Kiedy Pius IX po raz pierwszy czytał dziennik św. Weroniki Giuliani, miał zawołać: „Ależ to nie święta, to niezwykła święta!”. W dzieciństwie bliscy nazywali ją Ogniem, ponieważ była bardzo żywym dzieckiem i może ta nieposkromiona natura przyniosła jej wymierne korzyści. Niedługo potem – „wykuwaniem” cnót i „wypalaniem” przywar – walczyła o świętość w klasztornej celi. Czas na kolejną postać z cyklu maryjnych mistyczek wszech czasów, która doznawała „objawów o charakterze nadzwyczajnym” już od maleńkości.
Czy dowodem na świętość danej osoby jest tylko obecność zjawisk nadzwyczajnych? Oczywiście nie. Kościół przykłada wagę do takich fenomenów tylko wówczas, jeśli obok nich występowały również cnoty w stopniu heroicznym. Należy wspomnieć, że istnieją święci, u których nie odnotowano nadprzyrodzonych fenomenów. O relacji między tymi zjawiskami a świętością musimy pamiętać, zaczytując się w żywotach mistyków. Już setki lat temu opisał ją papież Benedykt XIV (1675-1758) na potrzeby procesów beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych.
Dziecięce wybraństwo
Weronika już jako dziecko oglądała cuda i warto przywołać choć jeden przykład. Urodziła się w zamożnej i zarazem wierzącej rodzinie, w jej domu rodzinnym znajdował się m.in. obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem. Gdy dziewczynka kierowała na niego swe oczy, zdarzało się, że postać ożywała, a kiedy wyciągała swe rączki, Maryja dawała jej małego Jezusa, aby mogła Go potrzymać i pobawić się z Nim. Dla dziecka taka czułość Królowej Niebios musiała jawić się jako coś naturalnego, bo nie było w pełni świadome, jak nieprawdopodobne przeżycia stają się jego udziałem.
Jako pięciolatka musiała pogodzić się ze śmiercią swojej ziemskiej mamy. Wówczas Matka Boża w pewien sposób zastąpiła donnę Giuliani. Na drodze do ślubów zakonnych towarzyszyła i wspierała Urszulę – bo takie imię Weronika nosiła, zanim w 1677 roku nie złożyła profesji w klasztorze kapucynek. Miała wtedy 17 lat i w pamięci opór ojca przed tym, aby rozpoczęła życie konsekrowane. Już wkrótce miała być znana jako stygmatyczka z Città di Castello, od miejscowości, w której znajdował się klasztor.
Po ludzku niewytłumaczalne
Pierwszym przykładem fenomenów mistycznych doświadczanych przez Weronikę jest dzielenie z Chrystusem bólów męki w postaci bardzo intensywnej, bo widzialnej. Szczególnie charakterystyczna jest dla włoskiej kapucynki łaska ukoronowania cierniem. Cierpiała mocno także na skutek ciężkich ataków diabelskich. Toczone przez nią walki można porównać do przypadku św. ojca Pio, który zmuszany bywał do prawdziwych rękoczynów.
Kolejne mistyczne zjawisko to transwerberacja. Cytując za słownikiem fenomenów mistycznych, termin ten oznacza „przeniknięcie zaostrzonego przedmiotu – strzały, grotu, włóczni – do serca, dokonane przez samego Boga lub przez niebiańską istotę typu anielskiego”. Jeśli transwerberacja ujawnia się na zewnątrz, jest nazywana „raną miłości”. Po śmierci Giuliani świadkowie twierdzili, że widzieli na sercu coś, o czym ona opowiadała spowiednikowi: odcisk małego sztandaru otoczonego dwoma płomieniami, inicjały Jezusa i Maryi, narzędzia męki Pańskiej oraz krzyż. Weronika miała doświadczać przebicia serca wielokrotnie. W trakcie jednego z widzeń Chrystus oderwał lewą rękę od krzyża, by zranić jej serce gwoździem. Następnie ukazał się w towarzystwie św. Teresy z Ávili, za życia także doświadczającej tego fenomenu, a podczas wizji jakaś niebiańska istota wbijała złotą strzałę w serce włoskiej zakonnicy.
Należy wspomnieć o darze stygmatów udzielonym św. Weronice. Dla jasności ustalmy, że chodzi o samoistnie pojawiające się rany lub epizody krwawienia tworzące objaw, który natychmiast przywodzi na myśl męczeństwo Jezusa. To dlatego dziś tę mistyczkę kojarzy się przede wszystkim ze szczególnym nabożeństwem do Męki Pańskiej.
Weronikę ponadto wymienia się w wąskim gronie świętych, którzy doświadczyli lactatio – fenomenu nadzwyczajnego wydzielania się z piersi mleka lub innej podobnej do niego cieczy. W Piśmie Świętym mleko jest wspominane jako symbol przepełnionej miłością obecności Boga i jego słowa, a zatem zjawisko fizyczne stanowi wizualizację zjawiska duchowego.
W dialogu z Jezusem i Maryją
Jeśli chodzi o literaturę stworzoną przez tę włoską kapucynkę, w naturalny sposób nasuwa się na myśl jej liczący około 22 tysięcy stron dziennik. Jest najsłynniejszym i często jedynym dziełem kojarzonym ze świętą. Osoby, którym bliska jest duchowość maryjna, powinny ze szczególną uwagą przyjrzeć się opracowaniu pt. „Święta Weronika Giuliani. Pisma. Maryja” (Kraków 2021). Dzięki tłumaczeniu, którego autorkami są dwie siostry zakonne (również kapucynki), na 222 stronach możemy zgłębić szczegóły niezwykłej relacji Weroniki z Matką Bożą, zasługującej na wydanie osobnej publikacji.
Maryja czczona była przez zakonnicę jako współcierpiąca wraz z Chrystusem. Nakazała spisywanie słów, które w cudowny sposób do niej kierowała, mówiła np: „Moja córko […] postaw kropkę. Idź do chóru. Bóg cię wzywa”. Prowadziła autentyczny dialog na tematy związane z życiem duchowym Weroniki. W 1710 roku mistyczka doznała łaski przeżywania siedmiu mieczy boleści Maryi, a pięć lat później – łaski mistycznego zjednoczenia z Najświętszą Dziewicą. Nazywała ją ponadto „źródłem wszelkich łask”, co może być ważnym głosem w teologicznym sporze o to, czy Jezus udziela ludzkości pomocy właśnie przez Maryję.
Zamów to wydanie i wspieraj katolickie czasopisma!
O pobożności i świętych związanych z kultem Serca Jezusa, Pomnik Wdzięczności w Poznaniu, sanktuarium Matki Bożej w Cudy Wielmożnej Pani Poznania, sanktuarium św. Antoniego w Radecznicy, cuda tego świętego, jak i jego biografia. Ponadto Marcin Rożek, s. Maria Garnier, Weronika Giuliani i wiele innych.
[reatrict]
Stąpając po ziemi
Życie nadprzyrodzonością przeplatało się oczywiście z obowiązkami stanu. Wiemy z pewnością, że Giuliani wyróżniała się wielkim rozsądkiem i zdolnościami administrowania. Była mistrzynią nowicjatu przez 34 lata, z czego ostatnie 11 lat przeoryszą (ksieni). W tym czasie dbała o wyposażenie klasztoru, np. poprzez instalację wodociągów. Jednak nieobce były jej również takie posługi, jak bycie szwaczką, kucharką, infirmerką (zajmującą się chorymi), kołową (wychodzącą z klasztoru po jedzenie i inne środki do życia) oraz piekarką. Ta samodyscyplina pomogła jej nie tylko znosić cierpienia ekspiacyjne, lecz także wykazywać się męstwem pod koniec życia, kiedy długo i bardzo boleśnie chorowała, by w 1727 roku odejść do Pana, którego znała tak dobrze.
Czy za życia nieustannie otaczała ją opinia świętej? Niekoniecznie. Przede wszystkim stygmaty przysporzyły jej kłopotów. Przezorne władze kościelne nakazały poddanie Weroniki ciężkim badaniom, pozbawienie jej urzędu mistrzyni nowicjatu, prawa głosu w klasztorze, a nawet doszło do tego, że spowiednik zakazał jej przyjmować Komunię Świętą. Wszystkie prześladowania mistyczka znosiła z pokorą i spokojem, zachowując pogodę ducha. W znaku krzyża, tak bardzo umiłowanym, pokonała wszelkie przeciwności, zgodnie ze swoim zakonnym imieniem, oznaczającym z greckiego „niosę zwycięstwo”.
Bliższa, niż się nam wydaje
W XIX wieku przeprowadzono beatyfikację, a potem kanonizację Weroniki Giuliani. W Polsce całkiem niedawno doczekała się sanktuarium na swoją cześć. W 1997 roku ks. Andrzej Szewciw przywiózł do Gorzowa Wielkopolskiego relikwie świętej. Dekadę później biskup diecezjalny ustanowił parafię Najświętszej Maryi Panny szczególnym miejscem kultu XVII-wiecznej kapucynki. To jedyny taki kościół w naszym kraju.
Swoje życie mistyczne i kontemplacyjne Weronika ściśle harmonizowała z rokiem liturgicznym. Oprócz najważniejszych uroczystości chrześcijańskiej wiary, w poszczególnych miesiącach wyraźnie zaznaczały się także święta maryjne. Dla czcicieli Matki Bożej zwracanie uwagi na te ostatnie stanowi wręcz podstawowy budulec w kształtowaniu maryjnej duchowości. Może zatem warto wpisać do swoich kalendarzy także wspomnienie Weroniki Giuliani (przypadające na 9 lipca), wypraszając u niej w tym
dniu stałe podsycanie w sercu miłości do Matki Boga.
Każdy z nas może uczynić swoim motto Weroniki, według którego żyła: „Kto chce należeć do Boga, musi najpierw umrzeć dla siebie”.
[/restrict]