Świadectwa nowenny pompejańskiej z „Królowej Różańca Świętego” nr 36

Jestem po odmówieniu trzech nowenn pompejańskich. O modlitwie tej dowiedziałem się w bardzo trudnym okresie mojego życia – załamanie nerwowe, utrata rodziny (głównie na własne życzenie). O modlitwie powiedział mi mój ksiądz proboszcz. Początki pierwszej nowenny były bardzo trudne.

Mąż: Na własnej skórze doświadczyłem walki

Zły na wszelkie możliwe sposoby przeszkadzał (choć niektórzy mogą wziąć te fakty za science fiction) – między innymi odgłosy upadania różnych przedmiotów w moim otoczeniu (słyszeli to też inni, jednak fizycznie nic nie upadało), brzydkie zapachy spalenizny w zamkniętym pomieszczeniu, problemy z uruchamianiem komputerów, dziwne telefony w czasie modlitwy, zerwany krzyżk z szyi (pomimo że oczko łańcuszka było całe), że nie wspomnę o „głosie” jakby acz tyłu głowy, który obrażał Matkę Przenajświętszą w czasie odmawiania nowenny pompejańskiej. Pomimo tego wszystkiego modliłem się dalej. W trakcie odmawiania pierwszej nowenny w intencji dotyczącej mojego sakramentalnego małżeństwa rozpocząłem drugą – o uwolnienie. Nie zabrakło w tym czasie łask. Bóg pozwolił mi poznać wiele nowych osób, w tym księży, między innymi egzorcystę (z czego bardzo się cieszę, bo uświadomił mi, że wszystko ze mną jest OK, a te ataki złego – zapachy, odgłosy itp. – to normalna sprawa przy nowennie). Z tego powodu odwiedziłem również psychiatrę, aby dowiedzieć się, tak po ludzku, czy nie zwariowałem. Okazało się, że wszystko ze mną OK. Generalnie w tym okresie otrzymałem wiele łask. Każdą z nich poprzedzał jakiś znak. Na przykład gdy czekałem u psychiatry w poczekalni, w radiu odmawiano różaniec, pomimo że nikt inny, w tym lekarz, nie zwrócił na to uwagi. Otrzymywałem również inne łaski, na przykład nagle poprawiła się sytuacja finansowa w firmie, stałem się spokojniejszy i cierpliwy, silniejszy duchem. Odnalazłem na nowo Boga. Bywały momenty, że „namacalnie” czułem obecność Mamy Najświętszej i moich świętych, do których zanoszę swoje modlitwy. Bardzo pomagają mi św. Ojciec Pio, św. Jan Paweł II, św. Rita i św. Józef. Moja pierwsza nowenna, zakończona w grudniu, nie spełniła się. Małżeństwo nadal jest w rozsypce – właściwie istnieje tylko na papierze. Druga nowenna, o nasze (moje i żony) uwolnienie, z mojej strony została wysłuchana, ze strony żony – nie wiem. Potem rozpocząłem trzecią nowennę, w intencji mojej zmiany (wiem, że to egoistyczne, ale chciałem być lepszym człowiekiem). Tym razem zły nie atakował w tak silny sposób jak za pierwszym razem. Były oczywiście momenty zwątpienia, pytania: czy warto? po co mi to? Matka Najświętsza obdarzyła mnie wielką łaską. Okulary, które wcześniej nosiłem, są obecnie dla mnie zbędne (powiem tylko, że bez okularów nie wychodziłem z domu, nie mogłem prowadzić auta). Kilka dni przed jej ukończeniem, po kłótni z żoną, z którą nie mieszkam kilka miesięcy, podjąłem decyzję – biorę rozwód. I powiedziałem to na głos. Wiecie, co się wtedy stało? Dosłownie kilkanaście sekund po tych słowach zadzwonił do mnie na komórkę ceniony ksiądz, który zajmuje się pomocą w trudnych małżeństwach. Oczywiście nie prosiłem go o to, aby do mnie zadzwonił, ani nie prosiłem go w ogóle o pomoc. Zbieg okoliczności… – powie ktoś. Tylko dlaczego zadzwonił po godzinie dwudziestej, w niedzielę? Przecież mógł w normalnych porach, na przykład w poniedziałek. Spotkałem się z tym księdzem. Udzielił mi kilku cennych rad. Rozpocząłem kolejną nowennę, ponownie w intencji uwolnienia mojego małżeństwa, mnie i żony od złego. Mam poczucie, że to właśnie on miesza w tak wyrafinowany i wymyślny sposób, że nie jest mi dane odbudowanie mojego związku. Moja ukochana żona nadal jest jak skała, poświęcona całkowicie pracy. Wierzę w to, że ukończę nowennę i nasza Mama Najświętsza uprosi u Boga, aby dał nam szansę naprawy małżeństwa. Zawierzam mu moją żonę i dzieci. Co ciekawe, gdy spisywałem swoje świadectwo, na początku zawiesił mi się komputer, a w trakcie pisania migał mi monitor. Istotnie – po tym, co przeżyłem wcześniej, nie robi to już na mnie wrażenia, bo wiem, kto za tym stoi. A niewierzącym, ateistom i niedopuszczającym do swojej świadomości istnienia Trójcy Świętej, Matki Boskiej i złego, który zrobi wszystko, aby was „zdobyć”, oświadczam: jeszcze kilka lat temu byłem taki jak wy. Nie dopuszczałem możliwości istnienia Nadprzyrodzonego, wszystko w życiu brałem na rozum. Bóg? Jaki Bóg? – myślałem. I wiecie co? Myliłem się. Na własnej skórze doświadczyłem walki, jaka codziennie, również w nocy, toczona jest o nasze dusze i zbawienie. Mam nadzieję, że moje modlitwy przyniosą pozytywny efekt. Życzę, abyście byli blisko Boga i doświadczyli tylu łask miłosierdzia, ilu ja doświadczyłem. A będącym w kryzysach małżeńskich – nie traćcie wiary. Cierpliwość jest cnotą, a dobry Pan Bóg wie, co robi…

Leszek: Byłem zaślepiony swoim życiem

Witam wszystkich. Od dłuższego czasu zbierałem się, żeby napisać swoje świadectwo. O nowennie pompejańskiej dowiedziałem się z internetu. Z moją żoną jesteśmy małżeństwem od siedemnastu lat i przechodzimy kryzys małżeński. Cały ten kryzys wynikł z mojej winy, bo mało czasu poświęcałem swojej rodzinie, a zawsze liczyły się tylko moje sprawy. Do tego doszły moje zdrady, które wyszły na jaw. Moja żona na początku walczyła o nasze małżeństwo, ale ja miałem to wtedy gdzieś i nic nie docierało do mnie, bo byłem zaślepiony swoim życiem. Podczas tego romansu Pan Jezus dawał już mi do myślenia poprzez bijące dzwony na niedzielną mszę. Za każdym razem, jak je słyszałem, to coś do mnie mówiło: „Chodź tutaj”, ale ja nie zważałem na to i dalej żyłem w grzechu, podczas gdy wcześniej chodziłem do kościoła i do komunii. To przyszło z dnia na dzień i sam nie wiem, jak to się stało, że zakończyłem to wszystko. Relacje z żoną były bardzo złe i mało bywałem w domu. Spaliśmy już oddzielnie, ja u córki w pokoju, a żona w naszym pokoju, bo sobie już nie życzyła. I po zerwaniu z tym wszystkim zacząłem walczyć o nasze małżeństwo, ale żona już nie chciała, bo była przekonana, że będzie rozwód. Wtedy poszedłem do spowiedzi, zacząłem chodzić do kościoła i żarliwie modlić się i odmawiać różaniec, modlić się do św. Jana Pawła II, do św. Rity w intencji naszego małżeństwa. Potrzebowałem jednak czegoś dłuższego i zobowiązującego. Zacząłem więc szukać w internecie i natknąłem się na nowennę pompejańską. Od razu nie zacząłem jej odmawiać, bo się przeraziłem, że trwa tak długo i że nie podołam. Na początku wszystko mi się myliło, zapominałem. Modliłem się wtedy za uratowanie naszego małżeństwa. Wyciszyłem się, stałem się spokojny. Na części dziękczynnej przerwałem, bo zapomniałem odmówić nowennę. I wszystko zacząłem od nowa. Ta sama intencja pozostała, ale podczas tej nowenny zły tak walczył o mnie, że ze dwa razy różaniec się przerwał, a był nowy, zapominałem tajemnice różańca, nachodziły myśli, po co to robię, i tak nic się dobrego nie dzieje w naszym małżeństwie. Wszystko robił, abym jej nie dokończył. Nie udało mu się jednak tego dokonać. Po nowennie zaczęliśmy się do siebie z żoną zbliżać, wyjeżdżać z dziećmi na wczasy. Wcześniej żona zarzekała się, że to już koniec i nic z tego nie będzie. Nawet zaczęliśmy spać w jednym łóżku i wróciło normalne życie małżeńskie. Każdy by myślał, że wszystko udało się pokonać z pomocą Matki Najświętszej. Cały rok było dobrze. Przez ten czas jednak już nie modliłem się tak gorliwie i nawet nie pomyślałem, żeby odmówić nowennę. Pod koniec tamtego roku zły powrócił. Żona powiedziała, że nie potrafi mi wybaczyć, pokochać i zaufać, bo dała sobie jakiś czas na to wszystko. I znowu wróciły łzy, płacz każdego dnia, oddalenie od siebie i powrót do przeszłości ze strony żony. Zacząłem odmawiać drugą nowennę. W tej nowennie zły nie odpuszczał od samego początku. Przeszkadzał we wszystkim i jak w poprzedniej ze trzy razy rozerwał mi się różaniec, myliłem się. Podczas tej nowenny zacząłem jednak często się spowiadać i przyjmować komunię. W tygodniu chodzę do kościoła i pomaga mi to w zwalczaniu złego. Relacje z żoną są lepsze. Ja stałem się spokojniejszy i bardziej zawierzyłem Matce Bożej Pompejańskiej, bo cały czas czuję Jej opiekę nad sobą. W drugiej nowennie modliłem się o uratowanie małżeństwa i uzdrowienie relacji w nim. Myślę, że łaskę Bożą otrzymałem, bo małżeństwo trwa i relacje są zdrowsze. Matko Pompejańska, dziękuję Ci za wszystkie łaski, które otrzymałem z Twoich rąk, bo moje małżeństwo nadal trwa i poprzez Twoje wstawiennictwo się polepsza. Są trudne dni, już parę razy odmawiałem modlitwę poprzez płacz, zły daje znać o sobie i cały czas miesza. Były chwile, że miałem już przerwać, bo tak nisko upadałem z żalu, goryczy, zawziętości i z nienawiści ze strony mojej żony. Za każdym razem jednak, jak odmawiam nowennę, następuje spokój w duszy i czuję, że nasza Matka Boża czuwa nade mną. Nie poddawajcie się! Nawet gdy wam przyjdzie odmawiać we łzach i w bólu, bo człowiek musi odpokutować za pewne rzeczy, które zrobił w swoim życiu.

Katarzyna: Nie lubiłam modlić się na różańcu

W lipcu zeszłego roku zachorowałam i znalazłam się w szpitalu. Liczne badania niczego nie wskazywały. Było coraz gorzej. Nie mogłam wstać z łóżka. Zawroty głowy, mdłości, drgawki, duszności uniemożliwiały mi normalne życie. Bardzo bałam się, że umrę. Mąż woził mnie do wielu różnych lekarzy, którzy rozkładali ręce i w ciemno zapisywali mi różne leki. Wcześniej słyszałam o mszach o uzdrowienie i licznych świadectwach, więc postanowiłam pojechać. Pierwszy raz o nowennie pompejańskiej usłyszałam w Częstochowie, słuchając pewnego świadectwa. Po powrocie do domu zaczęłam szukać informacji na temat nowenny. Nie wierzyłam, że dam radę, bo ja niestety nie lubiłam modlić się na różańcu, ale wewnętrznie czułam, że właśnie Matka Najświętsza mnie wysłucha, że da mi szansę. Nie pomyliłam się. Zostałam obdarzona licznymi łaskami od samego początku. Kiedy modliłam się, czułam szczęście i spokój, jakby Matka Najświętsza była przy mnie w pokoju, w którym odmawiałam modlitwę. Czasami wydawało mi się, że czuję zapach kadzidła. To było cudowne. Połączyłam nowennę pompejańską z piękną modlitwą do Matki Bożej Pocieszenia z Jodłówki. Podczas odmawiania części błagalnej Matka Najświętsza sprawiła, że zastanowiłam się nad samą sobą, dostrzegłam swoje liczne grzechy, czułam palącą potrzebę spowiedzi generalnej, nawrócenia. Dostrzegłam, że tylko wydawało mi się, że żyję po chrześcijańsku. Powoli otwierały mi się oczy. Końcem października skończyłam część dziękczynną. Wierzyłam, że Matka Najświętsza może mnie wysłuchać i stało się. Zostałam uzdrowiona. Długo bałam się, że choroba może wrócić, że to może tylko na chwilę, dlatego ociągałam się ze świadectwem. Rozpoczęłam kolejną nowennę, bo już nie mogłam żyć bez różańca. Wręcz tęskniłam za obecnością Matki Najświętszej. Dziś jestem zdrową osobą. Jestem wdzięczna Matce Najświętszej, że uprosiła u Pana łaskę dla mnie, że leczy moją duszę. Zostałam obdarzona też pewną łaską – pragnę żyć dla Pana Jezusa, aby zawsze był w moim życiu. Jest mi niekiedy ciężko, ale Pan pokazuje mi ścieżki i stawia w moim życiu ludzi, którzy mi pomagają. Obiecałam Matce Przenajświętszej, że zaangażuję się w działanie Róż Różańcowych. Muszę jeszcze wspomnieć, że tak naprawdę moja choroba była pewnego rodzaju łaską, dzięki której dostałam szansę na nowe życie. Wcześniej żyłam w ciężkich grzechach i pogrążałam się nieszczerymi spowiedziami i samousprawiedliwieniami. Dziękuję Matce Przenajświętszej, a was proszę o „Zdrowaś, Maryjo”. Bóg zapłać.

Agnieszka: Uratowane małżeństwo

Dzień dobry, piszę to świadectwo na chwałę Matki Bożej, Trójcy Przenajświętszej. Nowennę pompejańską odmawiałam w październiku 2015. Prosiłam Matkę Bożą o uratowanie mojego małżeństwa – jesteśmy siedem lat po ślubie i przechodziliśmy ciężki okres, w domu ciągłe kłótnie, zupełny brak porozumienia. Wydawało się, że rozwód będzie nieuchronny. Wtedy koleżanka powiedziała mi o nowennie pompejańskiej. Zaczęłam modlić się na różańcu i od pierwszego dnia czułam, że Matka Boża opiekuje się nami. Otrzymałam łaskę spokoju i wewnętrzną radość, to, czego tak bardzo mi brakowało. Poczułam się kochana. Mąż też się zmieniał, był spokojniejszy, rozmawialiśmy, dużo rozmawialiśmy o nas, o naszej miłości. Pracujemy nad naszą miłością, bo miłość to zadanie. Zawierzyłam siebie i swoją rodzinę w opiekę Matce Bożej. Dziękuję Ci, kochana Matko Boża, że tak bardzo nas kochasz. Chwała Panu Bogu na wieki wieków. Jezu, ufam Tobie!

Monika: Nerwica natręctw

Nadszedł i na mnie czas, aby złożyć swe świadectwo. Niedawno skończyłam swoją drugą nowennę. Pierwszą odmówiłam w intencji łaski zdrowia dla mojej mamy w związku z poważną operacją, którą miała przejść. Moja prośba została wysłuchana i mama czuje się już dobrze. Drugą odmówiłam w swojej intencji… Od dziecka choruję na nerwicę natręctw, choć dowiedziałam się o tym dopiero w zeszłym roku, kiedy to jej objawy doprowadziły mnie do załamania psychicznego oraz kilkumiesięcznego pobytu na leczeniu i terapii w szpitalu. O moich objawach i problemach w kontaktach z innymi ludźmi mogłabym pisać dużo, jednak najważniejszym problemem było dla mnie zbliżenie się do drugiego człowieka, ponieważ właśnie to było powodem mojego załamania psychicznego. Na pierwszym roku studiów poznałam chłopaka, bardzo miłego, uprzejmego, inteligentnego człowieka. Bardzo mi się spodobał, ja jemu zresztą też. No i właśnie wtedy zaczęły się schody. Im bardziej on próbował się do mnie zbliżyć, tym bardziej ja go odpychałam i udawałam obojętność, choć czułam, że robiłam to wbrew sobie. Powodem mojego zachowania były liczne lęki, niepokoje, natrętne myśli i bardzo niska samoocena. Po pewnym czasie chłopaka zaczęło drażnić moje zachowanie… Widziałam, że bardzo go tym ranię, ponieważ bardzo mu na mnie zależało, jednak nie potrafiłam tego przerwać. Po roku takiego stanu, po poprawionej maturze chłopak ten przeniósł się na inny kierunek studiów. Nasz kontakt się urwał i właśnie wtedy zrozumiałam, że mi na nim zależało i że popełniłam wielki błąd. Właśnie to doprowadziło mnie do załamania psychicznego. Trafiłam do psychiatry i psychologa. Wtedy właśnie padła diagnoza – nerwica natręctw oraz towarzysząca temu silna depresja. Zaczęłam brać leki i uczęszczać na psychoterapię. To właśnie w jej trakcie zaczęłam odmawiać nowennę pompejańską. O istnieniu tej nowenny wiedziałam już od bardzo dawna. Natknęłam się na nią już w gimnazjum. Jednak na jej odmówienie zdecydowałam się dopiero w tamtej sytuacji. Trochę się bałam, ponieważ słyszałam, że podczas jej odmawiania mogą się dziać różne nadprzyrodzone rzeczy. Podjęłam jednak decyzję, wiedziałam, że tylko Maryja i Jej Syn są w stanie to wszystko naprawić. Długo zastanawiałam się, w jakiej konkretnej intencji się modlić. Postanowiłam całkowicie zaufać i modlić się o potrzebne mi łaski. Do dziś pamiętam wewnętrzny spokój, który mnie ogarnął już po pierwszej odmówionej dziesiątce różańca. Ukończyłam terapię i po wakacjach wróciłam na studia. Byłam zmotywowana do zmiany, stałam się bardziej pewna siebie i bardziej otworzyłam się na ludzi. Jeśli chodzi o tamtego chłopaka, to postanowiłam się do niego odezwać i zrobić pierwszy krok. Udało mi się trochę załagodzić relacje między nami. On chyba też zauważył moją zmianę, ale nie jesteśmy razem… Gdzieś tam wewnątrz mnie tli się iskierka nadziei, ale wszystko pozostawiam w rękach Maryi. Ona wie, co dla mnie będzie najlepsze. Jeśli chodzi o moją nerwicę, to raz jest lepiej, a raz gorzej, ale zawsze w tych gorszych i lepszych chwilach powierzam się w opiekę Maryi. Daje mi to naprawdę wielką siłę.

Ewa: Strach i lęk znikają

Swoją ostatnią nowennę pompejańską skończyłam całkiem niedawno. Moją intencją była prośba o uzdrowienie mnie z nerwicy i uwolnienie od lęku. Niestety męczyłam się z nimi od bardzo dawna, w zasadzie odkąd tylko pamiętam. Strach, lęk dosłownie o wszystko bardzo utrudniał mi życie. Zupełny brak wiary w siebie, ogromny stres i paraliż przed wystąpieniami publicznymi, obawa przed relacjami z innymi ludźmi, czasami nawet proste sytuacje życiowe wywoływały we mnie strach i niepokój. Nie potrafiłam nad tym zapanować niestety. Z czasem straciłam radość i chęć życia. W końcu postanowiłam zawierzyć wszystko Maryi i odmówić nowennę pompejańską. Wiedziałam, że Matka Boża zawsze pomaga, gdy się Ją o to prosi. Bałam się jednak, że ten strach jest zbyt silnie zakorzeniony i uwolnienie mnie od niego nie będzie proste. Pomimo różnych obaw zaczęłam i szczęśliwie skończyłam całą nowennę. Dotknęła mnie miłość Matki Bożej. Jej pomoc i troskę czuję dziś na każdym kroku. Strach i lęk znikają, a ja uczę się pokory i zawierzenia Bogu wszystkiego, każdej chwili dnia, każdej sytuacji. Doznałam uzdrowienia, choć wiem, że to uzdrawianie mnie jeszcze trwa. Zachęcam wszystkich do odmawiania nowenny pompejańskiej. Matka Boża na pewno pomoże każdemu, jestem tego pewna.

Krzysztof: Walka z trądzikiem

Pragnę podzielić się cudem, który został mi ofiarowany przez Najświętszą Maryję Pannę, a dotyczy on uzdrowienia z trądziku, z którym zmagałem się od około ośmiu lat. Wydałem bardzo dużo pieniędzy zarówno na same leki, jak i lekarzy i choć było widać poprawę, to żadna ze stosowanych terapii nie wyleczyła choroby. Muszę przyznać, że było to dla mnie ogromne cierpienie i ciężar. Po bezskutecznej walce podjętej przez dermatologów i przeze mnie (lecząc się naturalnymi środkami, poparzyłem sobie twarz, a bliznę mam do dzisiaj) zacząłem odmawiać nowennę pompejańską. Jednak po 54 dniach nic się nie wydarzyło. Mimo to byłem uparty i po kilku miesiącach zdecydowałem, że zacznę nowennę jeszcze raz. I cud się zdarzył, tak po prostu. Matka Boża się nade mną ulitowała i choroba zniknęła. Zdaję sobie sprawę, że zupełnie na to nie zasługuję, ale miłosierdzie Boże jest nieskończone i ja doświadczyłem tej ogromnej łaski za wstawiennictwem Najświętszej Maryi Panny. Jestem świadom, że trądzik nie jest niczym poważnym i można z nim żyć. Niemniej Bóg okazał mi łaskę i ulitował się nad moim cierpieniem. Chwała Panu!

Małgorzata: Zdrowie i pokój serca

Chciałabym się podzielić świadectwem łask, jakie otrzymała moja rodzina dzięki Matce Bożej i św. Charbelowi. Nigdy wcześniej nie słyszałam o nowennie pompejańskiej ani o św. Charbelu. W czerwcu zeszłego roku zdiagnozowano złośliwego guza mózgu u mojego męża. Po pierwszej operacji, chemio- i radioterapii guz odrósł w grudniu 2015 roku. Gdy szukałam informacji na temat leczenia, przypadkiem wyświetliła mi się nowenna pompejańska. Na początku wydało mi się niemożliwe odmówienie trzech części różańca przez tyle dni. Mam dwie córki, czteroletnią i pięciomiesięczną, dlatego uznałam, że nie dam rady. Nie dawało mi to jednak spokoju i w grudniu rozpoczęłam pierwszą nowennę o udaną operację, pokój serca i zdrowie dla mojego męża. Różaniec często odmawiałam, kołysząc córkę w wózku. Również św. Charbel pojawił się nieoczekiwanie w naszej rodzinie. Przed operacją mąż dostał obrazki ze św. Charbelem od swojej siostry i brata, a oni nie umawiali się w tej sprawie. I dzięki nowennie i modlitwie do św. Charbela mąż szczęśliwie przeszedł operację, nie ma niedowładów, normalnie mówi. Postanowiłam odmawiać kolejną nowennę o jego uzdrowienie, w czasie gdy jeszcze nie skończyłam dziękować za operację. I tym sposobem odmawiałam dwie nowenny, co uważam za wielką łaskę. W tym czasie uległ poparzeniu szwagier i w jego intencji podjęłam się kolejnej nowenny, po skończeniu tej o szczęśliwą operację męża. Matka Boża wysłuchała i tym razem – szwagier szczęśliwie wraca do zdrowia i teraz nawet odbierał męża ze szpitala, ponieważ mąż miał kolejną operację w lutym i również szczęśliwie ją przeszedł. Skończyłam już odmawiać nowennę o uzdrowienie męża i wierzę, że Matka Boża udzieli naszej rodzinie tej łaski. Prosimy Pana Jezusa o miłosierdzie. Modlimy się codziennie całą rodziną o ten cud. Gdy mąż wychodził ze szpitala, to na oknie w korytarzu pojawiły się obrazki z nowenną i mąż teraz też zaczął odmawiać. Święty Charbel w swojej celi też miał obraz Matki Bożej Pompejańskiej. Wszystko układa się w jedną całość. Ja również odczuwam taki wewnętrzny spokój, że Matka Boża opiekuje się nami, inaczej to pewnie bym tylko płakała. Dziękuję, Matko Boża Pompejańska, za ten ogrom łask i wierzę, że spotyka nas to, co najlepsze i najbardziej potrzebne dla naszego zbawienia. Dowiedziałam się także, że znajoma osoba podjęła się nowenny w intencji mojego męża, bo sama doświadczyła łaski od Matki Bożej. Chciałabym wszystkim polecić tę modlitwę, ponieważ dzięki niej człowiek doświadcza wewnętrznego pokoju, łatwiej znosi trudności, a także zbliża się do Pana Boga. Dziękuję, Matko Boża Pompejańska, i proszę o dalszą opiekę nad naszą rodziną. Twoja czcicielka Małgorzata

Monika: Praca i zdrowie

Chciałabym złożyć świadectwo wysłuchanych modlitw do Matki Bożej. Otóż odmówiłam w swoim życiu kilka nowenn pompejańskich, między innymi w intencji znalezienia pracy. Dotychczasową pracę jako nauczyciel wykonywałam na umowy-zlecenia, a nawet i umowy o dzieło. Płaca marna, warunki marne, mało godzin i brak perspektyw na lepszą przyszłość. Składałam podania do różnych szkół, ale nawet przy składaniu dokumentów mówiono: „Tak, można zostawić CV, ale nie ma szans u nas na pracę”. Najlepsze jest to, że dostałam pracę tam, gdzie jej nie szukałam. Obecnie pracuję na pełny etat, mam już umowę na czas nieokreślony. Druga intencja dotyczyła zdrowia taty, który miał mieć zabieg/badanie – koronarografię. Źle się czuł, przytykało go bardzo podczas zwykłego chodzenia. Martwiliśmy się. Już raz kiedyś miał robioną koronarografię i jedna tętnica szyjna była prawie cała zatkana… Ten ostatni zabieg został przeprowadzony szybko, bez powikłań (a te mogą być groźne). Tato wrócił do domu „podreperowany” i dobrze się czuje. Jak widać, nowenna pompejańska to wielka sprawa.

Bożena: Otrzymywane łaski w czasie leczenia białaczki

Dwa lata temu, 7 grudnia dowiedziałam się, że u mojego dziewięcioletniego wnuczka stwierdzono białaczkę. Od razu odnalazłam nowennę pompejańską, którą kiedyś przyniosłam do domu ze szpitala. Nigdy jej wcześniej nie odmawiałam, ponieważ wydawało mi się niemożliwe, aby znaleźć czas na codzienne odmawianie trzech części różańca. Tego dnia w drodze do wnuczka, który był w szpitalu, odmówiłam cztery części różańca, i tak przez 108 dni (czasami trzy części). Już następnego dnia Matka Boża zaprowadziła mnie do kościoła, gdzie w godzinę łaski, o godzinie 12 prosiłam o zdrowie dla niego. Kolejnego dnia ksiądz w jego parafii odprawił mszę o uzdrowienie i powiedział, że podczas niedawno zakończonych rekolekcji nie było tylu osób, ile na tej mszy. Do Bożego Narodzenia msze były odprawiane za niego codziennie w różnych kościołach. Kilka dni po pierwszej mszy wnuczek wyszedł na przepustkę (wcześniej przez miesiąc przebywał w szpitalach). Podczas jednego z badań stwierdzono, że zniknęły zmiany na kości i jąderkach. Wnuczek otrzymywał chemię, jednak włosy mu nie wypadły. Rodzice martwili się jeszcze o utrzymanie trójki rodzeństwa, jedno z nich musiało stale być w szpitalu, a drugie – z dwuletnimi bliźniętami i starszym bratem w domu. Gdy zabrakło pieniędzy, otrzymali pomoc finansową, zorganizowano dla nich imprezy charytatywne. W czasie pobytu w szpitalu wnuczek dostał sepsę, lekarze kazali się tylko modlić. I z niej został cudownie ocalony. W maju przystąpił do I Komunii Świętej, a w sierpniu zakończył leczenie szpitalne. Chociaż leczenie nie jest jeszcze zakończone, wierzę, że jest on uzdrowiony, a cały okres jego leczenia to pasmo ciągłych łask dzięki Bożemu miłosierdziu za wstawiennictwem Matki Bożej w nowennie pompejańskiej i godzinie łaski.

Halina: Mój syn wraca do zdrowia

Witam serdecznie. O nowennie pompejańskiej dowiedziałam się z internetu jakieś pięć lat temu. Miałam poważne problemy z synem. Zaczęło się w szkole, gdzie inni uczniowie znęcali się nad nim psychicznie i fizycznie. Mój syn popadł w ciężką depresję, chciał popełnić samobójstwo. Nie pomagali psychologowie ani psychiatrzy. Nie mogłam patrzeć, jak moje dziecko cierpi. Przestał chodzić do szkoły, a najgorsze było to, że zaczął szukać pocieszenia w narkotykach. Byłam całkiem bezradna, nie wiedziałam już, gdzie szukać pomocy. Sama zaczęłam popadać w depresję, jeden dzień był gorszy od drugiego. Jedynie cud mógł nas uratować. Trafiłam wtedy na nowennę pompejańską (a może to ona odnalazła mnie…?). Kiedy zaczęłam się modlić, zaczęły powracać mi siły, jakby ktoś pomagał dźwigać mój krzyż. Problemy nie zniknęły z dnia na dzień, ale czułam, że ktoś mną kieruje, ktoś mnie prowadzi cały czas ku lepszemu. Czułam opiekę Matki Bożej, spokój i wewnętrzne wyciszenie. Doznawałam wielu łask, o które nawet nie prosiłam, i to nie tylko duchowych łask, lecz także materialnych. Mój syn nie tak szybko wrócił do zdrowia, a do tego całkiem popadł w nałóg narkotykowy, ale ja cały czas trwałam przy nowennie i z niej czerpałam siły. Ponad rok temu syn przedawkował narkotyki. Trafił do szpitala w dzień, w którym skończyłam właśnie odmawiać swoją trzecią nowennę. Myślałam, że to już koniec… ale okazało się, że to był początek, przełom w naszym życiu, dzięki któremu zaczęliśmy wracać do normalności. Droga była długa, bo syn z toksykologii trafił na oddział psychiatryczny, a stamtąd do kliniki leczenia zaburzeń osobowości. Dzięki temu dziś jednak wraca do zdrowia, skończył z narkotykami, rozpoczął naukę w szkole i ma plany na przyszłość, a ja kończę kolejną nowennę i proszę Maryję, aby ten stan się utrzymał, aby nic nie zburzyło naszego spokoju. Dziękuję Ci, Maryjo, moja Matko, za Twą opiekę. Dziękuję, że jesteś przy mnie i mnie prowadzisz, i wybacz, że tak długo zwlekałam z tym świadectwem. Dziękuję wszystkim, którzy to czytają. Pamiętajcie, Maryja sama wybiera czas i miejsce. Dajmy się prowadzić Matce Bożej. Daje nam tak wiele łask.

Halina: Nawrócenie

Szczęść Boże! Jest to moje już kolejne świadectwo, ponieważ jestem w trakcie odmawiania dziewiętnastej nowenny pompejańskiej. Jak widzicie, nie potrafię przestać jej odmawiać. Nie chcę stracić tego spokoju serca, który towarzyszy mi już od drugiej czy trzeciej nowenny. Czuję opiekę Mamusi Bożej cały czas. Przez te wszystkie nowenny otrzymuję niesamowitą ilość łask. Każdy, kto składa świadectwo, opisuje, że modlił się o to, a otrzymał całkowicie inną łaskę, wręcz lepszą – ja miałam i mam to samo. Ostatnią przecudną łaską było to, że mój syn się nawrócił, a nawrócenie nastąpiło po przeżyciu przez niego śmierci klinicznej. Możecie sobie wyobrazić, co przeżyłam, ale wiem, że Matka Boża mi go oddała. Kocham Ją niezmierzoną miłością, wierzę w Jej istnienie i bycie przy każdym z nas. Zachęcam każdego, kto szuka jakiejkolwiek pomocy – odmawiajcie nowennę pompejańską. Jest to modlitwa przecudna. Jak już wspomniałam w poprzednich świadectwach, każde „Zdrowaś, Maryjo” jest różą dla najpiękniejszego stworzenia, jakim jest Matka Boża, Najczystsza. Pomyśl, jaki piękny bukiet róż składasz codziennie u Jej nóg. Chwała Panu Najwyższemu. Z Panem Bogiem.

Kasia: Uzdrowienie z nowotworu

Rok temu, w październiku u mojej 34-letniej siostry zdiagnozowano raka piersi z bardzo licznymi, odległymi przerzutami. Lekarze nie dawali jej szans na wyleczenie. Świat nam się zawalił. Z całego serca prosiliśmy o jej uzdrowienie. Zaczęliśmy zwracać się z prośbą do naszej Mateńki o wstawiennictwo za pośrednictwem cudownej nowenny pompejańskiej. I zaczęły dziać się cuda! Ania początkowo była na bardzo silnych lekach antydepresyjnych. Po kilku dniach modlitwy stwierdziła, że nie potrzebuje już leków, bo otrzymała wielką łaskę od naszej Mateńki – wielkie poczucie spokoju. Kolejne badania robione pod kątem przerzutów budziły duże wątpliwości, jednak je potwierdzały. Wreszcie ostatnie badania zupełnie je wykluczyły! Chwała Panu! Lekarze nie mogli w to uwierzyć. Uznali to oczywiście za pomyłkę. Walka z wrogiem jednak nadal trwała. Guz w piersi pozostał. Chemioterapię siostra przeszła rewelacyjnie. Guz, mający ponad cztery centymetry, bardzo źle rokujący, początkowo nie reagował na leczenie, ale zaczął się zmniejszać. 26 lipca, w Ani imieniny, wykonano mastektomię. Wynik histopatologiczny potwierdził całkowitą remisję nowotworu. Ania jest zdrowa! W całej tej traumie, naszej osobistej tragedii piękne jest to, że przeszłyśmy totalne nawrócenie. Wiemy, że Jezus żyje! Pomimo tego, że nie słyszałyśmy Boga, nasz Tatuś w niebie w cudowny sposób się z nami komunikował. Kluczowe momenty leczenia Ani to początek pierwszego i drugiego cyklu chemioterapii, ostatni dzień chemii, dzień mastektomii, pierwszy dzień radioterapii – zawsze wychodziły w święto Ani bądź kogoś z najbliższej rodziny. Bywało, że coś zostało zaplanowane inaczej, a później zostało przełożone na ten wyjątkowy dzień. W momencie, kiedy najbardziej Ania tego potrzebowała, leżąc w szpitalu, nagle na jej drodze pojawiał się ksiądz z Komunią Świętą (potrafiła powiedzieć: „Kasia, fajnie by było, gdyby przed podaniem chemii przyszedł do mnie ksiądz” – i po kilku minutach był!). Przyjmowała sakrament namaszczenia chorych. Otrzymywała cudowne słowa poznania podczas modlitw wstawienniczych u ojców jezuitów. Pamiętam, jak podczas jednej z takich modlitw wokół Ani powstało poruszenie. Panie, które wstawiały się za Anią, poprosiły o słowo poznania dla niej. Otworzyły Pismo Święte na fragmencie Psalmu 6,10: „Pan usłyszał moje błaganie, Pan przyjął moją modlitwę”. Piękne, prawda? Tych modlitw, tych słów było tak wiele… Pogłębiały naszą wiarę. Wielką obecność Boga odczuwałyśmy również podczas spotkań z Marcinem Zielińskim. Świetny chłopak! Niczego nam nie obiecywał, tylko prosił: „Módlcie się i przyjeżdżajcie do nas, będziemy się modlić razem”. I jeździłyśmy! Wszędzie szukałyśmy Boga. Teraz wiem, że to On nas odnalazł dzięki wstawiennictwu naszej kochanej Mamy. Dziękuję Ci, Mateńko! PS Proszę o modlitwę za Anię, by zły nie powrócił, by Matka Boska nieustannie ją chroniła. A wszystkim, którzy tracą nadzieję, z całego serca polecam nowennę pompejańską. Ja z tą modlitwą już nigdy się nie rozstanę. Modliłam się w intencji Ani, a sama otrzymałam tak wiele… Amen!
5 1 głos
Oceń ten tekst

Mogą zainteresować Cię też:

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x