W niedzielę, 14 października fraternia bł. Bartłomieja Longo w Warszawie świętowała 25 lat opieki swojego patrona.
Uroczystość jubileuszowa była tym wspanialsza, że tego dnia odbyły się również obłóczyny i pierwsze profesje kilkunastu członków naszej wspólnoty. Fraternia powiększyła się o pięć osób, które wraz z przyjęciem dominikańskiego habitu i Reguły rozpoczęły roczny okres nowicjatu. Dziesięcioro nowicjuszy złożyło pierwsze profesje, zobowiązując się tym samym do życia zgodnie z Regułą przez następne trzy lata. Obrzęd obłóczyn i przyrzeczeń odbył się podczas uroczystej jutrzni.
Kolejnym punktem wspólnego świętowania była Msza Święta sprawowana w kościele św. Jacka. Asystent fraterni, o. Adam Sulikowski, w homilii przybliżył krótko historię nawrócenia bł. Bartłomieja. Zwrócił uwagę, że niegdysiejszy zagorzały wróg Kościoła został gorliwym apostołem różańca świętego i tercjarzem dominikańskim. Następnie odbył się wykład dr hab. Barbary Strzałkowskiej, przedstawiający mechanizm działania pokusy na przykładzie historii upadku pierwszych ludzi w Biblii. Uroczystość zakończyła się agapą, na której nie zabrakło jubileuszowego tortu. Razem z nami świętowali także świeccy dominikanie z innych fraterni, rodziny i zaproszeni goście.
Wraz z kilkunastoma innymi fraterniami z całej Polski otrzymaliśmy patrona, można powiedzieć, odgórnie. W 1993 roku Rada Prowincjalna postanowiła o zatwierdzeniu obecnych lub nadaniu nowych patronów. Przed tą reformą wiele fraterni, w tym nasza, nosiło imię Matki Bożej. Na razie nie dotarliśmy do jednoznacznych przekazów czy dokumentów wyjaśniających kwestię wyboru.
Chociaż bł. Bartłomiej został nam niejako narzucony, było to wydarzenie opatrznościowe.
Obecnie coraz więcej zagubionych osób odchodzi od Kościoła, mnożą się nowe ruchy religijne, niegasnącą popularnością cieszy się filozofia Wschodu. Historia życia bł. Bartłomieja pokazuje, że Bóg walczy o każdego, nawet najbardziej zagubionego człowieka do samego końca. Nie ma takiej biedy, takiego grzechu i takiej mrocznej drogi, z której Bóg nie mógłby człowieka zawrócić. Błogosławiony Longo jako były uczestnik seansów spirytystycznych, okultysta i satanista jest dowodem na to, że dla Boga nie ma przypadków beznadziejnych.
Ożywienie kultu naszego patrona było związane ze sprowadzeniem jego relikwii, które nastąpiło w październiku zeszłego roku. Na rok przed sprowadzeniem relikwii zobowiązaliśmy się jako wspólnota do odmawiania codziennie całego różańca. Poszczególni bracia i siostry z fraterni modlą się w wyznaczonym im dniu o kanonizację bł. Bartłomieja oraz w innych intencjach. Relikwiarz towarzyszący nam podczas comiesięcznych spotkań pomaga uświadomić sobie realną obecność i wstawiennictwo naszego patrona. Kilkoro członków naszej wspólnoty wybrało się również na pielgrzymkę do sanktuarium Matki Bożej Różańcowej w Pompejach. Każdego piątego dnia miesiąca na pamiątkę narodzin dla nieba bł. Bartłomieja spotykamy się, odmawiając różaniec. Staramy się rozpowszechniać wiedzę o naszym patronie, a także o samej nowennie pompejańskiej. W planach jest regularne, prowadzone przez nas nabożeństwo, podczas którego ci, którzy odmawiają nowennę pompejańską, mogliby to uczynić we wspólnocie, a my jako fraternia modlilibyśmy się przez miesiąc także w ich intencjach.
Myślę, że poruszeni świadectwem życia bł. Bartłomieja uczymy się patrzeć na innych ludzi z miłosierdziem, nikogo nie potępiając i pokazując swoim codziennym życiem, że Bóg kocha każdego człowieka.
Agnieszka Michała Zdunek OPs
Świadectwo Przełożonego
Gdy zaczynałem swą podróż w zakonie świeckich dominikanów, zupełnie nie wiedziałem, kim jest bł. Bartolo Longo. W chwili przyjmowania do fraterni każdy ze świeckich dominikanów przyjmuje imię zakonne (lub też patrona). Ja byłem przekonany, że będzie to Albert od św. Alberta Wielkiego. Ówczesny przełożony fraterni zasiał jednak we mnie ziarno: „A może Bartłomiej na cześć naszego patrona?”. Zupełnie nie brałem tego pod uwagę, bo św. Albert to doktor Kościoła, wielki uczony, teolog, a bł. Bartolo to kto? Zacząłem jednak zgłębiać temat. Ze zdumieniem odkryłem, że historia życia Brata Różańca w pierwszej części uderzająco przypomina moją. Okultyzm, magia, tarot, spirytyzm, antykościelność to też była moja droga do nieszczęścia. Bóg oczywiście ma wobec mnie inne plany. Wezwał mnie bardzo konkretnie i po imieniu. Rozpoczął proces mojego nawrócenia, który ciągle trwa. Grzech jednak pozostawia bolesne i trudno gojące się rany na duszy. Trafiłem ostatecznie do świeckich dominikanów. Nieustannie odkrywam wartość różańca świętego i głęboko zakopaną we mnie maryjność.
Modlę się, by mój patron zakonny – bł. Bartolo – wypraszał tę łaskę, by reszta mojego życia choć trochę przypominała jego wielkie dzieła miłosierdzia, oddanie Matce Bożej oraz różańcowi.
Adrian Bartłomiej Siewieja OPs – przełożony fraterni