Na pewno niektórzy z naszych Czytelników pamiętają jeszcze chaty kryte strzechą często połączone z oborą. Dzięki temu mieszkańcom w zimie było cieplej. Obecnie takie domy można zobaczyć już chyba tylko w skansenach. Kiedyś jednak na wsiach był to zwykły widok. Widok biedy…
Skromne życie Heleny Pelczar
W takiej chacie we wsi Korczyna, można powiedzieć, że na sposób Zbawiciela wśród bydląt, w Boże Narodzenie w 1888 r. przyszła na świat Helena Pelczar. Była kolejnym dzieckiem biednych rolników. Mając kilka lat zachorowała. Na jej brzuchu utworzył się bolesny wrzód nie dający się leczyć. Ojciec Helenki udał się wtedy do kościoła w Nowej Wsi, aby przyłożyć skrawek materiału do cudownego obrazu Matki Bożej. W domu położono go Helenie na brzuch i dziewczynka wyzdrowiała. Było to pierwsze cudowne wydarzenie w jej życiu.
Życie w biedzie i niemożność wyżywienia wszystkich dzieci w rodzinie Pelczarów stała się powodem, że Helenka szybko musiała iść na służbę do bogatych gospodarzy. Prócz zajmowania się zwierzętami, pracowała w domu i na polu. Pobożność dziewczyny była dla wszystkich uderzająca. Ulubionymi jej nabożeństwami były Droga Krzyżowa i różaniec, a w piątki zawsze pościła.
Pierwszy raz „dziwnej choroby”, jak mówili o tym ludzie, Helena doświadczyła w Wielką Niedzielę w 1910 roku. Przez trzy dni i noce była nieprzytomna. Pytana, co wtedy się z nią działo, mówiła, że oglądała Pana Jezusa, Jego Matkę, aniołów i świętych. Wracając do stanu przytomności odczuwała fizyczny ból.
W 1913 r., mając 24 lata, Helena jak wielu naszych rodaków wyjechała za chlebem do Ameryki. Tam zamieszkała w miejscowości Cleveland u swojej ciotki. Wkrótce powróciła też „dziwna choroba”, która w niektórych miesiącach trwała nawet dziesięć dni. Gdy mijał ten stan, Helena zupełnie zdrowa od razu wracała do swoich obowiązków. W grudniu w 1917 r. po raz pierwszy na jej dłoniach i stopach pokazały się różowe znaki, a prawy bok stał się siny. W tych miejscach czuła także straszne bóle. Zawołano lekarza, który stwierdził, że z punktu widzenia medycyny nie może wytłumaczyć tych dziwnych bolesnych znaków ani choroby. W Wielkim Poście następnego roku, w czasie kolejnego nawrotu „dziwnej choroby”, Helena doznała objawienia Pana Jezusa, który ukazał się jej jako Król z gorejącym sercem i tak do niej przemówił: „Udzielę ci łaski poznawania grzeszników, za których Ja chcę abyś znosiła cierpienia, które na ciebie będę zsyłać. Udzielę ci tych boleści, jakich Ja sam podczas męki krzyżowej cierpiałem, a ty znosząc to wszystko z miłością, ofiarujesz twe cierpienia za grzeszników, których sam ci wskażę.”
Stygmaty Heleny Pelczar
Na pożegnanie Pan Jezus pobłogosławił Helenę i znikł w jasności. Wtedy też po raz pierwszy otworzyły się stygmaty. Jak opisują naoczni świadkowie:
„Wpierw otworzyły się rany w prawej ręce i w prawej nodze. Dopiero za kilka minut otworzyły się i krwawiły rany w lewej ręce i w lewej nodze. Otworzyła się także rana w prawym boku Helenki, ale dopiero po południu, o godzinie mniej więcej trzeciej. Krew sączyła się z owych ran do godziny piątej, po czym wokoło ran zeschnięta krew utworzyła ciemnoczerwony strupek. Wówczas można było lepiej obejrzeć te rany. Zdawałoby się, że Helenka wisiała na krzyżu i że dopiero co była z krzyża zdjęta. Co więcej, zanim rany w lewej nodze i ręce otworzyły się, jakaś niewidzialna siła założyła prawą nogę na lewą, tak że rany i jednej i drugiej nogi się schodziły. Próbowano nogi odłączyć, ale to tylko sprawiało Helence większe boleści. Podczas sączenia się krwi, Helena cała leżała sztywna jak marmur, jak nieżywa. Jej ręce i nogi były także sztywne i zimne, a dłonie i stopy wokoło ran i cały bok prawy były koloru ciemnosinego. Poznać było po wyrazie twarzy Heleny, że cierpiała okropne boleści, boleści konania.”
Odtąd stygmaty Heleny otwierały się i krwawiły w każdy piątek…
22 marca 1918 r. Helena leżała w łóżku i bardzo cierpiała. Wtedy przeżyła wstrząsające widzenie Matki Najświętszej. Maryja trzymała Dzieciątko Jezus. Jednak ciało małego Jezusa było strasznie poranione i krwawiące. Matka Boża przejęta bólem, płacząc rzekła do Heleny: „Patrz moja córko, oto tak grzesznicy obchodzą się z Moim Synem!”.
Stygmatyczka często miała widzenia Męki Pańskiej, niektórych jednak wizji nie rozumiała, wtedy sam Pan Jezus objaśniał jej znaczenie tych mistycznych obrazów. Pana Jezusa bolały zwłaszcza grzechy niewiary w Jego Boską obecność w Najświętszym Sakramencie.
Stygmatyczka była prostą i ledwo piśmienną osobą. Nie miała żadnego teologicznego wykształcenia. Wszelkie tajemnice wiary katolickiej, czy to w swoich widzeniach, czy pouczeniach, otrzymywała od samego Pana Jezusa. Helena odznaczała się wielką czcią ku Najświętszemu Sercu Jezusowemu. Mając stale przed oczami duszy widok zranionego Serca Jezusa mówiła często: „Jakże mogą grzesznicy być tak okrutni dla Pana Jezusa, który przecież Swoje życie za nich oddał!”.
Helena Pelczar otrzymywała także prorocze widzenia dotyczące naszej ojczyzny. W Polsce przecież zostawiła groby matki i ojca oraz liczne rodzeństwo. Żyjąc w Ameryce czuła się zawsze Polką i wyłącznie po polsku myślała, mówiła i modliła się. W 1918 r. miała widzenie zmartwychwstałej ojczyzny, na którą napadły liczne wrogie wojska. Widziała polskie wojsko, które do boju prowadził młody kapłan. Widziała też Matkę Bożą, która swoim płaszczem osłaniała Polaków i wrogów, którzy widząc ten cud zaczęli w popłochu uciekać. Ta mistyczna wizja przedstawiała zwycięstwo Polski nad bolszewikami z 1920 r., zwane powszechnie „Cudem na Wisłą”, a młodym kapłanem był ksiądz Ignacy Skorupka.
Helena Pelczar bardzo kochała Matkę Bożą i różaniec
Jak wszystkie świątobliwe osoby, Helena kochała Matkę Bożą i różaniec. Należała do Żywego Różańca. Widywano ją z różańcem w domu, na ulicy, a zwłaszcza w kościele. Tak ją charakteryzowano po jej śmierci. „Helena była zacną i wzorową członkinią. Brała udział w procesjach i adoracji Najświętszego Sakramentu. Godzinami klęczała, o ile jej zdrowie pozwalało. Uczęszczała regularnie na zebrania. Żyła w zgodzie z innymi. Była cicha i łagodna w rozmowach. Za to wszystko była nadzwyczaj szanowana.”
Maryja odwdzięczyła się Helenie dając jej piękną wizję: ukazała się jej wraz z dwoma aniołami. Jeden z nich trzymał złotą koronę z brylantami, a drugi koronę cierniową. Helena miała wybrać jedną z nich. I wybrała koronę cierniową. W następnym widzeniu Matka Boża przyszła z jej zmarłą przed laty matką, która zachęciła ją do pokornego przyjęcia cierpień. Najświętsza Panna natomiast w nagrodę za to, że Helena wybrała koronę z ciernia, pokazała jej piękną złotą i powiedziała: „Oto korona, którą będziesz ukoronowana w Niebie”.
Helena miała także szczególną miłość do swojego Anioła Stróża. Był on stałym jej towarzyszem. Z licznych opowiadań można wnioskować, że stygmatyczka była z nim w bardzo częstej komunikacji. Zachęcał ją do współczucia i litości dla grzeszników oraz biednych dusz czyśćcowych. W wizjach pokazywał jej cierpienia czyśćcowe. Pewnego razu zobaczyła w ogniu duszę jakiegoś księdza. Męki jego były straszne. Ksiądz, spoglądając na Helenę, błagał ją o ratunek. Stygmatyczka zapytała go: „Za co ojcze, tak strasznie cierpisz?”. A on odpowiedział: „Za to, że byłem nieuważny w konfesjonale.”
Helena swoimi cierpieniami i modlitwami uwolniła z czyśćca rzesze dusz. I za Bożym pozwoleniem czyśćcowe dusze przychodziły do niej prosić o modlitwę. Pewnego razu, gdy stygmatyczka leżała w łóżku, stanęła przed nią jej zmarła przyjaciółka, siostra Wenancja, i wskazując ręką na krucyfiks odezwała się: „Helenko! Na Rany Jezusa, proszę cię módl się za mnie we wszystkie piątki do Pięciu Ran Pana Jezusa, abym została uwolniona z mąk czyścowych, gdyż strasznie cierpię.” Helena widziała czyściec w całej jego grozie więc dnie i noce modliła się o wybawienie siostry.
Pewnego dnia będąc w kościele znowu zobaczyła zmarłą siostrę, która pokazała jej spalone ręce i powiedziała: „Zobacz ile ja cierpię!” „A za co siostra tak długo i ciężko cierpi?” zapytała Helena. Na co siostra Wenancja wzniosła swe oczy w górę, ciężko westchnęła i odrzekła: „Za ciekawość rzeczy światowych; powiedz to innym siostrom!”. I w jednej chwili znikła. I tę biedną duszę poprzez swoje cierpienia i modlitwy Helena uwolniła z czyśćca.
Helena Pelczar: „Gdy się dostanę do Nieba to się za wszystkich modlić będę.”
Nie sposób w krótkim artykule opisać wszystkie mistyczne łaski, jakie otrzymała Helena Pelczar. Ponieważ wybrała drogę cierpienia za grzeszników i dusze czyśćcowe, została obdarowana łaskami bardzo hojnie. Ostatnie miesiące życia były dla Heleny prawdziwą drogą krzyżową. Wszystkiego cierpienia przyjmowała jednak z cierpliwością i na nic się nie skarżyła. Zmarła 27 kwietnia 1926 roku.
„Gdy się dostanę do Nieba to się za wszystkich modlić będę.” To były jedne z ostatnich jej słów. Prośmy więc i my o modlitwę tą świątobliwą Polkę, jedną z nielicznych stygmatyczek z naszej ojczyzny.
Stanisława Gamrat
Łaski otrzymane za przyczyną Heleny Pelczar można zgłaszać na adres redakcji.