Dziewiętnaście lat temu, 22 sierpnia 1997 roku w Paryżu, w katedrze Notre Dame, podczas Światowego Dnia Młodzieży, św. Jan Paweł II wyniósł na ołtarze Fryderyka Ozanama, ogłaszając go błogosławionym. Ojciec Święty powiedział wtedy:
„Trzeba, aby wszyscy młodzi, prawie w twoim wieku, którzy tak licznie gromadzą się w Paryżu, (…) uznali, że ta droga jest również ich drogą. Potrzeba, aby zrozumieli, że jeśli chcą być prawdziwymi chrześcijanami, muszą obrać tę samą drogę. Niech otworzą szerzej oczy ich duszy na tak liczne potrzeby dzisiejszych ludzi. Niech zrozumieją te potrzeby jako wyzwania. Niech Chrystus ich powołuje, każdego po imieniu, aby każdy mógł powiedzieć: oto moja droga!”.
Fryderyk Ozanam urodził się w Mediolanie 23 kwietnia 1813 roku. Jego ojciec był lekarzem w służbie cesarza Napoleona I Bonaparte. Matka pochodziła z bogatej rodziny kupieckiej z Lyonu. Jako dziecko widziała na własne oczy okrucieństwa rewolucji francuskiej. Wiedziała więc, co w praktyce oznaczają propagandowe hasła „wolność, równość, braterstwo”. Dlatego wiarę w Boga i miłość do drugiego człowieka uczyniła fundamentem swojego życia. Co niedzielę prowadziła dzieci na mszę świętą. Mały Fryderyk niejednokrotnie odwiedzał też z nią ubogie rodziny. Świadectwo takiej miłości, wyniesione z domu rodzinnego, przez całe życie było drogowskazem dla Fryderyka. W dziewiątym roku życia rozpoczął naukę w lyońskim kolegium. Następnie, idąc za zachętą ojca, podjął studia prawnicze.
Jako osiemnastoletni młodzieniec, w 1831 roku, Fryderyk przybył do Paryża, aby kontynuować studia. Był zaskoczony niskim poziomem nauczania na tak sławnym uniwersytecie, który ponadto okazał się być twierdzą ateizmu i relatywizmu. Dlatego w liście do przyjaciela Falconneta napisał:
„Paryż mi się nie podoba. Nie ma tu prawdziwego życia, nie ma wiary ani miłości. Wielkie miasto sprawia wrażenie wymarłego. Jego chłód i demoralizacja mrozi mnie i prawie zabija”.
Pewnego dnia, przechodząc koło kościoła Saint-Etienne, wstąpił do niego. Świątynia była prawie pusta, ale przed ołtarzem Najświętszej Maryi Panny klęczał człowiek pogrążony w modlitwie. Ozanam zbliżył się nieznacznie i ku swemu ogromnemu zdziwieniu rozpoznał sławnego uczonego: matematyka, fizyka i astronoma, Andrzeja Marię Ampera, przesuwającego paciorki różańca i skupionego na modlitwie. Widok ten wzruszył go tak głęboko, że płacząc i modląc się, padł na kolana. Wszystkie jego zwątpienia rozwiały się, robiąc miejsce niewzruszonej wierze. Miał zwyczaj mawiać później: „Różaniec Ampera miał więcej wpływu na moją duszę niż wszystkie traktaty i rozprawy”. Przedtem ten sam Amper stał z dala od religii chrześcijańskiej, ale przetrwał zwycięsko okres zwątpienia i w okresie swych świetnych odkryć był pobożnym chrześcijaninem. Jako genialny uczony łączył religię z nauką; wiarę w Boga z wiarą w potęgę rozumu ludzkiego. Z Bogiem rozmawiał rzewnie, jak dziecko. Andrzej Amper wprowadził Fryderyka do swego domu i w częstych rozmowach przekonywał, że prawdziwa wiedza pozwala odkryć wielkość Boga. Dzięki temu Ozanam przyłączył się do grupy studentów, którzy przeciwstawiali się zgubnym wpływom niektórych profesorów otwarcie zwalczających religię katolicką. Wspólnie przekonali arcybiskupa Paryża Jacka Ludwika de Quelena do wznowienia kazań apologetycznych (tj. odpierających zarzuty i oskarżenia przeciwników religii – przyp. red.) w katedrze Notre-Dame. W 1835 r. wygłaszał je dominikanin Henryk Lacordaire. Już wcześniej, w maju 1833 roku, pod wpływem tych konferencji w środowisku uniwersyteckim powstało stowarzyszenie nazwane „Konferencje Świętego Wincentego à Paulo”. Fryderyk należał do grona założycieli i działał w nim bardzo aktywnie. Początkowo celem grupy było tylko wspólne poznawanie wiary, wkrótce okazało się jednak, że do prawdziwego poznania Chrystusa potrzeba kontaktu z tymi, w których jest On najbardziej obecny. Troska o najuboższych wypełniła odtąd całe życie Fryderyka. Pragnął on głosić Ewangelię swym świadectwem. Paryż tamtych lat pełen był kontrastów – obok bogatych domostw mieszczan istniały całe dzielnice nędzy i ubóstwa. Dzięki pomocy siostry miłosierdzia, Rozalii Rendu, młodzi studenci odkryli ogrom niesprawiedliwości systemu politycznego i społecznego ówczesnej Francji. Zaczęli odwiedzać ubogie rodziny robotnicze, niosąc im wszechstronną pomoc, udzielaną niezależnie od przekonań religijnych. W taki sposób powstała pierwsza organizacja charytatywna założona i prowadzona przez świeckich. W liście do jednego z przyjaciół Fryderyk pisał: „Powinniśmy upaść do stóp ubogich i powiedzieć wraz z apostołami: (…) Jesteście naszymi mistrzami, a my jesteśmy waszymi sługami, jesteście dla nas świętymi obrazami tego Boga, którego my nie widzimy, i nie wiedząc, jak Go kochać inaczej, kochamy Go w waszych osobach”.
W 1836 roku, po uzyskaniu doktoratu z prawa, Fryderyk Ozanam wrócił do Lyonu. Tam przeżył śmierć ojca (1837) i matki (1839).
Następnie podróżował po Niemczech, Anglii i Hiszpanii. Był bardzo pracowity. W ciągu zaledwie 40 lat swego życia opublikował łącznie 297 pism i rozpraw. Jeszcze bardziej zadziwiała jego wewnętrzna głębia. Wkrótce, mimo przerwania studiów, mógł dołączyć do tytułu doktora prawa tytuł doktora filozofii. W wieku 27 lat otrzymał profesurę prawa handlowego w Lyonie. W 1840 roku, gdy jako pierwszy z ośmiu kandydatów zdał egzamin, otrzymał profesurę literatury obcej na uniwersytecie w Paryżu. Był pierwszym od dłuższego czasu profesorem-katolikiem na paryskiej Sorbonie. Jego największym pragnieniem było głoszenie prawdy z katedry uniwersyteckiej, o co modlił się przed każdym wykładem. Prawda była jego największą miłością. Tą Prawdą był dla niego Jezus Chrystus. Chciał się nią dzielić wszędzie i ze wszystkimi. W 1841 roku ożenił się z córką zaprzyjaźnionego dyrektora Akademii Lyońskiej Soulacroix. Każdego miesiąca dawał jej kwiaty. Bóg obdarzył go tylko jednym dzieckiem – Amelią, dla której był bardzo czułym ojcem. Fryderyk od samego początku swego życia był słabego zdrowia. W 1852 roku przerwał wykłady uniwersyteckie i wyjechał do Włoch, aby leczyć gruźlicę. Mając zaledwie 40 lat, zapadł na nieuleczalną chorobę nerek. 23 kwietnia 1853 r., w rocznicę swoich urodzin, w pięknej modlitwie całego siebie ofiarował Bogu.
„Dzisiaj ukończyłem czterdzieści lat. To więcej niż połowa drogi życia. Mam młodą, kochającą żonę, cudowne dziecko, niezwykłych braci, licznych przyjaciół. Zrobiłem karierę, dzięki której jestem szanowany. Rozpocząłem wiele prac, które mogą stanowić podstawę dalszych wymarzonych osiągnięć. Teraz jednak przyszła niebezpieczna choroba, która może sprowadzić zagrożenie życia.
Mój Boże! Czy trzeba pozostawić te wszystkie dobra, które od Ciebie samego otrzymałem? Czy nie wystarczy częściowa ofiara? Co jeszcze mogę ofiarować? Nie chcesz, Panie, ofiary z mojej miłości do literatury, z moich ambicji uniwersyteckich, z moich zamierzeń naukowych, w których pewnie było więcej pychy niż umiłowania prawdy?
Gdybym sprzedał połowę moich książek i pieniądze rozdał ubogim, gdybym zrezygnował z pracy naukowej i cały czas poświęcił odwiedzaniu ubogich i nauczaniu biednych dzieci, czy byłbyś, Panie, wtedy zadowolony i pozwoliłbyś przeżywać resztę moich dni u boku kochającej żony i poświęcić się wychowaniu córki? A może to nie tego oczekujesz, Panie? Może nie chcesz moich ofiar, którym brak bezinteresowności i dlatego je odrzucasz?
Panie, chcesz, abym Ci oddał samego siebie. «Wtedy rzekłem: Oto idę – w zwoju księgi napisano o Mnie – abym spełniał wolę Twoją, Boże» (Hbr 10, 7 – przyp. red.). Idę, bo Ty mnie wzywasz i nie mam prawa narzekać. Dałeś mi czterdzieści lat życia. Jeżeli spoglądam na nie z płaczem, to z powodu moich grzechów. Popełniając je, odmawiałem Ci posłuszeństwa. Jeżeli natomiast rozważam łaski, jakimi mnie ubogacałeś, to wspominam te lata z wdzięcznością. Jeżeli teraz przykuwasz mnie do łoża na resztę moich dni, to nie wystarczy ich, bym należycie podziękował Ci za dni, które przeżyłem. Jeżeli słowa, które teraz zapisuję, będą ostatnimi w moim życiu, niech staną się one hymnem na cześć Twojej dobroci”.
Ostatecznie postanowił wrócić do Francji i po przyjeździe do Marsylii, cztery dni przed śmiercią, poprosił, by w ostatniej godzinie życia zapalić świecę, którą dostał w prezencie od swojego przyjaciela.
Była to świeca z sanktuarium maryjnego w Loreto. Cały czas modlił się półgłosem. Otoczony rodziną, zapadał w spokojny sen. Przebudzając się, dziękował braciom za ich starania, dodawał otuchy żonie, pocałował córkę i pobłogosławił ją. Przed śmiercią uczynił drżącą ręką znak krzyża i donośnym głosem powiedział: „Mój Boże, zlituj się nade mną”. To były jego ostatnie słowa. Zmarł 8 września 1853 roku. Jego ciało złożono w kościele karmelitańskim w Paryżu.
52głosów
Oceń ten tekst
Józef
Orchowski
Kapłan katolicki, proboszcz parafii fatimskiej w Bydgoszczy, pisarz Maryjny i różańcowy.