Zachodnia Lubelszczyzna to obszar o wyjątkowym uroku. Pełen zielonych wzgórz teren, poprzecinany głębokimi, lessowymi wąwozami jest wymarzonym miejscem do pieszych i rowerowych wędrówek. Tutaj ulokowały się znane turystyczne perły, jak Kazimierz Dolny, Puławy i uzdrowiskowy Nałęczów. Miejscowości te, każda o bogatej historii i z ciekawymi zabytkami, tworzą tzw. trójkąt turystyczny.
Ludzkie osadnictwo zaczęło się tu rozwijać bardzo wcześnie. Najstarsze ślady pochodzą z okresu Wąwolnica, położona na obszarze trójkąta między Nałęczowem a Kazimierzem, to jedna z najstarszych osad na Lubelszczyźnie. Legenda wiąże ją z osobą mitycznego Kraka, który, zapuściwszy się pewnego razu w te strony, zachwycił się widokiem wzgórza przypominającego mu jego ukochany Wawel. Stąd nadał mu podobną nazwę – Wawelnica. Forma ta była używana jeszcze w XIX wieku. Wawel, wąwel – oznacza wzniesienie o naturalnych obronnych cechach, położone nad rzeką lub otoczone bagniskami.
Dzieje osady w Wąwolnicy
neolitycznego. Nic dziwnego – panuje tam specyficzny mikroklimat, który w połączeniu z żyznymi glebami stworzył idealne warunki dla rolnictwa. Niebagatelnym czynnikiem sprzyjającym gospodarczemu progresowi była obecność Wisły – naturalnego szlaku handlowego. Królowa polskich rzek to również naturalny szlak rozprzestrzeniania się chrześcijaństwa w pierwszym okresie po przyjęciu chrztu. Istnieją przekazy o istnieniu ośrodka duszpasterskiego na wąwolnickim wzgórzu już w pierwszej połowie XI wieku.
Nie wiadomo, kiedy na wzniesieniu nad rzeką Bystrą powstała osada. Spisany w XVIII wieku benedyktyński przekaz traktuje o posłudze duszpasterskiej, jaką mieli świadczyć mnisi z klasztoru na Świętym Krzyżu już w roku 1027: „ojcowie naszego klasztoru robili parafialną posługę w nowo założonej i świeżo do Wiary Świętej nawróconej osadzie Wawelnica”. Na pewno istniał tam w owym czasie gród i kościół – najprawdopodobniej najstarszy po tej stronie Wisły. Czy jednak można tu mówić o parafii? Raczej nie, biorąc pod uwagę, że na naszych ziemiach parafialna sieć zaczęła się kształtować dopiero w wieku XII. Istnienie parafii pw. św. Wojciecha jest natomiast poświadczone w dokumencie z roku 1325 roku. W tym czasie w Wąwolnicy istniał kościół, przy którym mieszkał proboszcz zobowiązany do płacenia dziesięciny nakazanej przez papieża Klemensa V. Postać patrona rzeczywiście wskazywać może na bardzo stary rodowód wąwolnickiej placówki, mający początek jeszcze w czasach misyjnych. Imię św. Wojciecha jest bowiem związane nierozerwalnie z początkami chrześcijaństwa na naszych ziemiach i prowadzoną akcją chrystianizacyjną.
Kult Maryi i cudowna figura
Początki kultu maryjnego w Wąwolnicy datuje się na koniec XIII wieku, konkretnie zaś na rok 1278, kiedy okolica została złupiona przez Tatarów. Był to jeden z licznych najazdów, których ofiarą padły nasze ziemie w owym czasie, lecz ten okazał się być brzemienny w skutki z powodu cudu, jaki się wówczas miał wydarzyć. Napastnicy, złupiwszy okolice, mieli rozłożyć się obozowiskiem w nieodległym od Wąwolnicy Kęble. Mieli przy sobie zagrabione łupy oraz wziętych w jasyr jeńców. Jednym z trofeów była figurka Matki Bożej. Ustawiono ją na dużym, polodowcowym głazie i zaczęto z niej niewybrednie szydzić. Nagle, ku zdumieniu wszystkich obecnych, posążek uniósł sie w powietrze i kierowany niewidzialną siłą przemieścił się o spory dystans, zatrzymując się dopiero na pniu okazałego drzewa. Niezwykłe wydarzenie zbiegło się w czasie z nadejściem polskiej odsieczy, na czele której stał dowódca wąwolnickiej załogi, Otton Jastrzębczyk.
Kilka chwil po zjawieniu się polskich rycerzy figurka, tak jak poprzednio, pchana tajemniczą siłą
powróciła na miejsce na szczycie głazu. Zgasło wtedy otaczające ją światło. Przerażeni tym wszystkim wrogowie rzucili się do ucieczki, pozostawiając wszystkie zdobycze. Krótko po zdarzeniu, na jego miejscu, czyli w Kęble, stanął drewniany kościółek ufundowany przez Jastrzębczyka, w którym umieszczono cudowny posąg. W błyskawicznym tempie zaczęły rozchodzić się po okolicy wieści o wypraszanych tam łaskach. Figura znajdowała się we wspomnianym miejscu do 1700 roku, kiedy przeniesiono ją do świątyni w pobliskiej Wąwolnicy. Przyczyną translokacji był zły stan drewnianej świątyni, która wkrótce potem została rozebrana. Obecną kaplicę w Kęble wybudowano w roku 2006 na miejscu wcześniejszej, dziewiętnastowiecznej. Znajduje się w niej ów głaz, na którym tatarscy grabieżcy mieli ustawić posąg Maryi.
Popularna opinia głosi, że w każdej legendzie jest ziarno prawdy. Tatarskie najazdy pustoszące Lubelszczyznę w XIII wieku są poświadczone i udokumentowane. Cudowna figura jest jednak późniejsza. Datuje się ją na pierwszą połowę XV wieku. Reprezentuje późnogotycki styl tzw. Pięknych Madonn. Wykonano ją najprawdopodobniej na Śląsku lub na Pomorzu. Obecnie znajduje się w kaplicy przy kościele parafialnym. W samej zaś świątyni znajduje sie druga z gotyckich figur – czternastowieczna Madonna Tronująca. Przypuszcza się, że mogła zostać zdobyta przez wojska polskie w czasie zwycięskiej wojny z zakonem krzyżackim w latach 1409-1410 i stanowić votum wdzięczności, złożone przez Władysława Jagiełłę.
Nowy kościół i rozwój miasta
W czasach Kazimierza Wielkiego na wzgórzu wąwolnickim wybudowano, w miejscu prastarego grodu, murowany zamek oraz gotycki kościół, z którego zachowała się kaplica. Miejscowość otoczono murami i nadano jej prawa miejskie wraz z nową nazwą – Konigsberg, czyli „miasto królewskie”, wskazującą zarówno na wysoką pozycję ośrodka, jak i na osadnictwo niemieckie. Wobec zaginięcia oryginalnego aktu lokacji miasta nieznana jest dokładna data. Zachowanym do dziś elementem murów obronnych jest kaplica – jedyny ocalały fragment kazimierzowskiego kościoła. Wąwolnica, w zamyśle królewskim, była częścią systemu obronnego, jaki powstał na skutek kolejnej fali tatarskich najazdów, przetaczających się przez ziemie polskie w latach 40. XIV wieku.
Okres od XIV do XV wieku to czas prosperity dla Wąwolnicy. Działała tu szkola parafialna. Warto wspomnieć też o pochodzącym stąd Eliaszu, bliskim współpracowniku Władysława Jagiełły i rektorze Uniwersytetu Krakowskiego. Być może za jego radą król zdecydował się pozostawić w Kęble wspomnianą figurę Maryi Tronującej.