Karolina jest od urodzenia niepełnosprawną bardzo niskiego wzrostu, ponieważ cierpi na rzadko spotykaną chorobę genetyczną – dysplazję kręgosłupowo-nasadową. Przechodziła w swoim 25-letnim życiu liczne operacje i rehabilitacje w Polsce i za granicą.
Po każdym dniu pełnym rozmaitych poświęceń widziała swoich młodych rodziców klęczących przed wizerunkiem Czarnej Madonny z różańcem w ręku. Ta pokorna postawa matki i ojca budziła w niej najpierw refleksję, a potem życzliwość, że w taki sposób dziękowali za każdy dzień życia wraz z jego łaskami i krzyżami. Dawcy życia prosili w tej codziennej modlitwie przede wszystkim o zdrowie i godną przyszłość swojej ukochanej córki.
Bóg nie pozostał głuchy na ich samotne wołanie, bo Karolina nie tylko ukończyła szkołę podstawową w swojej rodzinnej wsi, ale potem wraz z rodzicami przeniosła się do miasta wojewódzkiego, gdzie została absolwentką integracyjnego liceum ogólnokształcącego. Nieraz z rodzicami brała udział w pielgrzymce do Sanktuarium Nadodrzańskiej Królowej Pokoju w Siekierkach nad Odrą, gdzie modliła się o pokój dla naszej ojczyzny i zachowanie chrześcijańskiej wiary w laicyzującej się Europie. Także tutaj, w nadgranicznej ciszy, prosiła Maryję o zdrowie i mądrość dla siebie oraz wyrażała wdzięczność za bezinteresowną miłość matki i ojca.
– Cały czas prowadzi nas Matka Najświętsza przez trudy życia inwalidzkiego – podkreśla Karolina. – To dzięki Niej wybrałam właściwe studia uniwersyteckie, bo w czasie nabożeństwa majowego usłyszałam wewnętrzny głos: „Pójdź na psychologię, bo twoje krzyże i akademicka wiedza pozwolą ci najlepiej służyć coraz to większej liczbie zagubionych i dotkniętych różnymi grzechami naszej cywilizacji”. Bez trudu dostałam się na studia, choć kandydatów było bardzo dużo. Już w czasie praktyk studenckich w szpitalu na oddziale dla przewlekle chorych oraz w hospicjum stacjonarnym przekonałam się, że dokonałam prawidłowego wyboru.
Młoda i tak bardzo sprawdzona przez Boga ambitna magister psychologii zawsze jest uśmiechnięta, a z jej pełnego dobroci oblicza emanuje nieustanna radość.
– Chyba Matka Boska Różańcowa wymodliła u swego Syna takie moje posłannictwo wśród chorych na duszy i ciele, bo teraz jestem szczęśliwa, mogąc służyć szukającym pomocy nie tylko w swoim gabinecie, lecz także przy łóżkach ciężko chorych w szpitalach i terminalnie schorowanych w hospicjum – wyraża swoje zadowolenie psycholog. – Właśnie serdeczne słowa delikatnie kierowane do odchodzących z naszej doczesności do wieczności oraz uścisk ich rąk pozwala im łagodnie przejść w ręce samego Boga Ojca. Bywa też tak, że – ku naszej ziemskiej radości – Bóg uzdrawia konającego i pozwala mu powrócić do świata żyjących. Wszak dla Stwórcy nie ma rzeczy niemożliwych; trzeba Mu tylko bezgranicznie zaufać.
Pewien biznesmen borykający się z problemami małżeńsko-rodzinnymi oraz finansowymi usiadł przed silną osobowością niewielkiej postury psycholog. Karolina bardzo uważnie go wysłuchała, zapytała o przestrzeganie dekalogu oraz wierność małżeńską. Po zakończeniu tej świeckiej spowiedzi życia przedsiębiorca zapytał cicho:
– A co to za dziwną obrączkę ma pani na palcu?
Psycholog odparła:
– To jest różaniec ofiarowany mi przez mojego księdza katechetę z rodzinnej wsi ze słowami: „Karolinko, kiedy wszyscy cię opuszczą w jakimkolwiek nieszczęściu, powierz siebie i swoje problemy Bogurodzicy w tej najskuteczniejszej modlitwie. Jej pozostał wierny papież Jan Paweł II, obecnie największy polski współczesny święty”.
Bodaj po miesiącu ten sam biznesmen przybył do gabinetu niepełnosprawnej psycholog z bukietem białych róż, by podziękować za właściwe ustawienie go w życiu. Na palcu lewej ręki miał złotą obrączkę różańcową.
– Kwiaty proszę zanieść do pobliskiego kościoła i ofiarować Matce Chrystusowej, bo to Ona jest naszą Przewodniczką, gdy wszyscy nas zawiodą i opuszczą – poleciła czcicielka Pani Różańcowej. – Ja dziękuję, że jako narzędzie w rękach samego Boga mogłam swoją obecnością, skromnym doświadczeniem i wiedzą psychologiczną oraz teologiczną pomóc rozwiązać pańskie kłopoty, wynikające jakże często ze słabości.
Teresa Nowak