Świadectwa z „Królowej Różańca Świętego” nr 54

Michał: Nowenna pompejańska w intencji córki

Odmówiłem dwie nowenny za moje dzieci – obie w tym roku. Pierwszą odmówiłem za najmłodszą, trzynastoletnią córkę. Pamiętam, że gdy była młodsza, była uroczym i wdzięcznym dzieckiem. Nie sprawiała prawie żadnych problemów i wydawało mi się wręcz niemożliwe, żeby nasza Gosia zmieniła się kiedyś w zbuntowaną nastolatkę, jak jej starsze rodzeństwo. Tak się jednak stało.

Gosia ma trudności w nauce. Przechodzenie z klasy do klasy nie przychodzi jej z łatwością. Nienawidzi szkoły. Kiedy nastał czas nauki zdalnej, właściwie przestała się zupełnie uczyć. Dodatkowo stała się drażliwa, płaczliwa, smutna, przygnębiona. Mówiła, że nie chce żyć. Co gorsza, miewała napady agresji i złości, gdy stawialiśmy jej podstawowe wymagania: żeby wstała z łóżka, ubrała się, zjadła coś innego niż słodycze, posprzątała śmieci w swoim pokoju. Nieraz te napady kończyły się wulgarnymi wrzaskami, waleniem w ścianę nogami i rękami, wyzwiskami, szczególnie pod moim adresem. Czuliśmy się bezsilni, szczególnie ja, ponieważ Gosia otwarcie przyznawała, że mnie nienawidzi, że ją krzywdzę. Czułem się jak potwór.

Nowennę omijałem przez długi czas z daleka, bo uważałem ją za zbyt wymagającą. Wydawało mi się, że stanowi przejaw bardziej chorej dewocji niż pobożności. Ale w tej sytuacji miałem jakąś jasność, że wymaga ona właśnie przedsięwzięcia nadzwyczajnych środków, czyli nowenny pompejańskiej.

Jeszcze w trakcie odmawiania nowenny, gdzieś już pod koniec, zdarzył się kolejny incydent. Gosia tak mnie wyzywała i obwiniała o swój stan, że nie byłem w stanie już tego wytrzymać i wyszedłem z domu. Akurat jeszcze miałem do odmówienia cały lub część różańca. Kiedy  po około godzinie wracałem do domu, córka zadzwoniła do mnie, płacząc i przepraszając za swoje słowa i zachowanie.

Dokończyłem nowennę i zauważyłem zmiany nie tyle w Gosi, co we mnie samym. A może oboje zostaliśmy dotknięci łaską? W każdym razie nasze relacje diametralnie się poprawiły. Do tego stopnia, że nawet czasem siada mi na kolanach i przytula mnie. Myślę, że już zdaje sobie sprawę z tego, że ją kocham i chcę dla niej dobra. Pokonałem w sobie rodzicielską skłonność do wypytywania o oceny czy odrobione lekcje. Umiem przyjść do niej i po prostu porozmawiać o tym, co robi, co ją interesuje, jak się czuje.

Dzięki nowennie zbliżyłem się do Pana Boga, do Jezusa, czułem obecność Maryi, która prowadzi mnie do Syna, z którą rozważam w sercu wszystkie te słowa i wydarzenia z życia naszego Zbawiciela. Nowenna jest drogą do Jezusa, dzięki czemu On zadziałał w moim życiu.

O drugiej nowennie, odmówionej w intencji syna, napiszę w innym świadectwie.

Wojtek: Moja droga przez różaniec do świętości

Modlę się nowenną pompejańską od 13 maja 2020 r. w różnych intencjach i od tego czasu nastąpiły wielkie zmiany w moim życiu. Zmiany duchowe – zmieniło się moje podejście do rachunku sumienia, spowiedzi, przeżywania mszy i eucharystii. Zmiany nastąpiły też w rodzinie – pojawił się spokój, opanowanie w relacji z dziećmi, w małżeństwie wspólna modlitwa. Zmieniły się też relacje z napotkanymi ludźmi. Spełniło się moje marzenie i odwiedziłem Pompeje w tym roku, dziękując za wszystko i zawierzając przed obrazem Matce Najświętszej całe moje życie, rodzinę i wszystkich napotkanych w moim życiu ludzi.

Obecnie odmawiam nowennę pompejańską, kierując swoje modlitwy w intencjach Maryi, aby to ona kierowała moje modlitwy do tych, którym moja modlitwa jest najbardziej potrzebna.
Maryjo, przez Twojego syna Jezusa zajmij się wszystkim, co nas spotyka.

Piotr: Cud wyjścia z wielkich tarapatów

Kilka lat temu mój brat Janek jako młody, pogubiony chłopak wpadł w konflikt z prawem. Nikomu nie zrobił nic złego, po prostu na drukarce podrobił banknoty i poszedł z nimi do sklepu. Sytuacja wydawała się bez wyjścia, więzienie pewne. Dostał dwa lata więzienia, wyrok prawomocny… 

Wtedy usłyszałem o nowennie pompejańskiej. Powiedziałem o tym Jankowi, zaczęliśmy odmawiać nowennę wraz z jego dziewczyną… Byliśmy bezsilni. Wtedy wpadł pomysł, by napisać do prezydenta RP o ułaskawienie… Szansa była niewielka, właściwie żadna, ale trzeba było ratować tonącego. Po jakimś czasie w progu domu stanął listonosz z listem z Warszawy, odebrała go mama, ale nie chciała otworzyć − za bardzo bała się treści… Otworzyłem list, przeczytałem i czułem się, jakbym wygrał milion dolarów. Zdarzył się cud. Prezydent zmienił wyrok na trzy lata w zawieszeniu. Mama płakała, w końcu jej syn nie pójdzie do więzienia. Dzisiaj Janek ożenił się z Gosią i mają dwójkę dzieci, postawili dom i mają się wprowadzić do niego w następnym roku, są szczęśliwym małżeństwem. Dziękuję Maryi z całego serca za ten cud.

Milena: Upragniona ciąża i zdrowie

Odmawiam nowennę pompejańską od trzech lat. Pragnę podzielić się z wami swoim świadectwem. Otrzymałam wiele łask. Gdy przypominam sobie o tych darach, mam łzy w oczach. Zwlekałam z tym długo, czas dotrzymać słowa. 

Po pierwsze, przez prawie 10 lat obawiałam się, że zaraziłam się śmiertelną chorobą od pewnej osoby (miałam kontakt z krwią tej osoby). Przez ten czas nie miałam odwagi zrobić badań w tym kierunku. Nie mogłam spać. Bałam się, że mogłam zarazić bliskich. Miałam myśli, że zaraz moje życie się skończy i będę umierać w męczarniach. Odmawiając nowennę pompejańską, znalazłam odwagę, by to sprawdzić. Bardzo się bałam. Okazało się, że jestem zdrowa! Poczułam ogromną ulgę… Od tego momentu zaczęłam żyć pełnią życia.

Po drugie, z mężem staraliśmy się bezskutecznie o dziecko. Traciliśmy nadzieję. Sytuacja była trudna. Miałam problemy z hormonami. Gdy straciliśmy nadzieję, okazało się, że jestem w ciąży… Stało się to w najmniej spodziewanym momencie, gdy nawet nam się to nie śniło. Ciąża przebiegała książkowo. Wszystkie badania okazały się wzorowe. Dzieciątko było zdrowe. Ciążę donosiłam do końca. Podczas wywoływania porodu córeczka owinęła się wokół pępowiny i straciła na kilka sekund tętno. Ale i tym razem Matka Boska Nieustającej Pomocy nas nie opuściła. Postawiła obok nas dobrych lekarzy, którzy nas uratowali. Córka urodziła się zdrowa i otrzymała 10 punktów w skali Apgar. Krzyczała najgłośniej ze wszystkich noworodków. Nasz „mały cud” ma na imię Marysia na cześć Matki Bożej. Tak więc moje nowenny zostały wysłuchane. Nie stało się to od razu. Często zaczynałam nowenny od nowa, bo traciłam nadzieję, ale udało się. Nie poddawajcie się i cierpliwie się módlcie.


Królowa Różańca Świętego nr 54
Zamów to wydanie "Królowej Różańca Świętego"!

…i wspieraj katolickie czasopisma! Mnóstwo ciekawych tekstów o duchowości pompejańskiej oraz świadectwa!

Zobacz Zamów PDF

Urszula: Nowenna pompejańska o uleczenie z nerwicy

Szczęść Boże wszystkim. Chciałam i ja złożyć moje świadectwo. Nowennę odmawiam od trzech lat, ale ta, którą właśnie zakończyłam, była pierwszą odmówioną w mojej intencji. Odmówiłam ich już kilkanaście, głównie w intencjach rodziny. 

Od dłuższego czasu zmagam się z nerwicą lękowo-depresyjną, która wyniszczyła mnie już tak, że stałam się wrakiem człowieka. Uznałam, że tylko Bóg może mi pomoc, i ponownie sięgnęłam po różaniec. Maryja wysłuchała mojej modlitwy, za co bardzo Jej dziękuję. Napady lęku niemalże ustąpiły pomimo znacznego ograniczenia leków. Taka choroba trzyma w ciągłym napięciu, stresie i lęku. To codzienna walka z samą sobą. Wierzę, że tylko Bóg przez ręce Maryi może mnie całkowicie uleczyć z tych zaburzeń psychicznych. Moja poprawa jest namacalnym dowodem na działanie Boga. Życie nie szczędzi mi trudnych, a wręcz traumatycznych doświadczeń. Często jest mi trudno skupić się modlitwie, choć przed każdą proszę o wewnętrzny spokój, niestety trudno o to przy mojej chorobie. 

Wysłuchana intencja umacnia wiarę. Dzisiaj podjęłam już kolejną nowennę, ale w innej intencji. Ufam i wierzę, że Bóg i tym razem mnie wysłucha. Wszystkich zachęcam do tej modlitwy i życzę wysłuchania waszych intencji.

Agnieszka: Moja pierwsza w życiu nowenna pompejańska

Przyznam szczerze, aż do teraz nie znałam nowenny pompejańskiej. Może gdzieś nawet o niej słyszałam, ale tego nie pamiętam. A może po prostu nie zwróciłam na nią uwagi. Aż do czasu. Dziś jestem najszczęśliwszą matką trójki dzieci. Córki i dwóch chłopców bliźniaków. Dzieci oraz mąż są całym moim światem. Uwielbiam z nimi spędzać czas. Mąż jest cudownym człowiekiem. Nasze dzieci nie wiedzą, co to przemoc i alkohol. Wszyscy bardzo się kochamy.

Mimo to po 8 miesiącach od drugiego porodu w mojej głowie pojawił się ogromny lęk. Zaczęłam mieć olbrzymie problemy ze snem, chociaż dzieci dają się bez problemu wyspać. Powodów do zmartwień też nie mam, wsparcie przy dzieciach mam bardzo duże, a mimo to stany lękowe z dnia na dzień przybierały na sile. Ogarnęło mnie ogromne zmęczenie, bezsilność, bezradność oraz olbrzymi niczym niepodyktowany smutek w sercu i w głowie. Całkowita niechęć do wszystkiego i wszystkich. 

Byłam już o krok od wizyty u lekarza, gdyż podejrzewałam u siebie silną depresję. W międzyczasie zaczęłam intensywnie poszukiwać jakichkolwiek informacji w Internecie na temat depresji, depresji poporodowej, jej objawów itp. W taki sposób, nawet dokładnie nie wiem kiedy, trafiłam na informację o nowennie pompejańskiej. Zaczęłam wręcz chłonąć wiadomości o tej modlitwie i o tym, jak ją odmawiać. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu i początkowemu zniechęceniu, a raczej zmęczeniu, po 10 dniach odmawiania mojej pierwszej w życiu nowenny problemy z lekami i zaburzeniami snu zniknęły. Zaczęłam zasypiać bez żadnych problemów. A rano budziłam się wyspana i spokojna jak nigdy wcześniej. Od tego czasu nie mogę się doczekać, kiedy będzie godzina 21, dzieci będą wykąpane i pójdą smacznie spać, a ja będę mogła znów wziąć do ręki różaniec, którego odmawianie sprawia mi mnóstwo radości. I choć jest to moja pierwsza w życiu nowenna i modlę się dopiero 22. dzień, to wiem, że zostanie już ze mną na zawsze. Dziękuję Bożej Opatrzności, że natknęłam się na informację o tej pięknej modlitwie.

Renata: Uzdrowienie syna z załamania nerwowego

Jestem mamą 17-letniego Jakuba. W tym roku w wakacje źle zaczęło się z nim dziać. Psychika całkowicie przestała racjonalnie funkcjonować, stan z dnia na dzień się pogarszał. Doszło do tego, że albo leżał godzinami w łóżku i zwijał się z bólu (bolało go ciało, włosy, wszystko, doszło do tego, że sam uderzał się o ścianę, złamał sobie rękę i tym podobne), albo stał godzinami jak słup soli. Syn był zawsze mądrym i dobrym dzieckiem, wzorowym uczniem, a to, co się z nim stało, to był dla nas szok. Nie spałam przez trzy tygodnie, ciągle go pilnowałam dzień i noc. I wtedy zaczęłam gorąco się modlić, jak umiałam. 

Pewnego popołudnia, gdy klęczałam i modliłam się, przypomniałam sobie, że znajoma mamy mówiła o mocy modlitwy nowenny pompejańskiej. Było to natchnienie chyba od samej Matki Boskiej, bo ja nie widziałam żadnego rozwiązania. Natychmiast tego samego dnia wydrukowałam sobie tę modlitwę i zaczęłam ją odmawiać. Po kilku dniach odmawiania cud stawał się na naszych oczach. Syn jakby odmieniony wstał rano, zaczął logicznie mówić, zachowywać się i nawet sam powiedział, że chce iść do psychologa. Rozwiązania same przychodziły, a drzwi wszędzie się otwierały. Dziś chodzi do szkoły (a w wakacje nawet jednego procenta nikt nie dawał, że wróci do nauki), uczy się wspaniale, kontynuuje terapię, a ja odmawiam już drugą nowennę w intencji drugiego syna. Zarówno ja, jak i cała nasza rodzina wiemy, że ten cud wydarzył się tylko dzięki nowennie pompejańskiej. 

Maryjo, sławić Twoje imię będę do końca życia i głosić wszystkim, jak wielka jest Twoja moc. Dziś całe swoje życie oddaję w Twoje ręce i błagam, kieruj nami zgodnie z planem Twojego Syna Jezusa Chrystusa. Dziękuję Ci, Maryjo Wszechmogąca.

Marcin: Maryja działa nieustająco

Chciałbym podzielić się swoim świadectwem, jak nowenna pompejańska działa przez wiele miesięcy. Ostatnią nowennę zakończyłem w sierpniu. Po zakończeniu nowenny nadal odmawiam różaniec, ale już nie jako nowennę pompejańską. Jednak to, co dzieje się w moim życiu po odmówieniu kilku nowenn, nie da się opisać słowami. 

Pokój, jaki obecnie mam w sercu, nie da się porównać z żadnym stanem, jakiego wcześniej doświadczałem w swoim życiu. Nie napiszę, że nic nie jest w stanie mnie złamać, ale wielokrotnie doświadczyłem różnego rodzaju ataków złego i wszystkie zakończyły się ucieczką w modlitwę, w objęcia Boga. Nie ma właściwie dnia, abym nie doświadczał działania Maryi. Poczynając od spraw codziennych, aż do trudnych i skomplikowanych. Całkowicie przestałem planować. Wstając rano, zupełnie nie mam pojęcia, co będę robił, gdzie będę, z kim będę rozmawiał ani co się wydarzy. Nie martwię się nawet o to, co będę jadł. Może wydawać się to bardzo dziwne, ale tak właśnie się dzieje. Jezus zajmuje się nawet moimi finansami − im więcej zacząłem rozdawać jako jałmużnę, tym więcej dostaję. Całkowicie oddałem swoje życie Maryi i Jezusowi. Moja tęsknota do Maryi i Jezusa jest porównywalna z tęsknotą za osobą, którą się kocha całym sercem. Często zdarza się w ciągu dnia, że nie mogę się już doczekać kiedy pójdę na adorację z wizytą do Pana Jezusa. Codziennie rano chodzę na Eucharystię i przyjmuję komunię świętą. Moje zdrowie jest bez zarzutu. Ponad rok temu miałem jeszcze dużą przepuklinę kręgosłupa, a teraz żadnego bólu i wcale się nie oszczędzam, żyję normalnie. Bóg daje mi także wskazówki, jak mam żyć i co robić. 

Od dawna miałem już ochotę dzielić się swoimi świadectwami, ale nie wiedziałem jak. Podczas jednej z adoracji dostałem bardzo mocne natchnienie, że mogę przecież utworzyć stronę na Facebooku. I tak się stało. Gdy wróciłem do domu, utworzyłem stronę „Cuda każdego dnia”, gdzie każdy może napisać o działaniu Boga w swoim codziennym życiu. Bo przecież codziennie doświadczamy działania Boga i cudów, powinniśmy nauczyć się je dostrzegać, a co najważniejsze − dziękować za wszystko i cieszyć się wszystkim, co nas spotyka. Także gdy pojawiają się ból i cierpienie, pamiętajmy, że z każdego zła Bóg może wyprowadzić dobro, a każde cierpienie jest po coś. Każda osoba, jaką spotykamy, miła czy wulgarna, staje na naszej drodze w jakimś celu. Wystarczy szukać we wszystkim dobra i pozytywów. 

Mógłbym tak pisać i pisać, bo codziennie doświadczam cudów i dotyku Ducha Świętego. Wystarczy całkowicie zaufać i rzucić się w to, co przygotowuje dla nas Bóg. Wystarczy odważyć się wyjść z swojej łodzi, którą płyniemy przez życie, tak jak zrobił to św. Piotr, gdy Pan Jezus przyszedł w czasie burzy. To świadectwo również jest pisane pod wpływem Ducha Świętego i natchnienia, którego doznałem. Jeśli kogoś zachęciłem do poznania innych cudów z mojego życia, zapraszam do odwiedzenia grupy na FB „Cuda każdego dnia”, a może nawet podzielić się własnymi cudami. Dawajmy świadectwa i dzielmy się z innymi, jak działa w nas sam Bóg. Jeśli zachęcę chociaż jedną osobę, znaczy to, że było warto.

Szczęść Boże. Bogu niech będą dzięki za każdą sekundę życia.


Królowa Różańca Świętego nr 54
Zamów to wydanie "Królowej Różańca Świętego"!

…i wspieraj katolickie czasopisma! Mnóstwo ciekawych tekstów o duchowości pompejańskiej oraz świadectwa!

Zobacz Zamów PDF

Dominika: Dostałam pracę!

W zeszłym roku na początku grudnia zaczęłam odmawiać nowennę pompejańską o znalezienie takiej pracy, w której będę dobrze się czuła i w której będę dawać sobie radę… Przyznam, że podczas odmawiania nowenny bywało ciężko, zdarzały się przeciwności losu, które przetrwałam dzięki zawierzeniu. W tym czasie byłam na stażu do końca lutego, pracowałam nie w swoim zawodzie. W połowie stycznia zadzwonili do mnie z urzędu, gdzie składałam CV pół roku wcześniej, z informacją, że chcą mnie zaprosić na rozmowę o pracę. 1 marca już rozpoczęłam nową pracę na umowę o pracę, a było nas dwie na to miejsce. Skończyłam staż i od razu praca w zawodzie! Koleżanka dostała umowę na zastępstwo. Dla mnie to cud tak szybko znaleźć pracę w zawodzie, w dodatku od razu na umowę, a dzisiaj właśnie się dowiedziałam że chcą mi ją przedłużyć. 

Kochani, wytrwajcie w modlitwie do końca, nawet gdy zaczyna się wszystko walić, wierzcie, módlcie się, dziękujcie i błagajcie, a wszystko się ułoży! Nowenna pompejańska czyni cuda!

Anna: Pokochałam modlitwę różańcową

Matka Boża kilka razy dokonała cudów w moim życiu dzięki modlitwie nowennie pompejańskiej. W tym świadectwie chcę podzielić się owocami nowenny, którą właśnie kończę.

Moją główną intencją był bardzo trudny egzamin związany z zawodem mojego męża, jednak prosiłam Matkę Bożą, aby zaopiekowała się nie tylko sprawą tego egzaminu, ale również o świętość i zdrowie dla męża. Dzięki Bożej pomocy mój małżonek zdał egzamin, a przy tym doświadczył łaski wzmocnienia wiary, otrzymał nowe leczenie na choroby przewlekłe, na które cierpi, a ja czuję, że kocham go bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.

Pokochałam również modlitwę różańcową i otrzymałam od Maryi wielki spokój ducha i wiele łask dla mojej rodziny (w tej chwili z radością czekamy na trzecie dziecko).

Zachęcam wszystkie żony do modlitwy za swoich mężów. Każdego dnia dbamy o ich potrzeby fizyczne, emocjonalne, a nowenna pompejańska jest pięknym prezentem również dla ich dusz.

Klaudia: Droga do uzdrowienia

Kiedy zachorowałam, próbowałam wszystkich możliwości – odwiedziłam wielu lekarzy, przyjęłam tonę antybiotyków, a mój stan zdrowia zamiast się polepszać, zaczął się pogarszać. Przeglądając różne fora, artykuły czy strony internetowe kilkukrotnie trafiałam na wzmiankę o nowennie pompejańskiej.

Przeczytałam, o co w niej chodzi, i odpuściłam, uznając, że nie podołam. Dni mijały, mój stan dalej był ciężki, a wzmianki o nowennie pojawiały się coraz częściej, widziałam informację o niej dosłownie codziennie na nietematycznych stronach internetowych. Uznałam, że to znak, że Maryja daję mi szansę i wyciąga dłoń.

Rozpoczęłam nowennę i nie poprawiało mi się, choć wyniki były coraz lepsze. Minęły dwa miesiące od zakończenia nowenny i czuję się znacznie lepiej. Przede wszystkim zaczęłam normalnie funkcjonować. Trafiłam na leczenie, które wreszcie przynosi rezultaty. Żyłam i żyję nadzieją na pełne wyzdrowienie.

Maryja dała mi płaszcz bezpieczeństwa i bez niego nie osiągnęłabym tyle, ile obecnie. Czuję się wysłuchana i czuję, że idę w dobrym kierunku. Pod rękę z Maryją.

Kamila: Maryja wie, co dla nas najlepsze

Gdy rozpoczęłam odmawiać nowennę pompejańską, byłam dosyć młoda, miałam 18 lat. Nie zdawałam sobie sprawy, jaką moc ma ta modlitwa, jednak głęboko wierzyłam w to, że zostanę wysłuchana. 

Od 15. roku życia byłam zakochana w chłopaku, który również coś do mnie czuł. Byliśmy razem, jednak po pewnym czasie, jak to w młodej miłości, zaczęły się problemy, kłótnie, rozstania. Mimo wszystko poleciłam nasz związek Maryi, modląc się o nas, a Maryja mnie wysłuchała. Związek stał się doroślejszy, przetrwaliśmy wszystkie niepotrzebne kłótnie i rozstania, jesteśmy bardzo ze sobą zżyci, oboje modlimy się i planujemy wspólną przyszłość. Pomimo młodego wieku, dziecięcej miłości Maryja wzięła moja modlitwę na poważnie i poprowadziła związkiem tak, by stał się prawdziwy i dojrzały. Dziękuję Maryi, że dba o nas w najmniejszych rzeczach, a zarazem tak ważnych dla nas. Mimo że moje świadectwo nie wydaje się wielkim cudem, dla mnie takie właśnie jest i wyraźnie pokazuje, że Matka Boska zawsze się nami opiekuje i nas wysłuchuje.

Justyna: Narodzenie cudu dzięki nowennie pompejańskiej

W październiku 2020 r. dowiedzieliśmy się, że pod moim sercem rozwija się nowe życie. I choć byliśmy już rodzicami trójki nastoletnich dzieci, a sama ciąża była dla nas niespodzianką, bardzo cieszyliśmy się, że w naszej rodzinie pojawi się mała istotka. Po cichutku marzyłam już od jakiegoś czasu o córeczce. Śniła mi się nawet kilka razy, ale mój wiek i przebyty nowotwór nie dawały wiele nadziei. Dlatego nie posiadałam się ze szczęścia. Naszą radością dzieliliśmy się z dziećmi i rodziną. Wszystko widziałam w różowych barwach i kochałam to nasze maleńkie szczęście od pierwszej chwili, w której się o nim dowiedziałam. 

Przyszedł czas pierwszych badań prenatalnych. Lekarz długo wpatrywał się w ekran i coś dyktował swojej asystentce. Po zakończonym badaniu powiedział, że niestety nie ma dobrych wiadomości. Podwyższona przezierność karkowa do 4,3 oraz brak widocznej kosteczki nosowej u dziecka były wskazaniami do rozszerzenia diagnostyki. W związku z podejrzeniem zespołu Downa u dziecka bądź innych zespołów genetycznych dostaliśmy skierowanie na badanie inwazyjne − biopsję trofoblastu. Dowiedziałam się też, że w moim łonie rozwija się dziewczynka. Byłam załamana. Czułam się, jakby ktoś z całej siły uderzył mnie w głowę. Bałam się bardzo. Najbardziej o nasze maleństwo. Tego dnia płakałam i prosiłam Boga o zdrowie dla niej. 

Zaczęłam szukać informacji na temat podobnych przypadków jak nasz i natrafiłam na nowennę pompejańską. Znałam tę modlitwę. Zaczynałam ją kilkakrotnie wcześniej i tylko raz udało mi się ją ukończyć, chociaż na różańcu modliłam się codziennie. Przeczytałam wszystkie świadectwa dotyczące podobnego przypadku jak nasz. Zawierzyłam nasze dziecko Maryi i prosiłam o zdrowie córeczki. Nowennę rozpoczęłam następnego dnia. Wierzyłam, że jesteśmy w „dobrych rękach”. Choć to wszystko było dla mnie bardzo trudne, natychmiast po rozpoczęciu modlitwy ogarnął mnie wielki spokój. Nie zadręczałam się, spałam spokojnie i z ufnością modliłam się każdego dnia. Badania inwazyjne zniosłyśmy z maleńką bardzo dobrze. Trafiłyśmy na wspaniałą lekarkę, która przeprowadziła je profesjonalnie w atmosferze szacunku i zrozumienia, tłumacząc wszystko dokładnie i cierpliwie. Podczas wykonywania USG okazało się, że przezierność karkowa wzrosła do 5,6. Kosteczka nosowa się uwidoczniła. Pozostało czekać trzy tygodnie na wyniki badań. Wiedzieliśmy z mężem, że jakie by one nie były, urodzę nasze dziecko. Był to graniczny czas aborcji dozwolonej ze względów eugenicznych. Dla nas to nie miało i tak znaczenia. Badania miały posłużyć nam do jak najlepszego przygotowania się do narodzin dziecka. Braliśmy pod uwagę, że nasza córcia może urodzić się chora, chociaż mieliśmy nadzieję, że stanie się cud i te zmiany się cofną. 

Część błagalną nowenny zakończyłam 29 stycznia, w ten sam dzień otrzymałam wynik badania. Był negatywny. Płakałam ze szczęścia i wdzięczności. Wynik badania nie wykluczał wszystkich możliwych zespołów genetycznych, ale dawało nadzieję. Wierzyłam, że to cud. Do tej pory nazywam naszą córeczkę małym wielkim cudem. Kolejne badania nie potwierdziły nieprawidłowości widocznych wcześniej. Całą ciążę czułam się bardzo dobrze. Odmówiłam podczas jej trwania trzy nowenny pompejańskie. Ostatnią w intencji szczęśliwego rozwiązania ukończyłam już po narodzeniu córeczki. 

Maria Urszula urodziła się 13 lipca zdrowa i piękna. Dostała 10 punktów w skali Apgar. Sam poród przebiegł bardzo szybko i bez komplikacji. Przeżyłam go całkowicie spokojnie, oddając nas w opiekę Maryi. Wspomnę jeszcze tylko, że od początku ciąży zły mieszał w naszym życiu i upominał się o Marysię. Zaszłam w ciążę w momencie, gdy przez Polskę przewijała się fala demonstracji po wyroku trybunału konstytucyjnego w sprawie aborcji eugenicznej i czarne marsze. Obserwując to wszystko, głośno mówiliśmy z mężem, że nas to nie dotyczy, bo i tak nigdy nie usunęlibyśmy naszego dziecka, nawet chorego. Nie mieliśmy pojęcia, jak szybko życie powie nam: „sprawdzam”. Schroniliśmy się pod płaszczem Maryi. W zamian dostaliśmy ogromny spokój. Bardzo zbliżyliśmy się w tym czasie z mężem do siebie. Czas ten był dla nas błogosławieństwem. Jestem za niego ogromnie wdzięczna. Marysię od razu podczas pierwszej nowenny oddałam pod opiekę Maryi.

Módlcie się! Nowenna czyni cuda. Nasz cud właśnie zasnął obok mnie z uśmiechem na twarzy.

Marcin: Pomoc w sprawach zawodowych

Miałem tę łaskę urodzić się zdrowy, w miarę bystry i w dobrej rodzinie. W wieku ponad 44 lat mogłem spokojnie powiedzieć, że skończyłem dwa razy więcej szkół niż przeciętna osoba w tym kraju, włożyłem ogrom pracy w sprawy zawodowe i… poniosłem niewyobrażalną ilość porażek, klęsk i niepowodzeń. Innymi słowy, życie zawodowe sprowadziło mnie do niewyobrażalnego parteru i gdyby nie pomoc rodziców, zapewne wylądowałbym pod mostem wraz z żoną i dziećmi. Im ciężej pracowałem, tym większe ponosiłem klęski. W pewnym momencie zacząłem zdawać sobie sprawę, że nie mogę już nic zrobić o własnych siłach i że moja sytuacja wymyka się większości statystycznych praw: moje małżeństwo upadało, a ja tonąłem zawodowo. 

Zacząłem odmawiać nowennę pompejańską w intencji moich spraw zawodowych. Była to moja pierwsza nowenna pompejańska i jedyna, którą odmówiłem skrupulatnie. W trakcie odmawiania zrozumiałem (był to raczej przekaz, który odebrałem), że moim podstawowym problemem jest brak spowiedzi, brak prawdziwego nawrócenia, niewyobrażalna pycha i że ogólnie „idę w niewłaściwym kierunku”. Otrzymałem łaskę spowiedzi (przystępuję do niej dużo częściej niż w przeszłości, trafiłem do wyspecjalizowanego w podobnych sprawach spowiednika), nawróciłem się i zrozumiałem swoją małość i brak sprawczości. Doceniłem rodziców i inaczej na nich spojrzałem. To odsunęło ode mnie moją pychę przynajmniej częściowo. Zawierzyłem Bogu i orędownictwu Maryi na zasadzie: „… z Synem swoim nas pojednaj, Synowi swojemu nas polecaj, swojemu Synowi nas oddawaj”. 

Od tamtej pory pogłębiła się moja wiara i zmieniło spojrzenie na sprawy doczesne – stałem się przede wszystkim pielgrzymem w drodze do domu Ojca. Spośród łask w zakresie stricte zawodowym mógłbym wymienić: znalezienie pracy na etacie, załatwienie auta na dojazdy do tej pracy, pomoc w remoncie mieszkania, dodatkowe dwie propozycje zawodowe współpracy (wszystkie w rodzaju „laptop i telefon”, co może mieć znaczenie w przyszłej opiece nad rodzicami mieszkającymi w innym mieście), pomoc w szybkim wyzdrowieniu z choroby wirusowej. Dodatkowo otrzymałem wiele łask typu spokój ducha, brak lęku o przyszłość, pojawiająca się okazja typu zmiany dotychczasowego auta na inne bardziej dostosowane do nowych obowiązków wielokierunkowej współpracy zawodowej, pojawienie się fachowców budowlanych itp. Wielokrotnie mam wewnętrzną potrzebę modlenia się na różańcu.

Aneta: Uratowanie małżeństwa przed rozwodem

Nowennę pompejańską zaczęłam odmawiać miesiąc przed ostatnią rozprawą rozwodową. Mój mąż zostawił mnie i dziecko 3 lata temu. W tym roku złożył wniosek o rozwód, ja nie zgodziłam się na to i zaczęłam się modlić. Modląc się, czułam pokój, mój czas był wypełniony obowiązkami i modlitwą. Dzień przed rozprawą skończyłam nowennę błagalną i Matka Boża Pompejańska wstawiła się za mną i pomogła. Małżeństwo nasze w świetle prawa zostało uratowane. Rozwód został oddalony, wyrok się uprawomocnił. Wiem, że to nie przypadek, gdy w sądzie zadano mi pytanie, czy wierzę, że można uratować nasze małżeństwo, odpowiedziałam bez wahania, że każde sakramentalne małżeństwo jest do uratowania i tylko ateiści w to nie wierzą. Mocno wstrząsnęło to sądem, a nasze małżeństwo zostało uratowane.

Dziękuje Ci, Matko Boża Pompejańska. Chwała Panu….

Kasia: Warto oddać wszystko w ręce Matki Bożej

Obecnie odmawiam drugą nowennę pompejańską. Z napisaniem świadectwa trochę się ociągałam, a w ostatnich dniach w ogóle zabrakło mi na to czasu. Pierwszą nowennę pompejańską odmówiłam w intencji synka, u którego zdiagnozowano mutyzm wybiórczy (dziecko rozmawia z najbliższymi osobami, natomiast nie odzywa się do innych). W trakcie odmawiania nowenny, dokładnie w dzień matki, mój synek wystąpił w przedstawieniu w przedszkolu i przed wszystkimi zgromadzonymi powiedział swoją rolę przez mikrofon. Płakałam, był to najpiękniejszy prezent. Podobnie na zakończenie przedszkola synek powiedział swój wierszyk przed wszystkimi. Do przedszkola chodził czwarty rok, w poprzednich latach nie odzywał się w ogóle. Matka Boża dała mi nadzieję na to, że będzie dobrze, że synek w końcu się otworzy i wyjdzie z tego. Wiem, że przed nami jeszcze długa droga, ciągle jeździmy z synkiem na terapię, od września rozpoczyna pierwszą klasę, a ja z całych sił wierzę, że będzie dobrze, bo od teraz Matka Boża się nami opiekuje.

W trakcie odmawiania obu nowenn doznałam bardzo wielu łask. Bardzo zmienili się w stosunku do mnie, do dzieci i męża moi teściowie, stali się wyrozumiali i bardzo pomocni. Prosiłam, aby w moich intencjach modlili się ze mną święci, dusze czyśćcowe, szczególnie upodobałam sobie św. Ritę. Mój mąż, z którym od bardzo dawno nie mogłam się porozumieć i który nie chciał chodzić do kościoła, przeszedł ogromną przemianę. Zmienił się w stosunku do mnie i do dzieci, w ostatnie dwie niedziele poszedł z nami do mszę świętą. Nareszcie jestem szczęśliwa w małżeństwie, a myślałam, że nigdy nie doznam tego uczucia.

W zeszłym tygodniu, w piątek zmarł mój ukochany dziadek, człowiek, który mnie wychował i którego traktuję jak ojca. Ciągle mi go brakuje i nie mogę pogodzić się z jego śmiercią, ale wiem, że tam już nic go nie boli i jest mu lepiej. Dziadek bardzo cierpiał przez ostatni tydzień, odchodził powoli, z każdym dniem był coraz słabszy. Każdego dni byłam z nim w szpitalu, tuliłam jego ręce, chciałam, żeby czuł moją bliskość. Dziadek zmarł w piątek, byłam przy jego śmierci, modliłam się. Modliłam się o dobrą i spokojną śmierć dla dziadka. Taką właśnie zmarł  − odchodził spokojnie, a ja cieszę się, że mogłam być przy nim w tej ostatniej chwili. Nie wiedziałam, że można mieć tyle siły, żeby przetrwać to wszystko. Wiem, że to siła, która dostałam od Matki Bożej. To ona pomogła mi przeprowadzić dziadka na drugą stronę. 

W zeszłym tygodniu zmieniłam intencję nowenny pompejańskiej.

Jestem w trakcie odmawiania drugiej nowenny pompejańskiej, tym razem w intencji problemów finansowych, z którymi borykamy się od dłuższego czasu. Jak na razie nic się nie zmieniło w tej kwestii, można by nawet powiedzieć, że sytuacja się pogorszyła. Mimo to mam wewnętrzny spokój, którym obdarzyła mnie Maryja, i wiarę w to, że wszystko się ułoży. Bardzo zmieniła się także moja wiara, zbliżyłam się do Boga. 

Kochani, trwajcie w modlitwie, ufajcie Maryi. Ona ma wielkie serce, każdemu z nas da to, czego w danej chwili najbardziej potrzebuje.

0 0 głosów
Oceń ten tekst

Mogą zainteresować Cię też:

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x