Czechy są państwem kilkukrotnie mniejszym niż Polska. W latach 1918–1938 i 1945–1992 tworzyły jedno państwo z sąsiadującą Słowacją (Czechosłowacja). W X wieku z Czech przyszło do Polski chrześcijaństwo. Można by wspomnieć tu chociażby księżniczkę Dobrawę lub św. Wojciecha, biskupa i męczennika. Obecnie role się odwróciły i wielu polskich kapłanów pełni posługę duszpasterską u naszych południowych sąsiadów. Do wiary katolickiej przyznaje się tam około 10 procent mieszkańców. Między innymi na ten temat, także o katechezie w czeskich szkołach rozmawiałam z księdzem Bogusławem Jończykiem, który na Morawach niedaleko Ołomuńca pracował 15 lat. Naszej rozmowie towarzyszyła również czeska katechetka Miluše Hladká.
Jak to się stało, że trafił Ksiądz do Czech – z własnej inicjatywy czy ktoś Księdza prosił albo nakazał ten wyjazd?
Ks. B.J.: W Czechach wiele lat temu pracował wuj mojej mamy – salwatorianin. Pojechałem odwiedzić go na kilka dni z ministrantami z Bytomia-Łagiewnik, gdzie pracowałem jako młody wikary. Parzyłem na starszego kapłana, który musiał obsługiwać pięć parafii. Zdziwiłem się wówczas, jak to jest, że w mojej parafii w Łagiewnikach pracuje jednocześnie czterech księży, a wujek sam jeździ między tyloma kościołami. Pojawiła się wtedy we mnie po raz pierwszy chęć, że może też tam pojadę i pomogę.
W międzyczasie przeniesiono mnie z Bytomia-Łagiewnik do Katowic. Przy kościele Mariackim w Katowicach znowu było czterech kapłanów. W parafii, gdzie właściwie nie mieliśmy dużo pracy. Znowu pomyślałem, że dobrze byłoby pojechać do Czech.
Na tę pracę zapewne musiał mieć Ksiądz pozwolenie od dwóch biskupów?

Najpierw pojechałem z moim wujkiem do Ołomuńca. Zapytałem arcybiskupa, czy są potrzebne jakieś siły do pracy, bo chętnie pomogę. Byłem już wówczas od 9 lat księdzem, miałem doświadczenie. Od razu otrzymałem dokumenty – prośbę o oddelegowanie do mojego arcybiskupa w Katowicach, ks. Damiana Zimonia. Niestety, nasz arcybiskup początkowo nie chciał się zgodzić. Pisemne zezwolenie na wyjazd dostałem dopiero kilka miesięcy później.
W roku 2003 przybyłem do Czech, jednak prawie wcale nie znałem tamtejszego języka. Myślałem, że najpierw wyślą mnie na jakiś kurs. Niestety od razu dostałem skierowanie do parafii w Wyszkowie. Byłem bardzo ciepło przyjęty i miło zaskoczony. Ludzie cieszyli się, że mają nowego księdza.
Zdziwiłem się nieco, widząc ministrantów, którzy mają po 60 lat. Dziadkowie razem z wnukami stawali obok ołtarza. Na każdej mszy świętej wychodził ktoś z ławki, aby przeczytać czytanie i modlitwę wiernych. Żywa wspólnota, ludzie, wiedzieli, po co są w kościele i chcieli w nim być.
Jakie są proporcje w liczbie księży czeskich i obcych na terenie Czech?
Jest tam kilku Słowaków, ale zdecydowana większość, prawie wszyscy z przyjezdnych to Polacy. Za moich czasów było nas 38 w archidiecezji ołomunieckiej. Czeskich kapłanów około 200. W tym także wszyscy księża zakonni i emeryci. Parafii do obsłużenia jest 418, czyli o połowę mniej kapłanów niż miejsc do posługi.