Wojciech Cejrowski – podróżnik, fotograf, pisarz, publicysta, osobowość telewizyjna. „Cokolwiek robi – zawsze z pasją. Jest gorący, ostry, wyrazisty i do szpiku kości bezkompromisowy – dla jednych to zaleta, dla innych największa jego wada. Szczodry w krytyce. Oszczędny w pochwałach.” (za: www.cejrowski.com)
Panie Wojciechu, w programie „Po mojemu” powiedział pan, że najlepszym sposobem na gadatliwego taksówkarza jest powiedzenie: „Proszę pana, nie mogę mówić, modlę się”, po czym wyciągnął pan różaniec. Czy to był telewizyjny żart, czy rzeczywiście różaniec i modlitwa różańcowa jest z panem w podróżach po krańcach świata?
Pani żartuje czy sugeruje mi kłamstwo?
Ależ w żadnym wypadku!
Nie mam w zwyczaju kłamać do kamery czy kreować rzeczywistości pod program czy też „pod publiczkę”. Nie wszystko pokazuję w telewizji, ale jeśli już coś pokazuję to jest to zawsze prawda. Tak jak i z tym różańcem w programie.
Znane jest Pana mocne zaangażowanie w sprawy dotyczące Polski i obronę wiary. Przypomnijmy choćby krucjatę różańcową w intencji wynagradzającej zniewagę Matki Bożej (kiedy chodziło o koncert Madonny w święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi). Pana zdjęcie z Krakowskiego Przedmieścia, na którym ubrany w koszulkę z Matką Bożą trzyma Pan w uniesionej ręce różaniec, obiegło media w Polsce. Co znaczyło dla Pana trzymać różaniec w tym miejscu i czasie, co Pan chciał przez to przekazać?
Umówiliśmy się z kilkoma kolegami, że w tę noc na Krakowskim Przedmieściu będziemy osłaniać innych – bezbronnych, przed atakami pijanej tłuszczy. Ustawiliśmy się na kilku rogach dookoła krzyża i w ciszy odmawialiśmy różaniec. Ja byłem jedyną osobą z naszej grupy, która miała znaną twarz. Nie mogłem się ukryć, to się w takim razie „wystawiłem” i tak jak reszta naszej grupy odmawiałem różaniec. Ta „różańcowa” osłona tamtej nocy była dość skuteczna, bo przemawiającym przeciwko krzyżowi plątały się języki, okrzyki, które wznosił ten tłum stawały się niemrawe i ginęły. Różaniec działał mocno…
Pamięta Pan kto Panu dał pierwszy różaniec do ręki, kto Pana nauczył tej modlitwy?
Nie pamiętam. Pierwszy różaniec dostałem pewnie z okazji Pierwszej Komunii Świętej, ale ponieważ uważam, że Pierwsza Komunia jest za wcześnie, przypada gdy dzieci są jeszcze „niedojrzałe” to otrzymany wtedy różaniec gdzieś mi zaginął, bo nie był dla mnie wtedy ważny. Dopiero wiele lat później wziąłem różaniec do ręki i zacząłem odmawiać. Było to w Amazonii w czasie długich wypraw wypełnionych ciszą, strachem. Zresztą ja nadal nie za bardzo potrafię zrozumieć, o co chodzi z tymi tajemnicami różańcowymi… Po prostu „klepię zdrowaśki” z mocną wiarą w to, że Pan Bóg wie co z tym zrobić, a ja mam, przynajmniej na razie, po prostu „klepać” nawet jeśli nie wiem o co chodzi. Niekoniecznie trzeba rozumieć. Dyscyplina i pokora to też cnoty.
Jednym z Pana ulubionych krajów jest Meksyk. Także często można zobaczyć Pana w koszulce z Matką Bożą z Gwadelupe. Czy są jakieś różnice między pobożnością maryjną Meksykanów a naszą, polską?
Różnice są kolosalne. Tak jak pomiędzy kulturą polską, a meksykańską, kuchnią polską, a meksykańską, muzyką, strojem, klimatem, architekturą itd.
W Polsce, która uważana jest za kraj Maryjny, i który wybrał sobie Matkę Bożą na Królową, można się spotkać z przekonaniem, głównie wśród młodzieży, że modlitwa różańcowa jest długa i nudna, albo że to „klepanie zdrowasiek”. Jak mógłby Pan odpowiedzieć na taki zarzut w oparciu o swoją modlitewną praktykę?
Nie mógłbym odpowiedzieć gdyż uważam tak jak młodzi, że różaniec jest monotonnym „klepaniem”. Ale… wiem też z własnego doświadczenia, że np. wiosłowanie w kajaku też bywa nudne, monotonne, ale jednak jakoś prowadzi do celu. Bo liczy się cel, a monotonia drogi to cena, którą warto za ten cel zapłacić. Tak to widzę. Choć słyszałem też o osobach, które przeżywają różaniec jakoś gorąco, sensacyjnie. Myślę, że radość z modlitwy jednym jest dana, a innym nie. Ja modlę się jak żołnierz – trzeba – to się modlę, bo Król Królów wydał rozkaz, a ja go słucham. Nagroda będzie po wojnie, a na razie, tu na ziemi trwa wojna i ja mam wykonywać przydzielone mi zadania. Jednym z nich jest „klepanie zdrowasiek” na różańcu, więc je „klepię”.
Dziękuję za rozmowę!
Rozmawiała stg
Pan Wojciech to mądry i odważny człowiek i Plak-katolik.Przykład do naśladowania.
Dzięki za odwagę i świadectwo wiary:-))))oj, kuje to niektórych niepokornych i wszystkich pożytecznych idiotów,że znane osoby nie wstydzą się katolicyzmu.Alleluja i do przodu!!Jestem z Panem.Adam
Niech Bóg prowadzi Pana Wojtka!
Brawo dla Pana Wojtka! Różaniec też ukochałem, to dla mnie najpiękniejsza modlitwa! Niepokalane Serce Maryi Zatryumfuje!
…każdy, kto nie wstydzi się wyznania wiary – wygrywa kolejne bitwy-każdy wierzy i modli się na swój sposób, a wiara czyni cuda- AMEN…
Witam !
Błogosławionego Czasu Przyjacielu Ci życzę 🙂 , Wojciechu jesteś już Wielki w tym co robisz !! Alleluja !!
Różaniec jest jak zbieranie róż a róże są piękne i pachnące…
Podziwiam pana Wojciecha za odwagę w głoszeniu Ewangelii Chrystusa zawartej w tajemnicach różąńcowych. Takich ludzi nam trzeba!!!!
Do Autorki:
Polska to nie jest kraj, który wybrał sobie Maryję na Królową!
To Maryja ogłosiła iż jest Polski Królową!
Proszę doczytać.
Pisaliśmy o objawieniach Królowej Polski w Neapolu i Juliuszu Mancinellim w bodaj 2. numerze KRŚ, jednak nie zapominajmy o ślubach lwowskich Jana Kazimierza, w których król powiedział: „Wielka Boga-Człowieka Matko (…) ciebie za opiekunkę moją i królestwa mojego obieram”, wymieniając królestwa tego składniki
To, że Maryja obrała nas i ogłosiła, że jest naszą Królową, to jest wielki zaszczyt dla nas Polaków.
Jestem pod wrażeniem.
a ja go nie znosze – ale Nowenne odmawiam.Podobno trzeba odmawiac z tajemnicami
Szanowna Pani Stg, należy się małe sprostowanie do powyższego artykułu, mianowicie, to nie myśmy sobie wybrali jako naród Matkę Bożą na królową, to Ona nas pierw wybrała.
Różnica, można by rzec niewielka, a jak ogromna!