Bóg ustanowił Józefa opiekunem dla Jezusa i Maryi, ponieważ zbadał jego serce i znalazł w nim ubóstwo, mądrość, sprawiedliwość oraz pragnienie spotkania z Nim. Józef w przeciwieństwie do większości ludzi żyjących w jego czasach, szczerze wzywał Boga, a historia, w której trzykrotnie objawił mu się Anioł Pański we śnie, wskazuje, że nie tylko sam do Niego przemawiał, ale potrafił słuchać – miał wyostrzony słuch na Słowo Boże – i w duchu posłuszeństwa natychmiast poddawał się Jego woli. Bóg, mając szczególne upodobanie w ludziach nieskalanych i prostego serca, stał się dla Józefa ucieczką, i to dosłownie, objawił On Świętej Rodzinie, jak ujść z życiem przed gniewem i zemstą Heroda. Takie myśli o św. Józefie nasuwa uważna lektura Psalmu 14, kiedy idąc za radą Newmana, pochylamy się nad jego treścią „powoli i pobożnie”, w kontekście życia naszego cieśli.
Na wyżynach świętości
Newman zauważa, że oprócz Jezusa był on moralnie najdoskonalszy wśród wszystkich mężczyzn kiedykolwiek żyjących na ziemi. Wszystkie cnoty, którymi wyróżniał się Józef, składają się na jego świętość, wśród nich wymienia on jego czystość i niewinność. Oznacza to, że św. Józef patrzył na innych w sposób podmiotowy i nieoceniający; myślał, nie knując podstępu, i mówił prosto, a jednocześnie z czułością. Tego właśnie uczy nas ów święty: nieskazitelności na wielu poziomach, duchowym oraz zmysłowym. Święty Józef do tego stopnia unikał grzechu, że, jak poetycko ujmuje to Newman, „dusza jego była biała jak śnieg”, my zaś moglibyśmy też powiedzieć, że miał serce na dłoni. I tego właśnie doświadczyli Jezus i Maryja. Zdaniem Newmana Józef ich kochał, a oni w tej relacji mieli wejrzenie w jego serce, w którym znajdowali obraz czystej troski.
Zapatrzony w Jezusa
Józef był opiekunem obecnym w życiu Jezusa od Jego narodzin po wiek dojrzały. Mimo trudności w znalezieniu miejsca, w którym mógłby przyjść na świat Zbawiciel, nie odstępował Maryi na krok. Nie miał ważniejszych spraw nad te, by być blisko swojej małżonki i synka w tym trudnym i ważnym czasie rozwiązania. Nie usunął się na bok podczas porodu Jezusa, lecz wspierał Maryję. Możliwe nawet, że odebrał sam poród.
Newman kieruje naszą uwagę ku czułemu obliczu Józefa: oto w stajence „wziął on Dziecię w ramiona i Je piastował”; nie Maryja, ale Józef, by Matka Zbawiciela mogła w tym czasie trochę odpocząć. I choć w sztuce sakralnej powszechne jest ukazywanie Maryi trzymającej Boże Dziecię, to w kontekście niezastąpionej pomocy św. Józefa nie powinno dziwić podobne przedstawienie go z małym Jezusem w objęciach.
Co stało się później?
Jak czytamy w Ewangelii, Maryja „owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie” (Łk 2,7) i tak zastali Niemowlę pasterze pragnący oddać Mu cześć. Rodzice Jezusa świadomi zbawczej misji Nowonarodzonego, położyli Go w żłobie, by to On był w centrum uwagi. Newman, odwołując się do Józefa, stwierdza, że w swojej pokorze: „Nigdy nie myślał o sobie, lecz zawsze o Zbawczym Dziecięciu” oraz że zapatrzony w Jego światło stał się „najczystszym obrazem Wiekuistego Syna”.
„Świątynia, w której zamieszkał Bóg”
Na pierwszy rzut oka dziwić może fakt, że Newman porównuje św. Józefa do „poświęconej świątyni, w której zamieszkał Bóg”. Wnikając jednak w ukryty sens tego określenia, w horyzoncie Nowego Testamentu, okazuje się ono zrozumiałe i trafne. Józef może być nazwany świątynią ze względu na swoją kondycję duchową: nie był on człowiekiem, który postępował według ciała, ale według ducha. Miał świadomość, że jego ciało jest świątynią Boga i mieszka w nim Duch Święty. Intuicyjnie rozumiał wypowiedziane później słowa św. Pawła: „Świątynia Boga jest święta i wy nią jesteście” (1 Kor 3,17). Zachował ją więc taką, jaką przewidział Bóg w swoim odwiecznym zamierzeniu.
Józef jest też świątynią, ponieważ podobnie, jak Maryja przyjął w sercu Słowo objawione przez Anioła, to jest uwierzył, że Dziecię, które narodzi się z Ducha Świętego, jest zapowiedzianym przez proroków Mesjaszem (Mt 1, 20-24). Jednocześnie Józef przyjął swoją rolę w dziele zbawczym, usynawiając Jezusa. Przez swoją świętość i wiarę Józef może być dla nas przykładem, jak przyjąć Boga w swoim sercu, byśmy, paradoksalnie, przyjmując Boże Dziecię, sami mogli stać się dziećmi Bożymi.
Natasza Lisowska