest z nim zawsze i czyta je każdego dnia. Że ważna dla niego jest modlitwa i ofiarowanie dobrych uczynków za dusze cierpiące w czyśćcu, bo właśnie tego nauczyła go matka.
W ostatnim wywiadzie, na pytanie dziennikarza, o co się modli, odpowiedział jakby przewidywał swoją śmierć: „„Modlę się o cierpienie, aby Pan Bóg pozwolił mi cierpieć na ziemi, gdyż wolę cierpieć tutaj niż w czyśćcu”
Artysta wciąż jednak zmagał się ze swoimi uzależnieniami od narkotyków i alkoholu, szukał więc pomocy w grupach AA. Jeszcze przed śmiercią zdążył nagrać ostatnią swoją płytę, wypełnioną chrześcijańskim przesłaniem i przeczuciem nadchodzącej apokalipsy.
Niewiele wiemy o ostatnich miesiącach jego życia. Zmarł nagle na zawał serca 14 kwietnia 2010 roku. Żył 48 lat. Świat muzyczny pogrążył się w żałobie. Ale Peter odszedł do swoich ukochanych rodziców, do matki, która z różańcem w ręku modliła się o jego nawrócenie. I do tej Matki Niebieskiej, która ulitowała się nad matką ziemską, wysłuchując jej próśb.